Reklama

Dziczek ruszył tradycyjnym szlakiem z Ekstraklasy do Włoch

redakcja

Autor:redakcja

23 sierpnia 2019, 12:17 • 5 min czytania 0 komentarzy

W teorii wszystko brzmi pięknie: mamy kolejnego Polaka w Serie A i to w klubie o uznanej marce, bo w wielkim Lazio Rzym. Patryk Dziczek, młody polski pomocnik, ruszył tradycyjną ścieżką na południe, a Piast Gliwice wzbogacił się tym samym o kolejną siedmiocyfrową kwotę. Niestety, po bliższym przyjrzeniu się, transfer nie wygląda już tak obiecująco.

Dziczek ruszył tradycyjnym szlakiem z Ekstraklasy do Włoch

Zacznijmy może od kwoty, która według włoskich źródeł kręci się wokół dwóch milionów euro. Rozumiemy, że Piast nie należy do potentatów, jego szkółka nie ma jeszcze renomy Dinama Zagrzeb, a mistrzostwo Polski w CV w ostatnich latach nie jest już wyczynem otwierającym drzwi na najważniejsze piłkarskie estrady świata. Ale to nadal 21-letni piłkarz, w dodatku z umiejętnościami potwierdzonymi nie tylko na boiskach Ekstraklasy, ale też w meczach młodzieżówki U-21, które są świetnym oknem wystawowym dla skautów z najmocniejszych lig. Gliwiczanie po odpadnięciu z europejskich pucharów w fatalnym stylu i przeciw fatalnemu rywalowi nie mieli co prawda zbyt wielu argumentów, ale patrząc na transfery piłkarzy pokroju Recy czy Jaroszyńskiego – można się chyba było pokusić o korzystniejszy deal.

Zwłaszcza, że przecież ta gliwicka wyprzedaż już od jakiegoś czasu trwa i Piast chyba zdążył się finansowo odkuć za przedwczesny wypad z Europy. Gliwiczanie nie wyglądają na bankruta, który musi koniecznie dopiąć wszystkie transfery w tym tygodniu, albo nie będzie miał z czego opłacić rachunków za wodę. Mamy wrażenie, że biorąc pod uwagę wiek, doświadczenie i sukcesy Dziczka, cena jest niska.

Druga sprawa, już pod kątem samego zawodnika. Dziczek ma podpisać kontrakt i od razu zostać wypożyczonym do występującej w Serie B Salernitany. Lazio blisko współpracuje z klubem, pamiętamy zresztą wypożyczenie w ubiegłym sezonie słynnego Josepa Minali, najstarszego 22-latka świata. W tym okienku ruch na trasie Salerno-Rzym jest wyjątkowo gęsty – do Lazio powędrowali Casasola i Sprocati, w drugim kierunku kolejnych kilku młodzików do ogrania. Dziczek wpisze się po prostu w ogólny trend i praktykę, którą Lazio stosuje od lat. Zastanawiamy się jednak, czy to na pewno słuszny ruch, to znaczy – czy Dziczek, mistrz Polski, nie powinien już raczej startować w tej docelowej wadze ciężkiej. Mimo wszystko spodziewaliśmy się, że będzie mu bliżej do Linettego czy Żurkowskiego niż na przykład Radosława Murawskiego, który Piasta zamienił na Serie B. Murawski był jednak starszy, no i jednak odchodził z trochę innego Piasta – Piasta, któremu do mistrzostwa trochę zabrakło.

Dziczek znajdzie się w tym samym klubie co Paweł Jaroszyński i już ten fakt powinien zapalać lampkę awaryjną.

Reklama

Natomiast nie rwijmy też przesadnie szat. Przez Salernitanę przeszli m.in. Thomas Strakosha, regularnie broniący dostępu do bramki Lazio, czy Luiz Felipe, podstawowy obrońca po błękitnej stronie Rzymu. To nie jest tak, że Lazio kupuje Dziczka w prezencie swojemu klubowi filialnemu i zamyka przed nim drogę do występów w Serie A. Ba, być może to nawet bardziej logiczne posunięcie niż w przypadku Żurkowskiego, który po transferze do Fiorentiny został wypożyczony z powrotem do Górnika Zabrze. Dziś spotyka się ze ścianą we Florencji, a – być może – półroczna gra na drugim poziomie we Włoszech okazałaby się lepszym okresem przygotowawczym niż trwanie w strefie komfortu w Polsce.

Jak wygląda konkurencja Dziczka w samym Lazio? W sumie na razie nie ma chyba sensu porównywać. 32-letni Lucas Leiva na ten moment zostawia Dziczka daleko z tyłu, ale przecież rzymianie nie ściągają reprezentanta Polski U-21 na tu i teraz. Podobnie jest z Sergejem Milinkoviciem-Saviciem, możemy się biczować, że Polak na razie nie dorasta Serbowi do pięt i miałby ogromny problem, by nie odstawać od poziomu środkowych pomocników Lazio, jednak Sergej to teraźniejszość, Patryk – wciąż przyszłość. Lepiej spojrzeć na konkurencję w Salerno, a ta nie robi jakiegoś ogromnego wrażenia. 26-letni Akpa Akpro, w ubiegłym sezonie 23 występy i całe 2 asysty, brał udział przede wszystkim w meczach finiszu sezonu, gdy Salernitana przegrała 9 z 11 ostatnich meczów. Marco Firenze, jego rówieśnik, od lat bujający się po wypożyczeniach, w poprzednich rozgrywkach całkiem solidny w barwach Crotone, również w Serie B, ale nie wierzymy, że gość mógłby się znaleźć w orbicie zainteresowań Lazio, w przeciwieństwie do Dziczka. Tercet w środku w ostatnich meczach Pucharu Włoch domyka Di Tacchio, ściągnięty z występującego w Serie C Avellino.

No nie wygląda to jak pomoc marzeń. Dziczek powinien tu być wiodącą postacią, zresztą wraz z innymi wypożyczonymi z Lazio, m.in. Sofianem Kyine czy Andreasem Karo. Pamiętajmy zresztą, że Salernitana utrzymała się na zapleczu Serie A po barażach, z zaledwie punktem przewagi nad 17. miejscem, z którego następowała bezpośrednia degradacja. Trudno się spodziewać tutaj Pirlo w pomocy i Del Piero w ataku.

Taki średni ten ruch, byśmy napisali. Z drugiej strony – widywaliśmy już polskie talenty, które szły na zmarnowanie do włoskich klubów zbyt mocnych, jak na ich ówczesne umiejętności. To przecież historie czy to Rafała Wolskiego, czy Wojciecha Pawłowskiego, ale i te świeższe – Kownackiego czy nawet Marcjanika. A ścieżki rozwoju Polaków we włoskich klubach trudno jakoś utożsamiać – dobrze radzi sobie Piotr Zieliński, który trafił do Włoch jako junior, jak i Krzysztof Piątek, który wyfrunął w stylu podobnym do Dziczka. Na wypożyczeniach też skorzystało już kilku Polaków – by wspomnieć choćby o Drągowskim czy Skorupskim.

Pozostaje życzyć Dziczkowi, by za parę lat był bardziej Zielińskim czy Linettym niż Wolskim czy Kupiszem.

Fot. FotoPyk /BMG Sport/Twitter

Reklama

68830090_1685648278235622_7768246793531293696_n

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...