Reklama

Furman: Będę walczył o dobre imię. Boli, że wielu już przesądziło sprawę

redakcja

Autor:redakcja

18 lutego 2019, 23:27 • 10 min czytania 0 komentarzy

Dominik Furman na antenie Weszło FM rozmawiał z Weszłopolskimi i zapewnia, że nie wypowiedział słów, o które oskarża go Taras Romanczuk. Pomocnik Wisły Płock zamierza walczyć o swoje, ale dopiero, gdy sprawę wyjaśni Komisja Ligi. Nie ukrywa przy tym, że na boisku było nerwowo, zresztą nie tylko w tym meczu z Jagiellonią. Padają też pytania o opinię, jaką Furman (nie)cieszy się wśród sędziów i kibiców. Poniżej zapis tej rozmowy. 

Furman: Będę walczył o dobre imię. Boli, że wielu już przesądziło sprawę

Od razu przechodzimy do konkretów. Czy nazwałeś Tarasa Romanczuka tak, jak on to przedstawiał w mediach?

Nie nazwałem go tak. Wszystko co miałem do powiedzenia jest w oświadczeniu, które wydałem dzień po meczu.

Z czego tak naprawdę wynikały oskarżenia ze strony Tarasa? Jaka jest twoja teoria na ten temat: on coś źle usłyszał, czy coś sobie zmyślił?

Chciałem zaznaczyć, że sytuacja na linii Romanczuk-Furman nie była jedyną w tym meczu, gdy ktoś kogoś obrażał, bo że tak było, trzeba sobie jasno powiedzieć. Romanczuk wyzywał się nie tylko ze mną, ale też z Sielewskim, Urygą, Łasickim i z kimś jeszcze. Łącznie chyba z połową Wisły Płock. Furman wyzywał się tylko z Romanczukiem i to jest fakt, można zapytać o to piłkarzy Jagiellonii. Trzeba zapytać Tarasa o jego słowa, kierownika Jagiellonii o to, co napisał. To ich sprawa. Dla mnie sprawa jest zakończona. Boli mnie tylko, że kiedy pojawił się twitt od tego kierownika, to wszyscy wieszali psy na Dominiku Furmanie, nie znając jego położenia w tej kwestii.

Reklama

Rozumiemy, że na boisku bywa nerwowo i padają męskie słowa, ale tu chodzi o konkretną obelgę, o tyle przykrą dla Tarasa, że jego rodzina bywa poszkodowana przez banderowców.

Ja tego słowa nie użyłem. Jeśli oni twierdzą inaczej, to jest ich sprawa. Może Romanczuk usłyszał to od kogoś innego, z moich ust na pewno coś takiego nie padło. Tak jak mówię, boli tylko, że moje nazwisko gdzieś tam widnieje, że przesądzono, że tak powiedziałem. Cóż, będę się bronił.

Może dlatego ludzie tak zareagowali, bo masz u nas w lidze taką a nie inną reputację. Trochę sobie na nią zapracowałeś.

Oczywiście. Tylko chciałbym wskazać jeden bardzo ważny fakt w tym temacie. Ostatnia duża afera afera z moim udziałem, że ciągle machałem rękami do sędziów, była w 3. kolejce z Koroną Kielce u siebie. Wtedy napisaliście też dość duży tekst, w którym wypominano mi każdy mecz, w którym było machanie rękoma. Od tego momentu minęło 19 kolejek i nawet sami sędziowie mówią mi: – Widzisz, Dominik, jak się nie kłócisz, to grasz dobrze w piłkę. Przez 22 kolejki dostałem tylko cztery żółte kartki. Zwróćcie uwagę. To nie jest tak, że Furman jest głupi i nie widzi tego wszystkiego. Tak jak powiedzieliście wcześniej: na boisku jest dużo emocji, czasami robi się coś w ferworze walki, a dopiero później się myśli. Zobaczcie sobie jednak zachowanie Romanczuka w tym meczu. Kto był bardziej stroną atakującą sędziego czy rywali? Furman czy Romanczuk?

Na pewno cały czas dochodziło do starć Romanczuk-Sielewski, ale podejrzewam, że nie przez przypadek oskarżenia są kierowane pod twoim adresem, a nie pod adresem Sielewskiego. 

Może to się też wzięło z tego pamiętnego meczu w Białymstoku w ostatniej kolejce tamtego sezonu. Pamiętamy, co zrobił Taras Romanczuk, kiedy sędzia cofnął akcję, w której niby Semir Stilić go faulował. To był po prostu kabaret, powiedzmy sobie szczerze. Miesiąc później graliśmy sparing z Jagiellonią i również doszło między mną a nim do ostrej wymiany zdań. Czy w pierwszej rundzie w Płocku było coś takiego – nie pamiętam. Ale tak jak mówię, na boisku jest wiele takich sytuacji. Ja swoje oświadczenie wydałem i będę bronił swojego dobrego imienia.

Reklama

Po tym meczu w Białymstoku pokazałeś twarz prowokatora swoimi okrzykami o Legii Warszawa w kontekście tego, kto zostanie mistrzem.

Jestem ambitnym zawodnikiem i kiedy widzę, że przegrywamy mecz w takich okolicznościach, a rywale się cieszą… Nie zabieram im tego wicemistrzostwa, super sprawa, ale gdy kibice wskakują na boisko, cieszą się, jest super, a wygrali w takich okolicznościach… Wszyscy widzieli, co się stało. Trzeba zrozumieć moją postawę. Czasami nerwy puszczają, może to było niepotrzebne, może sprowokowałem.

Może czy na pewno? Mamy przekonanie, że na pewno nie było to potrzebne.

Może i nie było potrzebne. Po czasie, na chłodno, tak mógłbym o tym powiedzieć, ale kiedy było się wtedy na boisku… Pamiętam doskonale, że gdy sędzia zobaczył na VAR-ze „faul” Stilicia na Romanczuku i odchodził od monitora, już wiedziałem, że gwizdnie nasze przewinienie. Podbiegłem do niego na 10-15 metrów, a on od razu daje mi kartkę za samo podbiegnięcie. Później dostaję czerwoną kartkę, której również nie powinienem dostać. Jerzy Brzęczek też mówił, że Furman robi jeden faul i dostaje dwie żółte kartki. Romanczuk fauluje sześć razy, w tym są cztery faule taktyczne i nie dostaje żadnej kartki. Musicie zrozumieć. Graliśmy wtedy o puchary, dla Wisły Płock byłby to sezon wyśmienity, a przegraliśmy i tak naprawdę nic z tego sezonu nie mieliśmy, poza wielkim niedosytem.

Mając w pamięci tamte wydarzenia, nie było teraz tak, że trochę wjechaliście na Tarasa Romanczuka?

A dlaczego mówicie, że to my go zaatakowaliśmy?

Pytamy, czy tak było?

Ja uważam, że to było wmówienie piłkarzom Wisły Płock, że to my atakowaliśmy Romanczuka. Nie. W tym meczu pamiętam, że gdy on mnie sfaulował i dostał żółtą kartkę, doskoczył do niego nasz kapitan Bartek Sielewski. Nie słyszałem, co mówili między sobą, ale słyszałem, co Romanczuk mówił do sędziego. Mam jednak swoje zasady. Dla mnie to, co było na boisku, zostaje na boisku. Ale nie można powiedzieć, że prowokowaliśmy Romanczuka, żeby on walczył z każdym po kolei.

Po tych słowach w tunelu o Legii czułeś, że jesteś teraz gorzej odbierany w Białymstoku? 

Padały wyzwiska z trybun, ale to dla mnie nic nowego i nic z tym nie zrobię. Przed tamtym pamiętnym meczem w maju było podobnie. Wszyscy pamiętali, że grałem dla Legii, a jej nikt w Polsce nie lubi poza samą Warszawą i Sosnowcem. Nie będę jednak mówił, że prowokowano mnie w Białymstoku czy coś. Kibice mogą robić co chcą, ja skupiałem się na boisku.

Rozumiemy, że idziesz z Romanczukiem do sądu, skoro zarzucasz mu kłamstwo? Oskarżył cię tak naprawdę o przestępstwo.

Na razie zbierze się Komisja Ligi. Tam wszystko zostanie wyjaśnione. A czy pójdę z nim do sądu? Na razie nic takiego nie powiedziałem. Spokojnie, poczekam na to, co z tą sprawą zrobi Komisja Ligi.

Ale jakby nam ktoś zarzucił, że nazwaliśmy kolegę hitlerowcem, to też byśmy się zdenerwowali i chcielibyśmy walczyć o swoje w sądzie. 

Oczywiście, ale krok po kroku. Najpierw musimy to wyjaśnić na Komisji Ligi, o ile oczywiście zostaniemy wezwani. A potem będę robił to, co będę uważał za słuszne.

Po sieci krąży wideo z sytuacji z 86. minuty, gdy Grzegorz Kuświk dostał żółtą kartkę. Niektórzy są przekonani, że właśnie wtedy padły słowa, o które oskarża cię Romanczuk. Widziałeś to nagranie?

Tak, widziałem, ale nie pamiętam, co wtedy mówiłem. Podczas meczu było dużo takich sytuacji.

Nie zabawiłeś się w czytanie z ruchu własnych ust?

Nie, nie mam takich zdolności.

Skoro Romanczuk powiedział dokładnie, co jego zdaniem powiedziałeś, dlaczego nie chcesz powiedzieć, co mu powiedziałeś według ciebie? Nawet jeśli będzie to wulgarne. 

Chcecie, żebym na antenie mówił, co do niego powiedziałem?

Proszę. 

Dla mnie to jest bez sensu. Jak mówiłem, mam swoje zasady, sprawy boiskowe nie wychodzą na zewnątrz.

Ale czasami taka postawa może mocno działać na twoją niekorzyść i to chyba jeden z takich momentów. Taras gra w otwarte karty, ty się za czymś chowasz.

Za niczym się nie chowam. Po prostu wychodzę z założenia, że nazwanie mnie rudym chujem czy kurwą – to było coś w tym rodzaju… Nie trzeba o wszystkim mówić. I tyle.

Załóżmy, że Jagiellonia i Romanczuk nie udowodnią zarzucanych ci rzeczy. Wtedy jakieś kroki podejmiesz?

Najpierw Komisja Ligi, a potem się zastanowię – również z prawnikiem Wisły Płock – co z tym dalej zrobić.

Piłkarze na gorąco nieraz konkretnych sytuacji boiskowych nie pamiętają. Dopuszczasz do siebie myśl, że adrenalina podczas kłótni była tak duża, że możesz nie pamiętać, co mówiłeś?

Tego słowa na pewno nie powiedziałem. A to co powiedziałem do niego… Tam było bardzo dużo słów.

Pamiętasz wszystkie? 

Tak, oczywiście. Nie będę mówił słowo w słowo, że powiedziałem ty chuju, kutasie czy cokolwiek innego. Trochę się robi zabawna na chybił-trafił. Bez sensu.

Ty generalnie masz świadomość, kim był Bandera i jakie historie się z nim wiążą? 

Mam świadomość.

Mówiliśmy, że masz opinię obrażalskiego i machającego rękami, a czy wkurzają cię głosy, że jesteś de facto trenerem Wisły Płock, że zwolniłeś Marcina Kaczmarka i grasz w barwach Wisły tak, żeby Legii było lepiej?

Bardziej mnie to śmieszy niż rusza. Wiem, jaka jest prawda. Zależy mi tylko na opinii moich najbliższych, a oni też wiedzą, jak było.

To jak było?

Z czym?

Z trenerem Kaczmarkiem.

Nie no, panowie, to sprawa sprzed dwóch lat, wszystko jest wyjaśnione, więc nie ma sensu zabierać głosu na ten temat.

Ale mówisz, że kibice i dziennikarze odbierają to inaczej niż ty, no to masz okazję przedstawić swoją perspektywę.

Nie mam potrzeby, by teraz o tym mówić. Powiedziałem, gdy był na to czas, wypowiedział się też dyrektor sportowy, prezes Wisły Płock, trener Kaczmarek. Już nie chcę do tego wracać.

Który moment był przełomowy, że przestałeś się notorycznie kłócić z sędziami? To było strasznie antypatyczne. Chodziło o nasz wspomniany tekst, jakąś nagonkę kibiców czy burę od prezesów, bo wiemy, że taka rozmowa miała miejsce?

Wezwali mnie do pokoju. Byli prezes Kruszewski i dyrektor Masłowski, rozmawiałem też ze swoim agentem. Te osoby na mnie wpłynęły, do tego także moi bliscy, przyjaciele, bracia. No i sam, gdy na chłodno to przemyślałem, uznałem, że jest tego za dużo. Ale nie zgodzę się, że tylko Furman machał rękami.

Ale machał najwięcej.

Może i tak, nie skupiam się na innych piłkarzach. Skoro tak mówicie, ok. Ale ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w 3. kolejce, co już stwierdziliśmy.

Sędziowie mówią ci, że od tego momentu lepiej zacząłeś grać w piłkę. Kiedy to się przełoży na wyniki Wisły Płock?

W Legnicy pauzuję za kartki, ale mam nadzieję, że chłopaki sobie poradzą i wreszcie wygramy. Nie jestem wróżką, ale obyśmy jak najszybciej zapunktowali za trzy.

A ty uważasz siebie za antypatycznego człowieka?

Nie.

Po twoim udziale w Lidze+ Extra komentarze były takie, że wyglądałeś, jakbyś tam siedział za karę.

Jestem sobą. Każdy ma swoje zdanie. Dla jednego, czy nawet dla większości, mogę być apatyczny, ale…

Antypatyczny, nie apatyczny.

No, antypatyczny. Tak jak mówię, ci co mnie znają, mają zupełnie inne zdanie.

Ale wracamy do tego, że opinia, którą masz, mocno rzutuje na tę sytuację z Romanczukiem. Gdyby o takie same słowa oskarżył Lukę Zarandię czy Waldemara Fornalika, to nikt by mu nie uwierzył.

Na pewno tak jest. Moja opinia nie pomaga, ale zabolało, że również wy kilka godzin po meczu dajecie tekst przesądzający sprawę, nie pytacie mnie czy kogoś z Wisły Płock, a całość opieracie na jednym twiccie kierownika Jagiellonii i słowach Romanczuka.

W artykule było wyraźnie napisane „jeśli się potwierdzi”, nigdzie nie przesądzaliśmy.

Ok, ale artykuł wyszedł i zwykli kibice już się nastawili, że tak powiedziałem, że Furman jest winny i to nie wpływa dobrze na całą sytuację.

Jeśli okaże się, że nie wypowiedziałeś tych słów, możesz być pewny, że to odnotujemy. Ale wracając do twojej opinii. W piłce ważny jest też wizerunek, bycie lubianym przez kibiców. Ma to dla ciebie jakiekolwiek znaczenie?

W pierwszej kolejności chcę, żeby kibice Wisły Płock byli zadowoleni z mojej postawy na boisku. Poza boiskiem zresztą też. Nie odmawiam autografów czy zdjęć na ulicy, a nawet zaraz po przegranych meczach zawsze staję, gdy pod trybuną ktoś mnie poprosi. Nie mam problemu z kibicami. A to, że oprócz tego jestem w Polsce nielubiany, nie licząc Warszawy? Nic z tym już nie zrobię. Tak mi się wydaje.

Kiedy Kibu Vicuna straci pracę?

Nie straci.

rozmawiali WESZŁOPOLSCY

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...