Drużyna Czesława Michniewicza przynajmniej na kilka dni pozwoliła nam choć po części zapomnieć o problemach ze szkoleniem młodzieży. Sprawiła, że przez moment mogliśmy poczuć dumę z gry młodzieżowej reprezentacji naszego kraju. Wczoraj przyszedł jednak zimny prysznic, który przypomniał nam, że w ostatnich latach na młodzieżowych turniejach, jeśli wyjątkowo udało się na nie awansować, zwykle pełniliśmy rolę chłopców do bicia. Co tu dużo mówić… Stan polskiego futbolu młodzieżowego jest fatalny. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w XXI wieku nasze młodzieżówki wystąpiły tylko na dziewięciu dużych turniejach. Gdyby nie to, że trzy z nich organizowaliśmy, ten wynik zapewne wyglądałby dużo gorzej.
Pomimo małej liczby występów naszych reprezentacji na młodzieżowych mistrzostwach Europy i świata, pokusiliśmy się o ranking, w którym drużyna prowadzona przez Czesława Michniewicza znalazła się na podium, co mimo wszystko także pokazuje, w jakim miejscu sterczymy od wielu lat.
Mistrzostwa Europy u-21 zakończone klęską 0:5 to, w porównaniu do wcześniejszych wyczynów polskich młodzieżówek, wciąż… sukces.
9. Mistrzostwa Europy U-21 – 2017 rok
Najbardziej haniebne miejsce w tym zestawieniu przypadło drużynie prowadzonej przez Marcina Dornę. Tak naprawdę istnieje duża szansa, że nie zagralibyśmy na tym turnieju, gdyby nie fakt, że byliśmy organizatorem. I może tak byłoby lepiej, ponieważ boiskowa postawa naszych reprezentantów była tak słaba, że nie potrafimy znaleźć choćby jednego pozytywu. Owszem, na trybunach była znakomita atmosfera, ale niewielkie to pocieszenie, jeśli przypomnimy sobie męczenie buły w starciach ze Słowacją i Szwecją. Nie mówiąc już o oklepie od Anglików, którzy nie tylko nas pokonali, ale dali nam lekcję futbolu, o której jeszcze długo nie zapomnimy.
Organizacyjny sukces i boiskowa klapa – tak zapamiętamy turniej w Polsce. Oczywiście nie zagraliśmy najmocniejszym składem, ponieważ Milik i Zieliński poprosili Napoli o pomoc w wykręceniu się z turnieju, ale mimo wszystko zagraliśmy znacznie poniżej oczekiwań. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że w najsłabszej grupie zdobyliśmy tylko jeden punkt? I to jeszcze wywalczyliśmy go na dużym farcie, ponieważ Kownacki ze Szwecją wyrównał w doliczonym czasie gry po strzale z rzutu karnego.
Cóż, kiepsko było na pewno, ale zaryzykujemy nawet stwierdzenie, że to był najgorszy turniej reprezentacji Polski bez podziału na kategorię w ostatnim dziesięcioleciu.
8. Mistrzostwa Europy U-19 – 2004 rok
Do Szwajcarii nie jechaliśmy jako faworyci. Ba, samo przejście eliminacji było już dużym sukcesem, ponieważ na główną imprezą udało się tylko osiem drużyn. Nie było m.in. Czechów i Słowaków, którzy wówczas uchodzili w tym roczniku za jedne z najlepszych reprezentacji. Dla nas wszystko zaczęło się od turnieju, który był rozgrywany na boiskach we Wronkach, Grodzisku Wlkp., Szamotułach, Opalenicy, Pobiedziskach i Lwówku. Podopieczni Andrzeja Zamilskiego dobrze czuli się na tych terenach, ponieważ bez problemów przeszli pierwszy etap eliminacji – wygrali wszystkie trzy grupowe mecze z Cyprem, Łotwą i Norwegią. Co ciekawe tamten turniej był udany z jeszcze jedno względu, gdyż dwóch delegatów UEFA stwierdziło, że Polacy są gotowi, by zorganizować mistrzostwa Europy U-19 w 2006 roku. Teraz może nie robi to na nas wielkiego wrażenia, ale wówczas uznano, że zorganizujemy największą tego typu imprezę w naszym kraju po wojnie.
No dobra, ale zanim przejdziemy do Euro w Polsce, wróćmy jeszcze do tego z 2004 roku. Wygranie turnieju krajowego nie oznaczało jeszcze awansu na główną imprezę w Szwajcarii. Do tego potrzebny był triumf na boiskach w Austrii, gdzie zmierzyliśmy się z gospodarzami, Szkocją i Finlandią. Ostatecznie Polacy wygrali grupę i mogli cieszyć się awansu na mistrzostwa Europy. Na samym turnieju było już dużo trudniej, ponieważ trafiliśmy na Turcję, Niemców i Hiszpanię. O ile z tymi pierwszymi jeszcze powalczyliśmy, ponieważ minimalnie przegraliśmy (4:3), o tyle kolejne mecze pokazały już nasze miejsce w szeregu. Nasi zachodni sąsiedzi trzasnęli nas (3:1), a Hiszpania rozbiła 4:1).
Z perspektywy czasu można powiedzieć, że na tym mistrzostwach Europy mieliśmy całkiem mocną drużynę, ponieważ byli w niej Łukasz Fabiański, Łukasz Piszczek, czy Kuba Błaszczykowski. I to pokazuje najlepiej, że tak naprawdę o sukcesie drużyny młodzieżowej dowiemy się dopiero po kilku latach od turnieju, gdy zobaczymy, w jakich klubach zakotwiczyli reprezentanci.
7. Mistrzostwa świata U-20 – 2019 rok
O tym turnieju zostało już tyle powiedziane w ostatnim czasie, że nie będziemy się zbytnio nad nim rozwodzić. Przede wszystkim trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że byliśmy dziadami. Jasne, awansowaliśmy do 1/8 finału, ale tylko dlatego, że mieliśmy w grupie Tahiti, z którym wygrałaby nawet reprezentacja polityków z Ryszardem Kaliszem na szpicy. Nasz ogólny bilans był nie tylko słaby, a wręcz tragiczny. Bramki zdołaliśmy strzelić wyłącznie temu nieszczęsnemu Tahiti. Poza tym dwie porażki i 0:0 z Senegalem, gdzie Senegal wystawił półrezerwowy skład i też urządzał go bezbramkowy remis.
Cóż, nasza obrona jeszcze wyglądała dość znośnie, ale atak… Tego się w zasadzie nie dało oglądać. Narzekamy na Zielińskiego często i gęsto, a dopiero po takim turnieju widać jaką rzadkością jest polski pomocnik umiejący wymyślić coś poza lagą. Umiejący wymyślić cokolwiek. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mundial w Polsce pokazał, iż musiałby się stać chyba cud, by chociaż kilku chłopaków z tej drużyny stanowiło w przyszłości o sile pierwszej reprezentacji. Ba, by chociaż kilku grało zawodowo w piłkę na dobrym poziomie.
6. Mistrzostwa Europy U-19 – 2006 rok
Jak już wcześniej wspomnieliśmy, gdy Polacy w 2003 roku wygrali na boiskach w Wielkopolsce pierwszą rundę eliminacyjną do Euro 2004, otrzymaliśmy także pozytywną opinię od delegatów z UEFA w sprawie organizacji mistrzostw Europy w 2006 roku. Dzięki temu 13 lat temu gościliśmy siedem najlepszych reprezentacji do lat dziewiętnastu na Starym Kontynencie. Jak na tamte czasy było to wielkie wydarzenie w Polsce, o czym świadczyło 15 000 kibiców na pierwszym meczu naszych reprezentantów. Niestety pechowo przegranym z Austrią (1:0). Następnie przyszło oczyszczenie, ponieważ w drugim spotkaniu z Belgią Dawid Janczyk ustrzelił pięknego hat-tricka, a my wygraliśmy całe spotkanie 4:1.
Podopieczni Michała Globisza o awans do półfinału walczyli z Czechami, którzy także na koncie mieli trzy punkty po dwóch pierwszych spotkaniach. Nasi rodacy polegli (2:0) i ostatecznie zajęli trzecie miejsce w grupie, które wcale nie było najgorsze, ponieważ dawało bezpośredni awans na mundial U-20 rok później.
5. Mistrzostwa Europy U-17 – 2002 rok
Siedemnaście lat temu byliśmy o włos od wyjścia z grupy na Euro U-17 w Danii. Co prawda sama kwalifikacja na główny turniej nie była wielkim wyczynem, ponieważ wystąpiło na nim aż 16 drużyn, ale cztery oczka wywalczone w fazie grupowej wstydu nam nie przyniosły. Polacy pokonali Węgrów (3:1), zremisowali z Gruzją (1:1) i minimalnie przegrali z Niemcami (1:0), którym zwycięstwo w ostatnim kwadransie gry uratował Lukas Podolski. Swoją drogą na turnieju w Danii z dobrej strony pokazało się mnóstwo świetnych napastników, ponieważ bramki strzelali również Mario Gomez, Roberto Soldado i Wayne Rooney. Z kolei w naszej reprezentacji na listę strzelców wpisali się Marcin Tarnowski, Tomasz Szczepan, Mariusz Solecki i Marcin Kowalczyk.
4. Mistrzostwa Europy U-17 – 2012 rok
Jakie to było Euro? Udane. Chyba nawet bardzo udane, ponieważ w grupie nie przegraliśmy żadnego spotkania, dwa zremisowaliśmy i jedno wygraliśmy.
Polska – Belgia 1:0
Słowenia – Polska 1:1
Polska – Holandia 0:0
Przede wszystkim podopieczni Marcina Dorny dobrze grali w obronie, nieco gorzej w ataku, ale ogólnie dawali radę. Wyszli z grupy z pięcioma oczkami na koncie i w półfinale trafili na Niemców.
Zdecydowanym faworytem tego półfinału byli Niemcy, którzy w swoim składzie mieli świetnie zapowiadających się Niklasa Sule, Juliana Brandta, Leona Goretzkę, Maxa Meyera, czy Timo Wernera. Gwiazdą reprezentacji Polski był Karol Linetty, który w półfinałowym starciu zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Mimo wszystko jednak dobra gra Karola nie wystarczyła, by awansować do wymarzonego finału. Timo Werner i spółka od początku spotkania przeważali, co udokumentowali trafieniem Leona Goretzki jeszcze w pierwszej połowie. Co prawda Polacy próbowali odrobić straty w drugiej części, ale Niemcy umiejętnie się bronili. Choć mieli też trochę szczęścia, ponieważ jedno z uderzeń Linetty’ego zatrzymało się dopiero na poprzeczce.
– Przede wszystkim, wydaje mi się, że to było super wydarzenie dla każdego z nas. Bądź co bądź, było to wejście w prawdziwy futbol. Ostatecznie mieliśmy jednakogromny niedosyt. Walczyliśmy z tymi Niemcami, jak równy z równym. Pamiętam jeszcze jak Karol Linetty uderzył w spojenie, w ostatnich minutach meczu. Ogólnie rzecz biorąc ta kadra zawsze chciała wygrywać. Właściwie to półtora roku czekaliśmy na te mistrzostwa Europy i jechaliśmy tam z zamiarem zdobycia medalu… Uważam, że ten turniej wiele nam pomógł, ponieważ wszystko było robione profesjonale. Ja co prawda nie gram już w piłkę, ale cały czas mam w głowie wartości, które wtedy przekazywał nam trener Dorna. Co ciekawe, za moich czasów w tamtej reprezentacji przez półtora roku trenowaliśmy cztery czy pięć schematów rozegrania stałych fragmentów gry. Właśnie z tych schematów strzeliliśmy później 70 procent bramek – wspominał turniej z 2012 roku, rezerwowy bramkarz, Aleksander Wandzel.
3. Mistrzostwa świata U-20 – 2007 rok
Bramka Grzegorza Krychowiaka w zwycięskim starciu z Brazylią nawet niedzielnym kibicom została w pamięci. A to duża sprawa, bo w końcu mówimy o turnieju młodzieżowym.
Generalnie początek mundialu był dla nas niezwykle udany, ponieważ rozprawiliśmy się z „Kanarkami”, szybko strzeliliśmy bramkę z USA, a potem… No potem było już coraz gorzej, ponieważ ostatecznie Amerykanie spuścili nam srogie lanie (6:1), remis z Koreą pozwolił awansować do 1/8 finału, gdzie trafiliśmy na Argentynę, która bez problemu wygrała nie tylko z nami (3:1), ale cały turniej.
Lekki niedosyt na pewno był, ponieważ po spotkaniu z Brazylią apetyty piłkarzy i kibiców urosły, ale ogólnie źle nie było. W każdym razie zawodnicy i większość fanów dobrze wspomina Kanadę 2007.
Mariusz Sacha – Do końca życia będę pamiętał niektóre wydarzenia z tamtego turnieju. Zwłaszcza ogromne wrażenie zrobił na mnie Mazurek Dąbrowskiego, zagrany w meczu z Brazylią. Na trybunach było wtedy z sześćdziesiąt tysięcy widzów, a większość z nich to byli Polacy. Samo przyjęcie naszej reprezentacji było bardzo miłe. Ludzie nas rozpoznawali, co bardzo nas dziwiło. Pamiętam, że byliśmy na mszy świętej, gdzie zostaliśmy szczególnie potraktowani przez kibiców. Sam turniej zaczął się dla nas bardzo dobrze i chyba nikt nie spodziewał się takiego startu. Wygrana z Brazylią napędziła nas na resztę turnieju, bo w końcu wygraliśmy z nimi grając przez sześćdziesiąt minut w dziesiątkę. Ja wiem, że grą tego nazwać nie można było, bo w sumie to wykopywaliśmy piłkę i broniliśmy się cały czas. Ale dowieźliśmy to zero z tyłu i były trzy punkty. Później przyszedł zimny prysznic z USA, chociaż tam też prowadziliśmy, bo Dawid Janczyk strzelił na samym początku. Ale później przyjęliśmy sześć bramek. Jednak dobrze, że ten mecz przyszedł, wyciągnęliśmy wnioski i z Koreą wywalczyliśmy remis, który dał nam wyjście z grupy. Szkoda, ze trafiliśmy od razu na Argentynę, która została ostatecznie mistrzem świata, ale to też duże przeżycie zmierzyć się z Aguero.
Łukasz Janoszka – Najbardziej pamiętam jaka masa ludzi nas powitała, ta cała otoczka tego turnieju, no to była naprawdę fajna sprawa. Ludzie nas rozpoznawali niemal wszędzie, jakieś autografy, zdjęcia itd. Dla większości z nas, to było coś niesamowitego, bo w Polsce prawie nikt nas nie rozpoznawał. Co do samego turnieju, to wygraliśmy z Brazylią i to nam dało pozytywnego kopa, później zimny prysznic z USA i remis z Koreą. Ostatecznie wyszliśmy z grupy i szkoda, że wpadliśmy na tę Argentynę. Jednak z samym turniejem mam tylko pozytywne wspomnienia. Mało, kto może przeżyć coś takiego.
2. Mistrzostwa Europy U-21 – 2019 rok
Wspominać tego turnieju nie będziemy, ponieważ wczoraj i dziś napisaliśmy już sporo o kadrze Michniewicza. Jakby ktoś jeszcze nie czytał – KLIK1, KLIK2, KLIK3. Fragment: – Koniec jaki był, wszyscy wiemy, tyłek piecze jak dzień po rozdaniu świadectw. Ale przecież młodzieżowe Euro nie szło prapolskim schematem „mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor”, tylko raczej „mecz o wszystko, mecz o wszystko, mecz o wszystko”. Doprowadzenie do takiego scenariusza jest sporym sukcesem.
No właśnie i właśnie dlatego „Michniewiczówkę” stawiamy wyżej od reprezentacji Globisza, która może wyszła z grupy w Kanadzie, ale tak naprawdę odniosła tylko jedno zwycięstwo. Poza tym reprezentanci U-21 wyłapali tylko jeden łomot – grali z takimi przeciwnikami, że spokojnie mogły być trzy – a Dawid Janczyk i spółka lekcję futbolu dostali zarówno od Amerykanów, jak i Argentyńczyków. Samo wyjście z grupy na mundialu także było dużo łatwiejsze, a przeciwnicy mimo wszystko słabsi od tych, z którymi mierzyli się Dawid Kownacki i spółka.
1. Mistrzostwa Europy U-18 – 2001 rok
Trudno przebić złoty medal. Tym bardziej jeśli mowa o naszych młodzieżowych reprezentacjach, które sporadycznie dostają się na główne imprezy. A jak już gdziekolwiek jadą zwykle nie wychodzą z grupy. Tamta drużyna Michała Globisza była jednak zupełnie inna, ponieważ praktycznie nie przegrywała. Wygrywać zaczęła już w 1999 roku, co przyniosło srebrny medal na mistrzostwach Europy U-16.
– Pamiętam, że szliśmy siłą rozpędu, bo na początku w grupie mieliśmy bardzo silną reprezentację Rosji. Udało się wygrać to spotkanie, a później był jeszcze remis z Chorwacją, po kolejnym zaciętym meczu. Na końcu dostaliśmy od Hiszpanów, ale ostatecznie wyszliśmy z grupy. Przez fazę pucharową przeszliśmy po zaciętych meczach z Portugalią i Czechami, o ile dobrze pamiętam. No, a finał znowu z Hiszpanami i po raz kolejny dostaliśmy srogi łomot. Byliśmy wtedy bardzo wściekli, ale i bezsilni. Mówiąc szczerze, oni byli zdecydowani lepsi od nas i bez wątpienia wygrali zasłużenie tamten turniej – wspomina turniej z 1999 roku, Paweł Kapsa.
Porażki z Hiszpanami były naprawdę dotkliwe, gdyż najpierw w grupie było 3:0, a dziesięć dni później w finale 4:1. Co więcej, to były mecze, w których nie mieliśmy kompletnie nic do powiedzenia. Pomimo tego, że wicemistrzostwo było dużym sukcesem, to dla większości tych chłopaków było to ogromne rozczarowanie i trauma. Jedyne antidotum w takich przypadkach to oczywiście rewanż, który nadszedł dwa lata później na mistrzostwach Europy U-18.
Tym razem nasza reprezentacja nie tylko rozprawiła się z Hiszpanami, ale wygrała cały turniej.
– Niesamowite przeżycie, to była duża euforia i ogromny sukces. Przede wszystkim pamiętam finałowy mecz z Czechami, który wygraliśmy 3:1. To było ciężkie spotkanie, bo graliśmy długi czas w dziesiątkę. Mimo to walczyliśmy i mecz naprawdę był zacięty. Pamiętam, że decydujące bramki strzeliliśmy dopiero w ostatnich minutach. Wykończył to wszystko mój obecny kolega klubowy Wojtek Łobodziński. Ogólnie na tym turnieju byliśmy najlepszą drużyną i wygraliśmy zasłużenie. Od początku wiedzieliśmy, po co tam przyjechaliśmy i znaliśmy swoją wartość. My przez dwa lata, nie przegraliśmy chyba żadnego meczu. Jak trafiliśmy w grupie na Hiszpanię, to każdy był zadowolony. To miał być rewanż i tak właśnie do tego podchodziliśmy. Wygraliśmy bodajże 4:1 i tym razem to oni byli bezradni. Fajnie, ze się udało, a tamtą reprezentację naprawdę wspominam bardzo dobrze, bo mieliśmy świetną atmosferę w szatni. Oczywiście paru chłopaków wymieniło się na przestrzeni tych dwóch turniejów np. doszedł Paweł Brożek, ale ogólnie to byliśmy bardzo zgrani i to było naszą największą siłą – wspomina tamten turniej Paweł Kapsa.
***
Niemal dwie dekady i jedynie dwa medale. Trudno zatem powiedzieć, by reprezentacje młodzieżowe w XXI wieku przyniosły nam wiele radości. Raczej były to rozczarowania, dlatego tym bardziej trzeba docenić wynik reprezentacji Michniewicza, która wykonała robotę ponad stan. Jasne, na koniec skończyło się bęckami, ale mimo wszystko ten turniej będziemy mile wspominać. W przeciwieństwie do większości, w których mieliśmy okazję wystąpić w XXI wieku.
Fot. 400mm.pl