– Bez względu na to, kogo wystawi Jerzy Brzęczek, ma przechlapane, jeśli nie wygramy – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Zapraszamy na przegląd prasy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Trio Lewandowski, Milik i Piątek jest jednym z najgroźniejszych w Europie. Jak najlepiej je wykorzystać?
Dyskusja o tym, jak wykorzystać karabiny składowane w polskim arsenale, skłóciła bliskich przy niejednym stole. Osamotniony Lewandowski w ustawieniu 1-4-2-3- 1, a może dostawić do niego Arkadiusza Milika, z którym tak świetnie rozumiał się podczas walki o awans do poprzednich mistrzostw Europy? Jeśli tak, to w klasycznym 1-4-4-2, czy podwieszonego za jego plecami? Z drugiej strony jak można nie skorzystać z objawienia Serie A Krzysztofa Piątka? Debata trwa i wszyscy jesteśmy selekcjonerami, ale to Brzęczek musi zdecydować, bo to on poniesie konsekwencje. Cała reszta – jak na Polaka z przysłowia przystało – będzie mądra po ewentualnej szkodzie.
Nie wyobrażam sobie, by Robert Lewandowski usiadł na ławce rezerwowych – mówi Krzysztof Piątek.
Napastnik Milanu przyjechał na zgrupowanie kadry po raz czwarty. Przyznaje, że dziś czuje się dużo pewniej niż we wrześniu, w końcu przyleciał do Warszawy jako zawodnik walczący o tytuł króla strzelców Serie A. Podczas wtorkowego spotkania z dziennikarzami opowiedział o tym, jak się rozwinął przez ostatnie pół roku.
„Trener Brzęczek jako jeden z niewielu we mnie wierzył i teraz ja, Jan Bednarek, chcę mu się za to odwdzięczyć”.
Nie po to Jerzy Brzęczek wystawiał Jana Bednarka jesienią, kiedy młody stoper oglądał mecze Southampton z trybun albo ławki rezerwowych, by w czwartek w Wiedniu nie dać szansy obrońcy, który od 8 grudnia nie opuścił ani minuty w Premier League. 12 kwietnia Bednarek skończy 23 lata i jest jedynym piłkarzem, który wystąpił we wszystkich ubiegłorocznych meczach reprezentacji pod wodzą obecnego selekcjonera. Przeciwko Austrii, razem z Kamilem Glikiem, stworzy parę środkowych obrońców.
Zagrał także w każdej z trzech czerwcowych potyczek biało-czerwonych na mundialu. Na pożegnanie z turniejem Polska wygrała 1:0 z Japonią, a strzelcem gola w Wołgogradzie był właśnie Bednarek. W czwartek, kiedy starciem z Austrią Polska zacznie eliminacje do mistrzostw Europy, od ostatniego zwycięstwa biało-czerwonych minie aż 267 dni.
Selekcjoner dokonał wyboru, przez najbliższe pół roku będzie stawiał na bramkarza Juventusu.
Kiedy Jerzy Brzęczek obejmował kadrę, Łukasz Fabiański mógł mieć duże nadzieje, że będzie miał większe szanse zostać numerem jeden niż u Adama Nawałki. Wczoraj usłyszał słowa, których dźwięk zna doskonale. Selekcjoner postawił na bramkarza Juventusu Turyn. To Wojciech Szczęsny wyjdzie w podstawowym składzie w Wiedniu i już dziś wie, że będzie bronił nie tylko podczas meczu z Austrią i Łotwą, ale również w czerwcowych spotkaniach z Macedonią Północną i Izraelem. Taką zasadę – półroczne panowanie w bramce – wprowadził nowy trener kadry.
Wracam na karuzelę – wywiad z Michałem Pazdanem.
Wracając do kadry po półrocznej przerwie zastaje pan nową rzeczywistość. Miejsce obok Kamila Glika na środku obrony wydaje się zajęte.
Wiem, że wypadłem z tej karuzeli i muszę czekać na swoją szansę. Sam wskoczyłem w ten sposób do gry w narodowym zespole. Kiedy Kamil pauzował za kartki w meczu z Gruzją (4:0), zagrałem na środku obrony z Łukaszem Szukałą, a potem zająłem jego miejsce i występowałem obok Kamila w mistrzostwach Europy, kolejnych eliminacjach oraz na mundialu. Dla mnie najważniejsze, że od stycznia zacząłem regularnie grać w klubie i znów jestem brany przez selekcjonera pod uwagę. Przyjechałem na zgrupowanie w dobrym nastroju, chętny do wszystkiego, na nowo nakręcony.
Po raz ostatni był pan w reprezentacji podczas mundialu. Przeżył pan nieudane mistrzostwa świata?
Nie, bo uważam, że rozegrałem dobry turniej. I może właśnie to mi zaszkodziło? Po powrocie z Rosji byłem zbyt pewny siebie. Miałem przekonanie, że w dwóch meczach spisałem się w miarę dobrze. Mogło mnie to uśpić. Analizowałem swoją sytuację, sądzę, że mogło być to przyczyną mojej słabszej formy.
Kiedy wszystko zaczęło się sypać?
Już na samym początku, gdy wróciłem na Łazienkowską po mistrzostwach świata. Tak jak powiedziałem: z jednej strony byłem zbyt pewny siebie, z drugiej zbyt szybko wrzucono mnie na głęboką wodę. Zacząłem mocno przygotowywać się indywidualnie, bo taki miałem plan nakreślony przez sztab Legii, ale musiałem go przerwać i z marszu wejść do gry. Ale nie ma co do tego wracać i się tłumaczyć, każdy popełnia jakieś błędy.
Marek Świerczewski opowiada nam o swojej karierze i życiu w Austrii, gdzie mieszka – z przerwą – od 23 lat.
Do Austrii przyjechałem dość nieoczekiwanie. Zadzwonił menedżer i powiedział, że jutro mogę przejść do Sturmu i abym pilnie udał się do Warszawy. Kontrakt podpisaliśmy na lotnisku. Bez testów medycznych. Pytali tylko o mnie dawnego trenera GKS Adolfa Blutscha. O wyjeździe zagranicznym myślałem już wcześniej, dlatego początkowo nie chciałem występować w obronie. Przez lata byłem napastnikiem i niechętnie reagowałem na pomysły o przesunięciu mnie do defensywy. Bo kto kupi stopera? Dopiero gdy miałem 26 lat, zacząłem grać na obronie.
Wywiad z selekcjonerem reprezentacji Austrii.
Ucieszył się pan z wylosowania Polski? W pierwszym koszyku była najsłabszą drużyną.
Moja życiowa maksyma to brać to, co jest. Ciekawe, że reprezentację Polski prowadzi Jerzy Brzęczek, który był moim zawodnikiem w Sturmie Graz, a kadrę Izraela Andi Herzog. Dzień przed losowaniem jedliśmy kolację i powiedziałem, że pewnie na siebie trafi my.
Czego najbardziej pan się obawia przed meczem z naszą ekipą?
Nie mamy żadnych obaw. Muszę jednak przyznać, że Polska ma bardzo mocną ofensywę. Lewandowski, Piątek, Milik czy Zieliński to klasowi piłkarze. Znamy mocne strony waszej drużyny. Analizowaliśmy je w ostatnich tygodniach i jesteśmy dobrze przygotowani. Najważniejsze, aby nie zabrakło nam wiary we własne możliwości.
Robert Lewandowski nie ma dobrej serii. Nie strzelił gola w siedmiu ostatnich meczach kadry. Nie boi się pan, że akurat teraz się przełamie?
Robert Lewandowski to jeden z najlepszych napastników na świecie. Oglądam go często, bo gra w Bayernie Monachium z Davidem Alabą. Na pewno wybierzemy przeciw niemu optymalne ustawienie.
Reprezentacja Niemiec chce zacząć wszystko od nowa. Ale dalej ma wielkie problemy.
Rozpoczęte w poniedziałek zgrupowanie jest pierwszym po koszmarze minionego lata, gdy kadra Löwa zaliczała kompromitację za kompromitacją. Pod względem wyników była w 2018 roku jak biało-czerwoni. Czyli mistrzostwa świata zakończyła na fazie grupowej (najgorszy wynik w historii), premierową edycję Ligi Narodów spadkiem do drugiej dywizji (bez zwycięstwa w grupie). Po beznadziejnych rezultatach wydawało się, że Löw się podda i zrezygnuje z próby odbudowy drużyny narodowej. Jednak nie chciał odchodzić jako wielki przegrany. – Ambicja i wiara w to, że wrócimy na szczyt, nie pozwalają mi podać się do dymisji. Wierzę, że stworzymy nowy zespół, że pojawią się nowi liderzy, że atmosfera wokół kadry będzie znowu znakomita, a wyniki na miarę oczekiwań – powiedział pod koniec roku.
Powiedzenie „Tisze jediesz, dalsze budiesz” idealnie pasuje do Piasta – mówi Marek Majka, były piłkarz i trener gliwickiego klubu.
Ślązacy wygrali pięć kolejnych spotkań w lidze. Tak dobrej serii w ekstraklasie Piast jeszcze nie miał. Wiosną żaden zespół ligi nie zdobył tyle punktów, co gliwiczanie (15 przy 13 punktach Zagłębia Lubin oraz 12 Cracovii i Legii). Dzięki temu awansowali na trzecie miejsce w tabeli z przewagą pięciu punktów nad czwartą Pogonią. – W tym roku Piast i Pogoń grają najładniejszy futbol – przekonuje Majka, wychowanek klubu z Gliwic, który pracował później przy Okrzei jako trener i skaut.
PZPN zawiesił trzech sędziów z Małopolski, którzy usłyszeli zarzuty ustawiania meczów w 2016 roku. – Musimy być czujni – mówi Adam Gilarski, rzecznik dyscyplinarny.
Piotr K., Damian S. i Krzysztof W. z podokręgu Wadowice (Małopolski ZPN) zostali zawieszeni w prawach sędziego i odsunięci od prowadzenia spotkań. To decyzja Rzecznika Dyscyplinarnego PZPN Adama Gilarskiego, który zareagował na przedstawione mu materiały z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Felieton Ofensywnych.
Olkowicz: Na Wiedeń! – pora zakrzyknąć. Pamiętasz naszą rozmowę z Jackiem Zioberem: „Panowie, w Wiedniu to trawka przez naszych musi być przystrzyżona! Czy jesteśmy faworytami, czy nie, komunikat od drużyny ma być jeden: jedziemy z nimi! To, że skład na kartce mamy zdecydowanie lepszy od Austriaków, o niczym nie świadczy. Występowałem w naszej reprezentacji w czasach, gdy mieliśmy dobry lub bardzo dobry skład, bywaliśmy faworytem, a na końcu często i gęsto najedliśmy się wstydu. Pytacie mnie, kto w ataku? Przecież odpowiedź jest prosta – Robert Lewandowski i Krzysztof Piątek. I nie szkodzi, że ostatnio Arkadiusz Milik strzela częściej od Krzysztofa. Niech sobie strzela, dziś, jutro, za tydzień, ale w Wiedniu z tunelu na boisko musi wyjść Piątek. To jego wielki czas, chłop jest pozytywnie napakowany, więc kiedy ma grać w podstawowej jedenastce jak nie teraz? „Pistolet” ma naładowany i to nie ślepakami. Zamykamy dyskusję i atakujemy duetem Lewy – Piona” – mówił były reprezentant Polski, podkreślając, że trawa na wiedeńskim Praterze musi palić się pod nogami wybrańców Jerzego Brzęczka.
GAZETA WYBORCZA
Robert jest niesamowity. Dużo mi do niego brakuje. Ale wiem, że mogę osiągnąć jego poziom – mówi Krzysztof Piątek.
Widzisz ustawienie, w którym w czwartek w składzie na Austrię mieszczą się Lewandowski, Milik i Piątek?
We wtorek mieliśmy pierwszy normalny trening. W poniedziałek były tylko zajęcia regeneracyjne. Wszystko jest w piłce realne. Takie ustawienie mogłoby wyjść reprezentacji na dobre, ale i wpłynąć na nią źle. A to ona jest najważniejsza.
A może udałoby się, gdyby ktoś z tej trójki został przesunięty na skrzydło?
To nie jest moja pozycja. W życiu zagrałem może ze dwa mecze na skrzydle. Gdyby selekcjoner zdecydował się na taki wariant, musielibyśmy się wymieniać. Żaden nie trzymałby się skrzydła 90 minut.
SUPER EXPRESS
Rozmówka z Cafu.
Podbiegłeś do Piecha i – wszystko wskazuje na to – oplułeś lub próbowałeś go opluć…
Byliśmy źli na niego, że kłamał, w tym sensie, że domagał się rzutu karnego, podczas gdy karny im się nie należał. W emocjach powiedziałem do niego, „sk…”, padło słowo „puta”. Ale on też mnie przezywał. Mówił „k… mać” i jeszcze coś po polsku, ale nie znam dobrze tego języka, więc nie wszystko zrozumiałem. Wyzywaliśmy się wzajemnie. I nie rozumiem, dlaczego ja dostałem czerwoną kartkę, skoro on dostał żółtą.
Rozmówka z Davidem Stecem.
Których kadrowiczów trenera Fra nco Fody znasz najlepiej?
W kadrze U-21 najlepszy kontakt miałem z Florianem Grilitschem, z którym mieszkałem w jednym pokoju, a przez cztery lata graliśmy razem w St. Polten. W młodzieżówce grałem też z Gregoritschem, Schlagerem, Lazaro i Laimerem. Marcela Sabitzera poznałem jeszcze wcześniej, gdy jako 15-latkowie trenowaliśmy w akademii Austrii Wiedeń.