– Za Walukiewicza były propozycje z Premier League, nawet za większe pieniądze, ale wiedzieliśmy, że wtedy w pierwszym roku pójdzie na wypożyczenie, nie będzie grał, a nam zależy na tym, by stworzyć piłkarzowi Pogoni po transferze takie warunki, by jego kariera się rozwijała a nie kończyła. Nie musimy bić rekordów transferowych. Jeśli piłkarze po transferze będą dalej rozwijali swoje kariery w następnych klubach, kolejni zdolni będą chcieli do nas przychodzić – mówi nam Jarosław Mroczek, prezes Pogoni Szczecin w krótkiej rozmowie o budowie nowego stadionu, wpływach do klubu za transfery, podjęciu z Kostą Runjaiciem tematu nowego kontraktu i wizji klubu na najbliższe lata.
Na dniach otrzymaliśmy informację, że Pogoń Szczecin jednak doczeka się nowego stadionu. Jak wiele zmieni to w samej organizacji klubu poza tym, że – co oczywiste – kibice będą mieli większy komfort oglądania meczów?
Kamień zaczął spadać z serca i już jest bardzo, bardzo blisko ziemi. Szampana otworzę jednak dopiero wtedy, gdy będzie podpisany kontrakt z wykonawcą. To ma się stać przed 17. marca, wtedy upływa termin ważności oferty. Mam nadzieję, że znajdziemy się już wówczas na etapie, w którym nic złego nie będzie się mogło stać.
Stadion w Szczecinie posłuży przede wszystkim kibicom, stworzy im takie warunki do oglądania meczów, jakie panują w większości polskich miast. Kibice sobie na to zasłużyli – są wierni klubowi, drużynie, przez tyle lat męczyli się na obiekcie, na którym kapało za kołnierz. Patrzyłem na to niejednokrotnie – niestety, spod daszku – i zawsze strasznie ubolewałem. Uważam, że to najważniejszy aspekt tego projektu.
Z punktu widzenia klubu – oczywiście, że nowy stadion wprowadza nas w inny standard. Już nie mówię o kwestii przychodowości, która jest oczywista – więcej kibiców, loże do wynajęcia. Dużo zyskamy także z racji wizerunkowych. Gdy zawodnicy przyjeżdżają do nas zza granicy, obserwuję jak nos im opada, gdy widzą te spartańskie warunki, w którym przyjdzie im grać. Chociaż one też nie są znowu takie tragiczne, nie przesadzajmy też w drugą stronę. Szatnia, urządzenia – staramy się zrobić wszystko jak najlepiej. Pewnie w wielu klubach by nam zazdroszczono.
Kluczową rzeczą dla rozwoju klubu jest Centrum Szkolenia Dzieci i Młodzieży. Tam będziemy mieli zupełnie nowe warunki. Dziś dzieci przebierają się w kontenerach, nie mają przypisanych miejsc, nie mają sali, na której mogłyby popracować nad siłą. Wszystko powstanie w jednym miejscu, nie mówiąc już o boisku ze sztuczną nawierzchnią, oświetleniu na wszystkich boiskach czy balonie – wszystkie te rzeczy niesamowicie wydłużą nam okres trenowania. Nie będziemy właściwie odbiegali warunkami dla młodzieży i seniorów od europejskich klubów.
Centrum szkolenia jest świetną sprawą zwłaszcza dlatego, że Pogoń obrała drogę wychowywania młodzieży, promowania jej, sprzedawania i reinwestowania. Na jakim etapie planu, który pan wraz w współpracownikami sobie założyliście, jest dziś Pogoń?
Wydaje się, że jesteśmy z przodu, jeśli chodzi o część sportową. Oczywiście, poziom akademii na wielu szczeblach jest bardzo dobry, mamy swój jednolity system szkolenia, nic nie wynika z przypadku. Trenerzy nie przychodzą z własnymi pomysłami, ale wpisują się w pewien system. To daje efekty. Widzimy, ilu mamy reprezentantów Polski, jak spisują się nasze zespoły w poszczególnych kategoriach wiekowych. Będziemy to wszystko kontynuować, a do tego dojdzie jeszcze infrastruktura, która da nam dodatkowy impuls. Fakt, że przy tej filozofii chcemy chłopaków szkolić i promować przez pierwszy zespół, będzie przyciągał młodych ludzi do Pogoni. Zdolni zawodnicy będą wiedzieć, że jesteśmy klubem, który daje szansę. Kuba Piotrowski, teraz Sebastian Walukiewicz – to najlepsze przykłady tego, że można w młodym wieku tak się rozwinąć i być tak łasym kąskiem dla klubów z najlepszych lig.
Walukiewicz to bez wątpienia największy transfer pańskiej kadencji w Pogoni, w ogóle pewnie w całej historii klubu. Pozyskany za 60 tysięcy złotych, sprzedany po 1,5 roku za rekordową sumę. Rozbiliście bank.
To zasługa wielu, wielu osób, na czele oczywiście z samym piłkarzem. Olbrzymia rola Kosty Runjaica, który nie bał się postawić na młodego chłopaka, a ten coraz lepiej wypadał w meczach Ekstraklasy. Zasługa też tych, którzy wynaleźli go w Warszawie i namówili do przyjścia do Pogoni – Darka Adamczuka i Maćka Stolarczyka. Wszystkich zasłużonych nie da się wymienić. Wielką rolę odegrał także bardzo rozsądny agent Sebastiana – Tomasz Suwary. Były propozycje z Premier League, nawet za większe pieniądze, ale wiedzieliśmy, że wtedy w pierwszym roku pójdzie na wypożyczenie, nie będzie grał, a nam zależy na tym, by stworzyć piłkarzowi Pogoni po transferze takie warunki, by jego kariera się rozwijała a nie kończyła. Nie musimy bić rekordów transferowych. Jeśli piłkarze po transferze będą dalej rozwijali swoje kariery w następnych klubach, kolejni zdolni będą chcieli do nas przychodzić.
To mimo wszystko nieoczywista postawa jak na polski klub. Od razu przypominam sobie sytuację Kapustki, dla którego najlepszy byłby transfer do jakiegoś klubu belgijskiego czy holenderskiego, ale mimo wielu ofert musiał wybrać mistrza Anglii, który dawał najwięcej.
Przypomnę, że dodatkowo, co pomoże samemu piłkarzowi, wypożyczyliśmy Sebastiana do nas na pół roku. To oczywiście ryzyko Cagliari, bo – tfu, tfu – może się przydarzyć jakaś kontuzja, ale przecież ona może zdarzyć się wszędzie. Wszyscy wspólnie w rozmowach zdecydowaliśmy, że taka powinna być ścieżka jego kariery. Że powinien mieć już spokojną głowę, mieć zapewnioną grę w klubie z jednej z najlepszych lig europejskich i jednocześnie pół roku na to, by się do tej gry przygotować. W moim przekonaniu to świetny model i tak powinno to wyglądać.
Nie chcę oceniać innych, bo nigdy nie wiadomo, czy nalegał klub, piłkarz czy agent. Nie znam kulisów, więc nie wiem, kto w przypadku Kapustki popełnił błąd.
Pogoń już zdecydowała, na co wyda pieniądze za Walukiewicza, Piotrowskiego i Dwalego? Będziecie reinwestować pieniądze w kolejnych młodych?
Nie możemy sobie pozwolić na to, by wytransferować piłkarza i wszystkie pieniądze przeznaczyć na kolejnych graczy. Niestety, pomimo od trzech lat rokrocznie wyniku finansowego dodatniego, pozostały nam jeszcze zaległości z okresu awansowania do Ekstraklasy, tworzące ujemne kapitały – z tym musimy się uporać. Pewnie zajmie to nam jeszcze ze dwa lata, ale nie będzie już negatywnie wpływało na bieżącą płynność. Na szczęście jest nowy kontrakt za prawa telewizyjne, pieniędzy jest więcej, również kondycja naszego klubu poprawi się na tyle, że więcej pieniędzy będzie reinwestowanych. Zresztą i w przypadku tych środków tak się dzieje. Pieniądze za Kubę Piotrowskiego i te, które dostaniemy za Walukiewicza, są w dużej części przeznaczone na nowych zawodników, zwiększamy budżet płacowy. Kwot padających w enuncjacjach prasowych ani nie potwierdzam, ani nie dementuję, choć rzeczywiście są zbliżone do prawdziwych, choć zdecydowanie od dołu niż od góry.
Proszę pamiętać jednak, że jest sporo zobowiązań. Każdy transfer to prowizja dla pośrednika, solidarity contribution, często również dla poprzedniego klubu. Zostaje nam bardzo dużo, ale są to jednak kwoty mniejsze niż słyszymy publicznie. I przede wszystkim nie dostajemy ich w jednym czasie. I dobrze – fajnie byłoby dostać trzy miliony euro z góry i móc nimi dysponować, ale boję się, że może sam bym tego nie wytrzymał i zaczął zbyt śmiało wydawać (śmiech). Świadomość, że to kwoty przy obu transferach rozdzielone na dwa lata sprawiają, że stabilność, pewność i swoboda działania klubu wzrasta. W prognozach finansowych możemy spokojnie wpisywać je do naszych pewnych przychodów.
Na jakim etapie są rozmowy o przedłużeniu kontraktu z trenerem Runjaicem? Zakładam, a wręcz jestem pewien, że Pogoń chce przedłużyć wygasającą z końcem sezonu umowę. Dlaczego jeszcze to się nie wydarzyło? Co jest kością niezgody?
Czas. Nie ulega żadnych wątpliwości, że Pogoń jest jednoznacznie nastawiona na przedłużenie kontraktu. Złożyliśmy już propozycję, bardzo dużo rozmawialiśmy i umówiliśmy się, że do marca zamkniemy ten temat. Żeby się nie spieszyć, nie szaleć, ale jednak domknąć. Natomiast trzeba mieć świadomość, że przy naszych najlepszych chęciach i zapisach kontraktowych, jeśli Kosta dostanie ofertę z Bundesligi albo – powiedzmy – rosyjskiego klubu za pieniądze, które trudno nam sobie nawet wyobrazić, rozmowa będzie trudna. Nie ma żadnych takich sygnałów, ale chciałbym, by wszyscy mieli to na względzie. Nie wszystko od nas zależy. Ani od Kosty. On bardzo chce, rozmawiamy głównie o tym, jak budować ten klub, on żyje Pogonią. Tempo rozmów o nowym kontrakcie jest tak słabe, bo czasami macha ręką: „zostawmy to, pogadamy później, na razie jest ważne to, to i to”. Wiem, że z Kostą najmniej będziemy musieli rozmawiać o pieniądzach. Zna sytuację, wie na ile stać klub i na jakich warunkach może tutaj pracować. To najmniejszy problem. Różnić się nie będziemy.
Problemem jest czas, by spokojnie porozmawiać i obawa przed ofertą zza granicy, która może nas zwalić z nóg.
Jaki plan został roztoczony przed drużyną? Pogoń zakłada awans do eliminacji pucharów, czy jeśli się uda, to świetnie, a jeśli nie, to nic się nie dzieje?
Myślę, że prędzej to drugie. Nie mamy zwyczaju, by wejść do szatni i powiedzieć, że w tym sezonie gramy o puchary. Zbyt często się parzyliśmy na tym, że mówiliśmy „oto przyszedł trener z innego świata i już na pewno będzie najlepszy”, a okazywało się, że wcale nie. To niczego nie wnosi. Sami prowokowaliśmy niepotrzebne opinie. Chcemy, żeby ta drużyna się rozwijała. Gra w naszym przekonaniu coraz lepiej. Na pozycje, z których odeszli doświadczeni zawodnicy, pozyskaliśmy nowych równie doświadczonych a często lepszych. Staramy się zachowywać balans pomiędzy młodymi a doświadczonymi, pamiętamy o proporcjach cudzoziemcy-Polacy, bo to jednak polski klub i chcemy, by Polacy stanowili większość. Jakości przybywa z każdą częścią sezonu. Mam po prostu nadzieję, że w końcu przyniesie to efekty.
Fot. www.pogonszczecin.pl