Nowym prezesem Widzewa została Martyna Pajączek i trudno nie powiedzieć, że to transfer dla RTS-u hitowy, prawdziwe światełko w tunelu ostatnich katastrofalnych wyników, skandalicznej passy remisów, żenującego finiszu i w konsekwencji kolejnego roku w II lidze mimo budżetu porównywalnego z najlepszymi w I lidze. Pajączek to jeden z najlepszych fachowców na rynku, która swoją klasę udowodniła prezesując Miedzi Legnica, prezesując I lidze, a także będąc w zarządzie PZPN.
Martyna Pajączek została wciągnięta w świat futbolu przez Andrzeja Dadełłę, w którego firmie pracowała na topowym stanowisku. Jej historię poznaliśmy lepiej robiąc w 2017 reportaż o Miedzi:
Gdy Dadełło przeczytał pewnego dnia w gazecie, że Miedź może zbankrutować, wylecieć na jakieś totalne kartofliska, postanowił interweniować. Działacze powiedzieli, że klub choruje na najstarszą chorobę cywilizacyjną świata: brak pieniędzy. Dadełło miał w kieszeni panaceum. Powiedział, że lekarstwo da, a potem poszedł do gabinetu Martyny Pajączek powiedzieć jej, by wcieliła się w rolę pielęgniarki.
– Byłam w grupie kapitałowej spółki matki na stanowisku dyrektora marketingu i PR. Andrzej przyszedł do biura i powiedział: „Weź Martyna, idź im coś podpowiedź”. Gdzie, co, ja? „No weź, idź, popatrz jak to wygląda”.
(…). Początkowo idea była taka, by wesprzeć Miedź pieniędzmi, a działaczom pozwolić wykonywać swoją pracę. Skoro mieli dwadzieścia lat doświadczenia, to znają środowisko, realia, będą wiedzieli co zrobić, prawda? Martyna Pajączek:
– Stosunkowo szybko okazało się, że brak pieniędzy nie był jedynym problemem Miedzi. Doszliśmy do wniosku, że tu zawsze będzie prowizorka. No, chyba, że to weźmiemy i zbudujemy po swojemu, na poważnie.
To Martyna Pajączek w dużej mierze stała za organizacją klubu, który z piłkarskiego niebytu, ciągłych długów, realiów godnych PRL, został wyciągnięty w poważną futbolową firmę, która ma poukładane finanse, czytelną strukturę, wzorowo współpracuje z kibicami, ma też doskonale zorganizowaną akademię, która ma swoją szkołę i trenerów na etacie. Oczywiście pieniądze Andrzeja Dadełły były bazą, bez której nie udałoby się nic, ale Pajączek wprowadziła je w życie tak, by zrobił się porządek.
Widzew stoi przed podobną sytuacją: ma pieniądze, ale nie potrafi ich efektywnie zaprząc do roboty. W wypowiedziach Pajączek pobrzmiewają te same idee, które wprowadziła w Miedzi.
Akademia: – Chodzę i pytam gdzie jest akademia, gdzie są te dzieci, bo ja nie rozumiem dlaczego w Łodzi nie ma dwóch tysięcy dzieci grających z herbem Widzewa, bawiących się w piłkę od czwartego roku życia. Nie mówię, że to muszą być piłkarze, ja mówię, że to będą ludzie, którzy kochają piłkę, kochają klub, może ktoś z nich złapie bakcyla. To bardzo istotny temat, duży, kosztowny, teraz trzeba się zająć pierwszym zespołem, ale nie zepchnę go na margines.
Wychodzenie do kibiców: – Moim zdaniem, Widzew to nie tylko awans. W mojej opinii powinno być tak, że owszem – celem nadrzędnym jest awans, ale moim zadaniem jest również usprawnienie funkcjonowania klubu, co będzie się działo w tle. Natomiast Widzew to także ogromna społeczność i mam plan, by szerzej do niej trafić. Tego mi brakowało, obserwując klub gdzieś z daleka. Uważam, że można tutaj zrobić więcej dla kibiców.
W małej z punktu widzenia Łodzi Legnicy klub nieustannie był obecny w życiu miasta, odpalając szereg interesujących inicjatyw, czasem daleko wykraczających poza piłkę, spełniającym faktyczną społeczną rolę:
Flagowym pomysłem z pewnością jest „Kibice razem”. W Legnicy jest słynne Zakaczawie, biedna dzielnica złej sławy. Łysy wymyślił ośrodek, w którym dzieci mogą posiedzieć w cieple, zjeść coś, odrobić spokojnie lekcje. Ktoś wpadł na pomysł: może poszukalibyśmy emerytów, którzy chcieliby siedzieć z tymi dziećmi, pomagać im? I tak się zaczęło. Ludzie starszej daty, często cierpiący na samotność, mogliby poczuć się potrzebni, a jak najbardziej mogą być, bo to nierzadko młodzi potrzebujący pozytywnego autorytetu.
Pajączek nie zapomina, że najważniejsza jest w Widzewie aktualnie piłka, trzeba się piąć w górę piłkarskiej piramidy i koniec, ale te projekty także będą rozkręcane. Gdy Pajączek mówi jak widzi aktualną sytuację RTS, nie czuć ściemniania, okrągłych zdań, tylko realne spojrzenie:
Widzew jest klubem wyjątkowym, drugiego takiego w Polsce nie ma. Tak zbliżonego do ludzi, jak to jest w Łodzi. Jest to oczywiście bardzo trudny i wyjątkowy projekt, więc nie do końca wiadomo, jak się inspirować. To duże wyzwanie menedżerskie, ale z drugiej strony to olbrzymi potencjał, z którego można zrobić coś bardzo cennego. Mam nadzieję, że dzięki mojemu doświadczeniu uda się ten pomysł wdrożyć.
I teraz przypomnijmy sobie konferencję poprzedniego prezesa, podczas której było gadanie nawet o Lidze Mistrzów. Co budzi więcej zaufania?
Pajączek potwierdziła też, że Widzew odezwał się do niej już rok temu, a wtedy odmówiła, bo jest osobą odpowiedzialną, która miała wówczas zobowiązania w I lidze – zobowiązania do czerwca bieżącego roku, czyli już ogarnięte i można się skupić na nowych wyzwaniach, które z pewnością RTS gwarantuje.
Co nie znaczy, że całkowicie zrezygnuje z pozostałych. Pozostaje w zarządzie PZPN, natomiast w I lidze nie będzie już prezesem, ale najprawdopodobniej przejdzie do – jak sama mówi – komisji rewizyjnej, by pełnić tam funkcję doradczą. Niemniej podkreślała, że Widzew wymaga aktualnie pomocy 24 na dobę 7 dni w tygodniu, nie będzie tu żadnych półśrodków.
Cała konferencja Martyny Pajączek:
Co tu kryć, oczekiwania są ogromne. Wielkim problemem Widzewa jest bałagan w niektórych pionach, a także bałagan odpowiedzialności za zarządzanie, czego ostatnie ruchy w zarządach były apogeum. Pajączek na pewno nie jest prezesem-paprotką, Pajączek to osoba z inicjatywą, a nie do podpisywania papierków. Zarazem trudno znaleźć drugą osobę, która tak doskonale umiałaby zjednać wokół siebie ludzi, dogadać się z szeregiem charakterów, wypracowując wspólny kompromis. Na ten moment wydaje się, że Widzew znalazł najlepszą możliwą osobę do zbudowania RTS-u, o jakim marzy czerwono-biało-czerwona część Łodzi, ale to naprawdę trudny teren i nie spodziewamy się, by poszło zupełnie bezboleśnie. Pytanie jaka będzie reakcja w momencie, gdy pojawią się pierwsze ewentualne zgrzyty.
Fot. FotoPyK