Siedem razy my ich, siedem razy oni nas. Co prawda bilans powinien być po naszej stronie, bo Wisła z Panathinaikosem została okradziona, ale co zrobić, polskiej piłce klubowej zawsze wiatr w oczy. Bywały jednak w rywalizacji z Grekami mecze znacznie przyjemniejsze do wspominania, jak choćby Legii z Panathinaikosem w sezonie 96/97, początek drogi Górnika do finału Pucharu Zdobywców Pucharów czy rywalizacja Wisły z Iraklisem.
***
Polonia Bytom – Panathinaikos Ateny 62/63 (2:1, 4:1). Puchar Europy
Polonia w składzie historycznym, nawet mało znający się na historii polskiej piłki powinni znać takie nazwiska jak Edward Szymkowiak, Jan Banaś, Jan Liberda, Henryk Kempny. Grecja w latach sześćdziesiątych piłkarsko dopiero raczkowała, PAO prowadził wtedy – jakże trafne nazwisko, porównywalne chyba z Januszem Golem – Harry Game. Polonia w Grecji wygrała czwórką. Wtedy, choć sami nie staliśmy na piłkarskim panteonie, i tak staliśmy w hierarchii znacznie wyżej od Greków.
Źródło: MyVimu.com, Muzeum Użytkownika Hajer
Zagłębie Sosnowiec – Olympiakos Pireus 63/64. Puchar Zdobywców Pucharów (1:0, 1:2, 0:2)
“Na nowe”, czyli gdyby o awansie rozstrzygało strzelenie bramki na wyjeździe, Zagłębie grałoby dalej. Chwalić się jednak nie ma czym: to był pierwszy europucharowy triumf w historii Olympiakosu. Zespół Teodora Wieczorka w następnej rundzie trafiłby na Lyon.
LEGIA OGRA ATROMITOS? KURS 2.10 W ETOTO
Górnik Zabrze – Olympiakos Pireus 69/70 (2:2, 5:0). Puchar Zdobywców Pucharów
Pierwsza runda wspaniałej przygody Górników, zakończonej w finale z Manchesterem City. O czym tu gadać, skoro Górnik potrafił się wtedy bić jak równy z równym z Romą, to Olympiakos nie był dla niego większym wyzwaniem, co potwierdził rewanż. Olympiakos jeszcze wtedy raczkował w pucharach: wygrał w swojej historii tylko z Omonią Nikozja, islandzkim KR i z Zagłębiem Sosnowiec. 5:0 to bramki Wilczka, Skowronka, Szołtysika i dwie Banasia. grał też Lubański, Szaryński, Gorgoń, Oślizło czy Kostka.
Legia Warszawa – PAOK Saloniki 73/74 (0:1, 1:1). Puchar Zdobywców Pucharów
Wielkie rozczarowanie jak na tamte czasy. Legia, mając w składzie dwie supergwiazdy mundialu w RFN, Gadochę i Deynę, kilka miesięcy wcześniej poległa z Grekami. W składzie Legii grały jeszcze takie asy jak Stefan Białas, Jan Pieszko, Lesław Ćmikiewicz, Feliks Niedziółka, Adam Topolski i Potr Mowlik. PAOK zaskoczył jednak nie tylko Legię, w kolejnej rundzie ogrywając 7:3 Lyon. Lepszy okazał się dopiero w ćwierćfinale Milan.
Zagłębie Sosnowiec – PAOK Saloniki 77/78 (0:2, 0:2). Puchar Zdobywców Pucharów
Nie miało ręki do pucharów Zagłębie Sosnowiec. Nawet jak dali radę wygrać jakiś mecz, to ostatecznie odpadali.
Górnik Zabrze – Olympiakos Pireus 87/88 (1:1, 2:1). Puchar Europy
Źródło: WikiGornik.pl
Skład Górnika pełen znanych postaci: Józef Wandzik, Jacek Grembocki, Józef Dankowski, Ryszard Komornicki, Andrzej Iwan, Jan Urban, Krzysztof Baran. Po drugiej stronie także polski akcent, Jacek Kazimierski jako jedyny obcokrajowiec w zespole z Pireusu.
Lech Poznań – Panathinaikos Ateny 90/91 (3:0, 2:1). Puchar Europy
Lech miał wtedy przemocną drużynę, o czym przekonała się w kolejnej rundzie Marsylia. O rewanżu we Francji po dziś dzień krążą legendy, w Poznaniu są pewni, że wtedy podtruto im graczy.
Zanim jednak do tego doszło, Lech nie miał żadnych problemów z PAO. Zespół z Sidorczukiem, Przemysław Bereszyńskim, Kazimierzem Moskalem, Dariuszem Skrzypczakiem, Andrzejem Juskowiakiem, Bogusławem Pachelskim i Mirosławem Trzeciakiem nie dał szans Warzysze, Wandzikowi i spółce.
Szkoda tej Marsylii, Lech miał wtedy świetny zespół i bardzo im żarło.
GKS Katowice – Aris Saloniki 94/95. (1:0, 0:1 i karne 4:3). Puchar UEFA
Pamiętacie, że w latach dziewięćdziesiątych GKS Katowice regularnie reprezentował polską ligę w pucharach? Ba, robił to wcale nieźle, czego dowodem sezon 94/95. Dzięki wyeliminowaniu Arisu, w kolejnej rundzie można było odprawić Bordeaux z Zidane w składzie.
REMIS W PIERWSZYM MECZU? KURS 3,65 W ETOTO
W barwach GKS-u z Arisem zagrali tacy piłkarze jak Jojko, Maciejewski, Węgrzyn, Kucz, Sermak, Strojek, Widuch, Wolny, Walczak czy Marek Świerczewski. Warto zauważyć, że decydującego karnego strzelał sam Jojko.
Z dzisiejszej perspektywy wynik ku pokrzepieniu GieKSiarskich serc.
Legia – Panathinaikos Ateny 95/96 (0:0, 0:3). Liga Mistrzów
Najbardziej prestiżowy ze wszystkich starć, bo mecz o awans do półfinału Champions League. Jak to w ogóle brzmi z dzisiejszej perspektywy? Polski klub nie tylko w LM, ale jeszcze grający o najlepszą czwórkę? Czysta abstrakcja. Wtedy mogło być różnie, na co zwracał uwagę na naszych łamach Ryszard Staniek zapytany o to, czy PAO było do przejścia.
– Nie ma o czym mówić, skoro u siebie zagraliśmy na wysuszonym stawie. To było błoto pomieszane razem z solą. Tak śmierdziało, że nie dało się oddychać w ogóle. Zremisowaliśmy 0:0, tam się nie dało grać w piłkę. W rewanżu sędzia nas pokręcił, wyrzucił Jałochę w trzydziestej minucie… Marcin faulował, ale nie na czerwoną kartkę. Za chwilę strzelili nam gola i było po meczu.
Legia – Panathinaikos Ateny 96/97 (2:4, 2:0). Puchar UEFA
Dla wielu kibiców Legii ten mecz ma szczególne znaczenie. Mało, że rewanż z PAO, to jeszcze w dramatycznych okolicznościach, po golu w doliczonym czasie gry. A przecież Legia znacząco się osłabiła w porównaniu do zespołu, który rok wcześniej grał w Lidze Mistrzów.
Tak starcie z Panathinaikosem wspominał na naszych łamach Dariusz Solnica:
– Ten mecz to historia Legii i cieszę się, że miałem zaszczyt dołożyć swoją cegiełkę. Panathinaikos to była wówczas europejska czołówka. Gorący mecz w Grecji, gdzie strzeliliśmy dwa gole… niby nieźle, ale i tak mówiono, że wszystko zgodnie z planem, łatwo przegramy. W szatni przed meczem trener powiedział, żebyśmy zagrali odważnie, bo nie mamy nic do stracenia. Czuliśmy, że wszystko w naszych rękach, nogach, a w głowach mieliśmy spokój. Zagraliśmy 3-5-2, ja nabiegałem się na prawej pomocy za wszystkie czasy. Widowisko przednie, Czarek Kucharski na 2:0, przechodzimy. Najpiękniejsza chwila w Legii. Tego się nie zapomni do końca życia. Euforia, cały stadion w ekstazie. Nasz płacz w szatni. Ale też płacz Krzysztofa Warzychy, którego Żyleta lżyła cały mecz.
Polonia Warszawa – Panathinaikos Ateny 00/01 (2:2, 1:2). Eliminacje Ligi Mistrzów
Polonia z Wieszczyckim, Olisadebe, Arkadiuszem Bąkiem czy Maciejem Szczęsnym powalczyła z PAO, w którym poza polską kolonią – Warzycha, Sypniewski – znaleźli się już tak uznani gracze jak Rene Henriksen, Paulo Sousa, Nikolaos Liberopoulos czy Percy Olivares. Panathinaikos naprawdę nie był wtedy przypadkową ekipą: wyszedł z fazy grupowej po trupach HSV i Juventusu, odpadając dopiero… w drugiej fazie grupowej (tak, trochę wtedy pocudowano).
Polonia przesypiała wtedy początek spotkań. U siebie (a konkretnie w Płocku, stadion Polonii nie spełniał wymagań) dość szybkie 0:2, w rewanżu to samo – charakteru starczało na gonienie, ale bez powodzenia.
Wisła Kraków – Panathinaikos Ateny 05/06 (3:1, 1:4 po dogrywce). Eliminacje Ligi Mistrzów
Jeden z najbardziej bolesnych dwumeczów w historii polskiej piłki. Wisła w praktyce go wygrała. Przecież gol Penksy był strzelony prawidłowo. Drugie trafienie, Panathinaikos stałby pod ścianą. Byłaby Liga Mistrzów. W kluczowym być może dla Białej Gwiazdy momencie, gdy jeszcze były pieniądze, a nagle klub dostałby poważny zastrzyk finansowy, może dzisiaj równowartość awansu do Champions League da się wypracować jednym niezłym transferem, wtedy realia ekonomiczne były trochę inne.
Wisła Kraków – Iraklis Saloniki 06/07 (0:1, 2:0 po dogrywce). Puchar UEFA
To my zwykle tracimy takie bramki. Ostatnia minuta, strzał życia, więcej pecha niż umiejętności rywala, względnie winne nasze kunktatorstwo.
Zaczęło się dość przewidywalnie, szczególnie z dzisiejszej perspektywy: miało być dla nas, Wisła faworytem, a jednak w Krakowie wygrał Iraklis i to mimo, że ostatnie dwadzieścia minut grał w osłabieniu. Pisano o greckiej tragedii, Dan Petrescu gęsto się tłumaczył, a w momencie, gdy Grecy strzelali gola, Piotr Brożek leżał na murawie ze złamaną ręką.
ZNÓW NUDNE 0:0? KURS 8 W ETOTO NA TAKI WYNIK
Iraklis miał wynik marzeń, ale strzał rozpaczy Mijaijlovicia – i rykoszet – dał dogrywkę, w której o wszystkim przesądził Cantoro.
Jagiellonia – Aris Saloniki 10/11 (1:2, 2:2). Liga Europy
To były świetne mecze Jagiellonii, o których najwięcej mówi fakt, że Probierza wkrótce ściągnięto do Salonik, choć generalnie polskich trenerów od lat nie chcą nigdzie. Jaga u siebie zaprezentowała klasykę gatunku pod tytułem “honorowa porażka”, łamane na “mogło być lepiej, ale zabrakło szczęścia”, natomiast w rewanżu losy dwumeczu ważyły się do końca. Bury grał świetny mecz, szalał Grosicki, ale niestety jeszcze bardziej szalał sędzia.
Aris wtedy był cholernie mocny, w fazie grupowej poradził sobie z Atletico, drzwi pokazali mu dopiero gracze Manchesteru City. Tymczasem jego przygoda mogła skończyć się dużo wcześniej, ale – wiemy jak zgrany to frazes – Jadze zabrakło doświadczenia.
*