Reklama

Trzy spadki i pogrzeb? Weszło z Chorzowa

redakcja

Autor:redakcja

12 maja 2019, 00:05 • 5 min czytania 0 komentarzy

Dwa lata temu o tej porze Ruch Chorzów grał jeszcze w Ekstraklasie i miał szanse na utrzymanie. Dziś zaliczył trzeci z rzędu spadek i stracił nadzieję na pozostanie w II lidze. „Niebiescy” po raz pierwszy w swojej 99-letniej historii opuszczają szczebel centralny. Remis z Błękitnymi Stargard dopełnił tylko spadkowej formalności, szanse już przed tym meczem istniały jedynie teoretycznie – według wyliczeń 90minut.pl degradacja była przesądzona na 99,7 procent.

Trzy spadki i pogrzeb? Weszło z Chorzowa

Weszło wybrało się na tę stypę.

Była to stypa niemal dosłownie. Ultrasi zaapelowali do wszystkich kibiców, aby przyszli na spotkanie ubrani na czarno, co miało być „podziękowaniem” dla osób, które przyczyniły się do obecnej sytuacji. Tak odziani ludzie faktycznie stanowili większość na trybunach. Inna sprawa, że frekwencja okazała się marna, więc efektownego efektu wizualnego nie osiągnięto. Według oficjalnych danych stawiło się prawie 4400 kibiców, ale nawet ci mniej spostrzegawczy obserwatorzy nie mieli wątpliwości, że w rzeczywistości nie mieliśmy więcej niż połowy tego.

Sektory naprzeciwko trybuny krytej zostały obsadzone w bardzo skromnej części.

dav

Reklama

Trochę więcej ludzi zgromadziło się na prawym łuku, ale do szału również daleko.

dav

Z czasem zresztą nawet część tych, którzy na początku oglądali mecz, zaczęła opuszczać trybuny. Dlaczego? Przed spotkaniem na bocznym boisku odbył się piknik rodzinny. Wielu jego uczestników zamierzało potem udać się na sektory, ale podobno władze klubu utrudniały im wejście, każąc wyjść wszystkim z pikniku poza stadion i wejść jeszcze raz (za niebiescy.pl). Efekt był taki, że wielu dało sobie spokój i w proteście albo opuściło trybuny przed pierwszym gwizdkiem, albo już w trakcie gry. Mnóstwo osób pozostało na boisku bocznym i co jakiś czas słyszano stamtąd okrzyki „Ruch to my, a nie wy!”. Tego dnia to hasło będzie pojawiało się najczęściej.

Wcześniej kibice zdążyli rozwiesić „grobowe” transparenty. Na środku flaga z napisem „Grabarze Ruchu”, a po prawej i lewej stronie nazwiska winowajców.

davdav

Jeżeli ktoś jednak spodziewał się wyjątkowo gorącej atmosfery, musiał być rozczarowany. Dominował raczej nastrój beznadziei i pogodzenia się z losem. Dziś przecież wbito jedynie ostatni gwóźdź do trumny. Ruch w praktyce pogrzebał się znacznie wcześniej. Przyjście Jana Kociana dało impuls na moment. „Niebiescy” pokonali ROW Rybnik 3:0 i wyszli nad kreskę. Następne trzy spotkania jednak przegrali, a w praktyce swój smutny los przypieczętowali meczem przyjaźni na Widzewie (0:3).

Reklama

Coś o samym meczu Ruch – Błękitni? Nawet nie był taki zły, sporo się działo. Gospodarze z jednej strony potrafili stworzyć sporo sytuacji, a z drugiej popełniali katastrofalne błędy w defensywie. Goście zmarnowali cztery znakomite sytuacje, a jedynego gola strzelili wtedy, gdy były piłkarz chorzowian Mateusz Kwiatkowski wyszedł sam na sam po dalekim wybiciu z własnej połowy. Ruch do przerwy powinien prowadzić, lecz Tomasz Foszmańczyk zmarnował rzut karny. Nic dziwnego, że jako ostatni zszedł do szatni i najbardziej przeżywał spadek.

„Niebiescy” wyrównali po rzucie rożnym i strzale głową Łukasza Wiecha. Trybuny nie uniosły się euforią. Spiker nie dostał odpowiedzi, gdy wymówił imię strzelca i po chwili ciszy samemu wykrzyczał również nazwisko. Zawodnicy Ruchu nie mogli też liczyć na zbytnią przychylność swojej publiczności, która co rusz krytykowała ich w chwilach, w których normalnie kibice są za swoimi piłkarzami bezrefleksyjnie. Przykład? Piotr Giel wywraca się przy linii bocznej. Sędzia faulu nie dyktuje, a ktoś z widzów krzyczy: – Wstawaj, nie udawaj, dziadu jebany! Jak łatwo się domyślić, wzbudził tym tylko wesołość innych, nikt nie zamierzał krytykować takiej reakcji.

Dopiero w ostatnich minutach jakby zaczęło do wszystkich docierać, że zaraz historyczny blamaż stanie się faktem i zaczęli zagrzewać drużynę do szukania drugiego gola. Nie udało się. Po końcowym gwizdku część kibiców będących na łuku podeszła do bramy (lub na nią weszła) i zaczęła wyrażać swoje niezadowolenie. Poza Janem Kocianem, reszta wymienionych z nazwiska person nie mogła być zadowolona z tego, co usłyszała na swój temat.

Trwało to kilka minut. Pokrzyczeli i poszli, natomiast zgliszcza pozostaną i coś trzeba będzie z nimi zrobić, albo coś na nich zbudować.

dav

dav

Co dalej? Kibice mają dość i poważnie rozważają bojkot klubu, który jeśli dobrze pójdzie wystartuje w III lidze. Dopiero co pisaliśmy o ich trzynastu postulatach. Przypomnijmy te najbardziej smakowite:

3. Powołanie do Rady Nadzorczej przedstawiciela kibiców.
4. Powołanie na stanowisko Prezesa lub Wiceprezesa klubu przedstawiciela kibiców.
5. Konsultacja w zakresie powołania nowego zarządu i pionu sportowego.
8. Zapewnienie finansowania 2 głównych akcjonariuszy w sezonie 2019/20 na kwotę 8 milionów złotych.
11. Budowa akademii piłkarskiej według przedstawionego przez kibiców planu.

W praktyce wychodzi na to, że kibice chcieliby przejąć klub i zarządzać nim za pieniądze miasta oraz dwóch głównych inwestorów. Chcieć każdy może, ale trudno uwierzyć, by te chwilami niedorzeczne postulaty w komplecie zostały spełnione, zwłaszcza że datą graniczną ma być 30 maja.

Jeśli tu nie wyjdzie, to co wtedy? Już od pewnego czasu mówi się, że kibice mogliby powołać do życia własny Ruch, zaczynając od B-klasy. Wymarzony scenariusz byłby taki, że dotychczasowa spółka znika, a nowy klub startuje od razu od IV ligi. Jak pisał niedawno Maciej Grygierczyk z dziennika „SPORT”, o całej idei środowisko kibicowskie rozmawiało już nawet z prezydentem Chorzowa Andrzejem Kotalą, który jednak niezbyt entuzjastycznie do niej podchodzi. Jakoś trudno się dziwić, skoro miasto wpompowało już tyle kasy w pogrążający się Ruch.

Godne podkreślenia jest to, że „Niebiescy” nie odcięli się od starych długów i próbują je spłacać, ale sytuacja staje się dramatyczna. Obecna spółka ma do uiszczenia jeszcze 17 rat z układu sądowego z wierzycielami – każda po 400 tys. zł! Spadek do III ligi w tym kontekście zapowiada katastrofę. Katastrofę, której w kończącym się sezonie mimo wszystko można było uniknąć. Chorzowianie na papierze posiadali kadrę co najmniej na spokojne utrzymanie, szczególnie w rundzie jesiennej. Zimą zespół został poważnie osłabiony po odejściach Mateusza Bogusza, Artura Balickiego, Macieja Urbańczyka i Jakuba Kowalskiego. W ich miejsce przyszli głównie anonimowi zawodnicy z niższych lig, którzy z pewnością chcieli, lecz nie za bardzo potrafili. Ciąg dalszy znamy.

W najgorszym razie z II ligą pożegnają się wszystkie grające w niej dotychczas drużyny z Górnego Śląska. Spadek Ruchu i Rozwoju Katowice został przypieczętowany. Przed ostatnią kolejką cień szansy na uniknięcie stryczka – po rozbiciu 4:2 właśnie Rozwoju – ma jeszcze ROW Rybnik.

PRZEMYSŁAW MICHALAK

Najnowsze

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]
Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Komentarze

0 komentarzy

Loading...