Niezwykle krótki pobyt Adama Nawałki w Lechu Poznań niemal od samego początku był naznaczony pasmem błędów, nieporozumień i decyzji co najmniej zastanawiających. Na gorąco wymieniamy te największe i naszym zdaniem najważniejsze, które po zsumowaniu dały fatalny efekt, skutkujący zwolnieniem po zaledwie pięciu miesiącach. A przecież zatrudnieniu byłego selekcjoner towarzyszyła pompa, jakiej chyba nie miał jeszcze żaden trener przychodzący do Ekstraklasy.
Totolotek oferuje kod powitalny za rejestrację dla nowych graczy!
Oto siedem grzechów głównych Nawałki.
1. Rezygnacja z zimowych transferów i brak selekcji już zimą. Nikt nie zmuszał nowego trenera, żeby wiosną pracował z tymi (a przynajmniej nie ze wszystkimi z tego grona), którzy zawiedli już nie raz, nie dwa i nie dziesięć razy. To była jego suwerenna decyzja, że w styczniu i lutym “Kolejorz” tak pasywnie działał na rynku transferowym, pozyskujący jedynie Juliusza Letniowskiego z Bytovii – który i tak zaraz się posypał – oraz wypożyczając Timura Żamaletdinowa z CSKA Moskwa. Nawałka nie miał zamiaru korzystać na problemach Wisły Kraków, nie miał też zamiaru sprowadzać innych piłkarzy. Chciał pracować z tymi, których zastał, najwyraźniej całkiem serio wierząc, że jeszcze nauczy ich grać. Może zakładał, że skoro w reprezentacji potrzebował czasu i po bardzo słabych początkach wyszło na jego, to tak samo stanie się w Lechu. Jako argument mógł przedstawiać trzy zwycięstwa z rzędu na koniec rundy jesiennej. Przy Bułgarskiej nie mogli jednak czekać przez rok z nadzieją, że coś z tego będzie, bo zespołowi naprawdę poważnie grozi grupa spadkowa, co byłoby katastrofą. Pozostawienie Nawałki dłużej niż do końca sezonu oznaczałoby uwiązanie się na kolejne dwa lata, zaś ewentualne rozstanie kosztowałoby już znacznie więcej.
2. Faworyzowanie jednych, odstawianie drugich. Nawałka najwyraźniej chciał znów udowodnić wszystkim, że wie najlepiej i skoro odkrył dla reprezentacji Mączyńskiego, to dla Lecha odkryje na nowo Janickiego (wystawienie go na prawej obronie z Zagłębiem Lubin było bezczelnością), Vujadinovicia, Gajosa, Makuszewskiego, De Marco czy Tomasika. Niektórzy ewidentnie mieli u niego łatwiej, innych z byle powodów potrafił skreślić. Matus Putnocky miał podpaść tym, że raz odburknął Jarosławowi Tkoczowi na treningu, to był jego koniec. Kamil Jóźwiak został kozłem ofiarnym po porażce w Legnicy, gdy został zdjęty jeszcze przed przerwą, a potem nie znalazł się w meczowej osiemnastce na Górnika Zabrze.
Pogoń złoi rozbitego Lecha w środę? Kurs na zwycięstwo szczecinian w Totolotku – 3,25
3. Kuriozalne zmiany. Chwilami obserwatorzy nie nadążali za decyzjami Nawałki w trakcie meczów. Dlaczego z Górnikiem przy stanie 0:2 za Jevticia wszedł defensywniej usposobiony Trałka? Dlaczego gdy trzeba było gonić wynik nigdy nie dał pograć Żamaletdinowowi razem z Christianem Gytkjaerem? Ogólnie byłemu selekcjonerowi nieraz zarzucano, że słabo reaguje na boiskowe wydarzenia i trudno byłoby ten zarzut obalić. Nawałkowy Lech albo układał sobie spotkanie, albo nie potrafił zareagować, gdy rywal ugryzł pierwszy.
4. Stawianie na zawodników skreślonych. Ostatnie dni pokazały, że droga, którą chcą podążać szefowie klubu i kurs obrany przez Nawałkę skrajne się rozjeżdżają. Zarząd zamierza dokonać latem rewolucji – jak informowaliśmy w skrajnym przypadku pożegnanych zostanie nawet piętnastu piłkarzy – tymczasem trener twierdził, że rewolucja to bujda. Chciał zostawić zawodników, których “góra” bezwzględnie zamierzała pożegnać – również wtedy, gdy szefowie klubu już mu zakomunikowali, że do takich rozstań dojdzie (np. Trałka). Skład wystawiony na Koronę Kielce z jednej strony ocierał się o sabotaż, z drugiej był jednak próbą pokazania swojej niezależności. W takiej sytuacji musiało się to skończyć rozstaniem, dalsza współpraca przy wzajemnej utracie zaufania nie miała najmniejszego sensu. Pytanie tylko, dlaczego tak istotnych kwestii przynajmniej w ogólnych zarysach obie strony nie sprecyzowały na samym początku.
5. Brak zdecydowanej reakcji w kryzysowym momencie. Nawałka nie potrafił uderzyć pięścią w stół i nie potrafił przyznać się do błędów, choć kolejne mecze wysyłały mu jasne komunikaty. Mógł pokazać, że chce zostać szefem letniej rewolucji, on tymczasem wbrew faktom i logice wolał grać w Kielcach Radutem. Odnosiło się wrażenie, że również po dziesiątej z rzędu porażce słyszelibyśmy tylko o cennym materiale do analizy, wyciągnięciu wniosków i potrzebie ciężkiej pracy. Nawałka mógł przed meczem z Koroną walnąć pięścią w stół, odsunąć od składu skreślonych już zawodników (tym, którym zakomunikowano odejście latem) i zacząć budować zespół na nowy sezon. Ale nie – on opowiadał bzdury, że letnia rewolucja “to tylko fakt medialny, którego nie zamierza komentować”. Udawał, że nic się nie dzieje, a łajba płynie w dobrym kierunku. I to nieprawda, że dach przeciekał. Szczególnie, że prawie wcale nie padało.
6. Dziwactwa i fanaberie. Nawałka ma swoje odchyły, które przy dobrych wynikach można tolerować, ale w innych okolicznościach tylko jego otoczenie wkurzają. Tydzień w temu w Opalenicy stwierdził, że trening się nie odbędzie, jeśli trawa nie zostanie zroszona. A że rury były zamarznięte, życzenie trenera spełniła dopiero straż pożarna. Pilnowanie, by z menu wykreślać owoce będące do wyboru dzień wcześniej to tylko pierwszy z brzegu przykład. Różnica między perfekcjonizmem a obłędem bywa cienka. W Poznaniu dostaliśmy zaangażowanie i pracoholizm na pokaz. Cóż z tego, że ktoś siedzi w klubie po 18 godzin na dobę i zaczyna pracę, gdy jeszcze jest ciemno, skoro nie daje to żadnych efektów? Inna sprawa, że o fanaberiach Nawałki doskonale wcześniej wiedziano, nikt nie mógł być zaskoczony.
Podwójna szansa – Pogoń lub remis w środę w Poznaniu? Wygląda jak pewniaczek. Kurs w Totolotku – 2,05
7. Zrażenie szatni do siebie. Nie chodzi o to, żeby łasić się do piłkarzy i próbować się do nich przymilać. Ale żaden trener na świecie nie utrzyma dłużej posady, jeśli nie zyska autorytetu i posłuchu wśród zawodników, jeśli nie sprawi, że z własnej woli będą chcieli iść za nim w ogień. Nawałka nawet nie był tego bliski. Irytował swoich podopiecznych niemal od samego początku, a kulminację stanowiły zimowe przygotowania. Niektórzy nie ukrywali, że nie czuli się po nich dobrze. Już w trakcie rundy słyszeliśmy, że w tygodniu są głównie treningi taktyczne i przesuwanie – i tak też potem wyglądała gra Lecha: jednostajne człapanie.
***
Co tydzień na antenie WeszłoFM możesz posłuchać audycji o Lechu Poznań. Ten najbliższy odcinek “Stacji Bułgarska” już w środę. A poniżej możesz odsłuchać analizy i dyskusji przed meczem z Koroną, w której Damian Smyk i jego goście zastanawiali się jak może przebiegać letnia rewolucja:
Fot. FotoPyk