Doskonale zdajemy sobie sprawę, że atmosfera wokół kadry jest zdecydowanie gorsza niż mogłyby na to wskazywać ostatnie wyniki. Wiemy też, dlaczego tak jest – bo przyjemność z oglądania kadry jest porównywalna z przyjemności puszczania filmów dokumentalnych czytanych przez Krystynę Czubównę w środku zajebistej domówki. Natomiast przed starciem z Izraelem próbujemy znaleźć powody, przez które tego meczu wcale nie trzeba się bać.
A nie trzeba się bać, bo…
… napastnik Izraela woli jechać na wesele niż na zgrupowanie kadry
Autor 37 goli i 16 asyst dla RB Salzburg z Polską nie zagra, bo półtora roku temu ustalił sobie ślub i weselę na początek czerwca. Jeśli ktoś się hajta w najbliższym czasie, to sam doskonale wie, jaki problem jest z salą, orkiestrą czy cateringiem. Munes Dabbur, bo o nim mowa, też nie chciał się szczypać z przesuwaniem całej uroczystości, bo to koszty, bo problem, a jeszcze narzeczona ma egzaminy na uczelni medycznej. I ostatecznie uznał, że mecz z Polską to on ma w nosie, bo – jak dobrze pójdzie – to jeszcze do Warszawy kiedyś się przejedzie. A ślub – przy optymistycznym wariancie – bierze się raz w życiu. I na zgrupowanie nie przyjedzie. Jeden problem do zmartwień mniej.
… bo na Narodowym Polska nie przegrywa
Ostatnią porażkę na Stadionie Narodowym biało-czerwoni ponieśli ponad pięć lat temu – w marcu podczas starcia ze Szkocją. Bilans następnych czternastu spotkań wygląda okazale: 12 zwycięstw, 2 remisy, 43 gole strzelone, 12 straconych. Warszawa to twierdza biało-czerwonych. Oczywiście bilans bramek został podkręcony meczem z Gibraltarem (8:1), podbity sparingiem z Litwą (4:0), niemniej reprezentanci Polski w ostatnich dwunastu starciach na tym stadionie strzelali średnio 3,6 gola na spotkanie. Robi wrażenie? No, robi. Bać się nie trzeba.
Polska pewniaczkiem według ETOTO. Kurs na zwycięstwo biało-czerwonych – 1,55
… bo Izrael jest głównie mocny u siebie
Porażka z Irlandią Północną 0:3, porażka z Albanią 0:1, porażka ze Szkocją 2:3, porażka z Włochami 0:1, porażka z Hiszpanią 1:4, porażka 1:3 z Serbią, porażka 0:2 z Chorwacją, ogranie Liechtensteinu 1:0 i Łotwy 3:0. Ostatni raz Izrael ograł na wyjeździe kogoś, kto nie jest europejskim siódmym szeregiem, w 2016 roku. Wtedy pyknął gładko 3:0 Albanię, natomiast ta grała wówczas od 17. minuty w dziesiątkę, a od 55. minuty w dziewiątkę. Czy trzeba się bać? No, niekoniecznie.
… bo forma Zahaviego to wynaturzenie, a nie norma
Oczywiście, Eran Zahavi jest teraz w takim gazie, że trzeba na niego uważać. W ostatnich pięciu meczach w kadrze strzelił dziewięć goli, w dwóch ostatnich spotkaniach dla reprezentacji strzelił dwa hat-tricki. Natomiast nie jest to napastnik z półki Roberta Lewandowskiego, Krzysztofa Piątka czy Arkadiusza Milika. Obecnie jest w sztosie, ale kiedyś ta seria musi się skończyć. On po prostu nigdy tyle nie strzelał. Wcześniej zaliczył serię pięciu meczów w kadrze bez gola, regularnie zacinał się na 3-4 mecze, na pierwszego gola w reprezentacji czekał aż piętnaście spotkań. Nigdy na poważnie nie zaistniał w silnej lidze. Owszem – w Maccabi Tel Awiw strzelił 117 goli, teraz w chińskim Guangzhou kręci się wokół średniej jednego trafienia na mecz, ale gdy tylko wyściubił nos do Palermo, to w 26 starciach trafił… dwa razy.
Zahavi podtrzyma doskonałą formę i trafi też z Polską? Kurs w ETOTO – 4,00. A na gola Piątka? 2,50
… bo różnica jakości poszczególnych zawodników jest znacząca
I stroną przeważającą są Polacy. Tylko jeden zawodnik wyjściowej jedenastki Izraela z ostatniego meczu gra w ligach z TOP5 – to Beram Kayal z Brighton (18 meczów, 932 minuty w Premier League). U nas? Fabiański, Glik, Bednarek, Bereszyński, Zieliński, Lewandowski, do tego Klich i Grosicki z zaplecza angielskiej ekstraklasy. Wygląda to tak:
POLSKA: West Ham – Dynamo Kijów, Monaco, Southampton, Sampdoria – Leeds, Lokomotiv – Chicago Fire, Napoli, Hull – Bayern Monachium.
IZRAEL: Hapoel Beer-Szewa – Maccabi Tel-Awiw, Hapoel Beer-Szewa, Celtic, Maccabi Tel-Awiw, Lokeren – Olympiakos, Maccabi Tel-Awiw, Brighton – Guangzhou, Guangzhou.
Izrael spłata nam figla? Kurs na zwycięstwo gości w ETOTO – 6,30!
Jerzy Brzeczek może określać rywala mianem “reprezentacji z super napastnikiem”, natomiast przypuszczamy, że nawet taki Zahavi nie miałby miejsca w szerokiej kadrze Polaków. Bo za kogo? Jednego z najlepszych napastników świata, rewelację sezonu Serie A czy najlepszego strzelca wicemistrza Włoch?
… Izrael dopiero kandyduje do miana europejskiego średniaka
Ilu znacie wybitnych piłkarzy z Izraela? No, pewnie niewielu. A chociaż taki dobrych, których zapamiętaliście? Cohen w Liverpoolu, Berkovic kopiący w Premier League, na pewno Yossi Benayoun. Tej kadry przez lata nie miał nawet kto ciągnąć – i nadal nie ma, no bo powtórzymy się – Zahavi jest w formie znakomitej, natomiast jakoś nie wyobrażamy sobie, że nagle z tych Chin wyciąga go Lille, Schalke czy inny Watford i gość z powodzeniem gra w silnej lidze europejskiej.
Nie ma przypadku w tym, że Izrael w całej swojej historii tylko RAZ zagrał na dużej imprezie – na mundialu w Meksyku w 1970 roku, gdzie strzelił jednego gola.
… bo może Polska nie ma stylu, ale gra pragmatycznie
“Nawalcie trzy dni w tę kadrę, a teraz mówicie o pragmatyzmie?” – napiszecie. Oczywiście. Bo my na wyniki kadry nie narzekamy. Bylibyśmy debilami, gdybyśmy marudzili na stuprocentową skuteczność zwycięstw w tych trzech meczach eliminacji. Psioczymy na styl, na złe decyzje selekcjonera, na fatalną dyspozycję linii pomocy, na ogromne kłopoty w rozegraniu, na postawę Zielińskiego, Frankowskiego czy Klicha.
Nie można odmówić jednak tej reprezentacji tego, że wyciska te mecze jak cytrynę. Nawet, jeśli gra jak z Macedonią Północną, to i tak wygrywa. Może będzie tak do końca eliminacji, a zweryfikuje nas dopiero Euro. Może. Prawdą jest, że w tej grupie Polska nie ma za bardzo z kim przegrać. I nawet występy żenujące są przykrywane pełną zaliczką punktową.
fot. FotoPyk