Jeszcze przed młodzieżowymi mistrzostwami Europy wśród dziennikarzy i ekspertów często pojawiała się taka teza, że jeśli na mistrzostwach z polskiej kadry ktoś się wypromuje, to będą to bramkarz i obrońcy. No bo jasnym było, że to oni będą mieli najwięcej do roboty. I życie zweryfikowało te przewidywania pozytywnie – jeśli ktoś na tym Euro U-21 błysnął i wyróżnił się indywidualnie, to właśnie gracze z formacji defensywnej.
Na pewno małym zwycięzcą tego turnieju jest Kamil Grabara. Z różnych względów. Z perspektywy polskiego podwórka – wreszcie szersza publiczność mogła zobaczyć go w akcji. Nie czarujmy się – przeciętny Mateusz, fan piłki, nie szukał po streamach meczów drużyn młodzieżowych Liverpoolu i nie siadał w sobotnie popołudnie do starć Aarhus w duńskiej ekstraklasie. Wiadomo było, że w Danii radzi sobie nieźle, może nawet bardzo dobrze, natomiast wielokrotnie bywało tak, że któryś z Polaków zbierał dobre opinie w lidze, której nikt nie ogląda, a gdy przyszło pokazać się przed milionami kibiców, to okazywało się, że w sumie lepiej, że na co dzień nikt go nie widział.
Tymczasem Grabara był na tym turnieju być może nawet naszym najpewniejszym punktem. Gość śmiało może zlecić swojemu agentowi zrobienie kompilacji „KAMIL GRABARA BEST SAVES & SKILLS COMPILATION 2019”, którym zrobi furorę na YouTube. Kapitalne parady po strzałach Chiesy czy Ruiza, blokowanie uderzeń z bliska, parowanie bomb z dystansu – to było nie tylko efektowne, pod obrazek, ale i efektywne, bo dzięki niemu wygraliśmy z Włochami i też dzięki niemu nie przegraliśmy z Hiszpanią 0:10.
Grabara wysłał poważny sygnał do Liverpoolu – może nie jestem Alissonem, ale nie wypożyczajcie mnie już na prowincję, tylko znajdźcie mi klub, gdzie będę miał o co walczyć. No i spodziewamy się, że tym razem na Aarhus się nie skończy. Udowodnił swoją wartość, teraz może spodziewać się lepszych propozycji.
W podobnej sytuacji jest Krystian Bielik, który ma za sobą niezły sezon w Charltonie i który pewnie może mieć problemy z tym, żeby regularnie grać w swoim macierzystym klubie. Chociaż czytaliśmy wpisy kibiców Arsenalu i oni najchętniej wysłaliby na wypożyczenie do III ligi Mustafiego, a Emery’emu proponowali grę Polakiem w wyjściowym składzie. Ale wiadomo – Arsenal to nie Southampton, by ryzykować grę chłopakiem bez większego doświadczenia na takim poziomie.
Niemniej Bielik pokazał, że nie jest piłkarzem z trzeciego poziomu rozgrywkowego w Anglii, a przecież tak wielu go postrzegało. Że odbił się od Kanonierów i teraz czekają go wojaże po niższym ligach, sequel karier Tomasza Cywki, Radosława Majewskiego, a w najgorszym przypadku Pawła Abbotta czy Bena Starosty. Jednak wychowanek Górnika Konin na tle Belgów czy przede wszystkim Włochów wyglądał jak zawodnik im równorzędny. Ba, z Włochami to wyglądał nawet na seniora przesuniętego do drużyny młodzieżowej. Świetny w powietrzu, dobry z piłką przy nodze, dojrzały w rozegraniu.
Tak na nasze, to jeśli Arsenal nie będzie widział go u siebie, wówczas śmiało może rozważyć wypożyczenie go do klubu z TOP5 lig Europy. Wiadomo – nie do zespołów bijących się o mistrzostwo, ale już taki średniak Bundesligi? Czemu nie. Zwłaszcza, że przecież już dwa lata temu był bliski tego, by trafić do Eintrachtu Frankfurt. Po takim turnieju nie powinien narzekać na brak ofert.
Jako wygranego indywidualnie postrzegamy też… Kamila Pestkę. Chłopaka, który przegrał rywalizację z Michalem Siplakiem w Cracovii i który ostatni sezon spędził w przeciętniaku I ligi. Jednego jesteśmy pewni – po Euro powinien mieć poważniejsze oferty niż kolejne wypożyczenie do Chrobrego Głogów. Nie jesteśmy przekonani, że klasowy występ z Włochami sprawi, że Pasy sprzedadzą go z miejsca do Serie A, natomiast chłopak na pewno dał argumenty ku temu, by dać mu szansę w Krakowie. A jeśli wciąż Probierz wyżej ceniłby Siplaka, to lewego obrońcy szuka przecież jakieś szesnaście klubów w Ekstraklasie. Na transfer zagraniczny – raczej zbyt szybko. Niech udowodni swoją wartość w więcej niż jednym czy dwóch meczach na wysokim poziomie. Niemniej z Włoch może wracać z podniesioną głową i poczuciem dobrze wykonanej roboty.
No i czwarty wygrany – Mateusz Wieteska. Może nie błysnął tak wyraźnie jak Bielik, bo i rolę miał inna. Ale znów wracamy do meczu z Włochami, gdzie był obok Grabary i Bielika najlepszy na boisku. A słyszymy tu i ówdzie, że pewne kluby z zachodu Europy przyjechały mu się bliżej przyjrzeć – pamiętajmy, że młody stoper to chodliwy towar na rynku. Jasne, Ceballos i spółka brutalnie go zweryfikowali, ale czy możemy powiedzieć o którymkolwiek zawodniku z pola biało-czerwonych, że Hiszpania go nie zweryfikowała?
No właśnie.
Drobne plusiki na pewno można postawić czy Fili, Dziczku, Żurkowskim czy Szymańskim, natomiast pierwszych dwóch nie wyróżniło się na tyle, by nagle pół Europy miałoby się o nich zabijać, a dwóch ostatnich ma już nowe kluby i po urlopach czeka ich przeprowadzka. Oni zostali zauważeni już wcześniej.
Oczywiście mamy gdzieś z tyłu głowy, że dobrze zagraliśmy tylko w dwóch meczach, a i tak głównie dzięki kolektywowi, a nie indywidualnym błyskom. I wiemy, że skauci na takie rozgrywki przyjeżdżają głównie po to, by utwierdzić się, że zawodnik X czy Y nie pali się na dużych turniejach. Bo rzadko dziś jest już tak, że decyzje o zakupie danego piłkarza podejmuje się wyłącznie na podstawie jednego turnieju. Natomiast to wciąż okno wystawowe, na którym warto zaprezentować się z jak najlepszej strony. I tym kilku wymienionym przez nas kadrowiczom ta sztuka się udała.
fot. FotoPyk