Reklama

Zawada i Kuświk strzelają w jednym dniu! Zagłębie Sosnowiec znów zakopane

redakcja

Autor:redakcja

13 kwietnia 2019, 21:27 • 3 min czytania 0 komentarzy

W Sosnowcu światełko chyba powoli gaśnie. Już wydawało się, że Zagłębie jest na najlepszej drodze do wyjścia ze strefy spadkowej, bo w Legnicy przełamało wyjazdową niemoc, a potem wygrało z rozpędzoną Wisłą Kraków. Dziś jednak wraca do punktu wyjścia. Punktu, z którego kierunek może być już tylko jeden.

Zawada i Kuświk strzelają w jednym dniu! Zagłębie Sosnowiec znów zakopane

Po porażce w Białymstoku starcie z Wisłą Płock jawiło się jako mecz za sześć punktów, o wszystko, na śmierć i życie. Moglibyśmy jeszcze powielać podobne określenia. Początek zdawał się zapowiadać, że nawet brak zawieszonego za kartki Szymona Pawłowskiego nie będzie odczuwalny, a drużyna właściwie podeszła do sprawy mentalnie. Zagłębie od pierwszego gwizdka siadło na rywalu i ruszyło do ataku. Efekty nadeszły bardzo szybko. Wyrzut z autu, rozegranie, Mateusz Możdżeń do Olafa Nowaka, a ten efektownie przymierzył. 1:0.

Zagłębie zamierzało pójść za ciosem, cisnęło, ale najwyraźniej nie było przygotowane na to, że “Nafciarze” mogą się w jakikolwiek sposób odgryźć. Tymczasem goście to zrobili – bardzo szybko i bardzo prosto. Dominik Furman dośrodkował z rożnego, a Igor Łasicki strzałem głową po koźle doprowadził do wyrównania. Stoper Wisły do końca trzymał fason w defensywie, która od pewnego momentu stanowiła zaporę absolutnie nie do przejścia. Sosnowiczanie w drugiej połowie bili głową w mur, nie mieli pomysłu na atak. Nawet słabiej dysponowany Jake McGing (w sumie to żadna nowość) nie mógł tego zepsuć. No, poza momentem sprzed przerwy, gdy po własnym błędzie technicznym zagrał piłkę ręką. Sędzia Daniel Stefański dostosował się jednak do narzuconych wytycznych i za coś takiego rzutu karnego nie podyktował.

Stefański po analizie VAR puścił również rękę Ricardinho, po którego zagraniu w pole karne zaczęły się być może najczarniejsze chwile w karierze Mateusza Cichockiego. Stoper Zagłębia dwa razy spisał się katastrofalnie. Najpierw fatalnie skiksował, a później na początku przyglądał się dalszym wydarzeniom, przez co Oskar Zawada uprzedził go, gdy piłka odbiła się od Patrika Mraza po próbie Nico Vareli. Taki mecz, taka stawka, a tu ktoś odwala taki numer. No można się załamać.

I beniaminek chyba właśnie się załamał. W drugiej połowie Thomas Daehne musiał tylko interweniować po uderzeniu Tomasza Nawotki, które i tak pozostawiało sporo do życzenia. Wisła kontrolowała grę, a w końcówce postawiła kropkę nad “i”. W zasadzie wymoczone w atramencie pióro Grzegorzowi Kuświkowi dał do ręki Lukas Hrosso. Bramkarz Zagłębia beznadziejnie interweniował po płaskim strzale Ariela Borysiuka z rzutu wolnego. Mógłby spokojnie wybijać do boku, lecz zamiast tego odbił piłkę przed siebie, gdzie czekał Kuświk. Ostatnio w Górniku Zabrze z kiksami uspokoił się Martin Chudy, więc pałeczkę przejął inny słowacki bramkarz sprowadzony tej zimy do Polski.

Reklama

Niewykluczone, że byliśmy świadkami historycznego meczu. W Sosnowcu do siatki trafili i Zawada, i Kuświk, a przypominamy, że w poprzednich czternastu spotkaniach “Nafciarzy” ich napastnicy łącznie zdobyli trzy bramki! To też najlepiej podsumowuje, jak dziś spisała się sosnowiecka defensywa.

Leszek Ojrzyński zalicza w Płocku wejście smoka: dwa spotkania i komplet punktów. Efekt? Wisła już jest nad kreską. Sytuacja Zagłębia robi się natomiast piekielnie trudna: sześć punktów straty do czternastej Wisły i tylko trzy mecze u siebie, co w przypadku tego zespołu ma kolosalne znaczenie.

[event_results 575854]

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...