Reklama

Łukasz Masłowski pod wozem. Ile może zmienić rok

redakcja

Autor:redakcja

13 maja 2019, 15:45 • 4 min czytania 0 komentarzy

Łukasz Masłowski w pewnym momencie stawiany był za ligowy wzór: zobaczcie, prezesi, ile można zdziałać, gdy taka funkcja, po pierwsze, istnieje, a po drugie jest obsadzona fachowcem zamiast szwagrem z nieślubnego łoża. Apogeum miało miejsce w zeszłym sezonie, gdy Wisła Płock zmontowała bez zaciągania chwilówek ekipę do ostatnich minut bijącą się o puchary, a Jerzy Brzęczek był tak trafnym strzałem, że aż przyszedł Zbigniew Boniek i Brzęczka porwał do selekcjonerskiego worka. Ale nie da się nie zauważyć, że w ostatnich miesiącach karta Masłowskiemu się odwróciła.

Łukasz Masłowski pod wozem. Ile może zmienić rok

Swego czasu robiliśmy drobiazgowe podsumowanie ruchów Masłowskiego w Wiśle Płock od momentu, gdy pojawił się u Nafciarzy. Tym, którzy są zbyt leniwi by kliknąć w link, wyłuszczymy największe sukcesy: sprowadzenie po kosztach Kante, Merebaszwilego, Furmana, Urygi, Szymańskiego, Vareli, Stilicia czy Ricardinho. Masłowski nie ustrzegł się błędów – Vrdojlak, Hemeha, Piątkowski, Singh, Pirvulescu, Biliński – ale one są w tej branży nieuniknione. Jakby podejmować same trafne decyzje, to kaperuje cię FC Barcelona i powierza misję zaplanowania przyszłości po końcu kariery Messiego. W ogólnym rozrachunku bilans wychodził Masłowskiemu na plus, także finansowy, bo sprowadzony za grosze Szymański był wart walizę euro o znacznej wadze.

Mijający jednak z wolna sezon to tak zwane zbieranie doświadczenia, czyli porażki, z których można po staropolsku wyciągać wnioski. Powiedzmy sobie jasno i dobitnie, że Wisła Płock w ostatnich dwóch okienkach znacznie częściej nie trafiała niż trafiała. Miał znakomity moment Ricardinho, obiecująco wygląda Stevanović, ale większość teoretycznych wzmocnień okazywała się mniejszymi lub większymi niewypałami.

Co gorsza, Masłowski nie miał też dobrej ręki przy najważniejszej decyzji, czyli wyborze trenera. Brzęczka miał zastąpić Dariusz Dźwigała. Wytrzymał dwanaście spotkań, podczas których zdołał wygrać 4:1 na Legii, ale zwycięstwa łącznie były raptem dwa, tymczasem w klubie liczono, że grupa mistrzowska to cel minimum. Postawienie na trenera, który wcześniejsze dwa lata zajmował się juniorami były – delikatnie mówiąc – ryzykowne, a wyniki w żaden sposób tej decyzji nie obroniły.

Potem znowu ryzykowny ruch, a więc powierzenie sterów Kibu Vicuni. Człowiek inteligentny, fajny, ale za fajność nie przyznaje się ligowych punktów. Kibu w dziewiętnastu meczach miał jeszcze słabszą średnią punktów niż Dźwigała, schodząc do oszałamiającego 0,89 na spotkanie. Początek miał obiecujący, ale później przyszło niesłychane załamanie, czego dobrym symbolem Puchar Polski: Kibu wygrał 7:2 z Olimpią Grudziądz na jej stadionie, by w kolejnej rundzie odpaść z Niepołomicami. Ostatecznie wypominano Masłowskiemu, że Kibu, owszem, sympatyczny, ale wcześniej samodzielnie prowadził tylko litewskie Trakai. Może trzeba było postawić na kogoś mniej sympatycznego, ale z większym doświadczeniem, czyli – powiedzmy – z prowadzeniem klubu w lidze łotewskiej i białoruskiej.

Reklama

W międzyczasie Masłowski podpisał kontrakt z Widzewem Łódź i to on stał za decyzją zastąpienia Radosława Mroczkowskiego trenerem Jackiem Paszulewiczem. Obaj panowie znali się dobrze jeszcze z Grudziądza, gdzie obaj świetnie się sprawdzili i dostali trampolinę do większych wyzwań. W momencie jednak, gdy Widzew zatrudniał Paszulewicza, ten miał na swoim koncie świeżutkie fiasko w Katowicach. GKS w sezonie 18/19 miał bić się o awans, a do tej pory nie są jasne jego ligowe losy, grozi mu spadek do II ligi. Paszulewicz został zwolniony po dziesiątej kolejce. Rundę wcześniej dobrze zaczął w Katowicach, ale finisz także nie wypalił i GKS zmarnował szansę na Ekstraklasę.

O kibica w Łodzi, który byłby zachwycony tym, że Paszulewicz obejmie stery, było niezmiernie trudno. Powszechnie uważano, że Masłowski dodatkowo ryzykuje stawiając na swojego człowieka. Paszulewicz nie zmienił w działaniu zespołu kompletnie nic, RTS tak jak wiosną osuwał się w dół tabeli, tak nie przestał, aż po kompromitujące dwie porażki na finiszu.

Ryzyka w tym biznesie nie można się bać. Odważne decyzje są wskazane, trzeba umieć działać samodzielnie, inaczej to nie prowadzenie statku, a dryf. Niemniej Łukasz Masłowski dołącza do galerii osób, które na własnej skórze przekonały się jak szybko w futbolu wszystko potrafi się zmienić.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...