Z piłkarzy pozyskanych w ostatnich dniach przez Piasta Gliwice to chyba ten gość potencjalnie może dać drużynie najwięcej. Niewykluczone, że jego największym atutem jest to, że znamy go jeszcze znacznie mniej niż Piotra Malarczyka i Patryka Tuszyńskiego, ale trzeba przyznać, że początki na polskiej ziemi ma bardzo zachęcające. I to jak na razie jedyne pozytywne punkty odniesienia w przypadku Tiago Alvesa, bo do Olimpii Grudziądz trafił w zasadzie znikąd i wcześniej nic nie znaczył w poważnej piłce. Wiele razy jednak przekonaliśmy się, że w przypadku naszej kopanej niczego nie musi to oznaczać.
Dani Ramirez przychodził przecież do Stomilu Olsztyn z czwartej ligi hiszpańskiej i choć w Dumie Warmii furory nie zrobił, to już w ŁKS-ie wciągnął nosem I ligę, a w PKO Bank Polski Ekstraklasie zanotował pierwsze przebłyski. Przy Okrzei na pewno liczą, że Alves pójdzie jego drogą. Jeśli te nadzieje się spełnią, wyjdzie, że Piast kupił go w promocji, bo podobno chodziło o raptem 250 tys. zł.
W CV 23-letniego Portugalczyka znajduje się co prawda Sporting Lizbona, ale mowa jedynie o epizodzie juniorskim. W seniorskim graniu doszedł maksymalnie do poziomu drugiej ligi portugalskiej. W sezonie 2016/17 rozegrał 13 meczów i strzelił dwa gole dla Varzim. W Pucharze Ligi wystąpił tam przeciwko Sportingowi i mógł się zmierzyć z takimi tuzami jak William Carvalho, Adrien Silva czy Gelson Martins, po którego bramce faworyt wygrał 1:0. Ostatnio Alves był już tylko w rezerwach Belenenses, rywalizujących na niższych szczeblach. Krótko mówiąc, Olimpia brała totalnego „nołnejma”, no ale z drugiej strony, w innych okolicznościach na pewno nie wywiałoby go na trzeci poziom rozgrywkowy w Polsce.
Szybko okazało się, że jak na aktualne potrzeby, klub z Grudziądza wziął kozaka. Portugalczyk w debiucie już po siedemnastu minutach świętował gola strzelonego Skrze Częstochowa po uderzeniu z dość ekwilibrystycznej pozycji. Później zanotował jeszcze dwie asysty, Olimpia wygrała aż 4:0.
Ogółem wiosnę skończył z dorobkiem trzech bramek i trzech asyst, choć liczby te nie do końca oddają jego wpływ na zespół. Na przykład ze Stalą Stalowa Wola, gdy również trafił do siatki, to po jego prostopadłym podaniu Przemysław Kita był faulowany na rzut karny. – Nie wiedzieliśmy, czego się po nim spodziewać, ale praktycznie od początku on i German Ruiz pociągnęli zespół. Dołożyli dużą cegiełkę do awansu – mówi nam obrońca Olimpii, Ariel Wawszczyk.
Co równie istotne, przejście na szczebel wyżej nie zrobiło Portugalczykowi różnicy. – On, Omran Haydary i Kuba Łukowski byli teraz najjaśniejszymi postaciami w ofensywie – przyznaje Wawszczyk.
Na inaugurację trwającego sezonu Alves wywalczył karnego z Chrobrym Głogów, Olimpia wygrała 5:0. Tydzień później po przebojowej akcji objawienia początku sezonu, czyli wspomnianego Haydary’ego, zapewnił zwycięstwo w Sosnowcu. W 3. kolejce dwukrotnie pokonał bramkarza Chojniczanki Chojnice w szalonym meczu, którego pewnie już nikt nie przebije do końca rozgrywek. Grudziądzanie do przerwy przegrywali 0:2, na kwadrans przed końcem po świetnym strzale Alvesa wyszli na 3:2, by ostatecznie przegrać 3:5.
Od tego momentu Olimpia zdechła, doznała czterech z rzędu porażek, co we wtorek skończyło się odejściem trenera Mariusza Pawlaka. – Na moje odejście wpłynęło kilka czynników, między innymi zmiana władz w klubie, ale to sprzedanie Tiago tuż przed końcem okienka przesądziło, że już mnie w klubie nie ma. Dla mnie moment transferu jest kiepski. Nie w takiej formie powinno się on odbyć, brakło trochę etyki w tym wszystkim. Nie miałem wątpliwości, czy dobrze robię. My, trenerzy, musimy się szanować, żeby być szanowanymi i na pewne rzeczy się nie zgadzać. Do Tiago oczywiście nie mam żalu czy pretensji, rozmawialiśmy jeszcze w piątek i sobotę, życzę mu jak najlepiej. Cieszę się, że kolejny zawodnik spod mojej ręki wychodzi do Ekstraklasy. Będę trzymał za niego kciuki – tłumaczy nam Pawlak.
Nie ukrywa on satysfakcji, że portugalski podopieczny tak wystrzelił. – Już po 45 minutach w pierwszym sparingu powiedziałem o Tiago, że daję mu rok, maksymalnie półtora, gdy zagra w Ekstraklasie. Jak widać, pomyliłem się, trafił do niej jeszcze szybciej – triumfuje.
Do tego transferu Olimpia zimą dobrze się przygotowała. – Agentom na poziomie zależy nie tylko na tym, żeby umieścić gdzieś piłkarza, ale też żeby był to zespół, do którego ich piłkarz będzie pasował swoją charakterystyką i sposobem gry. Tak było w tym przypadku, duża tu zasługa agentów przeprowadzających transfer. Bardzo dużo pracy wykonał ówczesny dyrektor sportowy Olimpii, Robert Graf. Zajmował się również skautingiem, siedział po nocach i analizował kandydatów do gry. W przypadku Tiago mieliśmy trochę czasu na porządne prześwietlenie. Nie chodzi tylko o mecze, skróty czy liczby, ale także takie sprawy jak profile w mediach społecznościowych. Robert się tym zajął, ja już dostałem gotową kandydaturę zawodnika odpowiadającego profilowi, którego szukamy. Kiedy Tiago przyjechał, od razu zrobiliśmy mu 1,5-godzinną analizę jego wcześniejszej gry i naszego modelu gry. Był trochę zdziwiony, ale mógł zobaczyć, że naprawdę poważnie podchodzimy do tego tematu i nie bierzemy go z przypadku. To ważne, bo wiadomo, że tacy piłkarze kilka razy muszą się zastanowić, czy warto przychodzić do Polski do niższej ligi – komentuje trener.
Pytani o mocne i słabe strony Alvesa, obaj rozmówcy raczej są zgodni.
Ariel Wawszczyk: – Jego największe atuty to drybling i gra jeden na jeden. Jeśli dojdzie do pojedynku, mało który obrońca go z nim wygra, musiałby mieć asekurację. Z czasem tak zaczęli grać nasi rywale, Alves był już podwajany.
Mariusz Pawlak: – Wyróżnia się mocą i zmianą tempa biegu. Dla niego to jest przyjemność, im więcej zwrotów wykona, tym lepiej. To wielki atut nie tylko w I czy II lidze, ale również w Ekstraklasie. Od razu mu powiedziałem, że będę wymagał od niego takiej gry. Jeśli skrzydłowy tego u mnie nie robi, nie może grać.
Ariel Wawszczyk: – Jest bardzo szybki, jeśli się nie mylę, z pomiarów wynikało, że jest najszybszy w zespole.
Mariusz Pawlak: – Co ciekawe, Tiago swoją największą prędkość rozwinął w akcji obronnej.
Ariel Wawszczyk: – Ma też bardzo dobry strzał i choć jego wiodącą nogą jest prawa, to lewą też potrafi dużo zrobić. Jeśli chodzi o jakiś prztyczek pod jego adresem, nie zawsze podawał do lepiej ustawionych kolegów. No ale wiadomo, jak ktoś chce się wypromować, bywa dużym egoistą. Nie mówię, że grał przeciwko zespołowi, po prostu czasami za bardzo myślał o sobie. Wypominaliśmy mu to głównie w żartach, nie zrobił się z tego większy problem.
Mariusz Pawlak: – Pracowaliśmy nad tym, wiele rozmawialiśmy. Chwilami miałem do niego pretensje, w kwestii decyzyjności może sporo poprawić. Minął jednego czy drugiego zawodnika i spokojnie mógł już oddawać strzał czy podawać, a on nieraz próbował dalej kiwać. Ale zrobił też w ten sposób kilka akcji pokazujących, że takim piłkarzom warto pozwolić na swobodę w działaniu, nawet kosztem ewentualnej straty. To nie jest jeszcze zawodnik kompletny, trzeba dać mu czas, ale pewne postępy po naszych analizach już poczynił. Na przykład zaczął regularnie uderzać z dystansu, co wcześniej praktycznie mu się nie zdarzało.
Ariel Wawszczyk: – Jeżeli dołożą mu w Piaście dużo zadań defensywnych, może być ciężko, żeby wytrzymał 90 minut. Ogólnie jest wytrzymały, ale moim zdaniem nie byłby w stanie rozegrać pełnego meczu biegając cały czas od pola karnego do pola karnego. Zdecydowanie bardziej jest nakierowany na ofensywę, co nie znaczy, że obronę olewa. Kilka razy grałem z nim na stronie i nie mogłem narzekać, w miarę możliwości pomagał. Zdarzało się, że wracał po stracie czy gonił za kolegę.
Mariusz Pawlak: – Uważam, że z ofensywnych zawodników Olimpii on najlepiej pracował w tyłach. Mój zespół rzadko grał w niskim pressingu, obrońcy mieli większe przestrzenie i więcej pracy, ale dobry obrońca musi sobie poradzić w takich okolicznościach.
Piast przedstawia swój nabytek jako zawodnika niezwykle uniwersalnego, który może grać na każdej ofensywnej pozycji. Wawszczyk nie do końca się z tym zgadza. – Najlepiej sprawdza się na skrzydle, obojętnie, na jakiej stronie. Na „dziesiątce” niby też może grać, ale według mnie już prędzej sprawdzi się jako napastnik. Z racji swojego wyszkolenia niewykluczone, że poradziłby sobie w środku pola, umie kiwnąć 2-3 w tłoku, ale to nie jest typowa dycha, rozgrywająca i rzucająca „ciasteczka” do przodu. Najwięcej daje drużynie, gdy ma trochę miejsca na boku i może wejść w pojedynek. Inna sprawa, że rozmawiamy o tym, co robił na poziomie I i II ligi, nie wiem, czy tak samo będzie w Ekstraklasie.
Mariusz Pawlak uściśla: – Najczęściej ustawiałem go na skrzydle i w tej roli czuje się najlepiej, ale bywał też „dziewiątką” schodzącą niżej i biegającą za linią obrony. Tiago lubi dużo przestrzeni, gdy może się rozpędzić. Niby każdy z przeciwników o tym wiedział, ale wiedzieć to jedno, a zapobiec temu to drugie. Często w takich akcjach zostawiał za sobą 2-3 rywali, czego najlepszą wersją był gol strzelony na Widzewie.
Biorąc pod uwagę fakt, że Waldemar Fornalik zaczął grać na dwóch napastników, wygląda na to, że docelowo Portugalczyk ma się wymieniać pozycjami z Jorge Felixem, który do niedawna cały czas grał jako skrzydłowy, a teraz nominalnie był ustawiony jako partner Piotra Parzyszka w ataku.
Wielkim atutem Alvesa jest fakt, iż należy do ludzi łatwo wchodzących do nowego otoczenia.
Ariel Wawszczyk: – Nie powinien mieć problemów z aklimatyzacją. Po polsku już coraz więcej rozumie. Samemu powie tylko parę słów, ale dobrze mówi po angielsku. Jest otwarty na relacje, nie ograniczał się tylko do kontaktów z obcokrajowcami. Jak pojawiał się temat, żeby wyjść na kolację czy coś w tym stylu, zawsze był chętny. Mamy w drużynie fajną atmosferę, szybko się odnalazł.
Mariusz Pawlak: – Angielski bardzo mu pomagał. German Ruiz znał tylko hiszpański i to już stwarzało pewne problemy w szatni czy na boisku. A po hiszpańsku Tiago też mówi. Nie wiem, czy już myśli o przyszłości czy nauczył się przy okazji, ale trudno było nie złapać z nim kontaktu.
Jeśli więc Alves wyeksponuje w Gliwicach swoje największe zalety, może dołączyć do wąskiego grona zawodników, dla których włącza się w polskiej lidze telewizor lub idzie na stadion. Nie mamy nic przeciwko, takich jednostek u nas nigdy za wiele. Na dziś to jednak spory znak zapytania, bo tempo, w jakim idzie do góry zrobiło się szalone.
Przemysław Michalak
Fot. FotoPyk/Michał Chwieduk/400mm.pl/newspix.pl
***
Temat transferu Tiago Alvesa do Piasta poruszyliśmy także w ostatnim wydaniu audycji Pierwszoligowiec na antenie Weszło FM.