Symptomatyczna była sytuacja z przedmeczowej konferencji prasowej kadry U20, gdy Radosław Majecki został przedstawiony przez prowadzącą jako Radosław Małecki. Reprezentanci Polski dziś pokazują się szerszej publiczności. Transmisja w otwartym kanale TVP, okładki gazet, czołówki na portalach sportowych – dla zdecydowanej większości z nich to pierwszyzna. Młodzieżowy mundial to szansa, by ci chłopcy trafili do przeciętnego Andrzeja i szarej Grażyny.
Pomylone nazwisko Majeckiego może być wymowne, bo to na dziś chyba najbardziej rozpoznawalny zawodnik kadry Jacka Magiery. Jeśli któryś z piłkarzy tej reprezentacji może być znany komuś, kto nie śledzi regularnie Ekstraklasy, to właśnie bramkarza Legii. Choć na popularność walczyć może z nim jeszcze Tymoteusz Puchacz, którego kawałek o „zapierdalaniu tak jak Kante” na YouTube przesłuchało ponad 700 tysięcy osób. Dla porównania – przeciętny mecz Ekstraklasy w Canal+ ogląda około 90-100 tysięcy widzów. Zatem jakieś siedem razy więcej ludzi przysiadło się do tego, jak wychowanek Kolejorza rapuje na kanale SB Mafiiji niż co tydzień siadało przed telewizory, by oglądać Bartosza Slisza w barwach Zagłębia Lubin czy Tomasza Makowskiego z Lechii.
Dla tych chłopaków młodzieżowy mundial jest szansą, by zaistnieć w świadomości kibica. Bo przecież to nie kadra U20 była na świeczniku przez ostatnie miesiące. Mamy wrażenie, że więcej nawet pisało się w tygodniu poprzedzającym mundial o kadrze U21 i powołaniach na Euro we Włoszech niż o biało-czerwonych przygotowujących się do gry na MŚ. A przecież mówimy tu o turnieju rozgrywanym na naszej ziemi, który jest jednym z ważniejszych wydarzeń w kalendarzu FIFA. Ale czy można się temu dziwić? Przecież w kadrze Czesława Michniewicza grają zawodnicy, których nazwiska mówią coś już nam mówią. Więcej osób interesuje los Dawida Kownackiego niż Maika Nawrockiego. To jasne.
Kadra U20 jest wciąż czymś egzotycznym. Trudnym do złapania, określenia w czasie i przestrzeni. Ta pewna doza anonimowości wielu z tych zawodników wynika też z tego, że po prostu nie mamy ich jak oglądać. „Przegląd Sportowy” w jednym z wydań nazwał ją nawet „westernem w polskim wydaniu”, bo zwróćmy uwagę na to, jak wielu piłkarzy na to zgrupowanie przyjechało z zagranicy. Bednarczyk (St. Pauli), Nawrocki (Werder Brema), Niemczycki (NAD Breda), Bogusz (Leeds United), Kopacz (VfB Stuttgart), Stanilewicz (Bayer Leverkusen), Zalewski (Roma), Zylla (Bayern) i Steczyk (Norymberga). W zdecydowanej większości mówimy o piłkarzach dla szarego kibica kompletnie obcych. Zresztą nawet nie „dla szarego kibica”, a dla osoby śledzącej mniej lub bardziej polską piłkę. Rękę niech podniesie ten, który widział łącznie choćby z pięć występów wyżej wymienionej dziewiątki. I nie liczmy tu starć z orzełkiem na piersi.
Zresztą mówimy tu o zespole w pewnym sensie budowanym w opcji „last minute”. – Przygotowania do tego mundialu trwały rok. Dwanaście miesięcy temu po raz pierwszy spotkaliśmy się z tą grupą na konsultacjach w Bydgoszczy. Z tamtego obozu do dziś w zespole zostało dziesięciu zawodników (przez ostatni rok przed kadrę przewinęło się ponad 40 nazwisk – red.). Rozegraliśmy przez ten czas osiem meczów, zrobiliśmy wszystko by ten zespół był gotowy – mówi Jacek Magiera i dodaje to, o czym piszemy wcześniej: – Mamy nadzieję, że mundial wykreuje indywidualności, które porwą kibiców. Oni dopiero wchodzą do piłki seniorskiej. O takich turniejach marzyli.
To nie jest kadra Brzęczka, gdzie możemy wymienić ośmiu-dziewięciu pewniaków do pierwszego składu i wątpliwości mamy jedynie na dwóch-trzech pozycjach. To nie kadra Michniewicza, gdzie kręgosłup drużyny jest znany. To zespół, który wciąż jest placem budowy i nawet w dniu startu mundialu trudno przewidzieć pierwszy skład. Zresztą wymowne jest to, że kapitan i wicekapitan (Łyszczarz i Puchacz) nie są na sto procent pewni gry w pierwszym składzie. Gdybyśmy mieli się bawić w typowanie składu na mecz z Kolumbią, to pewnie celowalibyśmy w takie zestawienie: Majecki – Szota, Walukiewicz, Sobociński, Gryszkiewicz/Stanilewicz – Slisz, Makowski – Kopacz, Łyszczarz, Puchacz – Steczyk/Benedyczak.
A skład już na ten mecz będzie dla tego zespołu bardzo istotny, bo Kolumbia jawi się jako rywal najtrudniejszy w naszej grupie. Kogo dziś trzeba się obawiać? Przede wszystkim gwiazdy tej drużyny – Cucho Hernandeza, który w tym sezonie dla Hueski zaliczył 34 występy, strzelał gole na Camp Nou i Santiago Bernabeu. 20-latek latem wraca do Watfordu, skąd był wypożyczony do Hiszpanii, ale Anglicy nie ukrywają, że chętnie sprzedadzą swój diamencik. O, na przykład za ponad 20 baniek euro. Magiera wśród zawodników wyróżniających się w składzie dzisiejszego rywala wymienia też Lucasa Sinisterrę (siedem meczów w Feyenoordzie) oraz Andersona Arroyo (zawodnik Liverpoolu wypożyczony w tym sezonie do Gent).
Jeśli z jakichś meczów mamy ten mundial zapamiętać, to właśnie z takich. Bilety na mecze Polaków już się rozeszły (poza tym w puli na pozostałe starcia jest jeszcze sporo wejściówek – poza meczami Włochów), dziś stadion Widzewa wypełni się do ostatniego miejsca. Dzisiaj życzymy tym chłopakom strzałów jak Grzegorz Krychowiak z Brazylią dwanaście lat temu i przynajmniej równie fajnej kariery, jaką później Krychowiakowi udało się napisać. Bądźcie Krychowiakami tej kadry, a nie Benami Starostami.
Początek meczu o godzinie 20:30, transmisja w TVP 2, na antenie radia WeszłoFM, relacja live na Weszło.com
fot. FotoPyk