Reklama

Nowa plansza, ten sam Piątek

redakcja

Autor:redakcja

29 stycznia 2019, 22:44 • 3 min czytania 0 komentarzy

Zmieniają się stadiony, zmieniają się przeciwnicy, zmieniają się koledzy w drużynie i sumy na koncie. Nie zmienia się jedno. Krzysztof Piątek potrzebuje pół sytuacji, ćwierć błędu obrońcy, by po chwili bramkarz wyjmował piłkę z siatki. Ten gość to po prostu potwór, tyle. Nie ma co tu się rozwodzić, jak wpadł w strzelecki trans w Krakowie, tak nie hamuje do dzisiaj, a na liście swoich zdobyczy dzisiaj dopisał dublet zrobiony na zespole wicemistrza Włoch.

Nowa plansza, ten sam Piątek

Gole zresztą nie oddają tego, jak doskonały mecz rozegrał polski napastnik. Już w pierwszym, ligowym starciu, gdy wszedł na końcówkę zrobił bardzo dobre wrażenie. Dziś zaczął już od pierwszej minuty i tak naprawdę przed przerwą zagrał koncert, w którym nie zmienilibyśmy nawet jednej nuty. Zaczął już po kilku minutach, gdy po sytuacyjnym uderzeniu z woleja był bliski zdobycia pierwszej bramki. Chwilę później długa piłka, ułamek sekundy zawahania u Maksimovicia, bezlitośnie wykorzystany przez naszego snajpera. Nie zdążyliśmy jeszcze nacieszyć się jego premierowym trafieniem w barwach Milanu, a Piątek już ośmieszał Koulibaly’ego, tę wielką skałę, o którą rozbiła się reprezentacja Polski na mundialu i 3/4 napastników ligi włoskiej.

Cóż to było za upokorzenie, przecież Piątek zabawił się z tymi stoperami tak, jakby nadal był w Krakowie i szarżował na jakiegoś Putiwcewa czy innego Toivio. Niby wygonił się do boku pola karnego, ale po chwili zawrócił, krótkie prowadzenie piłki, szybki ruch nogą – Koulibaly zdążył jedynie odprowadzić wzrokiem piłkę zakręcającą w kierunku bramki Napoli.

30 minut, dwa gole, ostateczna odpowiedź na pytanie, czy “nie jest dla niego za wcześnie na transfer”. Ale tu trzeba dodać właśnie te pozostałe atuty Piątka. Jeszcze przed przerwą rywale złapali na nim dwie żółte kartki, a Koulibaly kopał go trzy czy cztery razy, jasno pokazując, jak bezradni są neapolitańczycy wobec byłego piłkarza Cracovii. Piątek był naprawdę wszędzie – faulowany na własnej połowie, gdy wracał pomóc w defensywie, faulowany w środku, gdy goście musieli przerywać kontry Milanu faulami. Do tego te próby odbioru w jakimś absurdalnie wysokim i absurdalnie intensywnym pressingu.

Reklama

Piątek obrzydził Koulibaly’emu futbol. Jeden z najlepszych stoperów ligi, podstawowy zawodnik wicemistrza Włoch, wicelidera Serie A, z każdą minutą wyglądał na coraz bardziej zdezorientowanego. Maksimović w ogóle nie wyglądał – mieliśmy wrażenie, że najchętniej wróciłby do swojego mieszkania, jak swego czasu Mirek Szymkowiak.

Imponuje konsekwencja Piątka. Plansze zmieniają się jak w grze komputerowej, kameralny obiekt Cracovii z kilkoma tysiącami widzów nagle zmienia się w kultowe San Siro, koledzy, którzy mają problem z wymianą kilku podań zmieniają się w genialnego dzisiaj Bakayoko, po drugiej stronie stają główni aktorzy w jednej z największych lig świata. A on gra tak samo, identycznie. Szybkie przyjęcie, wypuszczenie sobie piłki, momentalne złożenie się do strzału. Wszystko dynamicznie, bez ani chwili zawahania, bez zwłoki. Wśród opinii o nim dominuje: “pazerny na gole”. To widać w każdym jego zagraniu, w każdej sekundzie meczu. Nawet gdy przyjmuje piłkę na 30 metrze, mamy wrażenie, że od strzału dzielą go dwa, może trzy kroki. Magia.

Co psuje trochę odbiór meczu? No niestety, brało w nim udział dwóch innych Polaków.

“Brało udział” już dość nieźle oddaje charakter tego występu, ale niestety, jesteśmy zmuszeni dodać, że Milik prędzej niż na gola, zasłużył w tym spotkaniu na czerwoną kartkę. Bezradny, sfrustrowany, odcięty od podań, jeśli już miał jakieś namiastki okazji, zazwyczaj otaczało go trzech rywali. Zieliński? Znów trochę rzucany po boisku, bo Napoli zmieniło w przerwie ustawienie, ale czy to go na pewno usprawiedliwia? Wydaje się, że w pierwszej połowie nie za bardzo miał z kim grać, po przerwie zaś było już po ptokach, bo Milan skupił się na uważnej grze obronnej. Od obu oczekiwaliśmy więcej, ale przecież nie zawsze jest niedziela.

Zawsze jest tylko Piątek.

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...