Reklama

Co się dzieje z Djokoviciem?

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

27 marca 2019, 20:57 • 5 min czytania 0 komentarzy

Novak Djoković zdemolował rywali w trakcie tegorocznego Australian Open. W całym turnieju stracił jednego seta, a zwycięstwa w półfinale (z Lucasem Pouille’em) i finale (z Rafą Nadalem) zajęły mu łącznie 3 godziny i 31 minut. Po australijskim turnieju zrobił sobie jednak przerwę, wracając do gry dopiero w marcu… w dużo gorszej formie. I w Indian Wells, i w Miami szybko pożegnał się z turniejem.

Co się dzieje z Djokoviciem?

Gdy wrócił do swojej najlepszej formy w zeszłym sezonie wydawało się, że będzie absolutnym dominatorem. Wygrał dwa turnieje wielkoszlemowe, na starcie 2019 roku dołożył kolejny, trzeci z rzędu. Zdarzały mu się co prawda wpadki w mniejszych turniejach, ale te najważniejsze z reguły albo wygrywał, albo przynajmniej dochodził do finału (tak było w finałach ATP i w turnieju Masters w Paryżu pod koniec ubiegłego roku). Tymczasem na amerykańskich kortach wszystko poszło kompletnie nie po jego myśli. A najgorsze jest to, że nie może nawet usprawiedliwić się świetną grą rywali. Ci, owszem, grali dobrze. Ale Novak – jak na siebie – fatalnie.

Dawid Olejniczak, były tenisista, dziś trener i komentator:

– Tak, Novak grał słabo. Patrzyłem nawet na kurs na zwycięstwo Bautisty-Aguta przed ich meczem i zastanawiałem się, czy czegoś nie obstawić. Bo czułem, że Hiszpan może wygrać. Coś z Djokoviciem jest po tym Australian Open nie tak. Bardzo słabo grał już w Indian Wells. W pierwszym meczu wygrał tam z Bjornem Fratangelo. I niesamowicie męczył się wtedy z gościem z drugiej setki, by potem od razu przegrać z Kohlschreiberem. W Miami wygrał z Tomiciem, ale to też nie był dobry mecz. Potem pokonał Delbonisa, z którym – gdyby był w formie – powinien wygrać, oddając zaledwie kilka gemów. A musiał zagrać trzy sety.

Reklama

Dla Phillipsa Kohlschreibera, który Djokovicia odprawił w III rundzie Indian Wells, był to największy sukces w karierze. Niemiec niby od dawna kręci się po tych wszystkich turniejach, niby mnóstwo razy grał z Federerem, Nadalem czy właśnie Serbem, ale nigdy nie pokonał gościa, który akurat byłby światową „jedynką”. Choć napisać trzeba wprost: w tym meczu Nole wyglądał raczej jak światowa „setka” i aż żałujemy, że nie trafił na niego Hubert Hurkacz, bo prawdopodobnie mógłby dopisać sobie ogromne osiągnięcie do CV. Tym bardziej, że Djoković ostatnio rywalom wydatnie w tym pomagał, w kluczowych momentach popełniając niewybaczalne wręcz błędy. Skąd jednak ta słaba forma Novaka? Dawid Olejniczak mówi nam, że może ona wynikać… z samego podejścia Serba:

– Możliwe, że Novak koncentruje się na tym, żeby wygrać w tym roku wszystkie szlemy i dlatego poświęca te turnieje, żeby lepiej grać w Paryżu, Londynie i w Nowym Jorku. Nie wykluczam tego. Tym bardziej, że dziwne było dla mnie to, gdy po Melbourne w ogóle nie grał, a do tego jeździł na nartach. A tenisista na stoku w trakcie sezonu to mało normalny widok.

Fakt, Wielki Szlem to coś, za czym Novak od dawna się ugania. Kilka razy było blisko, ale na drodze stawał mu np. Stan Wawrinka, grający tenis swojego życia. W tym sezonie Serb faktycznie może mieć na niego chrapkę, bo z kontuzjami walczy Rafa Nadal, a Roger Federer powoli przekonuje się, że wiecznie metryki oszukiwać nie będzie (choć i tak robi to znakomicie). Do tego Nole przed wyjazdem do USA miał w kieszeni jeszcze jeden atut. Otóż odpadając odpowiednio w III i IV rundzie tych turniejów… zyskał punkty do rankingu. W zeszłym sezonie był bowiem w fatalnej formie, źle grał po urazach, w wyniku czego z Kalifornią oraz Florydą pożegnał się już w II rundzie.

Z pewnością wiele powie nam rozpoczęcie sezonu na mączce. Choćby turniej w Monte Carlo, na który Novak się szykuje. Jeśli chce odnieść sukces na Roland Garros, już tam powinien prezentować oznaki tego, że jego forma wraca do normy. Ale nie będzie miał łatwo, bo, jak mówi Dawid Olejniczak, to może być jeden z najciekawszych sezonów na kortach ziemnych od lat:

– Będzie bardzo ciekawy. Rafa Nadal już trenuje po urazie, przygotowując się do gry, Roger Federer też zagra na mączce po kilku latach przerwy, Novak powinien być groźny, a jest też sporo młodzieży z Tsitsipasem na czele. Może nawet Hubert Hurkacz zaprezentuje się z dobrej strony. Zapowiada się to mega ciekawie, nie mogę się doczekać.

Reklama

A jeśli chcielibyście na mączkę znaleźć sobie kogoś nietypowego do obserwowania, to proponujemy wam Roberto Bautistę-Aguta (którego oglądać możecie też dziś późnym wieczorem – choć na kortach twardych – w pojedynku z Johnem Isnerem). Hiszpan to pogromca Novaka z Miami… i turnieju w Doha, rozgrywanego na początku roku. W obu przypadkach spotkania między nimi miały podobny przebieg – Serb łatwo wygrał pierwszego seta, w drugim uzyskiwał przewagę, ale tylko po to, by stracić i ją, i całą partię. W trzeciej karty rozdawał już Hiszpan. W styczniu było 6:3, 6:7(6), 4:6, a ubiegłej nocy 6:1, 5:7, 3:6 dla Roberto. A dlaczego warto na Hiszpana zwrócić uwagę? O tym powie wam Dawid Olejniczak:

– Dla mnie to jeden z najbardziej niedocenianych tenisistów w najlepszej trzydziestce rankingu. To może nie jest barwny tenisista, nie ma w repertuarze niesamowitych zagrań, jednak gdy rozmawiałem z paroma ludźmi „ze środka”, to wszyscy mówili, że Bautista-Agut, jeżeli chodzi o przygotowanie fizyczne, jest w TOP 5. Po nim tego nie widać, ale to gość, z którym niesamowicie trudno się gra. Nie ma jednej mocnej broni, ale też brak mu słabych stron. Dobrze gra z forehandu i backhandu, całkiem nieźle potrafi odnaleźć się przy siatce, nie serwuje może mocno, ale za to płasko, do tego nieźle returnuje. Po prostu trudno z nim wygrać wymianę.

Swoją klasę pokazał w trakcie ostatniego Australian Open. Doszedł tam do ćwierćfinału, przerywając fatalną dla siebie passę porażek w IV rundzie turniejów wielkoszlemowych. W pięciu spotkaniach trzy razy grał na dystansie pięciu setów i trzy razy wygrał (z Andym Murrayem, Johnem Millmanem i Marinem Ciliciem). Odpadł po meczu ze Stefanosem Tstsipasem, ale sprawił rewelacyjnemu Grekowi spore problemy. Przy okazji swoją grą porwał publikę.

Dziś to samo może zrobić w Miami, choć będzie mu znacznie trudniej. Gra przecież z reprezentantem gospodarzy.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

0 komentarzy

Loading...