Reklama

Nowicjusze, którzy przywitali Serie A gradem goli. Jakie były ich losy?

redakcja

Autor:redakcja

24 stycznia 2019, 13:23 • 5 min czytania 0 komentarzy

Od początku XXI wieku tylko sześciu zagranicznych piłkarzy zaczęło przygodę z Serie A od dwucyfrowej liczby goli w pierwszej swojej rundzie. Dwóch dołączyło do tego elitarnego grona w tym sezonie – Cristiano Ronaldo i Krzysztof Piątek. Szczególnie w kontekście tego drugiego niezwykle interesująca wydaje się odpowiedź na pytanie: a jak później radzili sobie pozostali?

Nowicjusze, którzy przywitali Serie A gradem goli. Jakie były ich losy?

Diego Milito – 12 goli w pierwszej połowie sezonu 2008/09 dla Genoi

Dla niego nie był to debiut we włoskiej piłce, bowiem w latach 2003-2005 grał już w Genoi. Z tą różnicą, że była to Genoa drugoligowa. Już tam dawał naprawdę konkretne liczby, do Realu Saragossa odchodził jako zdobywca 33 goli w 59 meczach. Trzy udane sezony w La Liga i klub z Genui – już po powrocie do Serie A – zdecydował się odkupić go prawie dwa razy drożej niż sprzedał.

I to był strzał w dziesiątkę. Jakże przyjemnie byłoby, gdyby Krzysiek Piątek podążył śladami Milito. Pal licho, że Argentyńczyk jakimś cudem nigdy nie został królem strzelców Serie A – trzy razy przekroczył bowiem granicę 20 goli w sezonie, dwa razy z rzędu wybierano go piłkarzem roku w Serie A. No i osiągnął sukcesy drużynowe, o jakich marzy chyba każdy chłopak zaczynający kopać szmaciankę pod domem. Mistrzostwo Włoch, puchar Włoch, wygrana Liga Mistrzów oraz Klubowe Mistrzostwa Świata. W niezapomnianej kampanii 2009/10, gdy Inter zdobył potrójną koronę, Milito był absolutnie kluczowy – nieprzypadkowo UEFA nagrodziła go tytułem piłkarza sezonu w Champions League.

Maxi Lopez – 11 goli w drugiej połowie sezonu 2009/10 dla Catanii

Reklama

Kiedy w 2004 roku trafił do Barcelony, gdy strzelał Chelsea gola i notował asystę w swoim debiucie w Lidze Mistrzów chyba nikt nie spodziewał się, że jego następnymi pracodawcami będą kolejno: RCD Mallorca, FK Moskwa, Gremio Porto Alegre i wreszcie Catania. 

Ale też znając przebieg jego kariery po Barcelonie chyba nikt nie spodziewał się, jak istotnym wzmocnieniem Catanii w bitwie o pozostanie w Serie A stanie się ten napastnik, wyceniony wtedy przez Gremio na marne trzy miliony euro. Argentyńczyk rozegrał jednak rundę życia – miał udział przy trzynastu bramkach w siedemnastu meczach, samemu strzelając jedenaście z nich. Zamiast zwalić się z hukiem z Serie A, Catania zajęła 13. miejsce z 10 punktami przewagi nad strefą spadkową. 

Niestety, Lopez nigdy później nie powtórzył takiego półrocza. Na nazwisku wypracowanym w Catanii przehuśtał się jednak ładnych kilka sezonów, zwiedzając Milan, Sampdorię, Chievo, Torino i Udinese, w międzyczasie notując też powrót do Catanii. Sinisa Mihajlović zarzucał mu, że jest gruby i nie dba o siebie, pytań odnośnie profesjonalnego podejścia Lopeza do wykonywanego zawodu z biegiem czasu pojawiało się coraz więcej i więcej. 

Co wymowne – zdecydowanie najgłośniejsza historia związana z jego pobytem we Włoszech ma niewiele wspólnego ze sportem. Jego była partnerka, Wanda Nara, powiedziała mu bowiem swego czasu – nomen omen – „nara” i zostawiła na rzecz Mauro Icardiego, z którym poznał ją… osiemnastoletni Maxi Lopez. A Mauro i Wanda systematycznie dolewali oliwy do ognia – a to udzielając wywiadu na temat swojego miłosnego życia, a to gdy Mauro wytatuował sobie dzieci Maxiego i Wandy. W historię wplątała się rzekomo nawet włoska mafia, oferując Maxiemu „zakończenie kariery Icardiego”.

Krzysiek, tą drogą raczej nie podążaj.

FINALOWY MECZ LIGA MISTRZOW SEZON 2014/15: JUVENTUS TURYN - FC BARCELONA 1:3 --- UEFA CHAMPIONS LEAGUE FINAL MATCH: JUVENTUS TURIN - FC BARCELONA 1:3

Reklama

Carlos Tevez – 11 goli w pierwszej połowie sezonu 2013/14 dla Juventusu

Argentyńczyk jeszcze przed pierwszym kopnięciem piłki w pasiastej koszulce Juve bardzo wysoko zawiesił sobie poprzeczkę. Nikt przed nim nie odważył się sięgnąć po koszulkę numer 10, wcześniej noszoną przez Alessandro Del Piero. I do tej poprzeczki doskoczył, o czym najlepiej świadczy wypowiedź jednego z jego znakomitych kolegów z tamtej drużyny.

– Dał Juventusowi charyzmę, przywództwo i wielką wolę zwycięstwa w każdym meczu. Nie zapominajmy też o umiejętnościach technicznych, jakie ma, które każdy dostrzegał bez problemu. To numer 10, który będzie pamiętany w historii Juventusu – mówił o Tevezie Giorgio Chiellini.

Reputacja, na jaką zapracował sobie w Anglii – niepokornego, niereformowalnego – kompletnie nie dawała o sobie znać w Turynie. Nie było już Teveza rzucającego wiązanki po zmianie, nie było potrzeby, by w środku sezonu wyjeżdżał do Argentyny, by zrobić porządek w swojej głowie. Jakby złapał w Turynie luz, którego długimi momentami brakowało mu w Anglii. Aż do powrotu do Argentyny ani na moment nie przestał dziurawić bramkarzy rywali. Dwa sezony w Serie A okrasił 39 bramkami, miał też ogromny udział w awansie Juve do finału Ligi Mistrzów 2014/15 – po drodze strzelił siedem goli, będąc najlepszym zawodnikiem pierwszego półfinału z Realem Madryt (gol + asysta).

Nikola Kalinić – 10 goli w pierwszej połowie sezonu 2015/16 dla Fiorentiny

Czy ktokolwiek we Florencji ma prawo źle wspominać Nikolę Kalinicia? Nie ma na to najmniejszych szans.

Chorwat trafił do Serie A za 5 milionów euro z Dnipro. Dwa sezony w Violi to dwa lata z dwucyfrową liczbą bramek, znakomity początek przygody z włoską piłką, wiele arcyważnych goli dla ekipy z Florencji. Na czele z wyjazdowym hat-trickiem z Interem w 6. kolejce debiutanckiego sezonu. Czas, kiedy grał dla Fiorentiny na zdecydowany plus.

Plus pojawił się też w księgach, gdy Milan nie tylko wypożyczył chorwackiego napastnika za 5 milionów euro, ale też w umowie wypożyczenia zawarł obowiązek wykupu za 22 miliony euro. Fiorentina zarobiła więc 27 milionów na napastniku, który… po odejściu z Florencji nie potrafił choćby w połowie tak regularnie posyłać swoich strzałów do siatki. 6 goli w 41 meczach to było zdecydowanie za mało, by zadowalało Marco Fassone i Massimiliano Mirabellego. Dyrektor zarządzający i dyrektor sportowy Milanu mimo deklaracji zawodnika, że ten chętnie zostałby w Mediolanie, zdecydowali się go sprzedać za 14,5 miliona euro do Atletico. Czyli, de facto, kupili gościa 1 lipca 2018 za 22 miliony, sprzedali 9 sierpnia tego samego roku za 8,5 melona mniej.

No nie był to dla Milanu interes życia. 

***

Zwycięzca Ligi Mistrzów, finalista tych rozgrywek po jednej stronie. Kosztowny transferowy niewypał i gość, któremu trafiła się jedna, jedyna taka runda w europejskiej karierze po drugiej. Zagraniczni napastnicy, którzy do Serie A wchodzili jak do siebie, odbierali gospodarzom pilota i rozwalali się w ulubionym fotelu pana domu, później podążali różnymi ścieżkami. Jedni na szczyt, drudzy – raczej w przeciwnym kierunku. Oby przed Krzyśkiem Piątkiem, jedynym Polakiem w tym zacnym gronie, była droga prowadząca tam, gdzie doszli Tevez czy Milito, z dala od tej obranej przez Kalinicia i Maxi Lopeza.

SZYMON PODSTUFKA

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...