Robert Gumny o powołaniu do reprezentacji dowiedział się… od dziennikarzy, biorąc udział w evencie PUMA POWER Up w Warszawie, którego uczestnicy mogli na własnych nogach wypróbować dwa świeże modele butów – Puma Future i Puma One. A że my też się tam znaleźliśmy, złapaliśmy go na szybką rozmówkę na gorąco. Z jakim nastawieniem jedzie na kadrę? Jak reaguje na filmik nagrany przez jego tatę i czy napala się na największy transfer w historii ligi?
Orientujesz się, ilu piłkarzy z rocznika 1998 zagrało w pierwszej reprezentacji?
Hm… Żaden?
Zgadza się, możesz być pierwszy. Rozmawiamy świeżo po ogłoszeniu powołania, jak się dowiedziałeś?
W sumie przed chwilą, od jednego z dziennikarzy, także sprawa jest świeża
Trener nie dzwonił przed wysłaniem powołania?
Nie, trener nic się nie odzywał. Miłe zaskoczenie – to marzenie każdego młodego chłopaka, który gra w piłkę nożną.
Wiedziałeś, że jesteś w kręgu zainteresowań?
Nie miałem żadnego kontaktu z trenerem Brzęczkiem, ale obiło mi się w tym tygodniu o uszy, że mogę pojechać na kadrę, bo Rybus jest kontuzjowany i Bereś może zagrać na lewej. Tak też się stało. Super sprawa – po to się gra w piłkę, by reprezentować swój kraj w dorosłej reprezentacji. Czy zagram? To już decyzja trenera. Pewnie będzie ciężko, jest Tomasz Kędziora, który gra regularnie w lidze i europejskich pucharach. Jadę tam zbierać doświadczenie, zobaczymy co z tego wyjdzie.
Powołanie zawsze podbija stawkę, a ty byłeś już blisko największego transferu w historii ligi. Napalasz się na duży transfer latem?
Zobaczymy. Muszę podtrzymać formę, którą udało się odbudować po kontuzji. Miałem pół roku przerwy od grania, musiałem wrócić na dobre tory i udowodnić, że jestem wart pieniędzy, które wykładano za mnie rok temu zimą. Myślę, że to na razie się udaje i powoli wracam na najlepsze tory. Zdaję sobie sprawę, że muszę to podtrzymać do lata, by coś przyszło, bo nic nie przyjdzie jak będę słabo grał.
Dajesz sobie do lata deadline?
Nie, deadline’u sobie nie daję. Ale jak będę dobrze grał i miał poczucie, że więcej tu nie osiągnę i to moje maksimum, na pewno będę chciał iść się rozwijać w lepszej lidze z lepszymi zawodnikami.
Jak blisko byłeś Celtiku?
Bardzo daleko, w Turcji byłem.
Rozważałeś w ogóle taką opcję?
Nie, w ogóle zimą nie rozważałem transferu. Chciałem się odbudować, bo zagrałem tylko kilka spotkań w rundzie jesiennej. Z klubem tak sobie powiedzieliśmy, że jeśli nie będzie porządnej oferty, to nigdzie nie idziemy, zwłaszcza, że Lech potrzebował prawego obrońcy.
Podczas kontuzji podobno mocno przypakowałeś.
Nie mogłem robić zbyt dużo na dół, bo operacja była na kolano, więc z Józkiem Napierałą, moim rehabilitantem, dużo pracowaliśmy nad górą. Byłem chudzinka, teraz może też nie jestem jakiś luj, ale coś tam przypakowałem. Dobrze się teraz czuję ze swoją sylwetką. Coś z tej kontuzji wyniosłem, nie było tak, że leżałem pół roku i nic nie robiłem.
Łukasz Trałka śmieje się, że twoją największą zaletą są kocie ruchy.
Też mi to mówi. Taki już jestem luźny na tych nogach, to nie jest wytrenowane, naturalnie mi to przyszło. Mam nadzieję, że nie stracę tych kocich ruchów.
Jaka była pierwsza reakcja, gdy zobaczyłeś filmik nakręcony przez twojego tatę?
Na początku było to trochę śmieszne, ale dotarło do mnie, że to nie jest zbyt eleganckie. Reprezentant Polski U-21, który gra w Ekstraklasie… To nie był mądry sposób pokazania tego, że jestem zdrowy i zacznę rundę z drużyną. Dało się to załatwić bardziej elegancko.
Poszliście na boisko specjalnie po to, by nakręcić ten filmik?
Dokładnie tak. To nawet nie miało wyjść publicznie do internetu, a pojawiło się kilka dni przed rozpoczęciem przygotowań. Ale z drugiej strony byłem bardzo zaskoczony – wiem, że zaraz wychodzę do treningu z drużyną, a dowiaduję się, że miałem operację, której nie było. Nie powinno się takich rzeczy pisać – może to mi tylko zaszkodzić, a nikomu nie pomoże. Może ojciec zareagował nerwowo, ale to już historia, można się uśmiechać.
Stałeś się dzięki temu bohaterem najlepszego artykułu w historii polskiej prasy sportowej. Śledztwo dziennikarza wykazało, że przeskoczyłeś przez płot.
Było, było. W niedzielę szkolne boisko było zamknięte. Musiałem przetargać się przez dwumetrowy płot. Czyli byłem sprawny! Salto umiem, więc spokojnie.
Jak wyglądał zabieg, który miałeś zimą?
Zabiegu nie było. Byłem w Rzymie, by skonsultować czerwcową operację, to był ostani możliwy termin, więc musiałem z tego powodu opuścić ostatnią kolejkę. Od 14 stycznia odbywałem już okres przygotowawczy z drużyną. Sprawdzano, czy z kolanem wszystko jest dobrze. Rekonstrukcja chrząstki, rozpuszczalne śruby – to był duży zabieg, nie ma co ukrywać. Wszystko udało się tak, jak miało się udać. Regularnie robimy rezonanse i chrząstka wygląda idealnie.
Jesteś już na tyle zdrowy, żeby nie powtórzyła się historia z Borussii Moenchengladbach?
Mam nadzieję, że nic takiego się nie przydarzy, bo dla 19-letniego wtedy zawodnika to tragedia, że nie przechodzi testów medycznych. Przeżyłem to mocno. Łzy się polały. Gdybym miał 33 lata, zrozumiałbym, że coś może im nie pasować. Ale 19? Zwłaszcza, że sam nie byłem świadomy tej kontuzji, dopiero w Niemczech zostało to wykryte. Ale z tym kolanem sytuacja już się nie powtórzy. A wszystko inne mi sprawdzali i było OK.
JB
Fot. FotoPyK