Reklama

Kontuzja Vertonghena sprawi, że futbol potraktuje urazy głowy poważnie?

redakcja

Autor:redakcja

01 maja 2019, 17:07 • 7 min czytania 0 komentarzy

Angielska prasa grzmi i krytykuje sztab lekarski Tottenhamu po wczorajszym incydencie. Lekarze Spurs pozwolili Janowi Vertonghenowi na powrót na boisko mimo tego, że Belg po zderzeniu głowami z kolegą zespołu był wyraźnie oszołomiony. Ostateczne stoper został zmieniony. A właściwie „zniesiony”, bo po powrocie na murawę upadł i prawie zwymiotował. – On powinien zostać ściągnięty z boiska natychmiastowo. Nie powinni go wpuszczać na nie ponownie, tylko z miejsca zarządzić zmianę – mówi szef związku piłkarzy.

Kontuzja Vertonghena sprawi, że futbol potraktuje urazy głowy poważnie?

W finale mundialu w 2014 roku Christoph Kramer zderzył się z Ezequielem Garayem. Niemiec na chwilę opuścił boisko, był wyraźnie oszołomiony, ale lekarze pozwoli mu na powrót do gry. Sędzia prowadzący tamten finał zwrócił się do sztabu reprezentacji Niemiec z prośbą o zmienienie Kramera, gdy ten dopytywał „czy aby na pewno to jest finał mundialu?”. W szatni piłkarz nie potrafił sobie przypomnieć co przed chwilą robił i gdzie jest. Badania wykazały wstrząs mózgu.

W meczu tej edycji Ligi Mistrzów między Barceloną a Olympique Lyon Phillipe Coutinho zderzył się z bramkarzem rywali Anthonym Lopesem. Golkiper po chwili doszedł do siebie, ale odczuwał wyraźne zawroty głowy. Sam poprosił o zmianę. – W szatni tak naprawdę dopiero się ocknąłem. Nie wiedziałem gdzie jestem. Lekarze pytali mnie o mecz, a ja o żadnym meczu nie wiedziałem – mówił później Lopes.

Dwa miesiące temu w starciu Udinese z Napoli David Ospina już w pierwszych minutach nadział się na kolano Ignacio Pussetto. Kolumbijczyk pozbierał się i bronił dalej, ale jeszcze przed przerwą puścił dwie bramki. W samej końcówce pierwszej połowy poderwała się ławka Napoli – Ospina padł na murawę i nie podnosił się. Sędzia przerwał spotkanie, a bramkarz wicemistrzów Włoch został zabrany do szpitala na szczegółowe badania.

Na początku zeszłego roku Ryan Mason skończył karierę piłkarską po tym, jak jego starcie z Garym Cahillem spowodowało, że trafił do szpitala z pękniętą czaszką.

Reklama

Opowiada Sebastian Kowalczyk z Pogoni Szczecin: – To był mecz CLJ z Lechią Gdańsk. Nie minęło dziesięć minut meczu, a ja odpłynąłem. Wyskoczyłem do główki, dostałem łokciem w głowę i straciłem przytomność. Spadłem bezwładnie na ziemię, a przeciwnik spadając poprawił mi biodrem. To znaczy tak słyszałem z opowieści, bo ja ocknąłem się kilka minut później na ławce. – Trenerze, co to za mecz? Czemu chłopaki grają, a ja siedzę z rezerwowymi? Która minuta? – zapytałem się. Zaraz zaprowadzili mnie do karetki, a lekarz się pyta, czy wiem, jak mam na imię. – Cholera, nie pamiętam – odpowiedziałem. Imiona rodziców, adres zamieszkania, numer telefonu – nic, czarna dziura w głowie. Straszne uczucie, nigdy mi to nie wyjdzie z głowy – w karetce mieli tysiąc pytań, a ja nie wiedziałem jak mam na imię. Pojechaliśmy do szpitala, wpadła roztrzęsiona mama. Okazało się, że miałem wstrząs mózgu.

We wtorek w podobnej sytuacji znalazł się Jan Vertonghen, który przy jednym ze stałych fragmentów zderzył się z Tobym Alderweireldem. Na pokiereszowanego Belga upadł jeszcze bramkarz Ajaksu. Stoper gospodarzy zalał się krwią, która leciała z rozciętego nosa. Po niespełna dwóch minutach opatrywania go na murawie, Vertonghen wraz z lekarzami ustawił się przy linii i poprosił sędziego o wpuszczenie go na boisko. Ale po kilkudziesięciu sekundach sędzia Lahoz podbiegł do zawodnika i zaapelował do sztabu Spurs o ponowną interwencję. Piłkarz nie wiedział co się wokół niego dzieje – miał rozbiegane oczy, chował głowę pod koszulką, miał odruch wymiotny, z ust leciała mu śliną. Ostatecznie przy wsparciu dwóch lekarzy został zniesiony do szatni.

Reklama

On powinien zostać ściągnięty z boiska natychmiastowo. Nie powinni go wpuszczać na nie ponownie, tylko z miejsca zarządzić zmianie. To chyba jasne dla wszystkich, którzy to widzieli. Jeśli nie masz pewności co do zdrowia zawodnika, to bezpieczeństwo powinno być na pierwszym miejscu. UEFA i FIFA nie mają wymówek, muszą czym prędzej wprowadzić do meczów na najwyższym poziomie niezależny doktorów, którzy ocenialiby takie sytuacje – grzmi Mads Oland, szef FIFPro (Międzynarodowa Federacja Piłkarzy Zawodowyc), na łamach Mirror Sport.

Rozumiem, że wprowadzenie takich lekarzy byłoby problemem w lidze słoweńskiej. Ale mówimy tutaj o Lidze Mistrzów, o półfinale! Na lekarzach klubowych ciąży duża presja i my w pełni rozumiemy, że oni są w trudnej sytuacji. Nie wątpimy w ich profesjonalizm, ale oczywiście piłkarz w takim momencie chce grać, jest oszołomiony, naciska na lekarza o powrót na boisko. Dlatego potrzeba wprowadzenia niezależnych lekarzy – zaznacza Oland.

Europejska i światowa federacja rozważa wprowadzenie jednej z dwóch metod na wyjście z tej patowej sytuacji. Jedna z nich to właśnie wprowadzenie lekarza niezależnego, który w przypadku urazów głowy oceniałby ryzyko i ewentualnie podejmowałby decyzję o zdjęciu danego zawodnika z boiska. Druga to zmiany obowiązkowe – każdy uraz głowy kończyłby się obowiązkowym zejściem kontuzjowanego piłkarza.

Naciskamy na FIFA, by wprowadziła pewne rozwiązania już podczas kobiecego mundialu w tym roku. Wyniki badań pokazują, że ryzyko odniesienia wstrząsu mózgu jest znacznie wyższe podczas meczów pań – dodaje szef FIFPro.

To o tyle istotne, że w innych sportach wprowadzono już protokoły reakcji w sytuacjach, gdy zawodnik lub zawodniczka doznają urazu głowy i istnieje ryzyko wystąpienia u nich wstrząsu mózgu. A NBA opracowano specjalny protokół reagowania w przypadku zdiagnozowania takiego urazu. Podobnie jest w NFL. Zresztą futbol amerykański – z uwagi na specyfikę tego sportu – jest wyjątkowo wyczulony na kontuzje głowy. Jest, bo w przeszłości nie był. Wiele zmienił głośny film „Concussion” (Wstrząs) z Willem Smithem, który pokazuje walkę doktora Benneta Omalu. To patolog, który podczas jednej z sekcji zwłok byłego zawodnika NFL. Zwrócił uwagę na niszczycielskie działanie białek Tao, które były pochodną częstych zderzeń głowami przez sportowców uprawiających ten sport.

Jego odkrycia były rewolucyjne dla tej największej ligi futbolowej świata – lekarz wykazał bowiem, że urazy głowy wynikające gry w futbol mogą nieść za sobą niezwykle poważne konsekwencje dla funkcjonowania zawodnika. Prasa obszernie rozpisywała się o wzmożonej liczbie samobójstw wśród emerytowanych zawodników NFL. Omalu wykazał też związek między urazami głowy, a labilnością nastroju, popadaniem w alkoholizm czy uzależnieniem od narkotyków. Badania Nigeryjczyka były przełomem w podejściu do bezpieczeństwa zawodników futbolu, choć sam lekarz napotkał duży opór środowiska przy prezentowaniu wyników swoich opracowań.

W piłce nożnej kwestia urazów głowy nie jest kwestią, która zajmuje nagłówki gazet i nie mamy (na szczęście) tak wielu i tak makabrycznych przypadków, które nakłaniałyby do dyskusji. Ale – tak jak twierdzi Oland – lepiej być mądrym przed faktem, a nie po fakcie. Być może przypadek Vertonghena – w meczu tak medialnym i tak szeroko komentowanym – będzie tym kamyczkiem, który ruszy lawinę dyskusji w departamencie zdrowia i bezpieczeństwa piłkarzy w FIFA lub UEFA.

Ale europejska federacja miała już szansę zareagowania na lekceważenie zdrowia zawodników w tegorocznym meczu między Szwajcarią a Gruzją. W tym starciu Fabian Schar po starciu głową z przeciwnikiem padł na ziemię i na chwilę stracił przytomność. Lekarze jednak pozwolili mu kontynuować grę, a ich interwencja polegała głównie na zabandażowaniu krwawiącej głowy ich zawodnika. Organizacja „Headway” bardzo ostro skrytykowała wówczas zachowanie sztabu i brak reakcji ze strony UEFA: – Czy naprawdę ktoś musi zginąć, by piłka nożna poważnie potraktowała wstrząsy mózgu? Ilu jeszcze zawodników musi ryzykować karierę i życie, by sztaby lekarskie zaczęły wprowadzać i przestrzegań protokołów bezpieczeństwa? 

W trakcie dyskusji w angielskich mediach po sytuacji z Vertonghenem pojawił się też pomysł „tymczasowej zmiany” na czas dogłębnej analizy stanu zdrowia piłkarza, który doznał kontuzji głowy. Taka ocena mogłaby trwać nawet i 10 czy 15 minut. – W tym momencie, tak jak w przypadku zawodnika Spurs, zespoły są pod presją czasu. Lekarz zerknie mu w oczy, wydaje mu się, że jest okej i wpuszcza go na boisko, bo grają 10 na 11. Może warto wprowadzić zmianę tymczasową. Jeśli okazałoby się, że uraz głowy nie jest poważny, to zmiennik wracały na ławkę. A jeśli kontuzjowany piłkarz nie byłby w stanie kontynuować gry, to zmiana dokonywałaby się na stałe – zaproponował jeden z brytyjskich dziennikarzy.

fot. NewsPix

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...