Reklama

Jak kilkoma fotkami wkręcić całą Europę? Portugalski kibic, którego nie było

redakcja

Autor:redakcja

20 kwietnia 2019, 14:50 • 4 min czytania 0 komentarzy

Liga Europy to nie są rozgrywki, o których, że tak to ujmiemy, dyskutuje się w tramwajach, o ile nie zdarzy się w nich coś niespodziewanego, spektakularnego, niecodziennego. Bywają jednak momenty, że znajdzie się ona na ustach wszystkich. Tak było w miniony czwartek, a to ze względu na… 

Jak kilkoma fotkami wkręcić całą Europę? Portugalski kibic, którego nie było

a) portugalskich kibiców Benfiki (wydawało się), którzy wykazali się niebywałym gapiostwem i pomylili Frankfurt nad Menem z Frankfurtem nad Odrą,

b) tysiące reakcji z całej Europy, zwłaszcza z Niemiec, wśród których nie brakowało wsparcia, a także ludzkiej chęci pomocy w dostarczeniu zbłąkanych kibiców do właściwego miasta, na właściwy stadion. 

Zaczęło się od założenia konta na Instagramie. Wpadły jakieś fotki, nic osobistego… 

Zrzut ekranu 2019-04-20 o 14.22.36

Później na tymże koncie pojawiło się niewinne picie piwka gdzieś w Niemczech. W międzyczasie na InstaStory wpadł filmik z Paryża (przystanek w podróży) i screen z nawigacji, która miała poprowadzić aż do okolic polskiej granicy.  

Reklama

Zrzut ekranu 2019-04-20 o 13.51.59

Następnie Alvaro – tak miał nazywać się ten kibic – dotarł do Frankfurtu nad Odrą. Właśnie wtedy internauci zaczęli go uświadamiać, że pomylił miasta. We Frankfurcie nad Odrą nie gra ten Frankfurt, który w czwartek mierzył się z Benficą. Podobnie w Lubinie nie obejrzymy meczu Motoru. A w Grodzisku Mazowieckim nie szalał atak Rasiak-Niedzielan. 

Zrzut ekranu 2019-04-20 o 13.52.09

I wówczas w sieci zawrzało. Kibice z całej Europy zaczęli śledzić poczynania Alvaro i jego kumpla, którzy rozpoczęli wyścig z czasem. Zastanawiano się – zdążą czy nie zdążą? Dojadą do właściwego Frankfurtu o czasie, a może zrezygnują po drodze? Czy podróż autem z Lizbony nie pójdzie na marne? A może ktoś wyjdzie im na pomoc? Aż głupio było gamoniom z Portugalii nie kibicować. Rany, jakie to byłoby pozytywne, gdyby koniec końców udało im się dotrzeć na stadion.

Zrzut ekranu 2019-04-20 o 14.02.52

Ostatecznie historia nie zakończyła się happy endem – Portugalczycy zdołali dojechać tylko do Berlina, gdzie obejrzeli mecz w jednym z pubów. Mimo to opisało ją większość mediów – tak w Niemczech, jak i w Polsce i innych europejskich krajach. Była to historia tak absurdalna, tak niecodzienna, że nie można było przejść obok niej obojętnie. 

Reklama

Tak niewiarygodna, że aż… nieprawdziwa. 

Za całą sprawą stoi niemiecki magazyn 11Freunde. To miesięcznik poświęcony kulturze piłkarskiej, działający rzecz jasna również w internecie, który serwuje czytelnikom ambitne, wyczerpujące, niecodzienne teksty – zamiast opisywać kolejny mecz Bundesligi, woli pojechać na ósmą ligę i zrobić z tego reportaż. Niebanalnych treści na łamach popularnego miesięcznika zatem nie brakuje. 

No i mają na swoim koncie kolejną grubą akcję. Alvaro okazał się wcale nie być portugalskim kibicem jadącym 2300 kilometrów z Lizbony do Frankfurtu, a portugalskim aktorem żyjącym w Berlinie. Ekipa 11Freunde przyznała się do całej akcji i przy okazji wystosowała na Twitterze krótkie oświadczenie, wskazując powody, dla których zdecydowali się na taką wkrętkę. 

Krótkie wyjaśnienie: dlaczego wysłaliśmy dwóch Portugalczyków do Frankfurtu nad Odrą? Ponieważ chcieliśmy zrobić w balona wszystkich internetowych dziennikarzy, często działających pod wpływem emocji. I nawet nieźle nam się to udało. 

Czego potrzebowaliśmy: dwóch gości mówiących po portugalsku, samochód, telefon. I niewiarygodną historię, w której dwóch kibiców robi absurdalne 1000-kilometrowe koło do Frankfurtu nad Odrą chcąc dotrzeć do Frankfurtu nad Menem.

A do tego kilku kolejnych szczegółów: tanich czerwonych koszulek, hymnu FC Porto grającego w radiu, wydania 11Freunde odbijającego się w lusterku i oznaczenia lokalizacji „Frankfurt” na początku podróży, gdy nasi koledzy mieli być jeszcze w Lizbonie. 

Poza tym: konto na Instagramie, które zostało założone dopiero przed czternastoma dniami, na którym nie było żadnych osobistych zdjęć. Do tego puste konto na Twitterze z dokładnie jednym obserwującym, które jako pierwsze udostępniło post z Instagrama. BBC, dpa, Sport1, t-online, SPOX, FUMS, Le Parisien, Sports Illustrated, media duńskie, tureckie, belgijskie, amerykańskie, rosyjskie, fińskie – oni rozpowszechnili tragiczny film Alvaro na cały świat. 

Na końcu filmik z Alvaro pojawił na ekranach telewizji DAZN. Alvaro wspomniał o swoim kuzynie, opowiadał w sposób godny zaufania, a moderator dyskusji obwieścił, że Alvaro jest w Niemczech gwiazdą i czas na powrót do domu. 

Zupełnie szczerze: jeśli sami byśmy tego nie wymyślili, zapewne też opisalibyśmy całą historię. Bez wielkiego zastanowienia się nad nią. Może daremna podróż Alvaro to dobra okazja, by przemyśleć sposób, w jakim funkcjonują dzisiejsze media internetowe.

Przyznamy – wzorowa wkrętka i gdybyśmy nie byli zajęci w tym czasie malowaniem jajek, pewnie sami dalibyśmy się nabrać. I choć dalecy jesteśmy od pouczania innych, zresztą samo 11Freunde nie chce specjalnie moralizować i przyznaje się do tego, że również pewnie opisałoby tę komiczną akcję na swoich łamach, to każdy może koniec końców wyciągnąć z tej historii coś dla siebie. 

Nie zawsze musimy wierzyć w to, co pojawia się w internecie. 

***

Tylko sprawdzone informacje o niemieckiej piłce w magazynie Adama Kotleszki „die Qualität”! 

Najnowsze

1 liga

Lechia ogrywa Polonię. Jeszcze chwilka i przywitamy ją w Ekstraklasie

Paweł Paczul
1
Lechia ogrywa Polonię. Jeszcze chwilka i przywitamy ją w Ekstraklasie

Komentarze

0 komentarzy

Loading...