Reklama

Rafał Rostkowski: – Sędzia powinien utrzymać pierwotną decyzję

redakcja

Autor:redakcja

29 kwietnia 2019, 16:32 • 7 min czytania 0 komentarzy

 – Najgorsze było to, że sędzia gwizdnął rzut karny, choć nie był go wcale pewien, a także to, że zmienił decyzję, choć nie widzieliśmy dowodu na jasny i oczywisty błąd arbitra. Gdyby karnego podyktował po podpowiedzi z VAR, trudno byłoby taką decyzję kwestionować – Nie milkną echa kontrowersji sędziowskich z meczu Lechia – Legia, o których porozmawialiśmy z ekspertem Rafałem Rostkowskim, byłym arbitrem międzynarodowym, mającym na koncie mecze między innymi w Lidze Mistrzów. Zapraszamy.

Rafał Rostkowski: – Sędzia powinien utrzymać pierwotną decyzję

***

Rafał Rostkowski: – W sytuacji z ręką Artura Jędrzejczyka najbardziej zaskakujące jest to, że decyzja została zmieniona. Sytuacja była tak kontrowersyjna – co potwierdzają opinie arbitrów i byłych arbitrów – że czy sędzia podyktowałby rzut karny czy nie, powinien pierwotną decyzję utrzymać. Sam sposób użycia systemu VAR jest tutaj kontrowersją. Biorąc pod uwagę treść i sens protokołu VAR, który jest już częścią „Przepisów gry”, podyktowanie w tej sytuacji karnego nie jest jasnym i oczywistym błędem, podobnie jak tzw. jasnym i oczywistym błędem nie byłoby niepodyktowanie karnego. VAR został wprowadzony po to, by korygować jasne i oczywiste błędy. VAR na ten moment ma korygować tzw. sytuacje CZARNO-BIAŁE, takie, w których powtórka wideo w oczywisty sposódowodzi błędu i umożliwia zmianę złej decyzji. Natomiast ta sytuacja jest tak kontrowersyjna, że do dziś, oglądając szereg powtórek, sędziowie i byli sędziowie nadal mają wątpliwości. To wzorzec sytuacji kontrowersyjnej niemalże idealny. Można rozważać różne interpretacje, zderzać ducha gry z przepisami, racje konserwatystów z reformatorami, ale i tak nikt nie może jednoznacznie stwierdzić, że sędzia popełnił błąd albo że miał rację. Mamy tutaj i pewną przypadkowość, i pewien zamiar, ograniczoną rozmyślność działania obrońcy, a z drugiej strony fakt, że to zatrzymanie piłki lecącej w kierunku bramki lub być może w kierunku bramki. Nie wiem, jaką powtórkę dostał sędzia Stefański, ale obrazy pokazywane przez telewizję wskazują, że przy takiej sytuacji „pół na pół” należałoby utrzymać decyzję, jaką by nie podjął pierwotnie. Najgorzej wygląda tutaj właśnie to, że sędzia gwizdnął karnego, choć nie był go wcale pewien, a także to, że zmienił tę decyzję, choć najprawdopodobniej nie miał dowodu na swój pierwotny jasny i oczywisty błąd.

Po drugie dziwię się, że tego meczu nie sędziował Szymon Marciniak. Komuś się to może nie podobać, ale to najwybitniejszy polski sędzia, uznany w FIFA i UEFA. Rozumiem, że Szymon ma prawo być zmęczony, prowadził w tym sezonie w Polsce i Arabii Saudyjskiej 34 mecze ligowe, ale Kolegium Sędziów powinno wcześniej zadbać, żeby miał czas na odpoczynek i regenerację, aby być gotowym i w odpowiedniej formie do prowadzenia tego meczu. A jeśli nie on, to jakiś inny czołowy arbiter, a nie sędzia, co do którego mamy wątpliwości, bo reprezentuje Bydgoszcz, ale tak naprawdę kilka lat temu zamieszkał w Warszawie i nie zgłosił tego, ani nie ustosunkował się do tego publicznie.

Uważa pan, że to ma wydatny wpływ na jakość sędziowania?

Reklama

Nie wiem, czy ma wpływ na jakość sędziowania, bo nie wiem, co Daniel Stefański ma w głowie i o czym dokładnie myśli przed meczem czy w czasie gry, ale wiem, że to ewidentnie wpływa na sposób postrzegania tego arbitra przez piłkarzy, trenerów czy kibiców. Zresztą w Gdańsku sam Stefański przekonał się o tym po raz kolejny. Nie mam problemu z tym, że sędzia z jednego miasta sędziuje drużynie z tego miasta. W dużych miastach jak Moskwa, Londyn czy Budapeszt jest wielu arbitrów prowadzących mecze lokalnym drużynom. Problemem jest brak transparentności. Nawet kiedy trener Waldemar Fornalik po meczu Piast – Legia zarzucił Danielowi, że mieszka w Warszawie, ten w żaden sposób się do tego nie odniósł. Arbiter to zawód zaufania publicznego, powinien dbać o swoją wiarygodność, powiedzieć: tak, mieszkam od tylu i tylu lat, nie sądziłem, że komuś to przeszkadza, nie jestem powiązany z żadnym klubem. Natomiast to nie jest dobra sytuacja, kiedy wszyscy o tym mówią, i różni trenerzy, i piłkarze Lechii, a tylko główny zainteresowany ani słowa.

Komuś zabrakło wyobraźni, wiadomo było, że taki arbiter może wzniecić dodatkowe dyskusje.

To co najmniej niestosowność, a skutki tej niestosowności biją nie tylko w Stefańskiego, ale w środowisko sędziów, w ligę, w polski futbol. Powinniśmy dbać o to, żeby nie dochodziło do niezręcznych sytuacji, które mogą spowodować niepożądane komentarze. Ta sytuacja nie pomaga wizerunkowi polskiej piłki, co najmniej nie zachęca, żeby się nią interesować, żeby w nią inwestować. W Polsce jest wielu sędziów, akurat Ekstraklasę sędziuje wąska grupa, co jest osobnym problemem i nie wiem czemu tak jest, ale liczba arbitrów w Polsce waha się pomiędzy dziewięcioma a dziesięcioma tysiącami. Wybór jest duży. Oczywiście ogromna większość nie jest tak doświadczona, żeby sędziować mecz Lechia – Legia o tytuł, ale bez trudu znaleźlibyśmy kilku innych sędziów, niekojarzonych w żaden sposób ani z Warszawą, ani z Gdańskiem. A tak mieliśmy wiadome przyśpiewki na PZPN, plus „wracaj do Warszawy” skierowane do arbitra. Niepotrzebna sytuacja.

Wracając jeszcze do samej sytuacji z drugiej minuty. Dużo mówiło się o tzw. ręce postawnej w tym przypadku, Jędrzejczyk podpierał się, trudno mówić tu o ruchu. Co na to przepisy?

Podstawowym dokumentem w piłce nożnej są „Przepisy gry” ustalone przez IFAB. Niektórzy ich nie lubią, ignorują, inni nawet nie czytali, a niektórzy nie rozumieją albo próbują pisać po swojemu, zmieniając na własną rękę podstawowe założenia piłki nożnej. IFAB na to nie pozwala. Przepisy IFAB podają kryteria, którymi można się kierować. W kontekście ręki kluczowa jest rozmyślność, bez niej nie ma mowy o przewinieniu polegającym na zagraniu piłki ręką. Czy ta rozmyślność była, sędziowie oceniają biorąc pod uwagę okoliczności: odległość ręki od piłki,czy był ruch ręki do piłki czy piłki do ręki, pozycję ręki. Ale to są tylko KRYTERIA POMOCNICZE. Podobnie jak ten „zegar”, który wymyślili Niemcy, by odróżnić naturalne i nienaturalne ułożenie rąk. To także kryterium pomocnicze, nieoficjalne, mogące pomóc w interpretacji, ale też mające swoje wady. Dwa najtrudniejsze interpretacyjnie zagadnienia w piłce nożnej to spaloni ręce. Dużo łatwiej będzie zrobić porządek ze spalonym. Z ręką co możemy zrobić? Gwizdać wszystkie dotknięcia piłki ręką w polu karnym? Jak po strzale Baggio w meczu z Chile podczas mundialu w 1994? Naprawdę chcemy takich karnych? Taki przepis miałby ten atut, że byłoby to prostsze do interpretacji, także dla kibiców, nie byłoby takiej dyskusji, jaka jest dzisiaj. Ale przecież przez takie podejście być może mielibyśmy po kilka karnych na mecz, być może one rozstrzygałyby wszystkie mecze. Zdarzałyby się karne absurdalne, zupełnie niezgodne z duchem gry, za dotknięcia piłki zupełnie bez sensu lub bez znaczenia. Jesteśmy więc, wydaje się, skazani na kryteria i interpretacje, ale z nich wynikną też niespójności.

Spytam prosto z mostu: pan by gwizdnął karnego w tej pierwszej sytuacji?

Reklama

Nie chciałbym tak komentować. Nie byłem na miejscu sędziego. Trzeba mieć trochę pokory, gdybać można fajnie przed telewizorem. Ja mogę mieć swoje zdanie, ale mam na tyle szacunku do pracy wszystkich sędziów, że nie chcę narzucać swojej wizji „co bym zrobił”, bo mam świadomość, że tu wiele zależy po pierwsze od tego, co sędzia naprawdę widział, a po drugie – od interpretacji. Podkreślam: to sytuacja pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, której nie rozwiązuje jednoznacznie nawet szereg powtórek, a przynajmniej żadna z tych, które dotychczas pokazała telewizja. Jakiej by decyzji sędzia nie podjął, byłaby krytyka z jednej lub drugiej strony.

Jeśli karny w drugiej minucie, to również musowo czerwona kartka?

Tak, ale pod warunkiem, że piłka zmierzałaby w kierunku bramki. W takiej sytuacji żółtą kartkę sędzia mógłby pokazać, ale z kolei pod warunkiem, że za obrońcą byłby jeszcze bramkarz. Ale tutaj było inaczej.

A druga sytuacja, z ręką Remy’ego?

Dużo prostsza, ewidentnie strzał, piłka odbija się od zawodnika, ziemi, trafia w rękę. Tam nie ma absolutnie mowy o winie obrońcy, nie można za to karać. To nie jest kontrowersja, to rykoszet z bliska, nie zaliczam jej do trudnych sytuacji.

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
10
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...