Reklama

Wygrali Ligę Mistrzów, chcą to powtórzyć. Historia dominatorów futbolu 6-osobowego

redakcja

Autor:redakcja

16 sierpnia 2019, 17:10 • 14 min czytania 0 komentarzy

Doczekaliśmy przykrych czasów dla polskiej piłki. Aż strach brać urlop w lipcu lub sierpniu, skoro po powrocie może się okazać, że nie załapaliśmy się na „emocje” związane z występami naszych klubów w eliminacjach do eliminacji europejskich pucharów. Lista wstydu złożona z krajów, które wyrzucają nas z gry, jest dłuższa niż lista beneficjentów marszałkowskiego biura podróży „Kuchciński Travel”. Są jednak w Polsce drużyny, za które nie trzeba się wstydzić. O amatorskim zespole szóstek piłkarskich z Torunia zrobiło się głośno, gdy w zeszłym roku najpierw zdominował rywalizację w kraju, a następnie na chorwackiej ziemi wygrał Ligę Mistrzów 2018. Teraz Dynamik Herring Toruń obiera podobny kierunek i na początku września chce walczyć w słoweńskim Mariborze o powtórkę tego historycznego wyczynu. 

Wygrali Ligę Mistrzów, chcą to powtórzyć. Historia dominatorów futbolu 6-osobowego

Poznajcie historię i realia życia zespołu, w przypadku którego ambicja i pasja są czymś oczywistym, a choć mieli okazję pokazać się w Europie, to Eurowpierdol znają tylko z telewizji. To tekst o zawodnikach, którzy pokazali, jak spełniać marzenia, które siedzą w każdym, kto od dzieciaka kocha piłkę nożną.

PLAYARENA: TU WSZYSTKO SIĘ ZACZĘŁO

Futbol sześcioosobowy w Polsce jest nieodzownie związany z rozgrywkami playarena.pl, które kilkanaście lat temu powstały we Wrocławiu, a dziś zrzeszają ligi w kilkudziesięciu miastach. Zwieńczeniem całego roku rywalizacji są każdorazowo dwa naprawdę duże turnieje – Puchar Polski oraz mistrzostwa Polski. W lipcu, na warszawskim Bemowie o tytuł najlepszej drużyny w kraju walczyło aż 128 ekip. Skala działalności Playareny sprawia, że trudno, by o tych rozgrywkach nie słyszał ktoś, kto interesuje się piłką i komu choć raz na jakiś czas zdarza się pokopać na orliku.

Rozwój Playareny to rzecz, która dzieje się cały czas – opowiada Mateusz Przeniczny, Product & Marketing Manager i zarazem jedna z najważniejszych postaci w ogólnopolskiej organizacji rozgrywek Playarena. – Rozwijamy się od dwunastu lat, od początku naszego istnienia. Cały czas jesteśmy otwarci na nowe pomysły. Chcemy nie zatrzymywać się w miejscu i zmieniać podejście do rozgrywek, poprawiać wszystko, co możemy w takiej skali, w jakiej możemy. Naszym celem jest zapalanie jak największej liczby ludzi, żeby mogli oni czerpać radość ze zwykłej gry w piłkę. Cały czas podchodzimy do tego z pasją i w tym tkwi sukces rozgrywek.

Reklama

Dynamik zaczynał więc tam, gdzie dziesiątki, jeśli nie setki, tysięcy z nas – na orliku lub innym, mniej lub bardziej prowizorycznie stworzonym boisku. Wśród chłopaków, którzy wiedzą, że jedyny możliwy dla nich kontrakt w Realu to umowa zlecenie jako kasjer-sprzedawca, a nawet ze Sławomirem Peszko mieć coś wspólnego mogą głównie podczas wieczornych wojaży na mieście. W 2012 roku nikt nie spodziewał się jednak, że na tych podwalinach stworzy się zespół, którego za kilka lat Toruniowi zazdrościć będzie cały polski futbol sześcioosobowy.

KROK PO KROKU DO DOMINACJI I LIGI MISTRZÓW

Na piłkarskiej mapie Polski Dynamik zaistniał po raz pierwszy w 2015 roku, gdy dość nieoczekiwanie zdobył mistrzostwo kraju. Gdyby ktoś zadał chłopakom odpowiednie pytanie, odpowiedzieliby zapewne, że właśnie sięgnęli szczytu i fajnie będzie jeszcze kiedyś pojawić się w tym samym miejscu. Czas pokazał jednak, że stali się osamotnionym tyczkarzem, którego rywale już dawno odpadli z konkursu, a on wciąż walczy i sam sobie musi wyznaczać nowe poziomy, które można pokonać.

Nie jest to jednak historia, która od początku do końca była usłana różami. W 2016 roku Playarena po raz pierwszy zapewniła mistrzowi oraz zdobywcy pucharu możliwość wyjazdu na Ligę Mistrzów i pokazania się wśród najlepszych drużyn futbolu sześcioosobowego w Europie. Dynamik jako obrońca mistrzostwa zajął jednak trzecie miejsce w Pucharze Polski, a podczas finałów mistrzostw nie zdołał wyjść z jednej z czterech czterozespołowych grup. Rok 2017? Torunianie zostali pierwszą w historii drużyną, która stanęła na podium w obydwu turniejach, jednak zajęli drugą i trzecią lokatę i choć dwukrotnie do Grodu Kopernika wracali z medalami, ością w gardle stała im ta osławiona Liga Mistrzów, z której zespoły z Łodzi, Warszawy czy Katowic wracały na tarczy.

Kolejnym krokiem milowym w rozwoju drużyny okazał się rok 2018. Część zawodników Dynamika albo przekroczyła, albo coraz bardziej zbliżała się do „trzydziestki”, niejako zdając sobie sprawę, że za chwilę może dojść do granicy swoich możliwości. W Toruniu nie miała sobie równych, zdobywając kolejne mistrzostwa w dwóch równolegle rozgrywanych ligach szóstek. W Polsce zaczęła rokrocznie zgarniać medale, ale brakowało jej kropki nad „i”. Pełna koncentracja przypadła więc na dwa turnieje, z których jeden miał dać przepustkę do Europy. Udało się już za pierwszym podejściem, ponieważ Dynamik w cuglach, krocząc od zwycięstwa do zwycięstwa w wyniszczającym turnieju (osiem meczów jednego dnia), sięgnął po Puchar Polski, ogrywając w finale Ganador Warszawa, w barwach którego grali wówczas choćby znani z walki bliźniaków w Fame MMA Piotr i Paweł Tyburscy. Nawet oni nie znaleźli jednak sposobu na rozpędzony, dynamiczny pociąg z Torunia, który chwilę później znów podniósł sobie poprzeczkę i jako pierwszy zespół w historii zdobył podwójną koronę, dokładając do listy sukcesów drugie mistrzostwo Polski.

02

Reklama

W walce z najlepszymi zespołami w kraju torunianie nie przegrali ani jednego meczu, choć dopiero październik przyniósł im zdecydowanie większy rozgłos, gdy z chorwackiej miejscowości Poreć wrócili jako zwycięzcy Ligi Mistrzów. To było osiągnięcie, które pokazało, że możemy znaleźć w Polsce odmianę piłki nożnej, w której po wyściubieniu nosa poza granice kraju można wracać z czymś więcej niż tylko paczką utartych frazesów w stylu „w Europie nie ma już słabych drużyn”.

– Jestem mega dumny i szczęśliwy z tego powodu. Stworzyliśmy ekipę ambitnych ludzi, którzy do każdego pojedynczego meczu podchodzą poważnie i dają z siebie sto procent. Od kilku lat idziemy tą samą drogą i widać, że to przynosi efekty. Styl gry, przemyślane transfery i praca przez cały sezon, to wszystko procentuje. Obecnie w kadrze mamy 16 zawodników i jest to bardzo wyrównany skład. W każdym turnieju, w każdym meczu może odpalić kto inny i to on przechyla szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Atmosfera, która panuje w naszej drużynie, nakręca każdego z osobna do walki o kolejne wygrane. O motywację też nie jest ciężko, ponieważ robimy to, co kochamy i czerpiemy z tego wielką przyjemność. Zdarzają się słabsze momenty, ale doświadczenie, które już zebraliśmy, pozwala nam te momenty przetrwać – tłumaczy Tomasz Zieliński, jeden z zawodników, którzy pamiętają pierwsze mistrzostwo Dynamika, a także najbardziej utytułowany gracz w klubowej piłce sześcioosobowej w Polsce. Tak jak kilku innych, jest w toruńskiej drużynie od jej pierwszego sukcesu, ale jako jedyny nie opuścił żadnego z krajowych turniejów.

03

A teraz wyobraźcie sobie następującą sytuację… Jest finał Ligi Mistrzów, maj 2020. Na wypełnionym po brzegi stadionie Atatürk Olimpiyat w Stambule grają FC Barcelona i Juventus. Po 90 minutach na tablicy widnieje remis i wtedy zaczyna się dogrywka, która musi wyłonić zwycięzcę. Co kilka akcji boisko opuszcza po jednym zawodniku z obydwu drużyn, aż zostają oni – Cristiano Ronaldo i Leo Messi. W walce jeden na jednego rozstrzygają, kto jest najlepszy na świecie. Kto strzeli gola, kończy finał. Kto nie chciałby obejrzeć takiej dogrywki? A właśnie tak rozstrzygają się najważniejsze trofea w Playarena. Masz 20 minut regulaminowego czasu, ale jeśli nie zamkniesz meczu w tym czasie, rozpoczyna się równie efektowna, co i wyczerpująca dogrywka, która jest nieprawdopodobnym rollercoasterem emocji – gdy zawodnicy grają jeden na jednego, nie jest niczym niezwykłym momentalna sinusoida między czarną rozpaczą, gdy rywal mija twojego kolegę i pędzi sam na sam z bramkarzem, a euforią, gdy gość między słupkami broni i rozpoczyna kontrę w drugą stronę. Wokół tych tak zwanych „dogrywek Playarena Turbo” kręcą się jedne z najpiękniejszych historii w wykonaniu Dynamika.

W 2017 roku właśnie tak torunianie nie zdobyli Pucharu Polski. Najpierw jednak, w ćwierćfinale rozegrali jedną z najdłuższych w historii dogrywek przeciwko Budoserwis Chorzów. W finale, w tej samej formule ulegli Dentimowi Clinic Katowice – jednemu z czołowych zespołów futbolu sześcioosobowego w Polsce. Wówczas to właśnie klub ze Śląska zadał zabójczy cios w grze jeden na jednego, jednak okazja do rewanżu nadarzyła się w tym roku, również w finale Pucharu Polski. Do pewnego momentu wszystko wyglądało identycznie – remis po regulaminowym czasie gry, rozpoczyna się turbodogrywka i długo nie przynosi rozstrzygnięcia, aż do momentu, gdy na boisku zostaje po jednym zawodniku z pola. W meczu, który zdefiniować może cały rok grania w „szóstkach”, decydujący cios zadaje Maciej Jankowski – MVP mistrzostw Polski w futsalu do lat 20, który do Dynamika dołączył zaledwie kilka miesięcy wcześniej i jest jednym z najlepiej zapowiadających się graczy młodego pokolenia w toruńskiej piłce.

04

– Fakt dominacji Dynamika bierze się z analogicznej sprawy, co w całej Playarena. Chłopaki z Torunia cały czas są otwarci na rozwój. Nie zatrzymują się na kolejnym zwycięstwie, tylko cały czas patrzą na to, co jeszcze można poprawić – ocenia Mateusz Przeniczny. – Z roku na rok widać, że ich skład ewoluuje. Dynamik szuka, co jeszcze poprawić, kogo jeszcze potrzebuje w drużynie. Od dwóch lat są o krok przed wszystkimi w kraju, co potwierdzili ostatnio, choć to nie jest tak, że jest sobie Dynamik, który przyjechał i na luzie rozpykał wszystkich. Wiemy, że tegoroczne sukcesy rodziły się w ogromnych męczarniach i bólach. Chłopaki byli o krok od tego,  w ogóle nie zakwalifikować się na finały mistrzostw Polski. Można oczywiście użyć starego, piłkarskiego powiedzenia, że szczęście sprzyja lepszym, ale tak możesz powiedzieć, gdy to się zdarza raz, może dwa, ale oni takich sytuacji mieli dużo więcej. To jest super w tej drużynie, że ona zawsze wierzy do końca i może w tym tkwi jej siła. To są składowe jej sukcesu – nie tylko chęć rozwoju, ale też mentalność zwycięzców, czyli hasło, które często pojawia się w piłce, ale Dynamik udowadnia, że to nie jest tylko pusty frazes. Oni mają tę mentalność zwycięzców, czyli ludzi, który muszą wygrać i to ich napędza. Z taką psychiką można robić to, czego oni dokonują.

Z ORLIKA DO POWAŻNEJ PIŁKI

Futbol sześcioosobowy nie ma i na pewno nigdy nie będzie miał takiego statusu jak rozgrywki na dużym boisku, bez względu na to, jak wielkie sukcesy odnosić będą gracze w tej odmianie i jak bardzo kolejne granice żenady będą przekraczać profesjonaliści. Nie oznacza to jednak, że poprzez orlik nie można spełniać swoich marzeń o wejściu do choćby nieco większej piłki, czego przykładem są właśnie zawodnicy Dynamika. Pierwszym krokiem dla kilku z nich była reprezentacja Polski w „szóstkach”, która w zeszłym roku sięgnęła po wicemistrzostwo świata. W Lizbonie Polacy przegrali dopiero w finale, choć przez jego większość byli zdecydowanie lepsi od, a jakże, Niemców.

Inną formą wyróżnienia był awans sportowy w postaci kontraktu w Ekstraklasie futsalu. To właśnie występy w Dynamiku okazały się oknem wystawowym dla Krzysztofa Elsnera oraz Marcina Mrówczyńskiego. Najpierw zwrócili oni na siebie uwagę, a później doskonale odnaleźli się na hali, na której w barwach FC Toruń zostali kilka miesięcy temu wicemistrzami Polski, ustępując wyłącznie absolutnemu hegemonowi futsalu w Polsce, Rekordowi Bielsko-Biała.

– Uważam, że częsta gra na orliku przełożyła się na moje umiejętności na hali. To dzięki pierwszym sukcesom w Dynamiku zauważył mnie trener reprezentacji Polski i wówczas FC Toruń, Klaudiusz Hirsch, więc kto wie, gdzie byłbym teraz, gdyby nie pierwsze mistrzostwo Polski zdobyte z Dynamikiem. Już wtedy byliśmy co prawda drużyną amatorską, ale śmiem twierdzić, że było wśród nas kilku zawodników, którzy poziomem byli profesjonalistami, bo wierzę, że poradziliby sobie na poziomie co najmniej drugiej ligi. Niestety, województwo kujawsko-pomorskiej nie jest mocnym ośrodkiem w skali kraju, jeśli chodzi o piłkę 11-osobową i wybór czwartej czy niższej ligi i pracy na miejscu, w domu jest lepszą opcją dla nas wielu niż wyjazdy i szukanie kariery piłkarza. Mimo tego mamy swoje sukcesy i udowadniamy, że Toruń jest mocny w futbolu sześcioosobowym – opowiada Krzysztof Elsner, który wyspecjalizował się w zdobywaniu indywidualnej nagrody dla MVP turnieju. W te wakacje sięgnął po nią dwukrotnie – zarówno podczas pucharu, jak i mistrzostw Polski. „Pyda” miał też okazję zagrać w reprezentacji Polski w futsalu i to w nie byle jakich spotkaniach – w barażach przeciwko Węgrom, które zadecydowały o awansie biało-czerwonych na mistrzostwa Europy 2018.

BÓL ISTNIENIA AMATORA

Jakkolwiek te historie byłyby piękne, nie można zapomnieć, że Dynamik Toruń to nadal po prostu drużyna chłopaków, którzy kochają piłkę i stanowią doskonały przykład na to, jak zamienić pasję w sukces. Nie zmienia to faktu, że nadal mówimy o zespole amatorskim, który ma też problemy charakterystyczne właśnie dla amatorów – w przeszłości powodami nieobecności poszczególnych zawodników podczas najważniejszych turniejów najczęściej nie były kontuzje, lecz wieczory kawalerskie, śluby znajomych, praca czy zaplanowane wcześniej wyjazdy. – Większość z naszych zawodników, oprócz orlika, gra albo na dużym boisku, albo w futsal i największym problemem jest pokrywanie się terminów i kompletowanie kadry na mecze Dynamika. U nas każdy gra dla przyjemności, a w klubach chłopacy mają już jakieś zobowiązania i muszą je respektować. Czasami naprawdę trzeba nieźle pokombinować, żeby skład na dany mecz ligowy był bliski optymalnego. W najważniejszych turniejach innym problemem jest na przykład wytypowanie kierowcy na dalekie wyjazdy. Nie stać nas na jeżdżenie busem z kierowcą, bo to są spore koszta, dlatego jeździmy osobówkami. Prowadzenie auta kilkaset kilometrów po zagraniu ośmiu czy dziewięciu meczów w jednym dniu to nic przyjemnego – mówi Tomasz Zieliński.

05

W porównaniu do piłki profesjonalnej charakterystyczne jest też to, że do swojej pasji dopłacasz, zamiast na niej zarabiać. Jedyny znany przypadek, w którym Dynamikowi przyszło podnieść z boiska realne pieniądze, to właśnie historyczne zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Nim jednak ktokolwiek puści wodzę fantazji z myślą na przykład o nowym aucie, warto ostudzić emocje, ponieważ mówimy o kwotach rzędu połowy najniższej krajowej, która obecnie wynosi około 1634 zł netto. Nic więc dziwnego, że choć bycie najlepszym w kraju i Europie to wielka frajda, z czasem nawet w takim zespole ludzie muszą postawić na rodziny, kariery zawodowe czy po prostu chęć powiększenia puli swojego czasu prywatnego. Taką decyzję po turnieju w Chorwacji podjął chociażby Daniel Paprocki, dla którego Liga Mistrzów była zwieńczeniem przygody rozpoczętej kilka ładnych lat temu.

Przez te kilka zaszły pewne zmiany, ale też utrzymany został trzon, który cały czas stanowi o sile Dynamika. Każdej drużynie, która odnosi sukcesy, potrzebne są rotacje personalne, które wnoszą świeżą krew oraz pozwalają poprawić to, co i tak nigdy nie będzie idealne. To przez ostatnie lata nakręcało Dynamik – ludzie, którzy wchodzili do drużyny i byli głodni sukcesów. Dzięki temu jako grupa Dynamik zawsze i wszędzie chciała wygrywać. Rezygnacja z gry była dla mnie bardzo trudną decyzją, ale w życiu zawsze są rzeczy ważne i ważniejsze. Tak było też w moim przypadku. Chciałem być bardziej dostępny dla mojej rodziny, ponieważ do tej pory każdy weekend układany był pod mecze Dynamika i w domu bywałem bardzo mało. Mam wrażenie, że sukces, który osiągnęliśmy w zeszłym roku, czyli wygrany Puchar Polski, mistrzostwo Polski i wygrana Liga Mistrzów pomogły mi podjąć taką decyzję, bo opuszczałem właśnie zespół, który wygrał wszystko i przeszedł do historii. Jeszcze jednym argumentem był fakt, o którym wspominałem, a mianowicie potrzeba świeżej krwi, a przy okazji odmłodzenie zespołu. Nie czuję się dziadkiem piłkarskim, ale chciałem, żeby do zespołu weszły młodsze osoby i wniosły trochę ożywienia. A żeby ktoś przyszedł, to inny musi odejść. Czułem się już spełniony i teraz dalej czuję się częścią tej drużyny i jej kibicuję. Przy okazji pozdrawiam wszystkich, którzy od samego początku do teraz tworzyli Dynamik – wyjaśnia „Paprota”, który przez kilka lat był jednym z symboli najbardziej utytułowanej drużyny w Polsce.

06

CEL: OBRONIĆ LIGĘ MISTRZÓW

Rok 2019 jest tym, w którym Dynamik Herring Toruń ustanowił kolejne rekordy. Nie dość, że rok wcześniej zespół z Torunia jako pierwszy w historii zdobył podwójną koronę, to teraz potwierdził swoją dominację i obronił Puchar Polski, a następnie mistrzostwo kraju. Do pełni szczęścia został jeszcze trzeci skalp, czyli Liga Mistrzów, która na początku września odbędzie się w słoweńskim Mariborze. Jak „przystało” na drużynę amatorską, nie forma sportowa jest obecnie największym problemem zespołu, który chce być najlepszy nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Jest nim oczywiście kwestia finansowa, którą wyjaśnia Tomasz Zieliński z Dynamika.

Wygrywając turniej pucharu czy mistrzostw Polski, otrzymaliśmy pakiet wart 2000 euro, który opłaca nam licencję na grę oraz pokrywa część kosztów wyżywienia i noclegu. Większość jest niestety po naszej stronie, a nie są to małe koszta. Nocleg z wyżywieniem plus dojazd dla całej drużyny to kwota rzędu kilkunastu tysięcy złotych, dlatego każdego, kto chciałby pomóc nam w sfinansowaniu naszego wyjazdu, zapraszam do napisania wiadomości prywatnej na naszym fanpage’u lub maila na adres dynamiktorun@tlen.pl. Mamy też uruchomioną zrzutkę, na której również można nas wspomócMy ze swojej strony obiecujemy, że jedziemy tam jako obrońca pucharu i zrobimy wszystko, aby ten puchar wrócił z nami do Polski!

07

LUDZIE, KTÓRYCH NIE DA SIĘ LUBIĆ

I na koniec oddajemy raz jeszcze głos Mateuszowi Przenicznemu, który jako organizator Playarena miał okazję obserwować historię Dynamika, a jego słowa są doskonałym potwierdzeniem tego, że tym chłopakom po prostu warto pomóc: – Jeśli chodzi o ocenę zawodników Dynamika, nie mam nic dobrego do powiedzenia. To są ludzie, których nie da się lubić. Gwiazdeczki, naburmuszone na każdym kroku, więc nic ciekawego o nich nie powiem… Oczywiście żartuję! My się zawsze przekomarzamy z chłopakami. Tak naprawdę to świetni ludzie, którzy są dokładnym przeciwieństwem tego, co powiedziałem z przekorą na początku. Znam historię tej drużyny i wiem, że to są ludzie, którzy idealnie wpisują się w filozofię Playareny, czyli szacunek, ambicja i kumple. Naszą uwagę, jako organizatorów, zawsze zwracał ich szacunek do przeciwnika. Nie ma strojenia fochów, nie ma podchodzenia do rywala z wyższością. Jako ludzie ambitni mają tę wolę zwycięstwa zaszczepioną od gry za dzieciaka. To fantastyczna grupa, co jest poniekąd przyczyną takiego sukcesu. Po prostu – fajni ludzie dochodzą do fajnych rzeczy.

Autor: Radosław Dąbrowski

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...