Można się ostro spierać, czy jest to najlepszy stoper Ekstraklasy – za jakiego uznano go na ligowej gali – ale bez wątpienia Aleksandar Sedlar stworzył z Jakubem Czerwińskim najlepszy duet środkowych obrońców w naszej lidze. W większości meczów świetnie się rozumieli i znakomicie uzupełniali. Serb rozegrał sezon życia, zwieńczony mistrzostwem Polski i niemal na pewno więcej na polskich boiskach go nie zobaczymy.
Sedlarowi wygasa kontrakt z Piastem i szanse na jego zatrzymanie są czysto iluzoryczne. Chwilę można się połudzić. Mowa już o 27-latku, który musi wykorzystać swoje pięć minut, jeśli chce jeszcze zasmakować naprawdę poważnego grania i zarobić naprawdę duże pieniądze. Lepszego momentu nie będzie. Bardzo udany rok, tytuł mistrzowski, karta na ręku – dużo atutów w rozmowach. Przy Okrzei już teraz pobiera wysoką pensję, jego zatrzymanie musiałoby oznaczać stworzenie komina płacowego.
Piłkarz nie ukrywał, że ma sygnały z RCD Mallorca, która na trzy kolejki przed końcem sezonu zasadniczego jest niemal pewna udziału w barażach o Primera Division. Gdyby udało się jej awansować, a Hiszpanie przeszliby do konkretów, trudno sobie wyobrazić, żeby Serb odmówił, zwłaszcza iż liga z europejskiego top5 to jedno z jego marzeń. Być może głównie z powodu trwającego sezonu Mallorki oficjalnie ważą się jeszcze jego dalsze losy w Gliwicach.
Hiszpania wydaje się dla niego idealnym miejscem. Sedlar przy swoich licznych atutach ma jedną zasadniczą wadę: niski wzrost jak na stopera (178 cm wzrostu), do tytanów siły też się nie zalicza. Z tego względu znacznie prędzej sprawdziłby się na południu Europy niż na przykład w Anglii i doskonale zdaje sobie z tego sprawę, choć niedawno w rozmowie z nami nie rozpaczał nad swoimi warunkami fizycznymi. – Nie uważam, żeby to był dla mnie większy problem. Sądzę, że naprawdę niewielu napastników w Ekstraklasie może powiedzieć, że strzeliło gola po wygraniu ze mną pojedynku główkowego. Tajming i wyskok są tu najważniejsze. Roberto Ayala czy Fabio Cannavaro są jeszcze niżsi niż ja, a byli wybitnymi stoperami. Wzrost to nie wszystko, choć są trenerzy, którzy nie uznają niskich stoperów i kilka razy się o tym przekonałem, ale co mogę zrobić? – pytał retorycznie.
Serb do Polski trafił już latem 2016 roku. Oczekiwania wobec niego od razu były spore, bo przychodził po znalezieniu się w jedenastce sezonu serbskiej ekstraklasy i debiucie w pierwszej reprezentacji. Jego transfer akurat do klubu z Okrzei przyjęto wręcz z pewnym zaskoczeniem, ale kolejny raz dała o sobie znać operatywność Artura Płatka, pomagającego wówczas “Piastunkom” w transferach. Skaut Borussii Dortmund był jedną z najważniejszych osób w tej operacji. Sedlar mógł wtedy iść do Crvenej Zvezdy, lecz nie zdecydował się, bo nie czuł, że widzą tam w nim kluczową postać. Ostatecznie wybierał między Piastem a Dinamem Mińsk. Wybór był prosty.
Co do reprezentacji. Zaliczył dwa występy w narodowych barwach – towarzysko z Cyprem i Izraelem. Z Cypryjczykami wszedł na końcówkę, za to z Izraelem zaczął od początku, tyle że… na prawej obronie. Nigdy wcześniej nie próbowano jego sił na tej pozycji. Selekcjoner Slavoljbub Muslin testował jednak ustawienie z trójką stoperów i uznał, że jednym z wahadłowych będzie właśnie do niedawna anonimowy zawodnik beniaminka FK Metalac Gornji Milanovac. Sedlar w przerwie został zmieniony. – Trudno mi było ocenić ten występ. Grałem na nowej pozycji, więc skupiłem się na tym, żeby niczego nie zawalić w tyłach, o wypadach do przodu za bardzo nie myślałem. Nawet Branislav Ivanović grający obok mnie na stoperze mówił, żebym nie kombinował i grał prosty futbol. Posłuchałem. Odczuwałem presję, obecność kilku głośnych nazwisk zrobiła swoje. Dziś byłoby inaczej, mam więcej spokoju i pewności siebie – przyznawał.
W Piaście przez pierwsze dwa lata grał solidnie, ale nic więcej. Raczej niczego nie zawalał, raczej niczym szczególnym się nie wyróżniał. Dopiero w tym sezonie wystrzelił – również dosłownie. Zaczął wykonywać rzuty karne. Na sześć wykorzystał pięć. Pojedynek z nim wygrał jedynie Matthias Hamrol z Korony Kielce, ale różnica polegała na tym, że Piast wygrał wtedy 4:0 zamiast 5:0. Sedlar dołożył też arcyważną bramkę na 2:1 z Cracovią, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego zamiast od razu uderzać, najpierw przyjął piłkę – czym zupełnie zmylił Janusza Gola – a potem strzelił między nogami Michala Peskovicia.
Bramki to jednak dodatek. Serb przede wszystkim dawał bardzo dużą jakość na swojej pozycji. Szefem obrony w przekroju całego roku był Czerwiński, ale jego kolega wiele mu nie ustępował. Za to pokazał dużo większą swobodę w wyprowadzaniu piłki, co pokazują także statystyki. Mimo że Sedlar znacznie częściej brał się za rozegranie, średnią strat miał niższą niż Czerwiński. Dawało o sobie znać to, że za młodu grał jako defensywny pomocnik. W pewnym okresie na tej pozycji wystawiał go również jego pierwszy trener w Piaście – Radoslav Latal.
Bohater tego tekstu mógłby uznać, że za nim idealny sezon, gdyby nie feralny mecz z Jagiellonią w 35. kolejce. W końcówce w ciągu kilku minut w głupi sposób sprokurował dwa rzuty karne. Pierwszego Jesus Imaz wykorzystał, drugiego obronił Jakub Szmatuła i dzięki temu Piast odniósł zwycięstwo, po którym ewentualna utrata pierwszego miejsca musiałaby już zostać uznana za wielkie rozczarowanie. Wiele powodów do spekulacji dostarczyła reakcja Sedlara po paradzie Szmatuły, a w zasadzie jej brak. Początkowo w ogóle się nie cieszył, Aleksandar niewzruszony. Trudno jednak uznać teorie spiskowe w tym temacie za poważne. To raczej była kumulacja niesamowitych emocji w chwili, w której można było zniweczyć całoroczny wysiłek swój i kolegów. Coś na zasadzie dziecka podpalającego dom podczas zabawy zapałkami. Udało się go w miarę szybko ugasić, wielkich strat nie ma, ale dziecko raczej nie biegnie wtedy z podziękowaniami do rodziców, tylko stara się usunąć w cień i nie rzucać w oczy. Jedyna okoliczność, która mogłaby rzucić cień podejrzeń, to przejście w najbliższych dniach do Legii lub… Jagiellonii.
Ok, jednak bądźmy poważni, wracamy na ziemię.
Sedlar jak mało kto może mieć poczucie upływającego czasu i potrzeby kucia żelaza póki gorące. Stosunkowo późno wypłynął bowiem na szerokie wody. Zawodowy kontrakt podpisał dopiero jako 20-latek. Do 2015 roku grał z FK Metalac tylko w drugiej lidze. On i koledzy awans powinni wywalczyć rok wcześniej, gdy też załapali się na baraże. Doszło jednak do serii dziwnych zdarzeń w rewanżu z Radem Belgrad. – W pewnym momencie któryś z kibiców gospodarzy rozpylił gaz łzawiący. Kilku zawodników nie mogło grać dalej i meczu nie dokończono. Byliśmy przekonani, że będzie walkower dla nas i wchodzimy do ekstraklasy. Potem jednak okazało się, że mecz ma zostać powtórzony. W Piaście w tamtym sezonie za mniejszy wybryk kibiców zostaliśmy ukarani walkowerem przy swoim prowadzeniu z Górnikiem Zabrze. Ale cóż, to jest Serbia. Nasz boss powiedział, że trzeba się szanować i mieć zasady. Nie zagraliśmy drugi raz z Radem, uznaliśmy, że poczekamy kolejny rok. No i udało się, dość pewnie wygraliśmy dwumecz z FK Napredak – opowiadał.
Jak już jednak Sedlar zjawił się w serbskiej ekstraklasie, od razu został kapitanem swojego zespołu, znalazł się w jedenastce sezonu, dostał wspomniane powołanie do reprezentacji, a zaraz potem wylądował w Polsce. W ciągu roku jego życie diametralnie się zmieniło, choć aklimatyzację w Gliwicach miał ułatwioną. Grupa bałkańska była wtedy bardzo liczna. W kadrze znajdowali się już Josip Barisić, Sasza Żivec, Uros Korun i Stojan Vranjes. Dziś mówimy o zawodniku, który spokojnie dogaduje się po polsku, a nawet powiedzielibyśmy, że trochę nie docenia tego, jak sprawnie mówi w naszym języku. Gdy niedawno przeprowadzaliśmy z nim wywiad, na początku wolał używać angielskiego, ale szybko okazało się, że po polsku może przekazać równie dużo i tak rozmawialiśmy do końca.
W przeciwieństwie do wielu kolegów, stoper Piasta nie musiał grać w piłkę, żeby wyrwać się z biedy. Ojciec pracował w agencji wywiadu wojskowego (obecnie już na emeryturze), a matka w amerykańskim banku jako dyrektor finansowy. Dość długo nie mogła ona zaakceptować wyboru syna, którego ciągnęło tylko na boisko. – Dopiero jak wyjechałem za granicę nabrała pewności, że chodzi o coś naprawdę poważnego. Mamy silne więzi w rodzinie, więc jej podejście na początku było pewnym problemem, ale już jest ok. Jak awansowaliśmy z FK Metalac do serbskiej ekstraklasy zaczęła się przekonywać, a po wyjeździe do Polski przestała mieć jakiekolwiek wątpliwości. Rodzice nieraz przyjeżdżali go Gliwic na mecze – mówił nam Sedlar.
Najprawdopodobniej od przyszłego sezonu będzie zapraszał rodziców już w inne miejsce, ale z pobytu w Gliwicach ostatecznie wycisnął maksa – zarówno indywidualnie, jak i drużynowo.
Fot. FotoPyk/newspix.pl
***
DYNASTIA PIASTÓW
Waldemar I Mistrzowski – CZYTAJ
Frantisek Objawiony – CZYTAJ
Jakub Cierpliwy – CZYTAJ
Jakub Niezniszczalny – CZYTAJ
Bogdan Wilk (Dynastia Piastów Extra) – CZYTAJ