Młodzieżowe mistrzostwa Europy we Włoszech to już historia. Ciągle bardzo świeża, ciągle gorąca i budząca emocje, ale historia. Nie polecimy klasykiem, że “wspaniały był to turniej i nie zapomnimy go nigdy”, bo z czasem w głowie zostaną zapewne tylko pojedyncze obrazki, ale jedno nie ulega wątpliwości – przekonaliśmy się na własnej skórze, że to na tyle fajna zabawa, że warto uczestniczyć w niej częściej. A najlepiej regularnie.
Chyba właśnie to utkwi nam w głowie najmocniej – doceniamy świetnych Hiszpanów, szczególnie Ruiza z Ceballosem, zapamiętamy atmosferę święta, którą stworzyli Włosi w Bolonii, ale wydarzeniem numer jeden był dla nas jednak występ ekipy Czesława Michniewicza, który rozbudził apetyty. Najpierw na półfinały i awans na Igrzyska Olimpijskie, a gdy to się nie udało – na to, że my na młodzieżowym czempionacie bywać będziemy częściej i to wcale nie dlatego, że zaprosimy gości do siebie. Występu sprzed dwóch lat do tegorocznego nijak nie można do siebie porównać.
Nawet połączone siły wróżbity Macieja i jasnowidza z Człuchowa nie dałyby dziś żadnej pewności przy poszukiwaniach odpowiedzi na pytanie, czy to tylko mrzonka i pobożne życzenie. Niewykluczone, że za chwilę wrócimy do szeregu i najlepszych młodych piłkarzy na kontynencie będziemy podziwiać z dystansu. Ale skoro kilka rzeczy wiemy już teraz, postanowiliśmy zastanowić się nad przyszłością naszej młodzieżówki.
Może po prostu je wyliczmy.
Po pierwsze: drużynę w dalszym ciągu prowadził będzie Czesław Michniewicz.
Architekt sukcesu w eliminacjach, awansu po barażach z Portugalią i zdobycia sześciu punktów w fazie grupowej Euro. Nie damy sobie ręki uciąć, że dysponował lepszym materiałem niż Marcin Dorna przy dwóch poprzednich podejściach do tematu (jednym zakończonym na eliminacjach i drugim uwieńczonym klapą, gdy byliśmy gospodarzami), a jednak zrobił z tych ludzi drużynę, której nie musieliśmy się wstydzić. Pozostanie na stanowisku nie było uzależnione od sukcesu we Włoszech lub jego braku – umowę, która pierwotnie dotyczyła eliminacji i ewentualnych finałów, przedłużono już w grudniu poprzedniego roku.
Co dość istotne, człowiekowi, który wcześniej dobrze czuł się w codziennej pracy w klubie, spodobała się również nowa rola, która wymaga od niego trochę innego podejścia (za Przeglądem Sportowym): – Szczerze mówiąc, bardzo podoba mi się ta praca. Na początku brakowało mi codziennych treningów, narzekałem, że niewiele można zrobić, ale szybko nauczyłem się, że sformułowanie „brak czasu” trzeba wyeliminować i pracować inaczej. Dużo jeżdżę, rozmawiam z zawodnikami, pokazujemy im filmiki, analizy, zdjęcia.
Doświadczenie, również wnioski wyciągnięte z niepowodzeń, powinny być olbrzymim kapitałem na przyszłość.
Po drugie: zmienia się format rozgrywek.
Za dwa lata mistrzostwa zostaną rozegrane na boiskach węgierskich i słoweńskich. Przed gospodarzami stanie nieco większe wyzwanie logistyczne, gdyż turniej zostanie powiększony – zamiast dwunastu ekip na mistrzostwa przyjedzie aż szesnaście zespołów. No nie ma co kryć – nawet jeśli, co naturalne, trochę obniży to prestiż czempionatu, to jest to sprzyjająca nam reforma.
Zasady kwalifikacji? Dwa miejsca z automatu zajmują gospodarze. Dziewięć kolejnych obsadzą zwycięzcy grup eliminacyjnych. Bezpośredni awans na turniej wywalczy też najlepsza drużyna spośród tych, które zajęły drugie miejsce. Pozostałe ósemka z tych lokat zagra baraże o cztery zestawy biletów.
Po trzecie: znamy rywali i chyba dopisało nam szczęście.
Dodaliśmy “chyba”, bo w przypadku piłki młodzieżowej, przy ciągłej wymianie roczników, zawsze cholernie trudno ustalić realną siłę zespołu. Ale jeśli nie jesteś losowany z pierwszego koszyka (byliśmy w drugim) i omijasz Niemców, Anglików, Hiszpanów, Portugalczyków, Francuzów i Włochów, możesz mówić, że los ci sprzyja.
Spośród teoretycznie najmocniejszych ekip na Starym Kontynencie Michniewiczówka dostała do rywalizacji Serbię. A prócz niej: Rosję, Bułgarię, Łotwę i Estonię. Nie znajdujemy się w pozycji, która pozwala nam lekceważyć kogokolwiek, ale mogło być zdecydowanie gorzej.
Serbowie oczywiście również byli na mistrzostwach w Italii (generalnie są dość stałymi bywalcami na Euro), ale wypadli bodaj najgorzej ze wszystkich ekip – przegrali 0-2 z Austrią (od której byli lepsi w eliminacjach), 1-6 z Niemcami i 0-2 z Duńczykami. Jeśli chodzi o Rosjan, to po raz ostatni na Euro U-21 byli w 2013 roku, gdy w ich drużynie grali tacy zawodnicy jak Denis Czeryszew czy Alan Dżagojew. Bułgarzy na awans swojej młodzieżówki czekają od 1990 roku. Choć można w ich kontekście wspomnieć o tym, że byli na mistrzostwach Europy do lat 19 dwa lata temu w Gruzji, więc piłkarze urodzeni w roku 1998 (lub młodsi) pewne doświadczenie na arenie międzynarodowej mają.
Po czwarte: dziesięciu piłkarzy z kadry na mistrzostwa może dalej grać.
Po turnieju trzeba się było pożegnać z: Kownackim, Żurkowskim, Kapustką, Wieteską, Bochniewiczem, Michalakiem, Piotrowskim, Buksą, Świderskim, Jagiełłą, Wdowiakiem, Lisem, Loską, Jończym. Kapitan, liderzy drugiej linii (choć Kapustka stracił turniej), kilku ważnych graczy.
Ale warto podejść do tego na zasadzie szklanki, która jest do połowy pełna. Do dyspozycji Czesława Michniewicza w dalszym ciągu będą (o ile nie upomni się o nich pierwsza reprezentacja):
– Kamil Grabara,
– Krystian Bielik,
– Robert Gumny,
– Sebastian Szymański,
– Patryk Dziczek,
– Karol Fila,
– Kamil Pestka,
– Kamil Jóźwiak,
– Przemysław Płacheta,
– Paweł Tomczyk.
We Włoszech byliśmy stosunkowo młodą paczką i chyba wszyscy zgodzimy się, że jest na kim budować tę reprezentację. Albo inaczej – nie trzeba jej budować od zera.
Po piąte: po zapleczu nie hula wiatr.
Trzy kwestie. Raz, że trzeba wziąć pod uwagę zawodników z rocznika 1998, którzy nie łapali się wcześniej do kadry Michniewicza. Dwa, że w najbliższym sezonie będzie im się trochę łatwiej pokazać ze względu na przepis o obowiązkowym młodzieżowcu w składzie ekipy Ekstraklasy. O ile nie jesteśmy fanami tego rozwiązania, o tyle w kontekście młodzieżówki może pomóc. Trzy, że naturalnym wzmocnieniem tej kadry będą piłkarze z reprezentacji Jacka Magiery. Powiecie, że po tym, co pokazali na mundialu U-20, to niekoniecznie atut, ale my patrzymy na to trochę inaczej – teraz już wiedzą, z czym się pewne rzeczy je, to było – uwaga, klasyk – cenne doświadczenie. Poza tym – chodzi o to, żeby wyciągnąć najlepszych, a kilku kandydatów widzimy. Do tego dochodzą też odkrycia i niespodzianki, na które jak zawsze mocno liczymy.
No to teraz – podkreślamy wyraźnie – zabawa! Jak może wyglądać 23-osobowa kadra Czesława Michniewicza na kolejne eliminacje?
Bramkarze: Kamil Grabara, Marcin Bułka, Radosław Majecki
Obrońcy: Robert Gumny, Karol Fila, Krystian Bielik, Sebastian Walukiewicz, Jan Sobociński, Przemysław Wiśniewski, Kamil Pestka, Adrian Gryszkiewicz
Pomocnicy: Sebastian Szymański, Patryk Dziczek, Tomasz Makowski, Bartosz Slisz, Marcin Listkowski, Kamil Jóźwiak, Przemysław Płacheta, Tymoteusz Klupś, Sebastian Kowalczyk
Napastnicy: Paweł Tomczyk, Patryk Klimala, Olaf Nowak
Staniki nie latają, szczególnie gdy popatrzymy na siłę ognia, ale wstydu nie ma. Da się z tego ułożyć solidną jedenastkę. Podsumowując: widoki na najbliższe dwa lata nie są najgorsze.
Fot. FotoPyK/400mm.pl