Reklama

Lech zdał test charakteru. Egzaminatorzy: Złotek i Raków

redakcja

Autor:redakcja

24 sierpnia 2019, 22:46 • 3 min czytania

Po takim meczu wypada napisać jedno – to będą pracowite dni dla pana Zbigniewa Przesmyckiego. Jak wiadomo, szef polskich sędziów nie spocznie, póki nie wytłumaczy wszystkich decyzji swych nieomylnych podopiecznych – choćby nawet jeden z nich nie odgwizdał karnego po tym, jak obrońca złapał piłkę w ręce we własnym polu karnym – więc trzeba będzie nagimnastykować się w związku z postawą Mariusza Złotka w Bełchatowie. Już nie możemy się doczekać. 

Lech zdał test charakteru. Egzaminatorzy: Złotek i Raków

Nie możemy, bo w naszej ocenie arbiter skrzywdził dziś Lecha Poznań. Przynajmniej raz, a nie mamy pewności, czy nie więcej razy, bo realizator poskąpił nam powtórek. Przede wszystkim chodzi nam o sytuację z początku drugiej połowy, gdy Złotek podyktował rzut karny dla Rakowa po faulu Satki na Szczepański. Sęk w tym, że to raczej pomocnik najpierw gospodarzy zagrał nieprzepisowo w stosunku do przeciwnika. Wybaczcie, że tak wprost, ale w naszym odczuciu decyzja z dupy.

Reklama

Jakby tego było mało, później jedenastka prawdopodobnie należała się Lechowi, gdy Kasperkiewicz blokował ręką strzał Jevticia. Zamiast tego mieliśmy kolejne wapno dla Rakowa, tym razem już niezbyt kontrowersyjne, bo siatkówki w polu karnym van der Harta było sporo. A Schwarz nie miał wielkich problemów z zamienianiem takich okazji na gole.

Już abstrahując od postawy sędziego, do której z pewnością w najbliższych dniach wrócimy, trzeba przyznać, że Lech dziś pokazał ten słynny charakter, o którym tak dużo się w Poznaniu w ostatnich latach mówi. Precyzując – o którego braku tak dużo się mówi. Mogli dziś załamać się podopieczni Żurawia, bo po wyrównanym początku strzelili dwa gole – najpierw Jevtić Muharem, a później Gytkjaer do pustaka po podaniu Jóźwiaka – i zdominowali Raków, ale wypuścili to z rąk i to we wspomnianych okolicznościach, bo chyba można powiedzieć, że rywal grał w dwunastu.

Ba! Wydawało się nawet, że to uskrzydlony beniaminek bliżej jest trzej bramki. Tymczasem świetną sytuację zmarnował Szczepański (grał dobrze, ale miał aż trzy patelnie w drugiej połowie), a Kolejorz jeszcze raz zaskoczył po stałym fragmencie gry – tym razem Jevtić dograł Gytkjaerowi. Wystarczyło jeszcze obronić się przed bombardowania Schwarza, który szukał hat-tricka, ale trafiał w van der Harta i trzy punkty pojechały do Poznania.

Klasa. Być może przesadzamy, być może dopowiadamy sobie pewne rzeczy, ale pod względem mentalnym takie zwycięstwo chyba waży więcej niż gładkie dwa do zerka i zaprocentuje w przyszłości.

Dobry był to mecz, choć byłby bardzo dobry, gdyby:

a) sędzia podejmował lepsze decyzje,
b) Raków z taką samą pasją grał też przed przerwą.

Bo beniaminkowi też trzeba oddać, że to nie było typowe ciągnięcie za uszy. W drugiej połowie banda Papszuna rzuciła się Lechowi do gardła, powalczyła tak, jakby jutra miało nie być, zrobiła wiele, by stratę odrobić. Punktów za to nie ma, tych Raków w ogóle ma niewiele, ale nie obrazilibyśmy się, gdyby wszystkie drużyny w lidze przegrywały w takim stylu.

screencapture-207-154-235-120-mecz-280-2019-08-24-22_36_01

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama