Dla obu ekip to jednak sezon spod znaku rozczarowań. Jagiellonia miała bić się z Legią i Lechią o mistrzostwo, a w przededniu końca rundy zasadniczej nie jest pewna tego, czy w ogóle zagra w grupie mistrzowskiej. Miedź na początku rozgrywek wyglądała na zespół, który swoją efektowną grą wywalczy sobie nie tylko spokojne utrzymanie, ale i olśni niejednego widza Ekstraklasy. Tymczasem do utrzymania beniaminka wciąż daleko.
Totolotek oferuje kod powitalny za rejestrację dla nowych graczy!
Ale oba zespoły mogą w maju się jeszcze uśmiechnąć choć raz – o ile dziś wygrają i awansują do finału Tololotek Pucharu Polski.
Nie będziemy hipokrytami i nie będziemy udawać, że spodziewaliśmy się nerwówki Jagiellonii na finiszu rundy zasadniczej. Że zespół budowany tak mądrze będzie potrzebował zwycięstwa w 30. kolejce, by nie musieć nerwowo sięgać po flashscore’a. Że po zimowych wzmocnieniach w Białymstoku z łezką w kąciku oka będą śledzić formę Karola Świderskiego, który z buta wjechał do Grecji. Tymczasem białostoczanie sami napytali sobie biedy żenującą wiosną – w tym roku zespół Ireneusza Mamrota zdobył 11 punktów na 27 możliwych, mniej od Zagłębia Sosnowiec czy Śląska Wrocław. I tylko o jeden więcej od Miedzi.
Co do legniczan – może ich wyniki na początku sezonu nie porywały, bo w pierwszych pięciu kolejkach wygrali tylko raz, niemniej momentami aż przyjemnie się na nich patrzyło. Piłeczka chodziła, tu jakiś drybling, tu jakaś akcja na kilka podań bez przyjęcia, próba dominowania na połowie rywala. Może nie wychodziło, ale się starali. Ale im bliżej końca sezonu, tym Miedź bardziej zmuszana była do pragmatyzmu. Czasami skutecznego, czasami nie. I dzisiaj ładna akcja wykonana przez Miedź to raczej ewenement niż reguła. A nad strefą spadkową drużyna Dominika Nowaka ma tylko cztery punkty przewagi.
Jaga wyraźnym faworytem półfinału. Kursy w Totolotku: 1,80 Jagiellonia – 3,75 remis – 4,70 Miedź
Dlatego dziś kibice i Jagi, i Miedzi mogą sobie przybić piątki. Dla nich to sezon pełen nerwów, mimo wszystko rozczarowań (bardziej w przypadku białostoczan niż legniczan) i wyczekiwania tego, by po ostatniej kolejce wysapać z siebie długie „ufffffff”. Ale w życiu trzeba szukać też drobnych przyjemności, prawda?
No to takim deserkiem na osłodę trudnego roku może być finał Pucharu Polski. Nawet jeśli nie ostateczny triumf w rozgrywkach, to chociaż wyjazd na Stadion Narodowy. Ilekroć zapowiadamy te mecze finałowe w krajowym pucharze, tyle razy słyszymy od piłkarzy (szczególnie od tych „solidnych ligowców”, a nie potencjalnych reprezentantów), że dla nich największą nagrodą za przejście tych rund jest nie kasa z tytułu premii, a możliwość wyjścia na ten bezsprzecznie najładniejszy stadion w Polsce.
Dlatego też stawkę meczu między Jagiellonią a Miedzią widzimy w osłodzeniu sobie całego sezonu. Ale i do napisania historii klubu, bo przecież nie mówimy tutaj o zespołach, które rokrocznie w majówkę przechodzą obok tego drugiego najważniejszego trofeum w polskiej piłce krajowej. Miedź w finale grała raz – w 1992 roku, jako drugoligowiec, zszokowała wszystkich i po karnych ograła Górnika Zabrze. Dla białostoczan to szansa, by po raz trzeci w historii zagrać o to trofeum, bo poza pamiętnym triumfem sprzed dziewięciu lat (grande Michał Probierz), był też przegrany finał w ’89.
A propos Probierza, to widzimy też tu dodatkowy smaczek, czyli walkę trenera Mamrota o to, by zmierzyć się z pozycją byłego trenera Jagi. Drugiego wicemistrzostwa w tym roku raczej wygrać się nie uda, ale może właśnie na polu pucharowym Mamrot zdoła się zrównać ze szkoleniowcem, którego zastąpił w Białymstoku. Zatem ten półfinał jest po części – jak w Monopoly – kartą szansy, ale i kartą ryzyka. Bo kto wie, czy na odwrocie kartonika z napisem „odpadnięcie z Totolotek Pucharu Polski przed finałem” nie kryje się fraza „idziesz na bezrobocie, nie przechodzisz przez pole „start”, nie otrzymujesz premii”.
Oba zespoły w tej edycji PP nie straciły jeszcze bramki – to może zakład „poniżej 2,5 gola” po kursie 1,90?
No a przecież wiemy, jak w tym sezonie grało się Jadze u siebie z zespołami z Dolnego Śląska. Przyjechał na Podlasie Śląsk – walnął Jadze czteropak. Przyjechało Zagłębie Lubin – na luziku wrzuciło gospodarzom trójkę. Przyjechała Miedź i też strzeliła trzy gole, ale i dwa straciła. Bilans – zero punktów, dwa gole strzelone, dziesięć straconych. Gdy po meczu z Zagłębiem pisaliśmy, że w Białymstoku powinni się cieszyć z tego, że już żadna ekipa z Dolnego Śląska do nich nie przyjedzie, wówczas nie spodziewaliśmy się, że to legniczan będzie czekała jeszcze jedna wycieczka na wschód.
A, jeszcze coś. Zapowiada się fajna atmosfera przy Słonecznej, bo preferencyjne ceny biletów i duża pompka marketingowa wokół tego meczu ma przyciągnąć na stadion ponad 16 tysięcy osób (tyle wejściówek rozeszło się do wczoraj). Czyli – jak na środek tygodnia, formę Jagi u siebie i średnią frekwencję w Białymstoku – całkiem nieźle.