Tychy jeszcze nie do końca wkręciły się w mistrzostwa świata U-20. Mecz Katar – Nigeria, inaugurujący turniej na tyskim stadionie, delikatnie mówiąc nie okazał się frekwencyjnym sukcesem. Nikt nie śmiał zakładać kompletu widzów, ale jednak spodziewano się lepszego wyniku.
Na trybunach stawiło się dokładnie 3010 widzów. Z naszej perspektywy wydawało się nawet, że jest ich jeszcze mniej. Najwidoczniej jednak najniższe rzędy po stronie sektora prasowego były zapełnione najszczelniej na całym obiekcie. W każdym razie zapewniono nas, że to rzetelne dane dotyczące liczby osób, które faktycznie przyszły na mecz, a nie liczba upoważnionych czy coś w tym rodzaju.
Dla porównania. W dopiero co zakończonym sezonie I ligi miejscowy GKS tylko cztery razy miał minimalnie mniejszą liczbę widzów. Mówimy już o okresie, gdy efekt nowego stadionu minął dawno temu, a drużyna rozczarowującymi wynikami sprawiała, że niejeden stały bywalec ze wcześniejszych sezonów teraz pewnie raz czy drugi zostawał w domu.
Wielkie luzy były też na prasówce, zwłaszcza w górnych rzędach.
Trudno się jednak dziwić, że Katarczycy i Nigeryjczycy nie przyciągnęli tłumów. Po pierwsze – nie jest to zestaw, który działa na wyobraźnię przeciętnego kibica. Zdecydowanie nie. Po drugie – pora meczu była mało atrakcyjna. Piątek, godzina 18:00, wielu dopiero kończy pracę lub wraca do domu. Po trzecie – FIFA kolejny raz bilety na swoją imprezę sprzedaje wyłącznie przez internet. Narzekania na ten system są dość częste.
– Dwa lata temu podczas Euro U-21 na samym końcu można było normalnie w kasie kupić “zwroty”. To było bardzo dobre rozwiązanie, bo nie każdy swobodnie porusza się po internecie czy ma kartę kredytową. Dla nas to akurat nie problem, ale jeśli ktoś się namyślił w ostatniej chwili i uznał, że jednak by poszedł, to w zasadzie nie ma jak tego zrobić. A szkoda, bo same ceny biletów są bardzo w porządku. Za miejsca na środku stadionu zapłaciliśmy po 20 zł – mówią dwaj panowie w już dość podeszłym wieku.
Co ich przyciągnęło na mecz? – Jak jest wielka impreza w Tychach, to wypada być, bo nie wiadomo, kiedy będzie następna. Nikomu nie kibicujemy, ale liczymy, że objawią się jakieś perełki, którymi będzie się można zachwycić. Nigeryjczycy na tych młodzieżowych turniejach zawsze mieli dobrych zawodników – tłumaczą.
Zdecydowanie najczęstszym obrazkiem na trybunach był ojciec z synem w przedziale 6-10 lat plus ewentualnie inne osoby z rodziny. – Przyszliśmy dla samych mistrzostw, a przy okazji syn po raz pierwszy zobaczy nasz stadion. Już widzę, że jest zadowolony i przejęty wydarzeniem – mówi jeden z ojców.
Z tego punktu widzenia taki mecz faktycznie stanowił idealny moment, żeby pociecha zaczęła futbolową edukację. Jakby nie było, mowa o międzynarodowym turnieju rangi mistrzowskiej, drugim najważniejszym dla FIFA. Trochę piłki na dobrym poziomie można zobaczyć, a wszystko to w całkowicie luźnej otoczce, bez wysłuchiwania, kto jest damą lekkich obyczajów i co w związku z tym faktem należy z nim zrobić.
Długimi fragmentami atmosfera była więc stricte sparingowa, słyszało się wszystkie okrzyki z boiska. Gdy jednak tylko któraś z drużyn przeprowadzała składną akcję czy stwarzała sytuację, rozlegały się naprawdę gromkie brawa i głosy ekscytacji. Czasami było nawet jak w Anglii. Jeden z Nigeryjczyków powalczył przy linii bocznej i zdołał jeszcze uzyskać aut dla swojej drużyny – brawa.
Łatwo dało się zauważyć, że atmosfera w kadrze Nigerii jest świetna. Po każdej bramce wszyscy rezerwowi cieszyli się razem z grającymi kolegami.
Wszystkiemu przyglądała się reprezentacja RPA, która w sobotę zagra z Argentyną.
Publiczność rzecz jasna była raczej neutralna, choć kilka razy grupka dzieci krzyczała “Nigeria, Nigeria!”. Osób zaangażowanych po którejś ze stron prawie nie odnotowano. A jeśli już, byli to Nigeryjczycy. Kilku się znalazło. Po końcowym gwizdku piłkarze podchodzili do nich i wymieniali uprzejmości. Robili to zresztą również z drugiej strony boiska. Mimo wszystko atmosfera i cała otoczka chyba przypadła im do gustu.
W sumie trudno się dziwić. Wielu zawodników pewnie nigdy wcześniej nie grało na tak ładnym obiekcie. W nigeryjskiej kadrze większość piłkarzy na co dzień występuje w ojczystych klubach. A ci kopiący w Europie przeważnie są jeszcze zupełnie nieznani. Tom Dele-Bashiru, dziś autor jednego z goli, przynależy do Manchesteru City, ale w pierwszym zespole wystąpił tylko raz i to w sezonie 2017/18 (pół godziny w Pucharze Ligi z Leicester). Nathan Ofoborh jest zawodnikiem Bournemouth, jednak na razie jego największe osiągnięcie to dwukrotna obecność na ławce w Premier League. Spośród “Europejczyków” największą markę ma środkowy pomocnik Kingsley Michael. Bologna w minionym sezonie wypożyczyła go do Perugii, dla której uzbierał 25 meczów w Serie B i zdobył jedną bramkę. Katarczycy to już zupełna egzotyka: same kluby krajowe plus trójka z belgijskiego Eupen, do którego trafiła wyłącznie dlatego, że właściciel jest z Kataru. A i tak nikt z nich jeszcze nie zadebiutował w pierwszym zespole.
Co do samego meczu – wyższość przedstawiciela Afryki nie podlegała dyskusji. Nigeria praktycznie nie stosowała gry dalekimi piłkami. Wszystko po ziemi, dokładnie, z wyczuciem. Skończyło się na czterech zdobytych bramkach, a spokojne mogło być ich więcej. Katar zagrał piłkę juniorską. W defensywie panował totalny bajzel, brak ładu i składu, ale w ofensywie zdarzały się przebłyski. Przed przerwą najpiękniejszą akcję przeprowadzili Azjaci, gdy dwóch zawodników efektownie pograło między sobą i po podaniu piętą przed wielką szansą znalazł się Yusuf Abdurisag. Kopnął jednak nie w ten róg co trzeba i zablokował go wykonujący wślizg obrońca.
Jakieś perełki? Kilka nazwisk się wyróżniało. Najbardziej chyba podobała się gra kapitana Nigerii. Grający na lewej obronie z nr 3 Ikouwem Udo zapewniał spokój w swojej strefie, a w ofensywie błyszczał. Pierwsze dwa gole to w dużej mierze jego zasługa. Najpierw nawinął rywala i strzelił “zewniakiem”, po którym niezbyt pewnie interweniował katarski bramkarz, więc Maxwell Effiom mógł spokojnie posłać piłkę do siatki. Później Udo przeprowadził efektowny rajd, minął trzech przeciwników i na koniec idealnie podał, z czego skorzystał Okechukwu Offia. Gość jest do wyjęcia z Enyimba SC, choć coś czujemy, że nie jesteśmy jedynymi, którym jego gra przypadła do gustu.
Nigeryjczycy przed przerwą atakowali niemal wyłącznie lewym skrzydłem, dopiero po zmianie stron akcenty zostały bardziej rozłożone. Najpiękniejsze zagranie meczu to z kolei asysta Kingsleya Michaela na 3:0. Kapitalnie prostopadłym podaniem odnalazł Dele-Bashiru w polu karnym.
Po meczu na konferencjach prasowych obu trenerów dziennikarzy było 6-7. Garsteczka. Po jednym z Kataru i Nigerii plus Polacy. W trakcie konferencji zabraniano robienia zdjęć. Akredytowani foto w ogóle nie mieli wejścia na salę. Zdjęcia robił jedynie fotograf wyznaczony przez FIFA, podobnie jak w mixed zonie. Bardzo tego pilnowano. Dwa lata temu podczas EURO niby też wprowadzono takie restrykcje, ale dało się je obejść.
Selekcjoner zwycięzców chwalił swój zespół, podkreślając jednak, że wcale nie było tak łatwo. Opiekun pokonanych przyznał, że rywal był lepszy i zasłużył na zwycięstwo. Katarczycy chyba zdają sobie sprawę, że prawdopodobnie odegrają rolę kopciuszka. Przy wyniku 0:4 ich dziennikarz potrafił podekscytowany wstawać z miejsca, bo jego drużyna miała zalążek akcji dającej nadzieję na gola honorowego.
W strefie mieszanej Nigeryjczycy wyszli całą grupą, z dziennikarzami chwilę pogadał Kingsley Michael – ten z Perugii. Generalnie nie miał wiele do powiedzenia, kilka słów i koniec, następne pytanie. Przyznał, że celem jego zespołu jest dojście do finału (jego poprzednicy nigdy nie wygrali MŚ U-20, dwa razy dotarli do finału), ludzie w Polsce są fajni i przyjacielscy, murawa była dobra, a Łukasza Skorupskiego zna, miły gość i dobry bramkarz, ale nie mają teraz kontaktu. Katarczycy przemykali nieniepokojeni jeden po drugim.
Już w sobotę w Tychach drugi mecz, w którym frekwencja powinna być co najmniej dwa razy większa. Grająca z RPA Argentyna przyciąga samą nazwą, ma kilku bardzo poważnych piłkarzy, a sobota 20:30 to zdecydowanie lepszy termin do wycieczki na stadion niż piątek 18:00.
Tekst i zdjęcia: Przemysław Michalak