Jeżeli pierwszą obietnicą Silvio Berlusconiego – przyjeżdżającego w ramach kampanii wyborczej do Neapolu – jest fakt, że nie kupi Marka Hamsika do Milanu, to znak, że mamy do czynienia z piłkarzem dla neapolitańskiej społeczności wyjątkowym.
Z piłkarzem, który – według Rafy Beniteza – posiada więcej boiskowej inteligencji niż Steven Gerrard. Z piłkarzem, który otwarcie przyznaje, że Neapol stał się jego częścią, rodziną. Z piłkarzem, który mógł odejść do Juventusu, do Milanu, do klubów Premier League, ale tak wrósł w krajobraz Neapolu, stając się niemal tak nieodłącznym jego punktem jak Wezuwiusz czy Camorra, że wszystkie oferty odrzucał.
Z piłkarzem, którego – według Petera Hammera, agenta Słowaka – neapolitańczycy traktują na równi z Bogiem. Czyli tak, jak swego czasu Diego Maradonę.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że ścieżka, jaką wybrał Hamsik nie jest tą, która miała go poprowadzić do seryjnie zdobywanych tytułów, która pozwoliłaby mu na stałe zagościć wśród czołówki kolegów po fachu nominowanych do Złotej Piłki. Mimo 520 meczów i 121 goli w Napoli, mimo 408 meczów i 100 goli w Serie A. I pewnie patrząc na liczbę posiadanych medali, będą tacy, którzy za parę lat powiedzą z pełnym przekonaniem, że Marek Hamsik był piłkarzem niespełnionym.
Tylko że puchary może co roku wygrywać wielu. Bogami w mieście mafii zostają zaś tylko wybrańcy.
Obszerną sylwetkę Marka Hamsika możesz przeczytać W TYM MIEJSCU
Marka Hamsika w Neapolu już jednak za chwilę nie będzie. Odchodzi do chińskiego Dalia Yifang. Odchodzi uwielbiany, z nikim nieskłócony – znamienne, że prezydent klubu, Aurelio De Laurentiis, przyznał, iż jest w stanie obniżyć swoje wymagania, by sprzedać Hamsika taniej, tym samym wyrażając wobec niego szacunek – ale w okolicznościach niejasnych, dyskusyjnych. Po cichu, a na pewno zbyt cicho jak na markę, którą sobie w Neapolu wyrobił.
Dlaczego pożegnał się z klubem tak, a nie inaczej? Czy jeszcze wróci do Napoli? Czy mógł z pobytu we Włoszech wycisnąć więcej?
Oddajemy głos wieloletniemu fanowi Napoli, Bartkowi Szuldze i założycielowi SSC Napoli Polonia, Dawidowi Durze.
*
Jak wyglądało pożegnanie Marka Hamsika i dlaczego wywołało tyle zamieszania, dyskusji?
Szulga: – Pożegnania tak naprawdę nie było. Wszystko przez to, że Słowak o odejściu z Napoli poinformował kolegów z drużyny tuż przed wyjściem na ostatni mecz ligowy z Sampdorią. W trakcie spotkania został zmieniony, nieświadomi wszystkiego kibice pożegnali go jak zawsze – owacją na stojąco. I w zasadzie tyle. Gdyby wszystko zostało ogłoszone wcześniej, jestem pewny, że Hamsika pożegnałby pełny stadion. Zresztą, nie wyobrażam sobie innego scenariusza, że do tego hucznego pożegnania prędzej czy później dojdzie.
Dura: – Pożegnanie wyglądało tak, jak jego przyjście do Napoli. Gdy dołączał do klubu, nie witały go tłumy. Czytałem wypowiedź dyrektora sportowego z tamtego okresu, który powiedział, że jak Hamsik przychodził razem z Lavezzim, to w ośrodku treningowym pojawił się wymowny transparent. „Kibice chcą mistrzów, gwiazd, a nie kolejnych młodych, obiecujących zawodników”. To był cichy transfer i tak samo ciche jest jego odejście. W meczu z Sampdorią – gdy Hamsik schodził z boiska, a wszyscy koledzy wstali z ławki – można było odczuć, że coś jest na rzeczy. Że to będzie jego ostatni mecz. Ale Hamsik się z tym nie obnosił. Kibice mieli duże pretensje o to, że nic nie wiedzieli. Bo gdyby wiedzieli, na pewno pojawiliby się w liczniejszym gronie.
Skąd decyzja o odejściu?
Szulga: – O przejściu Hamsika z Napoli do Chin mówiło się od ładnych kilku miesięcy. Wydawało się, że dojdzie do tego po odejściu z klubu Maurizio Sarriego – sam Słowak mówił, że chińskie pieniądze działają na wyobraźnię i że trudno byłoby przejść obojętnie obok takich lukratywnych propozycji. Do Napoli przyszedł jednak Carlo Ancelotti i przekonał Słowaka do pozostania w klubie, wymyślając mu przy tym nową pozycję – centralnego pomocnika w ustawieniu 4-3-3. Inną kwestią był fakt, że oferty, jakie składały za Hamsika chińskie kluby, były dalekie do zadowalających z perspektywy właściciela klubu. Aurelio De Laurentiis nie chciał pozbywać się swojego kapitana za grosze i to również był jeden z powodów,dzięki któremu były piłkarz Brescii pozostał w Napoli. Teraz jeden z tamtejszych klubów płaci ponad 20 milionów euro, a samemu zawodnikowi 30 za trzy lata gry, więc – krótko mówiąc – wszyscy będą zadowoleni.
Przy okazji, moim zdaniem, Hamsika strasznie frustrował fakt, że odstawał od innych i że to już nie było „to”. Słowak przez lata był przyzwyczajony do ofensywnej gry – strzelał, asystował, regularnie stwarzał zagrożenie pod bramką przeciwnika. W ostatnich latach w ofensywie dawał już coraz mniej, a wycofanie go do środka pola przez Carlo Ancelottiego potwierdziło, że Hamsik nie jest już tym Hamsikiem. Całkowicie rozregulował się jego celownik jeśli chodzi o strzały z dystansu, notował straty i niedokładne podania.
I dlatego, choć pieniądze przy tym transferze to oczywiście ważna sprawa, to mam wrażenie, że Hamsik wewnętrznie nie zadowalał się taką dyspozycją i nie chciał osłabiać drużyny swoją średnią formą. Z tego co pamiętam, podobnie było z Iniestą, którego też nikt z Barcelony nie wyganiał, ale sam zawodnik doszedł do wniosku, że pora ustąpić miejsca nieco młodszym.
Dura: – Myślę, że powodem odejścia nie była frustracja, która mogła wynikać z tego, że Hamsik nie jest już tak efektywnym piłkarzem jak kiedyś. Transfer tak naprawdę został odłożony w czasie, bo mówiło się o nim już latem, kiedy Napoli utrzymało w składzie Allana. Byłem na ostatnim meczu ligowym w poprzednim sezonie. Mamy wspólnego przyjaciela, który pracuje w sklepie klubowym i odpowiada za przygotowywanie koszulek dla kibiców. Opowiadał, że podczas ostatniego meczu z Crotone Marek był już na walizkach, przygotowując wyjazd do Chin. Wówczas zatrzymał go Ancelotti, który powiedział, że bardzo go potrzebuje i ma na niego pomysł.
Jednak nie wszystko wyszło tak, jak zakładano, a co za tym idzie – wydaje się, że teraz jest najlepszy czas, by Słowak z klubu odszedł. Okienko transferowe w Chinach trwa do 28 lutego, zimowe zawsze jest tam ciekawsze niż letnie, stąd pojawiła się oferta, której nie dało się odrzucić, tym bardziej że Hamsik wyhamowywał od mniej więcej półtora sezonu. Wiedział, że jest liderem, jasne, ale coraz cichszym. Dowodem obecny sezon i statystyki strzeleckie – tylko jeden gol w Lidze Mistrzów. To pierwszy sezon odkąd gra w Napoli, czyli od dwunastu lat, w którym nie zdobył bramki w Serie A.
Kibice pokochali Hamsika przede wszystkim za to, jak był lojalny wobec klubu?
Szulga: – Traktowali go jak swojego krajana z Neapolu. Przyszedł do klubu jako nastolatek i tak naprawdę dorastał na ich oczach zarówno jako piłkarz, jak i przede wszystkim jako człowiek. Od początku stał się kluczowym piłkarzem u ówczesnego trenera, Edoardo Reji, i to też z pewnością był powodów, dla którego fani go pokochali – wszak zazwyczaj idolami są ci, którzy dobrze grają. Tak po prostu. Hamsik przez lata był kuszony przez największe europejskie kluby – wiele razy podchody pod niego robili działacze Juventusu czy Milanu – ale on, nawet będąc w stajni słynnego Mino Raioli, nie odszedł z klubu, choć mógł przebierać w ofertach z zespołów, które oferowały więcej pieniędzy. Jednak zżył się z miastem i klubem, którego dziś jest żywą legendą i nie zmieni tego nawet chiński transfer.
Dura: – Z zawodników, którzy aktualnie występują w lidze włoskiej, blisko jest jeszcze Sergio Pellissier z Chievo, ale na tym koniec. A za co kibice kochali Hamsika? Przede wszystkim za lojalność i szczerość. Zawsze powtarzał, że Napoli to jego ukochany klub. Miał oferty z Serie A – z Juventusu, z Milanu – z Liverpoolu, w ostatnim okienku transferowym z Borussii Dortmund, ale zostawał. Zawsze.
Hamisk mówił swego czasu, że chciałby być dla Napoli kimś takim, kim dla Romy jest Francesco Totti. To odejście w pewnym sensie wpływa na to, że się nie uda, czy dla kibiców Napoli jest już podobną ikoną i idolem jak dla fanów Romy Totti?
Szulga: – Odejście Hamsika w tym momencie niczego nie zmieni – każdy normalny kibic rozumie, że takich ofert praktycznie nie da się odrzucić. 31-latek w nowym klubie będzie zarabiał trzy razy tyle, co aktualnie w Napoli. Pod względem przywiązania przez całą karierę do jednego klubu nie będzie więc „Tottim z Neapolu”, ale jeśli chodzi o inne aspekty – już tak. Mówi się, że po wypełnieniu kontraktu w Chinach, wróci do Napoli, ale już pewnie w innej roli. Wszyscy wówczas przyjmą go z otwartymi rękoma i nadal będą traktować tak jak obecnie, czyli jak swojego.
Dura: – Wrył się w klub tak mocno, że nie musiał zostawać do końca kariery w Neapolu, by tamtejsi kibice traktowali go jak Tottiego w Rzymie. Zresztą, w żadnym wywiadzie nie powiedział, że zostanie w Napoli do końca swojego grania. Przyznawał jedynie, że nie odejdzie do innego włoskiego klubu i chyba nawet wspominał o europejskim.
Gdzie byś umieścił go w hierarchii gwiazd Napoli, mówiąc o całej historii klubu, gdzie by się znalazł?
Szulga: – Diego Maradona z wiadomych względów jest ponad wszelkimi rankingami, ale tuż za nim należy umieścić Marka Hamsika. Słowak jest rekordzistą zarówno pod względem liczby występów w Napoli, jak i jeśli chodzi o liczbę zdobytych bramek. Od 2007 roku zgromadził ich 121. Do pełnego spełnienia zabrakło mu oczywiście wygrania mistrzostwa Włoch, ale i tak zapisał się w historii Napoli złotymi zgłoskami.
Dura: – Na drugim miejscu. Może i pobił wszystkie rekordy Maradony, ale wiemy, jak ubóstwiany w Neapolu jest Diego. Nie do przebicia, poza wszelkimi rankingami. Hamsikowi przez dwanaście lat udało się wygrać jedynie Puchar i Superpuchar Włoch, choć wiadomo – trofea nie oddają tego, jak ważnym był zawodnikiem dla tego klubu.
Co w Hamsiku podobało ci się najbardziej?
Szulga: – Jakkolwiek to zabrzmi – dojrzewałem razem z nim. Odkąd, jako dzieciak, zacząłem na dobre śledzić poczynania Napoli, on notował wówczas swoje pierwsze występy i jako nastolatek strzelał pierwsze gole w Serie A. Przez kolejne lata zawsze był w tej drużynie – nieważne, czy trenerem był Walter Mazzarri, czy Rafa Benitez, czy ostatnio Maurizio Sarri i Carlo Ancelotti. Jeśli chodzi o aspekty czysto piłkarskie, zawsze imponowała mi jego przebojowość – choć nigdy nie był demonem szybkości, potrafił umiejętnie przedostać się pod pole karne i celnym strzałem zaskoczyć przeciwników. W swoim prime time dysponował świetnym uderzeniem z dystansu, regularnie asystował przy bramkach Edinsona Cavaniego. Szkoda tylko, że tak szybko się piłkarsko zestarzał – często bowiem piłkarze w jego wieku dopiero osiągają szczyt formy. U Hamsika przypadł on na znacznie wcześniejsze lata kariery i ostatnio wyglądało to już naprawdę słabo. Za trenera Beniteza jeszcze dawał radę, ale potem – z wyjątkiem jednego sezonu u Sarriego – zazwyczaj grał głównie dlatego, że nazywał się Hamsik.
Najlepszy Hamsik zawsze będzie kojarzył mi się z czasami Waltera Mazzarriego i Edisonem Cavanim oraz Ezequielem Lavezzim u boku słowackiego pomocnika.
Rzadko kiedy zdarza się, żeby zagraniczny piłkarz aż tak przywiązał się do danego zespołu. Nigdy nie narzekał, nie marudził, a jak trzeba było – potrafił pokazać, że ma jaja. Podczas słynnego finału Pucharu Włoch z Fiorentiną to on negocjował z szefami kibiców Napoli, żeby do tego spotkania w ogóle doszło. Nie spękał, choć przyszło mu rozmawiać z – krótko mówiąc – groźnymi i szalonymi ludźmi. Ci go jednak wysłuchali i dali zgodę na to, żeby rozegrać finał. To też pokazuje jakim szacunkiem cieszy się u wszystkich ludzi związanymi z klubem.
Hamsik stał się po prostu neapolitańczykiem. W stu procentach utożsamia się z tamtejszą kulturą, ludźmi, a jego dzieci przyszły tam na świat. Nawet gdy zdarzały się kiepskie chwile, jak na przykład obrabowanie jego czy jego żony z jakichś cennych rzeczy czy samochodu, on rozumiał że to tylko incydenty i że nie powinien na tej podstawie oceniać całości. Ludzie w Neapolu kochają Hamsika, a on kocha ich i krótki epizod w Chinach niczego w tej kwestii nie zmieni.
Dura: – Hamsik był pierwszym zawodnikiem, który potrafił za Napoli oddać serce. Może nie było tego widać w ostatnim sezonie, kiedy dołował, ale wcześniej był symbolem walki i poświęcenia. Lider, cały czas pod grą. Należała mu się opaska kapitańska, miał odpowiednie cechy. Teraz przejmie ją Lorenzo Insigne, co – moim zdaniem – nie jest pomysłem idealny. To wychowanek, jasne, ale nie posiada takich cech charakteru jak Słowak.
Symbolem jego odejścia z Napoli będzie ostatnia piłka, którą zagrał w meczu z Sampdorią do Calljeona. Przeszywające podanie przez całe boisko. Tak jak kiedyś, za najlepszych czasów.
Szulga: – Na pewno nie odchodzi jako zawodnik do końca spełniony. Kibice Napoli od wielu lat czekają bowiem na mistrzostwo Włoch i on z pewnością niejako przejął od nich tę chęć zdetronizowania największych klubów z kraju. To się nie udało, więc pod tym względem nie można powiedzieć, że jego misja zakończyła się pełnym sukcesem. Przez blisko 12 lat pobił jednak wszelkie rekordy indywidualne, strzelił niezliczoną liczbę ważnych goli i dał kibicom wiele momentów radości, więc może odejść z Napoli z podniesioną głową i charakterystycznym dla siebie uśmiechem. Hamsik jeszcze na dobre z klubu nie odszedł, a każdy fan Azzurrich już czeka na jego powrót.
Dura: – Mistrzostwo to coś, czego nie zdobył i czego będzie żałował. Marzył o nim, walczył, ale przy takiej formie Juventusu – choć w ostatnim sezonie brakowało niewiele – było to bardzo trudne. Warto docenić, że Hamsik czuł, że zdobycie mistrzostwa będzie bardzo, bardzo trudne, ale mimo wszystko zostawał w klubie. Przez to nie jest piłkarzem do końca spełnionym, ale z piłkarskiego spełnienia zrezygnował na rzecz życia w mieście, w którym jest kochany.
Norbert Skórzewski
Obserwuj Bartka Szulgę i Dawida Durę:
Fot. Newspix.pl