Reklama

„Na murawie jestem jak pies. Krzyk daje mi moc”

redakcja

Autor:redakcja

02 sierpnia 2019, 08:24 • 13 min czytania 0 komentarzy

– Krzyk daje mi moc. Kiedy jestem wkurw…, wtedy jestem najlepszy. Jeśli Mladen będzie siedział cicho, to znaczy, że pora kończyć karierę – mówi w rozmowie z cyklu „Chwila z…” Izy Koprowiak lewy obrońca gdańskiej Lechii Filip Mladenović.

„Na murawie jestem jak pies. Krzyk daje mi moc”

SUPER EXPRESS

Trzy lata temu Rafał Kosiec uległ poważnemu wypadkowi, od tej pory jest częściowo sparaliżowany. Przed nim operacja ostatniej szansy w USA, o ile uda się zebrać aż 844 tys. złotych.

Na pierwszy rzut oka nie widać, by coś mu dolegało, ale jak sam o sobie mówi, jest „zamknięty w pułapce własnego ciała” – ma nieustanne bóle neurologiczne i neuropatyczne, sparaliżowane organy wewnętrzne, niefunkcjonujące jelita, dodatkowo jest zacewnikowany. Ma sparaliżowane mięśnie od klatki piersiowej w dół, co powoduje, że nie czuje bólu ani temperatury.

Kosiec przemierzył cały kraj w poszukiwaniu pomocy, szukał też ratunku w Szwajcarii i USA. Bez powodzenia. Teraz pojawiła się kolejna nadzieja – specjaliści z uniwersyteckiej kliniki w Los Angeles zakwalifikowali Rafała do operacji wszczepienia neurostymulatora rdzenia kręgowego. – Jest wielka szansa, że to uśmierzy ból, który towarzyszy mi od trzech lat. Gdybym mógł normalnie przespać choć jedną noc, chyba zwariowałbym ze szczęścia – tłumaczy.

Reklama

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.36.40

Zdaniem pana Sławka (Stempniewskiego) Radomiak w tym sezonie poleci wysoko. Ekspert Canal+ Sport odpowiada też na pytanie, czy sędziowie mają do niego czasem pretensje za ocenę ich pracy.

Od 10 lat ocenia pan w Canal+ sędziowskie kontrowersje, do których dochodzi w ekstraklasie. Sędziowie nie mają pretensji za – często – surową ocenę ich pracy?
– To jest grupa bardzo inteligentnych ludzi, którzy potrafią dopiec. Ale wszystko odbywa się w przyjaznej konwencji. Cieszę się, że mimo upływu czasu pozostaję w przyjacielskich stosunkach z ludźmi, z którymi tyle lat sędziowałem. A że krytykuję? Bywa! Chłopcy czasami się zżymają, ale to chwilowa złość, która szybko przechodzi. Tym bardziej że moja ocena ma charakter edukacyjny. Sędzia już na chłodno popatrzy na daną sytuację, przemyśli i może dojdzie do wniosku, że jednak miałem rację.

Przemysław Płacheta szybki jak błyskawica. Piłkarz Śląska szybko pokazał się z dobrej strony w naszej lidze, póki co nikt nie osiągnął takiej prędkości, jak on (34,24 km/h w meczu z Wisłą Kraków).

– Szybkość to u nas cecha rodzinna. Bracia także wyróżniali się pod tym względem. W 2001 r. Marcin był młodzieżowym mistrzem Europy w sztafecie 4 x 100 m, a później dwa razy reprezentował Polskę na IO w bobslejach – opowiada Przemek.

Predyspozycje młodego piłkarza zauważył także trener Czesław Michniewicz, który powołał Płachetę do reprezentacji Polski na finały ME U-21. – Po cichu marzyłem, żeby pojechać na Euro. Udział w Euro (szczególnie kilkuminutowy występ w meczu z Hiszpanią) sprawił, że uwierzyłem w siebie. Wiem, że mam minusy, ale staram się je eliminować – ocenia.

Reklama

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.36.48

GAZETA WYBORCZA

Legia wymęczyła awans, Piast poległ w Rydze – Dariusz Wołowski podsumowuje pucharowe boje naszych.

Zmarnowane okazje wicemistrza Polski otworzyły szansę dla KuPS. Czwarta drużyna ligi fińskiej, którą w Warszawie Legia pokonała po golu Wieteski, atakowała skrzydłami, próbując zagrozić bramce po dośrodkowaniach i walce w powietrzu. Kilka razy gospodarze postraszyli obronę wicemistrza Polski. Najbardziej Thiaw w 82. min, strzelił jednak niecelnie. W końcówce Finowie poszli do przodu i omal nie osiągnęli celu. Remis 0:0 dał Legii awans do III rundy kwalifikacji Ligi Europy, w której zmierzy się z Atromitosem Ateny.

 Zrzut ekranu 2019-08-2 o 08.19.57

SPORT

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 08.20.07

Legia nagrodzona za minimalizm, Piasta załatwił Biliński, Lechia wylatuje po dogrywce. Darujemy sobie cytowanie relacji meczowych, przytoczymy jednak wypowiedź po meczu z Rygą Waldemara Fornalika.

Znów trzeba zapytać o te gole stracone w końcówkach spotkań. Czy to bardziej problem fizyczny czy może psychiczny?
– To też nie jest przypadek i widać trudy tego początku sezonu. Nie podejrzewam, żeby to było w głowie. Zawodnicy nie patrzą na zegar. Muszę powiedzieć, że chcemy się wzmocnić w najbliższym czasie – i nie mówię tego w kwestii szukania wymówki – ale potrzebujemy jakości. Mamy trochę gorszy moment, ale chcemy, żeby wszystko wróci- ło do normy jak najszybciej.

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.44.55

Według Remigiusza Jezierskiego, Śląsk Wrocław wreszcie zakończy sezon w górnej ósemce – pod warunkiem zachowania obecnej formy.

Sezon ledwo się rozpoczął – za nami dopiero dwie kolejki. Czy mimo tego któraś z drużyn zaskoczyła pana swoją dyspozycją?
– Na pewno możemy mówić o Pogoni Szczecin, która gra dobrze i którą bardzo miło się ogląda. Dlatego też po raz pierwszy od wielu lat wygrała na stadionie warszawskiej Legii. Możemy też wspomnieć o bardzo dobrym wejściu w sezon beniaminków, szczególnie ŁKS-u Łódź, w którego szeregach występuje Dani Ramirez. To się może podobać, tak samo jak skuteczna gra Śląska Wrocław. Te dwa zespoły na czele tabeli można traktować jako pozytywne zaskoczenie (…). W tych dwóch meczach wrocławianie mieli trochę szczęścia, bo i Dino Stiglec zdobył gola z dystansu, i był ten zryw w końcówce spotkania z Piastem. Tak naprawdę trudno odpowiedzieć na to pytanie. W drugim meczu Śląsk wyszedł bez typowego napastnika, z Mateuszem Cholewiakiem w ataku, więc jest pewien znak zapytania, czy odpowiednio przygotował się pod względem siły ofensywnej. Jeśli jednak transfer Erika Exposito, który pokazał skuteczną grę, okaże się trafiony, to też wpłynie na obraz gry wrocławian. Śląsk gra również skutecznie w obronie i na razie wygląda to solidnie. Z taką formą, jak w tej chwili, na pewno zakończy sezon w ósemce, a o to mu chodzi w pierwszej kolejności.

Marcin Brosz i Maciej Stolarczyk znają się jak łyse konie. Pierwszy raz rywalizowali na boisku prawie 21 lat temu.

W listopadzie 1998 roku na stadion Górnika Zabrze zawitało zaledwie 1500 kibiców, co dziś wydaje się liczbą niepoważną – jak na zabrzańskie standardy. Górnik prowadzony przez trenera Jana Żurka mierzył się ze szczecińską Pogonią. Planowo mecz ten miał zostać rozegrany w trzeciej kolejce ekstraklasy, jeszcze w sierpniu, ale ze względu na strajk części klubów, domagających się dymisji ówczesnego prezesa PZPN-u, Mariana Dziurowicza, siedem z ośmiu meczów rozegrano dopiero po formalnym zakończeniu rundy wiosennej. Dlaczego wspominamy akurat spotkanie Górnika z Pogonią? Bo w drużynie pierwszego z wymienionych klubów, od pierwszej minuty, zaprezentował się Marcin Brosz, a na środku obrony zespołu szczecińskiego wystąpił Maciej Stolarczyk.

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.46.57

Już od jakiegoś czasu w kontekście wzmocnienia Rakowa przewija się nazwisko Tetour. W końcu dojdzie do transferu?

Dukla Praga, po fatalnym sezonie, spadła z najwyższej ligi, zajmując ostatnie miejsce ze stratą dziesięciu punktów do miejsca barażowego. Gra w niższej lidze raczej nie jest celem Tetoura. Raków z kolei chciałby zatrudnić nowego pomocnika, bo wsparcie środka pola może być potrzebne – mecz z Koroną pokazał, że Rusłan Babenko, którego zakontraktowano przed sezonem, nie radzi sobie najlepiej. O wiele lepiej w drugiej kolejce zaprezentował się Schwarz, jednak klub chciałby mieć alternatywę.

Właściciel klubu Michał Świerczewski niedawno stwierdził, że klub interesuje się piłkarzem, jednak jest on zbyt drogi. Odstępne wynosi 300 tys. euro, co wydaje się ceną zaporową. Warto zaznaczyć, że obecnie najdroższym zawodnikiem klubu był pozyskany przed tym sezonem z CFR Cluj Bryan Nouvier. Klub zapłacił za niego 100 tys. euro.

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.47.04

Tomasz Loska w sytuacji patowej. W Górniku nie gra, a mimo ofert z ekstraklasy zabrzanie nie chcą wzmacniać ligowych rywali.

Co z przyszłością jeszcze do niedawna bramkarza numer 1 Górnika? Z naszych informacji wynika, że na brak propozycji nie narzeka. Zabrzanie nie są jednak skłonni, by go wytransferować, przynajmniej do polskiego klubu. Co w tej sytuacji? Kilka dni temu pisaliśmy, że – wzorem Mateusza Zachary – może trafić do ekipy beniaminka słowackiej Super Ligi FK Pohronie. Nie ma jednak takiego tematu, tym bardziej że klub z miejscowości Żar nad Hronem pozyskał ostatnio innego bramkarza, Martina Vantrubę.

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.47.11

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.55.24

Zostawiamy relacje meczowe z pucharów, tym bardziej że zdecydowanie ciekawsze – i po prostu przyjemniejsze niż rozdrapywanie świeżych ran – rzeczy do poczytania są w „Ligowym Weekendzie”. Jeszcze poza nim – o starcie sezonu Championship, gdzie gra naprawdę sporo Polaków, których warto obserwować.

Rozgrywki 2019/20 na zapleczu ligi angielskiej rozpocznie kilku polskich piłkarzy. Największe szanse na awans ma Mateusz Klich (…). 29-latek jest gwiazdą drużyny. W poprzednim sezonie strzelił 10 goli, 8 razy asystował i znów powinien odegrać wiodącą rolę w ekipie Marcelo Bielsy. Ważnym ogniwem swojego klubu jest także Kamil Grosicki, który zadomowił się w Hull City. Polak rok temu wyrównał swój rekord goli w sezonie ligowym (9) i miał najlepszy wynik w karierze pod względem liczby asyst (12).

Oprócz kreatorów gry, w Championship zobaczymy dwóch polskich bramkarzy. Bartosz Białkowski cieszy się w Anglii renomą i po spadku z Ipswich przeniósł się do Millwall. Kamil Grabara z kolei powalczy o to, by wyrobić sobie markę na wypożyczeniu z Liverpoolu do Huddersfield. Niebawem grono powinno powiększyć się o Krystiana Bielika.

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.55.36

Rzeczony „Ligowy Weekend” otwiera duża sylwetka Daniego Ramireza, który oprócz tego, że z piłką, świetnie radzi sobie też ze strzelbą i wędką.

Pierwszy raz za spust pociągnął jako 13-latek. Czy pamięta ten dzień? Naturalnie, tego się nie zapomina. Świtało, słońce z trudem przebijało się przez gęstą mgłę. Oko mozolnie odróżniało kontury w mlecznym powietrzu, kiedy ukryci z dziadkiem dostrzegli królika. „To już czas” – usłyszał Dani i dostał w dłonie flintę. Zwierzę stanęło, serce chłopaka przyspieszyło, ręce zaczęły się trząść. Z pomocą seniora rodu wycelował i strzelił. Trafił i z radości wyskoczył w powietrze. Potem zjedli tego królika. – Taka jest zasada. Zawsze przygotowujemy to, co upolujemy. To forma celebracji – tłumaczy.

Wówczas zrobił to dziadek, obecnie sam Dani się tym zajmuje.

– Polujemy na drobną zwierzynę: zające, króliki, kuropatwy czerwone, dzikie kaczki. Są wyznaczone konkretne okresy, skrupulatnie stosujemy się do nich i wszystkich regulaminów. Jeśli tego nie przestrzegasz, nie masz prawa nazywać się myśliwym. Wtedy jesteś zwykłym kłusownikiem – twierdzi.

Wędkowanie to mniej rytuałów, a w ich przypadku większe łupy. Ojciec Ramireza potrafił złowić 18-kilogramową rybę. Dani musiał zadowolić się zdobyczą o 7000 gramów lżejszą. W przyszłości chciałby złapać 70 kilogramowego suma, ponoć takie okazy można uświadczyć w Hiszpanii.

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.55.49

Maciek Sypuła przybliża na kolejnej stronie historię Lubomira Satki, nowego stopera poznańskiego Lecha z Premier League w CV. Konkretnie – z Newcastle United.

– Początki nie były łatwe. Niby znałem język angielski, ale ten akcent chłopaków z Newcastle… Mówili tak szybko i niezrozumiale, że przez pierwsze 1,5 miesiąca w szatni tylko słuchałem, a kiedy wracałem do domu, wpisywałem w wyszukiwarkę internetową słowa z lokalnego slangu, żeby sprawdzić, o czym mówili – śmieje się.

W szybkiej aklimatyzacji pomogła mu jakość piłkarska, bo wszyscy wokół widzieli, że mają przed sobą zawodnika z dużym potencjałem. W grupach młodzieżowych spisywał się świetnie i szybko dorobił się opaski kapitana. Do Premier League nie zdołał się jednak przebić, chociaż przez długi czas wydawało się, że jego debiut jest kwestią czasu. Ówczesny trener Newcastle, Alan Pardew, porównał go nawet w mediach do wieloletniego kapitana Newcastle i nazwał „nowym Fabrizio Collocinim”. – Mówił na mój temat same pozytywne rzeczy. To on dał mi w 2014 roku profesjonalny kontrakt i za jego kadencji po raz pierwszy pojechałem na mecz Premier League. Od razu na Anfield Road z Liverpoolem – wspomina Šatka. – Nie miałem okazji zadebiutować, ale nawet siedząc na ławce mogłem poczuć atmosferę wielkich stadionów. Byłem na Anfield, Stamford Bridge, Old Trafford… Presja w Lechu nie powinna więc być dla mnie problemem – zapewnia.

Matus Putnocky odzyskał w Śląsku Wrocław blask, w pierwszych dwóch meczach nowego sezonu spisywał się świetnie. W rozmowie z „Przeglądem” mówi o tym, które parady sprawiły mu najwięcej trudu i o tym, jak szybko podjął decyzję o przenosinach do Wrocławia.

Która interwencja była na razie najtrudniejsza?
– Z Wisłą w Krakowie strzał z bliska przy wyniku 0:0 (Krzysztof Drzazga – przyp. red.) i teraz z Piastem, kiedy obroniłem w sytuacji, gdy mogło być 0:2 (Dominik Steczyk – przyp. red.). Ogólnie te uderzenia z bliska zawsze są najtrudniejsze. Steczyk strzelał, jakby wykonywał karnego, tylko… jeszcze bliżej. Miał odruch, po którym można było się spodziewać jak uderzy i ja poszedłem w ten róg. Przy moim zasięgu ramion można było nawet złapać, nie tylko odbić.

Jak się żyje we Wrocławiu?
– Bardzo dobrze. Żona jest tutaj, synek też. Drugie dziecko w drodze. Termin porodu we wrześniu. To będzie synek. Małżonka od początku była bardzo pozytywnie nastawiona do mojego transferu. Jeszcze zanim zostałem piłkarzem Śląska, była we Wrocławiu dwa albo nawet trzy razy. Bardzo jej się podobało. Mówiła: „Jakbyś kiedyś miał stąd ofertę, bierz od razu”.

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.55.57

Gole Sergiu Hanki dają radość w Rumunii, bo piłkarz Cracovii po strzelonych bramkach pomaga ubogim rodzinom. Tym razem za trafienie z ŁKS-em wybuduje łazienkę.

Boczny pomocnik Pasów angażuje się w działalność charytatywną i od jakiegoś czasu ma postanowienie, by po każdej bramce lub asyście robić coś dobrego dla innych ludzi. Doskonale więc wiedział, co zrobić po swym pierwszym trafieniu w tym sezonie.

– Jest w Rumunii uboga rodzina, której kiedyś pomogłem z mieszkaniem. Wciąż jednak warunki ich życia nie są dobre. Nie mają łazienki, w której mogliby wziąć prysznic czy zrobić pranie. Staram się im teraz pomóc w tej kwestii. Jestem cały czas w kontakcie z księdzem, który mieszka blisko nich. Staram się wysyłać im pieniądze i dbać o to, by czwórka tamtejszych dzieci chodziła do szkoły i miała lepszą przyszłość. Stali się już dla mnie drugą rodziną – zaznacza 27-letni piłkarz.

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.56.15

Łukasz Poręba był w klasie pływackiej, ale zamiast kraulistą został piłkarzem. I nieźle na tym wychodzi.

– Jako dzieciak byłem kiedyś w klasie pływackiej, lecz zawsze chciałem być piłkarzem. Mieszkałem wtedy jeszcze w Legnicy, w czwartej klasie podstawówki przeniosłem się z rodziną do Lubina i odtąd całe może życie związane jest właśnie z Zagłębiem. Kiedyś gorąco kibicowałem tej drużynie, a teraz w niej gram. Tak się spełniają marzenia – podkreśla Poręba.

Marzenia zaczęły się spełniać już pod koniec ubiegłego roku, kiedy strzelił pięknego gola Piastowi Gliwice (2:2). W oddaniu mocnego strzału z dystansu bezradnie próbowali mu przeszkadzać tak doświadczeni ligowcy jak Jakub Czerwiński i Tom Hateley. – Był powód do dumy, tym bardziej że Piast zdobył mistrzostwo. Nie wracam jednak do tej bramki, bo lepiej patrzeć w przyszłość. Przede wszystkim w piątek musimy pokonać Jagiellonię – zapowiada Poręba.

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.56.23

W „Chwili z…” Izy Koprowiak Filip Mladenović, który mówi, że na boisku staje się… psem.

Machanie rękoma i krzyk są dla pana równie charakterystyczne jak rajdy lewą stroną boiska. Właściwie po co to?
– Krzyk daje mi moc. Kiedy jestem wkurw…, wtedy jestem najlepszy. Jeśli Mladen będzie siedział cicho, to znaczy, że pora kończyć karierę.

I właśnie dlatego najbardziej ciekawi mnie pana charakter.
– Fajny?

Tego nie wiem. Fajny?
– Na boisku niekoniecznie. Podczas meczu reaguję bardzo emocjonalnie. Pali się we mnie. Na murawie jestem jak pies. Choć i tak jest już lepiej…

Kłócić się z rywalami to jedno. Ale z kolegami z drużyny to chyba przesada?
– Wiem o tym i właśnie nad tym chcę pracować…

Z kim z Lechii kłóci się pan najczęściej?
– Z Nalepą, z Haraslinem… Nie ma sensu wymieniać, bo tak naprawdę ze wszystkimi. Ale nie trzymam długo urazy, po meczu pogadamy i jest ok. Na boisku od razu wyrzucam, co mi nie pasuje i leży na sercu.

A co najczęściej panu nie pasuje, co najbardziej wkurza na boisku?
– Po pierwsze: sędziowie. Po drugie: kiedy ktoś zagrywa do tyłu, do bramkarza. Wiem, że czasami to konieczne, ale jeśli można rozpocząć akcję ofensywną, a kolega wycofuje, to krzyczę i macham rękoma.

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.56.30

Miedź boi się odejścia Petteriego Forsella. On z kolei chce grać w reprezentacji, a I liga polska to nie jest najlepsze przetarcie przed bojami w eliminacjach.

– Czy będę dostawał powołania od selekcjonera Markku Kanervy? Mam co do tego wątpliwości – mówi Forsell. – Były jakieś oferty wykupienia mnie, ale klub chyba nie był zainteresowany – dodaje pomocnik z Finlandii.

Kto o niego pytał? W Miedzi są tajemniczy, ale jak udało nam się ustalić, zgłaszali się Rumuni, a także klub niezły sportowo (cztery awanse do fazy grupowej Ligi Europy w ostatnich dziesięciu latach), ale taki, do którego sam Forsell nie chciał iść z powodów pozasportowych. Chodzi o mołdawskiego Sheriffa Tyraspol.

Zrzut ekranu 2019-08-2 o 07.56.41

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...