0:0, 1:2, 1:4 – te cyferki zapamiętaliśmy najlepiej z wczorajszego wieczoru, gdy po raz kolejny Europa pokazała nam, jak bardzo jesteśmy beznadziejni. Niestety to nie ostatnie dowody na ułomność polskiego futbolu. Statystyk jest jeszcze więcej, a ponieważ mamy w sobie coś z masochistów – skoro oglądamy te cyrki regularnie – chętnie je przywołamy, bo przecież nie można lepiej zacząć piątku niż od tak wesołych wiadomości. Prawda?
Po pierwsze warto wspomnieć o rankingu UEFA, choć wolelibyśmy, by ktoś go wysadził w powietrze, tak wstydzimy się zaglądać w tamte rejony. Ekstraklasowi herosi nabili w tym sezonie 1,625 punktu, w czasie gdy w puli było dla nas trzy i pół oczka. Cóż, na razie od wspomnianych herosów lepsi okazują się przedstawiciel/e między innymi Liechtensteinu, Rumunii, Armenii, Łotwy, Gruzji, tyle samo nabiła Irlandia Północna, o włos gorsze jest Kosowo i Andora (przedostatnia w całym rankingu).
Oczywiście ranking jest na tyle żywy, że nie pozwoli nam się tylko samobiczować, patrząc w dół tabeli, tylko w ten dół będziemy spadać. Po sezonie wylatuje nam pięć i pół punktu za rozgrywki 15/16 i jeśli spojrzeć na chwilę obecną, jesteśmy na 30. miejscu w Europie, mając tyle samo punktów co Słowacja. A już za trzy ostatnie sezony, kiedy nie dostawaliśmy się do grupy, a teraz się nie zanosi, jesteśmy na 32. lokacie, niewiele wyprzedzając Liechtenstein i Litwę.
Wesoło, prawda? To dorzućmy jeszcze, że dziś więcej drużyn w pucharach wciąż mają choćby Gruzini, Bośniacy, Łotysze, Armeńczycy czy Białorusini.
Jedziemy dalej. Porażka Lechii z Broendby wpisała się w trend potyczek z tym duńskim narodem. To trzecia porażka w dwumeczu z rzędu, po przegranej Arki z Midtjylland i Zagłębia z Soenderjyske. W XXI wieku tylko Ruch wyrzucił za burtę Esbjerg, poza tym dostawaliśmy w eliminacjach w trąbę, bo jeszcze trzeba doliczyć Legię też z Broendby, tyle że z poprzedniej dekady. Aha, co zauważył na Twitterze Darek Dobek: nigdy klub pochodzący z miasta gospodarza finału nie odpadł z Ligi Europy (albo Pucharu UEFA) tak szybko. Poprzedni rekord należał AIK-u, który poległ w trzeciej rundy eliminacji. Możemy się pocieszać, że może któryś finał dostanie jeszcze gorszy kraj i odpadnie w pierwszej rundzie. No, chyba że trafi na nas.
Z kolei Piast Gliwice przypomniał nam ciekawe czasy. Po raz ostatni polski zespół odpadał z łotewskim w sezonie 03/04, kiedy bramkami na wyjeździe lepszy okazał się Ventspils od Wisły Płock. Wcześniej jeszcze tylko Zagłębie Lubin poległo z Dinaburgiem Dyneburg. Jednak mistrz Polski odpada z łotewską po raz pierwszy, więc Piast Gliwice jest w czymś rzeczywiście najlepszy. Albo najgorszy, natomiast pesymizmu mamy w tym tekście i tak sporo.
Co do Legii – jest ona pierwszą polską drużyną od 1989 roku, której przytrafił się mecz z Finami bez strzelonej bramki. Co więcej, warto pamiętać, że jedyna bramka dla Wojskowych nie padła z gry, spudłowano też rzut karny, więc poziom kompromitacji jeszcze rośnie.
I jeszcze dwie ciekawostki z Twittera. Rafał Stec:
Najludniejsze kraje, którym w europejskich pucharach został już tylko jeden klub lub żaden:
Polska – 38 mln
Kazachstan – 18,6 mln
Węgry – 9,6 mln
Finlandia – 5,5 mln
Słowacja – 5,4 mln
Irlandia – 4,8 mln
Mołdawia – 4,2 mln
Kamil Rogólski:
Kraje bez klubu w grupie LM/LE w sezonie 2017/18 i 2018/19:
Polska
Gibraltar
Wyspy Owcze
Estonia
Litwa
Łotwa
Andora
Kosowo
Irlandia Płn
Czarnogóra
San Marino
Gruzja
Walia
Armenia
Irlandia
Finlandia
Islandia
Bośnia i Hercegowina
Zacne towarzystwa! Co gorsza nie mamy wątpliwości, że z podobnymi statystykami będziemy musieli jeszcze do was wracać. I obawiamy się, że z takimi liczbami spotkamy się szybciej niż za rok.