– W grudniu ustaliliśmy w klubie, że muszę dostać dwóch zawodników o dobrych parametrach fizycznych – napastnika i defensywnego pomocnika. Wykonaliśmy mnóstwo pracy w tym kierunku. Przeanalizowaliśmy około sześćdziesięciu piłkarzy, zaakceptowałem jakichś piętnastu. Byliśmy krok od zakontraktowania napastnika z Portugalii, ale nie udało się nikogo pozyskać – mówi w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” trener Arki Gdynia Zbigniew Smółka.
RZECZPOSPOLITA
W „Plus Minus” duży wywiad z Tomaszem Łapińskim, byłym piłkarzem i autorem książki „Szmata”.
– Po zakończeniu kariery chwalił się pan odbyciem rekolekcji ignacjańskich, czyli tygodnia ciszy – bez wypowiedzianego słowa, telefonu, książki, telewizji i radia. Mam czasami wrażenie, że pana rekolekcje trwały całą karierę.
– Całkiem śmieszne, jednak zupełnie nieprawdziwe. Może nie mówiłem za dużo, ale doświadczeniom, które zebrałem, bliżej do 20-letniego prania mózgu, niż do 20-letniej medytacji.
– Jak to prania mózgu?
– W wielu szatniach czułem się kapitalnie i odpowiada- ło mi towarzystwo kolegów. Wiedziałem jednak, jakie są ograniczenia, znałem widełki, w których mogę się poruszać. Kiedy jest się w jakimś klubie, nie warto wyskakiwać z dziwnymi tematami, nie warto wychodzić poza ramy – trzeba być częścią grupy i się do niej dostosować. Oczywiście miałem pozasportowe, szersze spojrzenie, ale pielęgnowałem je w sobie po zakończonych meczach czy treningach. Funkcjonowanie w zespole nie było dla mnie problemem.
– Ale był pan lubiany?
– Pewnie różnie z tym było. Nie byłem gadułą, ani duszą towarzystwa. Siedziałem spokojnie, niewiele mówiłem, ale jak już mówiłem, to raczej mnie słuchano.
SUPER EXPRESS
Dyrektor sportowy Fortuny Duesseldorf Lutz Pfannenstiel o Dawidzie Kownackim: chciałem go od dawna.
– Od piłkarza wiem, że mnóstwo nerwów kosztował go transfer do Fortuny, bo Sampdoria co chwila zmieniała warunki. A z pana perspektywy? To był łatwy czy trudny do przeprowadzenia transfer?
– Powiem tak: jeśli chodzi o rozmowy z piłkarzem i jego menedżerem, to łatwy (…). Natomiast co do Sampdorii… No, było dość trudno i to z kilku powodów. Między innymi dlatego, że w trakcie ostatniej fazy negocjacji kontuzji doznał inny gracz Sampdorii i sprawa znów znalazła się w zawieszeniu. Wszystko trwało w sumie kilka tygodni, rozmawialiśmy bardzo długo. Niech więc za moją odpowiedź posłużą fakty: transfer dopięliśmy ostatniego dnia okienka, na kilka godzin przed jego zamknięciem. To pokazuje, że łatwo nie było, ale powiem jeszcze raz: determinacja Kownackiego bardzo nam pomogła. Widząc jak jemu zależy, też działaliśmy na maksymalnych obrotach.
– Piłkarz jest do was wypożyczony do lata. Co będzie potem? To dla was „projekt krótkoterminowy” czy na lata?
– Zdecydowanie to drugie. My zawsze staramy się sięgać po graczy, których widzimy u siebie na dłużej, nie na chwilę. Tak samo jest z Dawidem. Mamy opcję wykupu, ale to wszystko będzie musiało wymagać rozmów na różnych szczeblach w odpowiednim czasie.
SPORT
Mikkel Kirkeskov zdradza, że mocno pracuje na treningach nad takimi uderzeniami jak to, które wczoraj dało Piastowi prowadzenie z Górnikiem.
– Nie możemy nie zacząć od pana przepięknego gola z rzutu wolnego…
– Często powtarzam, naprawdę nie ma znaczenia kto strzela, ważne, że wygrywamy, a zwłaszcza w derbach, ale… faktycznie taki gol cieszy. Nie byłem pewny, że piłka wpadnie do bramki, ale miałem taką ogromną nadzieję. Nie byłem więc zaskoczony bramką, bo codziennie na treningach i po nich pracuję na to, żeby takie gole padały. Udało się i to już po raz drugi, więc to na pewno nie przypadek.
Zagłębie Sosnowiec cały czas szuka kogoś, kto na prawym skrzydle da choć po części tyle jakości, ile dawał Konrad Wrzesiński.
Jako pierwszy szansę na prawym skrzydle dostał Giorgi Gabedawa, nominalny napastnik, jednak nie zdołał jej jednak wykorzystać. W wyjazdowej potyczce ze Śląskiem Wrocław obejrzał dwie żółte kartki i musiał opuścić murawę już w 29 minucie gry. W następnym spotkaniu, z Arką Gdynia, przy linii zagrał Szymon Pawłowski, ale już w dwóch kolejnych konfrontacjach – przeciwko Górnikowi Zabrze i Koronie Kielce – w tym samym miejscu oglądaliśmy Tomasza Nawotkę.
Raków zabezpiecza tyły przed awansem do ekstraklasy. Duet stoperów Niewulis-Petraszek z nowymi umowami.
– Jeżeli ktoś zapuka do naszych obrońców i ci przyjdą do nas, to w pierwszym odruchu usłyszą: nie!. Oczywiście na pewno nie możemy powiedzieć, że wszystkie ewentualne oferty skreślamy, natomiast wiemy, że piłkarze nie chcą z Rakowa uciekać. Niektórzy telefony rozapoznawcze dostawali, ale z naszej strony zgody na rozmowy nie było – przyznał prezes Rakowa pytany o zainteresowanie obrońcami ze strony przedstawicieli ekstraklasy.
Po czwartkowej informacji o nowych umowach stoperów szanse na ich „wyciągnięcie” z Rakowa spadły i sprawa stała się zdecydowanie bardziej kosztowna. – Bardzo się cieszę, że udało mi się przedłużyć kontrakt i że przez kolejne lata będzie mi dane być częścią tej wspaniałej drużyny. Chciałbym podziękować całemu klubowi za zaufanie – stwierdził Andrzej Niewulis.
Przyszłość Santiago Solariego ma być przesądzona, a wyrok dokona się w Valladolid. Kandydatami na jego posadę – Zidane i Mourinho.
Jak informuje dziennik „AS”, Solari zapewne poprowadzi Real ostatni raz i to niezależnie od wyniku. Kontrakt ma do 2021 roku, ale ani piłkarze, ani zarząd w niego nie wierzą i nie ma sensu przedłużać agonii. Prezes Florentino Perez zastanawiał się nad zwolnieniem go zaraz po meczu z Ajaksem, ale potem temperatura w klubie spadła. W czwartek Perez odbył naradę z dyrektorem generalnym Jose Angelem Sanchezem. Dymisja przed meczem z Valladolidem byłaby ryzykowna, gdyż nie było czasu na pozyskanie następcy. Postanowiono odłożyć sprawę do poniedziałku. W Madrycie nie chcą czekać z tą decyzją do końca sezonu, bo Solari wyczerpał swoje możliwości trenerskie i cały kredyt zaufania. Pomysłu na grę nie ma, a jego tłumaczenia niepowodzeń są infantylne. Krytykę budziły jego decyzje personalne, zwłaszcza ignorowanie Isco i Diaza, którzy mogli wiele wnieść do gry.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Martin Chudy nie uważa, by popełnił błąd przy golu Mikkela Kirkeskova.
– Przy pierwszej bramce dla Piasta chyba mógł się pan lepiej zachować? Stracony w takich okolicznościach gol na pewno nie wpłynął na was zbyt dobrze.
– To była dobra okazja dla rywali, gracz gości precyzyjnie uderzył. Udało mi się dotknąć piłkę, ale nie zdołałem jej wybić na rzut rożny. Czasami takie strzały da się obronić, ale ten rzut wolny został naprawdę bardzo dobrze wykonany. Nie uważam, abym popełnił przy tym strzale jakiś duży błąd. Nie przypisuję sobie winy za stratę gola.
Vitezslav Lavička buduje we Wrocławiu twierdzę, Śląsk wygrał tutaj póki co wszystkie swoje wiosenne mecze.
Kilka dni temu Wrocław był areną widowiska nieoglądanego pewnie od czasów tuż-powojennych: w rejonie Placu Grunwaldzkiego, po jednej z najbardziej ruchliwych arterii miasta biegała dorodna krowa, która wymknęła się naukowcom z Uniwersytetu Przyrodniczego. Spanikowane zwierzę lawirowało po wielopasmowej jezdni, budząc zrozumiałe zdumienie. Czemu o tym piszemy?
Bo w piątek na Stadion Miejski przyjechała Jagiellonia, a tradycja uczy, że jak jest Śląsk i jest Jagiellonia, na boisku mogą się dziać rzeczy niewyobrażalne nawet jak na realia ocierającej się o grę losową ekstraklasy. A to białostoczanie zleją Śląsk na ich terenie 4:0, a to Śląsk wygra wbrew wszelkiej logice na Podlasiu 4:0 (tak było jesienią), a to Jaga grając w osłabieniu z 0:3 wyciągnie na 3:3.
Cornel Rapa zawładnął prawą stroną Cracovii. A teraz czuje się w klubie jeszcze lepiej, bo ma w nim rodaka – Sergiu Hancę.
Dla Cracovii pozyskanie Rapy było szczęśliwym zrządzeniem losu. Gdy sytuacja kadrowa trochę się unormowała, Rumun zaczął łatać dziury na skrzydle, tworząc zwarty blok na prawej stronie z Ferraresso. To wtedy Pasy zaczęły regularnie wygrywać i piąć się w tabeli.
Od rundy wiosennej Rapa ponownie gra w defensywie, bo przed nim biega jego nowo pozyskany rodak Sergiu Hanca. – Nie znałem go wcześniej osobiście. Raz tylko graliśmy ze sobą w derbach Bukaresztu. To dobre dla nas, że mamy w szatni kogoś, z kim możemy porozmawiać w tym samym języku. Poza boiskiem też. Czekamy jużna derby Steauy z Dinamem. Myślę, że będziemy je wspólnie oglądać i sobie dogryzać – mówi Rapa.
W dużym wywiadzie ze Zbigniewem Smółką trener Arki mówi, jak wiele złego zrobiła Arce kontuzja Kolewa i że zimą nie udało się ściągnąć nikogo z wyselekcjonowanej przez trenera grupy zawodników.
– Jesteśmy w procesie dużej przebudowy pod nową wizję, taktykę i strategię. Chcieliśmy grać piłkę bardziej ofensywną. To nam się udawało. Natomiast wystarczyło, że ze składu wypadł Aleksandyr Kolew i zaczęło się mnóstwo pośrednich problemów, których nie dało się rozwiązać, bo nie możemy sobie pozwolić na podwojenie wszystkich pozycji. Kolew to piłkarz niedoceniany. Chronił nas przed stałymi fragmentami gry, potrafił utrzymać piłkę, żeby inne formacje podeszły wyżej. Ma bardzo dobre warunki fizyczne i dużo biega. Od listopada, gdy wypadł ze składu Alek, wygraliśmy jeden mecz.
– I to jest przyczyną takiego kryzysu? Nie wygraliście od ośmiu spotkań.
– W grudniu ustaliliśmy w klubie, że muszę dostać dwóch zawodników o dobrych parametrach fizycznych – napastnika i defensywnego pomocnika. Wykonaliśmy mnóstwo pracy w tym kierunku. Przeanalizowaliśmy około sześćdziesięciu piłkarzy, zaakceptowałem jakichś piętnastu. Byliśmy krok od zakontraktowania napastnika z Portugalii, ale nie udało się nikogo pozyskać.
Sądne dni dla Legii. Czy będzie jak… Real Madryt?
W sobotę Legia rozpoczyna minimaraton, który pokaże, jak tak naprawdę Ricardo Sa Pinto przygotował piłkarzy do walki o trofea. Jego zawodnicy rozegrają trzy spotkania w osiem dni (Arka, Raków Częstochowa w Pucharze Polski, Śląsk Wrocław). – Oby to nie były sądne dni dla Legii, jak w przypadku Realu, który w tydzień stracił wszystko, w konsekwencji też trenera – mówi były szkoleniowiec Arki Leszek Ojrzyński.
W „Magazynie Lig Zagranicznych” wywiad z Bartoszem Bereszyńskim. Między innymi o niedoszłym transferze do Interu.
– Co sprawia, że gracze tak dobrze rozwijają się pod okiem Giampaolo?
– Naprawdę dużo i ciężko pracujemy, mnóstwo czasu poświęcamy taktyce, analizom wideo. Kiedy przyszedłem do Sampdorii, przez miesiąc-dwa miałem indywidualne spotkania z drugim szkoleniowcem. Tłumaczył mi, w jaki sposób mam się poruszać, jak zachowywać. Należało jak najszybciej wyrobić u mnie automatyzmy na boisku, bo nie miałem czasu jak Škriniar czy Joachim Andersen. Oni po transferze przez pierwsze pół roku tycznie nie występowali. Dopiero od kolejnej rundy wskakiwali gotowi do podstawowego składu. Ja miałem od początku grać, więc było trochę inaczej.
– Giampaolo pana także prawie wypromował. To prawda, że negocjowano pana transfer do Interu?
– Był konkretny temat i trwały zaawansowane rozmowy. Tyle że do przeprowadzenia transferu trzeba dopasować wiele czynników, sporo osób musi dojść do porozumienia. W tym przypadku się nie udało. Szkoda, ale trudno. Dalej ciężko trenuję, żeby zrobić kolejny krok. Żeby pojawiła się kolejna oferta i tym razem transfer doszedł do skutku. Nigdy nie ukrywałem, to mój cel. By tak było, muszę dobrze prezentować się w Sampdorii, dlatego nie zaprzątam sobie głowy negocjacjami z Interem.
Jak upadał trzykrotny zwycięzca Ligi Mistrzów w trzech ostatnich latach. Sekcja zwłok wielkiego Realu.
W większości klubów po tak nieudanym skompletowaniu składu zwolniony zostałby dyrektor sportowy. Tyle że takiego w Realu nie ma. Nie ma też komisji sportowej, jaką ma np. Barca. W kwestii transferów ostatnie słowo ma Perez, wspierany przez dyrektora generalnego Jose Angela Sancheza. Ich cechą wspólną jest wiara w obecne gwiazdy, jak i w młodzież. Drużynę w ostatnich latach opuszczali piłkarze z topu: Pepe, James Rodriguez, Alvaro Morata, Angel Di Maria, nie mówiąc już o Cristiano. W ich miejsce przychodzili zawodnicy mający wielki potencjał, którzy dopiero mieli wejść na najwyższy poziom, do czego jednak zwykle nie dochodziło. To odbiło się na poziomie kadry, która dziś jest najsłabsza od lat. – Mojego syna okradziono z 50 goli! – grzmiał ojciec Lopeteguiego Jose Antonio, wskazując na dziurę powstałą po sprzedaży Cristiano. Perez liczył, że brakujące gole dołożą Karim Benzema, Isco, Marco Asensio czy Gareth Bale, ale nic z tego nie wyszło. Francuz przekonuje, że jego gry nie powinno rozliczać się ze zdobytych bramek, a pozostała trójka rozczarowuje i więcej niż o ich występach mówi się o kłótniach z Solarim. – Nie da się znaleźć kogoś gwarantującego 50 goli, jak Cristiano, ale brakuje nam kilkunastu bramek od… Nie chcę wymieniać nazwisk, ale gdyby dwóch czy trzech zawodników zdobyło 15–20 bramek, czy nawet dziesięć… Nieskuteczność to nasz największy problem – stwierdził Luka Modrić.
Lukaku jest wielki, nie tylko ze względu na wzrost. I jest w zabójczej formie.
Ma dopiero 25 lat, a już jest najskuteczniejszym strzelcem w historii belgijskiej reprezentacji (45 bramek). W Premier League wbił się do pierwszej dwudziestki najlepszych snajperów wszech czasów, zostawiając w tyle choćby Didiera Drogbę, a zrównując się z legendą Arsenalu Ianem Wrightem. Za jakieś dwa lata może być już w czołowej dziesiątce, a wciąż daleko będzie mu do trzydziestego roku życia… Potężny jak czołg zawodnik Manchesteru United przechodził w tym sezonie trudniejszy czas, ale teraz znów jest zabójczo skuteczny – w każdym z trzech ostatnich spotkań strzelał po dwa gole, w tym te najcenniejsze, bo dające Czerwonym Diabłom niespodziewany awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów.
O końcu cyklu Realu Madryt pisze też w swoim felietonie „Joga Bonito” Tomasz Ćwiąkała.
Dziś da się też dostrzec, jak wiele problemów Królewskich przykrywał Cristiano Ronaldo. Słabą grę. Brak skuteczności. Wadliwą politykę transferową. Brak nawet porządnego dyrektora sportowego, który lepiej wyważyłby proporcje przy budowie kadry pod kątem trwającego sezonu. Nikt w najczarniejszym scenariuszu nie zakładał, że Real na początku marca będzie musiał przyjąć taktykę Diego Simeone, „partido a partido” (mecz po meczu), bo nie pozostało nic innego jak cotygodniowa walka o godność. Wygrane z Valladolid, Celtą i Hueską jednak nie wystarczą, by wyeliminować „Florentino, dimisión”. Sprowadzenie kolejnych 18-latków z Brazylii też niekoniecznie. Sam Florentino może też nie wytrzymać z tym okrzykiem do końca sezonu. Wyciszyć może go jedynie ściągnięcie kogoś z półki Hazarda lub wpuszczenie do szatni granatu w stylu Mourinho czy Conte. Tym razem bez radykalnych decyzji się nie obejdzie.















