Reklama

Wyrzut sumienia. Czego możemy się spodziewać po Ramirezie?

redakcja

Autor:redakcja

24 lipca 2019, 09:02 • 10 min czytania 0 komentarzy

Połowa kwietnia 2018 roku, Dani Ramirez po raz ostatni wybiega w pierwszym składzie w barwach Stomilu Olsztyn. Z ostatnich dziewięciu spotkań w sezonie 2017/18 uzbierał niecałe 140 minut gry, rozgrywki zakończył z jednym golem i trzema żółtymi kartkami. Ktoś, kto spojrzał w jego statystyki, z miejsca miał gotową opinię: zagraniczny szrot, zwieziony do Polski na fali sukcesów Hiszpanów na ekstraklasowych boiskach.

Wyrzut sumienia. Czego możemy się spodziewać po Ramirezie?

Stół nie ugina się od ofert, bo kto właściwie miałby zatrudnić 26-letniego Hiszpana, który przegrywał rywalizację w walczącym o utrzymanie i biednym jak liga estońska Stomilu? Gdyby menedżerowie chcieli zaoferować Ramireza Lechowi Poznań czy Legii Warszawa, pewnie nie zdołaliby się przebić do gabinetu prezesa, odbijając się już od stadionowego recepcjonisty.

Zresztą, Dani ma już nagrany klub. Klub, w barwach którego właśnie zaliczył ekstraklasowy debiut.

KATOWICE 18.10.2017 SPORT PILKA NOZNA NICE I LIGA GKS KATOWICE - STOMIL OLSZTYN NZ. LUKASZ ZEJDLER (GKS) DANI RAMIREZ (STOMIL) FOT. MICHAL CHWIEDUK / 400mm.pl

Ramirez po nieudanym sezonie 2017/18 trafia do beniaminka I ligi, Łódzkiego Klubu Sportowego.

Reklama

Jest jednym z tych, którzy mają dać twarz kolejnemu etapowi ewolucji ŁKS-u. Tamtego lata klub podejmuje kilka decyzji, których efektem ma być nie tylko utrzymanie świetnych wyników z II ligi, ale przede wszystkim udoskonalenie jakości gry łodzian. Dyrektor sportowy Krzysztof Przytuła i prezes Tomasz Salski budują zresztą klub w ten sposób od początku swojej kadencji. Stawiają na tych, którzy kojarzeni są z techniczną grą krótkimi podaniami. Filip Burkhardt, Wojciech Łuczak, Maciej Wolski, wcześniej Mateusz Gamrot – ŁKS w środku pola chce mieć przede wszystkim miłośników piłki nożnej, w mniejszym stopniu biegania czy wślizgów.

Efekt? Na przykład niepopularna decyzja o wymianie jednego z architektów awansu do I ligi, Przemysława Kocota, na Łukasza Piątka oraz Bartłomieja Kalinkowskiego czy równie szeroko dyskutowane rozstanie z trenerem Wojciechem Robaszkiem. Gość, który z ŁKS-em przebył drogę od IV ligi (z małymi przerwami), podmieniony na Kazimierza Moskala, którego ostatni wpis w CV to spadek. Dla kogoś z boku mogło to wyglądać nierozsądnie, w myśl starej zasady „lepsze jest wrogiem dobrego”. Ale ełkaesiacy wiedzieli co robią.

Władze klubu powtarzały, że to konieczna ewolucja, by nie tylko wygrywać, jak w II lidze, ale grać ładnie, ofensywnie, w sposób, którzy przyciąga kibiców na stadion. To dlatego obok Moskala rozpatrywane było zatrudnienie Wojciecha Stawowego, słynącego z zamiłowania do małej gry. To dlatego w linii pomocy biegali piłkarze, którzy szkolili się w Holandii (Łuczak), Legii (Kalinkowski) czy Zagłębiu Lubin (Bryła). To dlatego wreszcie do Łodzi trafił Dani Ramirez.

– Po burzliwym okresie w Stomilu intensywnie próbowaliśmy znaleźć dla Daniego nowy, lepszy i bardziej stabilny klub – ale mówiąc wprost: trudno było wzbudzić zainteresowanie jego usługami wśród klubów Ekstraklasy, a nawet wśród klubów I ligi – wspomina Marcin Matuszewski, menedżer Ramireza z grupy I-N-I Music & Sport Agency. – Słyszeliśmy różne wariacje zwrotu: fajny zawodnik, miał przebłyski, ale przecież on nie grał regularnie nawet w słabym Stomilu. Dopiero na ostatniej prostej zarysował się inny temat, ale byliśmy już mocno „po słowie” z ŁKS-em – a dla nas dane słowo jest równie ważne co podpisana umowa, więc grzecznie podziękowaliśmy.

ŁKS był zdecydowanie najlepszą opcją – po okresie olsztyńskiej biedy, stabilizacja finansowa. Zadanie przed trenerem i piłkarzami? Grać po krakowsku, albo nawet po hiszpańsku. Do tego wypełniona po brzegi trybuna z fanatycznymi kibicami oraz bardzo „hiszpańska” ulica Piotrkowska. – Bardzo ważne były też „założenia programowe” zespołu ŁKS – mogliśmy zapewnić Daniego, że w końcu przestanie spędzać czas obserwując jak piłka przelatuje mu nad głową – trafi natomiast do zespołu, który utrzymuje się w posiadaniu piłki, wymienia wiele podań i ogólnie: „gra po hiszpańsku”. Ta wizja gry plus nowoczesna trybuna i zaplecze plus warunki treningowe – to wszystko pozwoliło nam przekonać marzącego o Ekstraklasie zawodnika, że mimo „poziomej” zmiany zespołu wewnątrz tej samej klasy rozgrywkowej, robi jednak duży krok do przodu.

Ramirez więc znalazł swoje miejsce na ziemi, co było widać od pierwszego treningu w barwach ŁKS-u. Tak się składa, że mieliśmy tam człowieka z Weszło. Jedna z pierwszych piłek, podanie wszerz boiska, trudne, wysokie. Ramirez gasi futbolówkę, przekładając ją sobie pod nogą, po czym posyła dokładną podcinkę za plecy obrońców. Jakość piłkarska widoczna w każdym zagraniu, potencjał, którego w teorii nie dało się nie zauważyć. Niemal każdy, kto wtedy widział Ramireza, zastanawiał się – jakim cudem gość w Stomilu nie grał? Jakim cudem teraz trafił do zespołu, który wcale nie ma zamiaru bić się o awans, celuje raczej w spokojne miejsce w górnej połowie tabeli?

Reklama

Tu znów trzeba skłonić głowę przed Krzysztofem Przytułą. W przeciwieństwie do wielu innych dyrektorów sportowych, Przytuła pracuje przez cały rok, bezustannie obserwując kolejnych zawodników. A akurat Ramirez w oko wpada nadzwyczaj łatwo. Trzeba było jedynie ruszyć w niepopularnym kierunku, nie na Mazowsze czy Górny Śląsk, nie do nabitej klubami Małopolski, ale do położonego na uboczu Olsztyna. Kto wie, czy Dani uchowałby się przed światem, gdyby czarował na treningach nie Stomilu, ale choćby walczącego wówczas o utrzymanie Ruchu Chorzów.

JASTRZEBIE ZDROJ 04.05.2019 MECZ 32. KOLEJKA FORTUNA I LIGA SEZON 2018/19 --- POLISH FOOTBALL FIRST LEAGUE MATCH IN JASTRZEBIE: GKS 1962 JASTRZEBIE - LKS LODZ NZ. DANI RAMIREZ FOT. MICHAL CHWIEDUK / 400mm.pl

– Dyrektor sportowy ŁKS-u mówił o swoim ogromnym zainteresowaniu, zapewniał, że będę bardzo zadowolony w jego drużynie. Jeśli ktoś tak mocno o ciebie zabiega i przekazuje ci tyle dobroci, nie możesz mu odmówić – wspominał Ramirez. – Pokazywali mi bazę treningową, wspominali o pomyśle na tę drużynę i mówili, że to historyczny klub i musi się w końcu znaleźć tam, gdzie powinien być.

O skautingowym oku dyrektora Przytuły mogę mówić wyłącznie pozytywnie – potwierdza Matuszewski. – Wielu dyrektorów sportowych czy trenerów może sobie teraz pluć w brodę – wykonaliśmy bowiem rzetelnie naszą pracę i zaprezentowaliśmy Daniego „zasadniczo wszystkim”, kiedy tylko stało się jasne że nie zostanie w Stomilu na kolejny sezon. Wiele o transferze do ŁKS mówi też fakt, że gdy my zgłosiliśmy się do prezesa Salskiego w sprawie naszego Daniego, to okazało się, że w notesie dyrektora Przytuły znajduje się on już od dawna. Dzięki temu sprawa potoczyła się naprzód w bardzo naturalny sposób – i szybko „domknęliśmy” ten ruch, z czego dziś zadowoleni są pewnie zarówno Dani jak i klub.

To Matuszewski był zresztą tym, który jako pierwszy dostrzegł potencjał w Ramirezie. Sam zawodnik wspominał, że agent z Polski odezwał się do niego na Facebooku i początkowo nie był pewien, czy w ogóle ufać całemu przedsięwzięciu.

– Bez fałszywej skromności, faktycznie to my dostrzegliśmy Daniego pośród dwustu czy trzystu profili zawodników, których wówczas analizowaliśmy pod kątem wprowadzenia na polski rynek. Wypatrzyłem, że mimo obiecującego początku kariery, w pewnym momencie z niewiadomych przyczyn zleciał na czwarty hiszpański poziom rozgrywkowy, co trochę kłóciło się ze szkoleniem w Realu, z występami w rezerwach Valencii i z wysoką klasą piłkarską jaką widziałem w jego materiałach video. Postanowiłem złapać z nim kontakt i spróbować przywrócić Daniego profesjonalnej piłce – wspomina Marcin Matuszewski.  – Okazało się, że ten niezrozumiały spadek jest poniekąd wynikiem działań jego poprzedniej agencji menedżerskiej, że wręcz zastanawiał się nad zakończeniem profesjonalnej kariery. Na szczęście dosłownie kilka dni wcześniej związał się wówczas z ludźmi z Implica-T – a w dalszej kolejności zaufał też nam. Nie było wprawdzie łatwo namówić hiszpańskiego zawodnika na przylot na testy na drugi poziom ligowy w Polsce – ale to była dla niego szansa, by z obrzeży profesjonalnej piłki trafić do ligi, która zasadniczo powinna być „100% pro”. Więc przyleciał – a reszta jest historią. 

Transfer to jedno, druga sprawa – uwolnienie możliwości Daniego. W Stomilu tego zabrakło, z dzisiejszej perspektywy widać to bardzo wyraźnie. Dani rywalizował o miejsce w składzie z Grzegorzem Lechem, który spisywał się bez zarzutu – nawet w kolejnym sezonie, gdy Stomil stał nad przepaścią, wcisnął 11 goli i dołożył kilka asyst. Dani wygryźć go nie mógł, do jednoczesnej gry obu nie był przekonany trener.

– Trzeba umieć wykorzystać potencjał takich zawodników. Nie wiem, jaki pomysł na grę i Daniego miał trener Stomilu i nie chcę się w to zagłębiać, ale u nas to było kluczem – Dani idealnie nam przypasował, tak jak my Daniemu – mówił w rozmowie z Weszło Kazimierz Moskal, ale jego słowa potwierdzał i sam Ramirez. – Każdy piłkarz również potrzebuje drużyny, która dobrze gra w piłkę. Jeśli moja drużyna zagrywa tylko długie piłki i raczej broni, mnie to więcej kosztuje.

Ramirez więc jest wyrzutem sumienia nie tylko dla skautów, ale też dla wielu trenerów. W ilu drużynach bowiem potrafiłby pokazać aż taki potencjał? W ilu drużynach mógłby w nieskończoność wymieniać piłki z kolegami, dryblować, wchodzić w wolne przestrzenie? Dużo mówi sam fakt, że właściwie trudno zdefiniować w prostych słowach jego boiskowe zadania. To ani typowa dziesiątka, napędzająca akcję gdzieś w środku pola, ani skrzydłowy, kończący akcję czy to dośrodkowaniem, czy zejściem do środka i strzałem. Dani po prostu krąży sobie po boisku, mając za sobą trzech środkowych pomocników, z których każdy potrafi operować piłką, oraz obiegającego go obrońcę – niezależnie czy jest to Grzesik, Bogusz czy Klimczak. Zawsze jest z kim klepnąć, zawsze jest do kogo zagrać.

KATOWICE 28.11.2018 SPORT PILKA NOZNA FORTUNA I LIGA GKS KATOWICE - LKS LODZ NZ. DANIEL RAMIREZ (LKS) FOT. MICHAL CHWIEDUK / 400mm.pl

Jak ważny jest styl dla ełkaesiaków? Pytaliśmy samego Moskala.

– Ważnym momentem na pewno była przerwa we wspomnianym meczu w Niepołomicach. W szatni spokojnie zapytałem się drużny, co tak naprawdę chce osiągnąć i oczekiwałem szczerej odpowiedzi. Ustaliliśmy, że chcemy grać w piłkę w pewien określony sposób, więc nie możemy się tego bać. W drugiej połowie udało się strzelić dwa gole i zaczęliśmy serię osiemnastu meczów bez porażki – wspominał Kazimierz Moskal na Weszło.

Jak Ramirez wszedł w Ekstraklasę? Cóż, liczby pokazują jasno – z buta. Wykonał w meczu z Lechią tyle samo celnych podań (75), co Lukas Haraslin, Artur Sobiech, Żarko Udovicić, Maciej Gajos, Jarosław Kubicki i Daniel Łukasik razem wzięci. Do tego sześć kluczowych podań (100% skuteczności), trzy celne strzały i – znamienne – ani jednego pojedynku w powietrzu.

Kiedy Michał Kołba recenzował na Weszło swoich kolegów, przy nazwisku Ramireza na chwilę zamilknął. – Brak słów, co mam ci powiedzieć? Magik, maestro, mogę tylko powtarzać to, co o nim przeczytałem w ostatnich 12 miesiącach – uśmiechał się tuż po awansie do Ekstraklasy. – Widać od pierwszego kontaktu z piłką, że nie był szkolony gdzieś u nas, tylko w szkółce Realu Madryt. 

I ligę wysadził, będąc jej najlepszym piłkarzem z 9 golami i 15 asystami. Wydawało się, że po prostu musi odejść z ŁKS-u, ale brakowało nawet konkretnych ofert. Prezes Salski zapowiedział zresztą twardo: Dani zostaje, po awansie kontrakt uległ przedłużeniu, nie mamy zamiaru go sprzedawać. Wielu sądziło, że to może być ryzykowne, że Dani może nie poradzić sobie z przeskokiem, że ekstraklasowe skrobanie po piętach i wysoki pressing nie pozwolą mu na rozwinięcie skrzydeł. Na razie wydaje się, że obawy były bezpodstawne. Dani gra jak w I lidze, ŁKS gra jak w I lidze.

Co dalej?

Wiem jak mam podpisane umowy, jasno określiłem, że oni (Sobocinski i Ramirez – przyp.red.) z nami zostają. Przez trzy lata chyba przyzwyczaiłem wszystkich, że jeśli tak mówię, to nie ma miejsca na polemikę i koniec. Dlatego nie ma spekulacji – prezes Salski na Weszło.

– Podpisany kontrakt jest rzeczą świętą. Dani ma ważną umowę z ŁKS, trzeba ją respektować i tyle – zgadza się Matuszewski. – On naprawdę świetnie czuje się w Łodzi i w tym zespole – i oby wszedł w Ekstraklasę w podobnym stylu co Igor Angulo w kilkanaście miesięcy po tym, jak umieściliśmy go w Zabrzu. Póki co – odpukać – wygląda to całkiem podobnie…

Wciąż jednak Dani to jedynie najlepszy piłkarz I ligi z udanym debiutem w Ekstraklasie, ułatwionym w dodatku przez czerwoną kartkę jeszcze w pierwszej połowie. Na razie nie ma jeszcze w Ekstraklasie ani jednej bramki i ani jednej asysty. Beniaminków, którzy wchodzili do ligi z głową pełną pomysłów na widowiskową grę krótkimi podaniami było już wiele, jedni łamali się wiosną, inni jeszcze w listopadzie byli zmuszeni do ratowania się starą dobrą lagą. Raków Częstochowa, który skończył ligę nad ŁKS-em, zadebiutował dostając w czapkę od niespecjalnie mocnej Korony Kielce. Łodzianie zresztą też zaczęli od remisu u siebie, co przecież żadnym wielkim wynikiem nie jest. Oczywiście, przyjemnie patrzyło się na gościa, któremu piłka nie przeszkadza w bieganiu, ale to 90 minut w krajowej elicie, swego czasu na takiej przestrzeni świetnie zaprezentował się Patryk Mikita.

Ale choć jest dużo za wcześnie na zbyt daleko idące analogie, to Matuszewski faktycznie już kiedyś umieścił jednego Hiszpana w I-ligowym zespole, który chwilę później bardzo udanie odnalazł się na najwyższym szczeblu. Ramirez ma wszystko, by stać się kolejną hiszpańską gwiazdą Ekstraklasy. Co ważne – w barwach mądrze zarządzanego ŁKS-u. Dla łodzian obecna gra Daniego to przede wszystkim nagroda za pracowitość i konsekwencję przy budowie drużyny.

Fot.400mm.pl

Najnowsze

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
3
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...