Rafał Augustyniak i Miedź Legnica spadli w minionym sezonie z Ekstraklasy, ale jakoś nas nie dziwi, że akurat “August” w przyszłym roku nie będzie się kopał na pierwszoligowych boiskach. Chciało go pół Ekstraklasy, ale dostał ofertę z rosyjskiego Uralu Jekaterynburg i trudno, żeby nie skorzystał. Lepsza liga, lepsze pieniądze, szansa na zwrócenie uwagi Jerzego Brzęczka. Podpisał kontrakt do 2022 roku.
Co tu kryć, nie trzeba było szczególnie wielkiej lupy, by dostrzec, że Augustyniak to jeden z najważniejszych piłkarzy Miedzianki. Pod względem fizycznym mówimy o jednym z najmocniejszych zawodników w lidze. Sam w naszym wywiadzie opowiadał, że nie czuje się od nikogo gorszy, fizycznie może zdemolować każdego i cieszy się na rywalizację z Marcinem Wasilewskim, bo powinny pójść iskry. Obaw zero, na siłowni pierwszy – to jest podejście, jakie ceni współczesny futbol.
“Masz swoje sztuczki, żeby komuś pokazać miejsce w szyku?
Lubię wbić się barkiem. Wiem też, że jestem szybki i każdego dogonię. Lubię pojedynki jeden na jeden.
Bywasz chamem na boisku?
Tylko czasami. Jak już ktoś mnie naprawdę wkurwi”.
Piłkarsko Augustyniak może nie wiąże krawatów, może nie rozsyła prostopadłych podań na lewo i prawo, ale też nie jest tak, że potyka się o własne nogi. Owszem, najlepszy jest w fizycznej walce, rywala może potraktować barkiem i ten poleci dwa metry dalej bez faulu, do tego dołoży odbiór, ustawienie, kondycję. Nie róbmy też jednak z niego jakiegoś zadaniowca, piłkarską odpowiedź na Krzysztofa Oliwę. To nie jest nawet ósemka, ale jak na szóstkę umie rozegrać, nie boi się też podłączyć do przodu, gdy jest ku temu okazja.
Miedź dostanie za zawodnika kilkaset tysięcy euro. Augustyniak pamięta czasy biednego jak mysz kościelna ekstraklasowego Widzewa, trochę będzie mógł nadrobić zaległości budżetowe, pewnie na wyprawie nie straci.
Piłkarsko również. Ural to dziesiąty zespół zespół ligi rosyjskiej zeszłego sezonu. Polakowi przyjdzie grać na ciut większym stadionie niż w Legnicy. Obiekt w Jekaterynburgu gościł mundial – pamiętacie go, to ten z trybuną wychodzącą ze stadionu.
Na stadionie bywa zwykle ponad dziesięć tysięcy widzów (swoją drogą w poprzednich sezonach na mecze przychodziło po dwa-trzy tysiące kibiców, swoje zrobiło odświeżenie stadionu), a na te najważniejsze potrafi przyjść nawet ponad dwadzieścia tysięcy. Jekaterynburg – choć brzmi egzotycznie – to czwarte miasto pod względem ludności w Rosji, trzecie, biorąc pod uwagę aspekty gospodarcze. Miasto, które próbuje nawiązać do wielkości Moskwy i Sankt Petersburga.
W Jekaterynburgu znajduje się też niewątpliwej urody atrakcja turystyczna, pomnik psa sprzątającego po sobie kupę.
Naszym zdaniem to dobry ruch dla Augustyniaka, nie chcemy robić z ligi rosyjskiej rozgrywek rugby, ale na pewno nawet jego czysta siła fizyczna świetnie się tu wpasuje, a będzie odgrywać większą rolę niż odgrywałaby – powiedzmy – w Hiszpanii. O reprezentacji na razie nie ma co mówić, szczególnie, że to piłkarz mimo wszystko o charakterystyce podobnej do Góralskiego, ale jeśli zacząłby zbierać w Rosji dobre recenzje, to kto wie, kto wie.
Na pewno jest to natomiast kolejny sygnał dla polskich ligowców, że aby korzystnie sprzedać z Polski, nie trzeba być Lechem czy Legią. Co najmniej 300 tys. euro (właściciel Andrzej Dadełło na oficjalnej stronie klubu dementuje informacje o półmilionowej kwocie odstępnego) mimo spadku z Ekstraklasy, w dodatku nie za juniora, a za 26-letniego zawodnika – całkiem nieźle. Nie zdziwi nas, jak niebawem Augustyniak stanie się wyrzutem sumienia mocniejszych polskich klubów, bo był przecież czas, gdy był w zasięgu.
Fot. FotoPyK