Już jutro startują młodzieżowe mistrzostwa Europy we Włoszech, na których kadra Czesława Michniewicza spróbuje pokazać się z trochę lepszej strony niż reprezentacja Jacka Magiery na niedawnym mundialu. Albo inaczej: spróbuje sprawić niespodziankę, bo jak twierdzi nasz rozmówca – właśnie na to ją stać. Zapraszamy na wywiad z Kamilem Jóźwiakiem – nie tylko o turnieju, bo w karierze klubowej skrzydłowego Lecha Poznań też wydarzyło się już sporo.
Jesteś zadowolony po ostatnim sezonie?
To zależy. Ogólnie na pewno jest to sezon nieudany, bo mówimy o Lechu Poznań, który zajął ósme miejsce, a nie przypominam sobie, kiedy po raz ostatni byliśmy tak nisko. Pamiętam siódme miejsce za kadencji Jana Urbana w sezonie po mistrzostwie Polski, ale wtedy bardzo słabo wystartowaliśmy. To nie przystoi takiemu klubowi, dlatego w Kolejorzu dochodzi właśnie do wielu zmian i kolejny sezon po prostu musi być lepszy.
A jeśli chodzi o ciebie?
Tak jak było wiele zawirowań w klubie, tak było też trochę wokół mnie. Na pewno nie pomagały nam te częste zmiany trenerów. Jesienią przyzwoity miałem tylko początek, potem nie byłem zadowolony z tego, co prezentowałem. Za to wiosna w moim wykonaniu była dobra. Po odejściu trenera Nawałki nasza sytuacja się trochę ustabilizowała. Nie mówię, że jego zwolnienie było powodem, ale osiągnąłem wtedy dobrą formę. Choć gdy trener jeszcze z nami pracował, też miałem niezłe mecze, więc mogę powiedzieć, że ogólnie nie było ze mną najgorzej.
Ale przyznaj – gdy usłyszałeś, że Adam Nawałka został zwolniony, uśmiech na twarzy się pojawił.
Nie, to nie tak. Po tej sytuacji, w której dostałem szybką zmianę w pierwszej połowie, normalnie z trenerem rozmawiałem. Nie było żadnej ulgi. Uważam, że Adam Nawałka to dobry trener i nie wiem, dlaczego to się tak potoczyło. Czasami jest tak, że szkoleniowcy nie pasują do danego miejsca, coś nie gra, i najwidoczniej filozofia pracy trenera Nawałki po prostu nie pasowała do Lecha.
I nie zabolała cię ani trochę ta sytuacja z meczu z Miedzią? Zostałeś wskazany palcem jako najsłabszy piłkarz, choć w mojej ocenie byłeś bardziej kozłem ofiarnym.
Wiadomo, że to zabolało. Nie będę ściemniał, że było inaczej, ale tak jak powiedziałem – rozmawiałem później z trenerem i wyjaśniał mi, dlaczego tak postąpił.
Zgadzałeś się z tym, co mówił?
Miałem inne spojrzenie na ten temat i też je przedstawiłem. Przede wszystkim uważałem, że dałem tej drużynie dużo w poprzednich meczach – czy to z Legią, gdy wywalczyłem karnego, czy potem z Arką, gdy dałem asystę. Spotkanie z Miedzią było bezpośrednio po tych starciach, więc było mi przykro, gdy tak szybko zostałem ściągnięty z boiska. Ale cóż, to trener podejmuje decyzje. Przy czym ja też nie mogę powiedzieć, że w Legnicy grałem dobrze. Cała drużyna wyglądała słabo, ale wiem, że w takich sytuacjach muszę patrzeć przede wszystkim na siebie.
Ale nie dość, że dostałeś tę zmianę, to jeszcze trafiłeś do zamrażarki.
Tak, zamiast zagrać z Górnikiem Zabrze, zaliczyłem występ w rezerwach z Mieszkiem Gniezno. Na pewno nie jest to miły moment, gdy na co dzień grasz w Ekstraklasie, ale nie miałem wtedy nawet 21 lat, więc zejście niżej na mecz nie jest dla mnie żadną wielką ujmą. Ot, kolejna przygoda – tak to traktuję. Co prawda czasami z takich sytuacji wynikają kontuzje, bo drużyny przeciwne z niższych lig trochę się wtedy napinają i nie ukrywam, że też zostałem pokopany, ale wróciłem w jednym kawałku. Mimo młodego wieku generalnie przeżyłem już trochę zawirowań, ale myślę, że to wszystko mnie tylko wzmocni.
No właśnie. W końcu zaczęliśmy mówić o Kamilu Jóźwiaku jako o piłkarzu, obiecującym skrzydłowym, bo wcześniej największy szum wokół ciebie zrobił się wtedy, gdy powstało zamieszaniem z twoim kontraktem. Boisko i to, co na nim zdążyłeś pokazać, było na dalszym planie.
Tak, choć myślę, że już w poprzednim sezonie za trenera Bjelicy pokazywałem, że mam duży wpływ na drużynę. Liczę jednak, że to dopiero początek i z coraz większą regularnością będę udowadniał, że Lech może na mnie liczyć. Nie jestem w Poznaniu pierwszy rok, więc mam świadomość, że trzeba ode mnie wymagać.
Czujesz, że w tym nowym, przebudowanym Lechu będziesz jedną z twarzy drużyny?
Na pewno. Jeśli jestem zawodnikiem podstawowej jedenastki, zawsze muszę być wiodącą postacią, bo wiem, że w takim klubie jak Lech są na moje miejsce inni. Na każdym kroku trzeba udowadniać, że jestem lepszy. W tej rundzie kilka razy udało się pomóc Lechowi w zwycięstwach, ale chcę, żeby dochodziło do tego częściej. Jeśli będę dobrze grał, przyjdą też liczby, co pokazała wiosna.
Władze Lecha powierzyły funkcję budowania nowej drużyny Dariuszowi Żurawiowi, argumentując to między innymi tym, że w końcówce sezonu coś pozytywnego działo się z teoretycznie rozbitą drużyną. Będąc w środku, widziałeś to podobnie?
Moja współpraca z trenerem Żurawiem układała się bardzo dobrze, bo czułem zaufanie z jego strony. Jako drużyna wyglądaliśmy lepiej niż wcześniej, jeśli chodzi o samą grę w piłkę. Na pewno jeszcze wiele brakowało nam do tego Lecha, którego wszyscy chcielibyśmy oglądać, ale okoliczności też nie były łatwe. W zasadzie połowa drużyny wiedziała, że jest skreślona i odchodzi, a trener i tak potrafił wyzwolić w nich tę ambicję, by do końca walczyli, również dla samych siebie. Myślę, że sezon skończyliśmy z twarzą.
Czego nauczyła cię ta chryja z niedoszłym wyjazdem do zagranicznego klubu?
Tego, żeby słuchać przede wszystkim siebie, a nie wszystkich dookoła. Gdy jest taka sytuacja, każdy chce ci coś podpowiedzieć, wiele osób po prostu z czystej troski, ale najważniejsze jest, żeby samemu coś czuć. Jeśli pojawiają się różne naciski, czasami o to trudno. Gdy już pojawiła się informacja, że odchodzę z Lecha, te głosy trochę ucichły, więc miałem czas, żeby to przemyśleć i uznałem, że jeszcze nie jestem gotowy. Skoro nie byłem podstawowym zawodnikiem Lecha, trudno byłoby mi podbijać Anglię.
Ale mówiłeś, że Leeds ma na ciebie konkretny pomysł. Najpierw chcieli cię gdzieś wypożyczyć.
Tak mówił mi dyrektor sportowy klubu, który przyleciał do Polski. Wtedy poznałem ich wizję i zobaczyłem, jak dokładnie mnie prześwietlili. Nie tylko w kilku meczach, ale w całym sezonie. I patrzyli nie tylko na cechy piłkarskie, ale też mój charakter – reakcje na boisku, wpisy w mediach społecznościowych, wszystko! Nie ukrywam, że to bardzo mi się podobało, bo widać było, że nie chcą jakiegoś skrzydłowego, tylko chcą konkretnie Kamila Jóźwiaka, jednak przeważyło to, iż nie byłem gotowy. Poza tym, Lech Poznań dał mi dużo i nie chciałem odchodzić w atmosferze jakiegoś skandalu. Chciałbym się odwdzięczyć klubowi i odejść jak kilku innych wychowanków za dobre pieniądze, by wszyscy byli zadowoleni.
Z jakimi ambicjami przyjechałeś na to Euro? Nie da się ukryć, że nie byłeś podstawowym piłkarzem waszej kadry, ale w kilku meczach potrafiłeś dać jej sporo po wejściu z ławki.
Zdarzało się, że wychodziłem w pierwszym składzie, ale przeważnie, tak jak mówisz, zaczynałem na ławce. Cóż, mam za sobą niezłą rundę, więc chciałbym wskoczyć do podstawowej jedenastki. Wiadomo, że nie będzie łatwo, bo chłopaki zrobili wiele dla tej reprezentacji i uszanuję każdą decyzję trenera, ale mam swoje ambicje. Wierzę, że pomogę drużynie nawet wtedy, gdy nie będę pierwszym wyborem, choć gra od początku to mój cel i wiem, że mnie na to stać.
Waszą siłą chyba generalnie jest kolektyw i to, jaką grupę tworzycie. Widać to nawet po powołaniach, bo dostali je też piłkarze, którzy wiosną grali mało, ale wcześniej pomogli w eliminacjach.
Tak, jesteśmy bardzo zgraną, zżytą grupą. Atmosferę mamy świetną i to również dzięki niej, gdy już praktycznie nikt w nas nie wierzył, potrafiliśmy przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Ten sukces nas jeszcze dodatkowo zbudował, bo wcześniej poznaliśmy też smak porażki. Okej, w grupie eliminacyjnej nie przegraliśmy żadnego meczu, ale te remisy z Wyspami Owczymi były dla nas jak tragedia, a mimo wszystko potrafiliśmy się podnieść. Wierzę w siłę tego zespołu. Nie da się ukryć, że inne zespoły będą miały większą, ale możemy sprawić niespodziankę.
Ja ta tragedia wyglądała od środka?
Brałem udział tylko w drugim akcie, bo w trakcie pierwszej miałem te zawirowania z kontraktem, więc po rozmowie z trenerem uznaliśmy, że lepiej będzie, jak pojadę na kadrę do lat 20, żeby sobie spokojnie pograć. W tym drugim meczu łatwo nie było. Graliśmy u siebie, a szybko straciliśmy bramkę i musieliśmy gonić. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, a poza golem na 1-1 nic nie chciało wpadać.
Pomimo tego, że ich golkiper wyglądał tak, jakby na bramce – w myśl starej zasady – wylądował tylko dlatego, że jest gruby.
Ale nie ma co się śmiać, bo wybronił wiele piłek. Na szczęście się podnieśliśmy, bo gdybyśmy nie awansowali przez te straty punktów z Wyspami Owczymi, na pewno byłoby nam to wypominane, że przegraliśmy taki wyjazd jak frajerzy.
Za to Portugalia w rewanżu podobno trochę was zlekceważyła.
Nie wiem, ale było u nich widać rozluźnienie. Wygrali pierwszy mecz u nas, więc chcieli po prostu przypieczętować awans. Może to wynika z ich kultury, ale już przed pierwszym gwizdkiem pojawiły się u nich elementy zabawy. Na nas podziałało to bardzo motywująco i powiedzieliśmy sobie, że musimy na nich bardzo mocno ruszyć, bo może uda się skorzystać i strzelić bramkę. Udało się trzy i później było im ciężko cokolwiek zrobić. Trochę zabawne jest też to, że nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, iż gdyby strzelili jeszcze jedną bramkę, to… byłyby rzuty karne. Na szczęście nie mieliśmy tego zmartwienia.
Z mocnymi rywalami generalnie czujecie się chyba trochę lepiej.
Tak to wygląda. Na pewno musimy wtedy przyjąć inny styl. Jako zespół dobrze czujemy się w grze z kontry – gdy możemy bronić trochę głębiej i wyprowadzać szybkie ataki. Tak to wyglądało z Danią oraz z Portugalią i się udało, a gdy graliśmy w ataku pozycyjnym z tymi Wyspami Owczymi, przydarzyły się wpadki. Nie do końca wiem, z czego to wynika, ale tak jest. I dlatego mocne drużyny muszą się nas bać, bo potrafimy sprawić niespodziankę.
Przyjrzałeś się już dokładnie grupowym rywalom?
Trener cały czas podsyłał nam różne filmiki, analiza na pewno była i jest naszą mocną stroną.
Kto robi na tobie największe wrażenie?
Na razie skupiamy się na Belgach. Na pewno różnicę potrafi zrobić grający na skrzydle Lukebakio z Fortuny Dusseldorf, tak jak koledzy Kuby Piotrowskiego z Genku, szczególnie Heynen w środku pola. Tu już nie będzie przypadkowych zawodników. W kadrze Włoch niżej zeszli nawet zawodnicy, którzy grają już w pierwszej reprezentacji, podobnie u Hiszpanów. Nazwiska mają, ale w Portugalii też je mieli, a na mistrzostwach jesteśmy my.
Śledziłeś mecze kadry do lat 20 na mundialu?
Byłem w Łodzi na dwóch. W drużynie grał mój przyjaciel Tymek Puchacz, a także Miłosz Mleczko z Lecha, więc starałem się wspierać chłopaków. Szkoda, że im nie wyszło. Najlepiej zagrali z Włochami i niewiele brakło.
Nie boisz się, że na waszych mistrzostwach dojdzie po powtórki z wątpliwej rozrywki?
Wydaje mi się, że oni byli w trochę trudniejszej sytuacji z takiego psychologicznego punktu widzenia. Oni nie wywalczyli awansu na te mistrzostwa, tylko znaleźli się na nich dlatego, że byliśmy organizatorem. Nie mieli okazji ani zremisować z Wyspami Owczymi, ani wygrać z Portugalią. My mieliśmy i wyszliśmy z tego zwycięsko, więc na mistrzostwa jedziemy bez presji, bo nie dostaliśmy tego za darmo. To dla nas nagroda. Grupę mamy ciężką, ale wierzymy w siebie.
Rozmawiał MATEUSZ ROKUSZEWSKI
Fot. newspix.pl/FotoPyK