Jeśli chodzi o produkcję metamfetaminy, nikt nie był w tej kwestii choć w połowie tak drobiazgowy, jak Walter White z Breaking Bad. Natomiast gdy mówimy o trawie, tutaj najlepszego eksperta nie trzeba szukać aż w Nowym Meksyku. Nikt nie mówi bowiem o niej tak wiele i nie spogląda na nią tak krytycznym okiem, jak pewien Serb mieszkający w Warszawie.
Gdyby tylko wszyscy w swojej pracy dokonywali tak drobiazgowej kontroli jakości, jakiej Aleksandar Vuković dokonuje na boiskach pucharowych rywali… Światła dziennego nie ujrzałyby wyginające się iPhony, Volkswagen uniknąłby afery spalinowej, Jakub Grić nigdy nie trafiłby do ekstraklasy, a Krzywa Wieża w Pizie byłaby dziś prosta.
– Rywale pokazali charakter. Walczyli o każdą piłkę. Dobrze się czuli na sztucznej murawie, na której grają na co dzień. Nie zaskoczyli nas. Europa to nie jest słaby zespół, ale uważam, że my jesteśmy dużo lepsi i musimy to pokazać w rewanżu – to Vuko po 0:0 z wicemistrzem Gibraltaru.
– Rywale pokazali już w Warszawie, że potrafią grać w piłkę. Na sztucznej nawierzchni w Kuopio czuli się jeszcze lepiej. To była ich przewaga, ale mieliśmy swoje szanse. Przeciwnicy również wykreowali sobie okazje. Nie zaskoczyła nas ich postawa – to z kolei dziś.
Poza tym Serb znów nie jest zaskoczony. A my – owszem. Jesteśmy zszokowani, że po dwóch tygodniach jego drużyna jest znów wyrazista jak rozgotowany makaron, a on pieprzy te same farmazony. Zamiast podejść do remisu z rywalem, z którym taki wynik jest poniżej godności jak do remisu z rywalem, z którym taki wynik jest poniżej godności, Vuko z wiejskich kapel próbuje zrobić The Beatles. No nie, gość którego Dominik Nowak skreślił w pierwszoligowej Miedzi to nie jest piłkarski Paul McCartney, nawet jak się mocno zmruży oczy.
No ale skoro już Legia przeturlała się w marnym stylu do kolejnej rundy, spieszymy z pomocą. Kilka nowych wymówek, w które i tak nikt nie uwierzy, siądzie bowiem jak Letni Chamski Podryw po -nastym kielichu.
– Rywale biegali szybciej, bo kupili ostatni egzemplarz CD Action z kodami.
– W tygodniu przygotowywaliśmy się do gry pod wiatr, a akurat nie wiało.
– Gospodarze wiedzieli, w jakiej kolejności będą wyświetlane reklamy na bandach. To była ich przewaga.
– Źle położone fugi w szatni gości sprawiły, że w nasze poczynania wkradł się niepokój.
Atromitos bowiem, w przeciwieństwie do Europy i KuPS, gra już szczęśliwie na naturalnej murawie. Choć w sumie i ta może być nierówno przystrzyżona, zbyt sucha lub zbyt intensywnie podlana, za blada lub z kolei zbyt intensywnie zielona.
No bo przecież wina za kolejne występy na poziomie sześciu dotychczasowych nie leży po stronie piłkarzy i trenera, prawda?