Grzegorz Kurdziel trenujący nastoletniego Bartłomieja Drągowskiego w Jagiellonii chwalił parę lat temu swojego podopiecznego, że zdecydowanie wyróżnia go na tle krajowej, ale i międzynarodowej konkurencji współczynnik „brilliant saves”. „Genialnych interwencji”. Po dwóch i pół roku trwania na ławce w Fiorentinie z pojedynczymi epizodami w lidze czy pucharze, Drągowski w Empoli wreszcie dostaje sporo szans, by dopisywać kolejne w Serie A. I skwapliwie z tego korzysta.
Nie dalej jak trzy tygodnie temu mogliśmy zachwycać się Bartłomiejem Drągowskim w starciu z Atalantą. Spotkaniu z zespołem walczącym o Ligę Mistrzów, w którym Polak zaliczył siedemnaście (!) udanych interwencji. „Ależ ta Atalanta marnuje. Drągowski ratuje Empoli” – pisała wtedy „La Gazzetta Dello Sport”. I dalej: „Zaprezentował parady z kategorii cudownych. Piłki leciały ze wszystkich możliwych stron, a on bronił wszystko bez większego problemu. Niektóre parady z ogromnym poświęceniem”.
Teraz mamy wręcz małe deja vu. Okej, nie było obrony siedemnastu uderzeń, taki mecz już się pewnie Drągowskiemu nie przytrafi. Ale kto wie, czy mimo powściągliwych wypowiedzi, więcej satysfakcji nie dało Polakowi spotkanie z Fiorentiną? Wygrane starcie z zespołem, w którym przegrał rywalizację z Albanem Lafontem i z którego został do Empoli wypożyczony. Do tego czyste konto. Tytuł gracza meczu, jedyna tak wysoka nota w obu drużynach.
„Parada przy strzale Vlahovicia była magiczna. Ale polski bramkarz był decydujący w przynajmniej dwóch innych momentach” – czytamy w dzisiejszej „La Gazetta Dello Sport”. Zobaczcie sami, jak Drągowski zatrzymuje nie tylko Vlahovicia, ale też choćby Federico Chiesę:
Skok jakościowy, jaki w bramce „Gil Azzurri” dokonał się za sprawą wymiany Ivana Provedela na Bartłomieja Drągowskiego jest widoczny gołym okiem. Ale gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, liczby ich nie pozostawiają:
Drągowski:
– 11 meczów
– 3 czyste konta
– 20 bramek straconych
– 51 udanych interwencji (71,8%)
– stracony gol średnio raz na 50 minut
Provedel:
– 16 meczów
– 0 czystych kont
– 36 bramek straconych
– 69 udanych interwencji (65,7%)
– stracony gol średnio raz na 40 minut
Nie ma nic dziwnego w tym, że zaczęto w kontekście Drągowskiego przebąkiwać o letnim transferze, że przy jego nazwisku zaczęła się pojawiać choćby nazwa AS Roma. Ważne jednak jest nie to, z kim będzie łączony, a fakt, że przestał być dla wielu włoskich kibiców anonimowy. Zresztą – nie jemu pierwszemu udaje się to właśnie w Empoli. Przecież to tutaj renomę wyrobili sobie Piotr Zieliński, obecnie niezwykle istotny gracz wicemistrza Włoch Napoli, czy Łukasz Skorupski, dziś nie do ruszenia spomiędzy słupków Bolonii.
Polak zrobił już bardzo wiele, by Empoli utrzymać w lidze. Gdyby nie jego fenomenalne interwencje z Atalantą, gdyby nie choćby ta niesamowita obrona strzału Vlahovicia, dziś jego drużyna szanse na pozostanie w Serie A miałaby iluzoryczne. Mogłaby pomarzyć o czterech punktach w starciach z ekipami z Florencji i Bergamo.
A tak? Nadal będzie piekielnie trudno, bo trzeba się zmierzyć na wyjeździe z broniącym miejsca w Lidze Mistrzów Interem oraz z Sampdorią z pędzącym po tytuł króla strzelców Fabio Quagliarellą, jedyny domowy mecz rozgrywając z rewelacyjnym, walczącym o Champions League Torino.
Mając jednak w bramce Drągowskiego, którego stać na kolejny bohaterski występ, my Empoli jeszcze skreślać nie będziemy.
Fot. FotoPyk