Dzień bez intrygującej wypowiedzi Ricardo Sa Pinto staje się dniem straconym. Jednak o ile zazwyczaj na wynurzenia portugalskiego trenera reagujemy uśmiechem politowania, o tyle dzisiaj musimy mu chyba najzwyczajniej w świecie… podziękować. Nawet nie dlatego, że dostarczył nam trochę rozrywki, ale z powodu świetnego patentu, którym sprzedał. Dzięki niemu nie tylko na Legię, ale i na całą Polskę możemy spojrzeć inaczej.
Oczywiście Sa Pinto zrobił to nieświadomie, ale najważniejszy jest efekt. Znany ze swej nieomylności szkoleniowiec na dzisiejszej konferencji prasowej skomentował aktualną sytuację swojego zespołu w ten sposób (za legionisci.com).
Każdy ma prawo do własnej opinii, ale faktem jest, że w Ekstraklasie mamy o 3 punkty więcej niż na tym samym etapie rozgrywek rok temu. Problem nie leży w nas, ale w Lechii Gdańsk, która ma 24 czy 25 punktów więcej niż rok temu i zajmuje wyższe miejsce w tabeli. To wielkie zaskoczenie. Jestem zadowolony z tego, w jakim miejscu znajduje się obecnie Legia, pniemy się w górę tabeli, mamy dobre wyniki, gramy dobrze, jesteśmy lepsi niż inne zespoły.
W skrócie: w Legii wszystko gra i buczy, więc kibice mogliby wręcz tańczyć w rytm tej dyktowanej przez drużynę melodii. Bo przecież jak można było zakładać, że w końcu jakaś drużyna z ligowej stawki się ogarnie i zamarzy się jej się tytuł mistrza Polski do tego stopnia, że będzie dobrze punktowała? Trudno nie przyznać racji – tym bardziej, że przecież w Legii pracują specjaliści od futbolu, administracji czy marketingu, a nie wróżbici.
Może poszlibyśmy nawet krok dalej i zarzucili Lechii bezczelność – bo jakim prawem śmiała zbudować na tyle silną drużynę, by zaskoczyć wielką Legię Sa Pinto – ale ta logika portugalskiego myśliciela spodobała nam się do tego stopnia, że zdecydowanie ciekawsze wydaje się tłumaczenie w zgodzie z nią polskiego futbolu.
Czy nasza piłka klubowa jest słaba?
– Tak – odpowiecie, bo przecież już drugi rok z rzędu patrzymy, jak w europejskich pucharach grają inni, sami kompromitując się w przeróżnymi rywalami. To z pozoru oczywiste stwierdzenie nie wytrzymuje jednak konfrontacji z myślą rzuconą przez Sa Pinto. Może postawmy sprawę inaczej, zgodnie z podpowiedzią trenera Legii.
Poziom polskich klubów wcale się nie obniża. Co roku w pucharach prezentujemy się tak samo, a kto wie – może i nawet lepiej niż w latach, w których faza grupowa nie była dla nas mrzonką. Problemem są rywale z Luksemburga/Słowacji/Kazachstanu/kilku innych krajów, którzy grają lepiej niż lata temu, gdy ta nasza gra wystarczyła na to, by ich pokonywać. Kto mógł zakładać, że w tych miejscach wpierdole się znudzą i zamarzy im się piłka na wyższym poziomie. To wielkie zaskoczenie.
Wyjaśnione, można się rozejść w dobrych humorach. Jeszcze raz serdeczne dzięki. W ramach rewanżu rada od nas: porównywanie się do zwolnionego za wyniki w trakcie sezonu Romeo Jozaka przy tak małej różnicy chyba nie jest najlepszym pomysłem.
Fot. FotoPyK