– Skauci od dłuższego czasu nie mogli obserwować kandydatów do gry w Wiśle, bo w klubie nie było pieniędzy na benzynę. Nie mogli też obserwować ich na wideo, bo licencja Wyscout nie była opłacona przez rok i program był zablokowany. Gdy zapytałem, gdzie są bazy z informacjami o zawodnikach powiedzieli mi że nie mają ich, bo zostały zablokowane w programie Wyscout. Można powiedzieć, że nie było pieniędzy na zakup długopisu – mówi w ciekawym wywiadzie dla “Sportu” Manuel Junco, były dyrektor sportowy krakowskiej Wisły.
GAZETA WYBORCZA
W „Wyborczej” dwa piłkarskie teksty – jeden to niejako podsumowanie sytuacji w Wiśle Kraków, która powoli zaczyna się normować.
Sytuację uspokoiła przede wszystkim pożyczka, której klubowi udzielili Jarosław Królewski, Jakub Błaszczykowski i Tomasz Jażdżyński. Szef firmy Synerise, były kapitan reprezentacji Polski i właściciel agencji digitalowej Veneo pożyczyli Wiśle cztery miliony złotych. W ubiegłym tygodniu pieniądze zostały przelane na konta piłkarzy i trenerów. Nie wszyscy doczekali się spłaty wszystkich zaległości, zawodnicy przyznają, że zgodzili się na ustępstwa. Te pieniądze ugasiły jednak pożar w szatni, piłkarze dostali sygnał, że wyjście klubu na prostą jest możliwe.
Drugi to coponiedziałkowy felieton Rafała Steca o wydłużonym żywocie piłkarzy w dzisiejszych czasach. Lionel Messi w tym celu odwiedził w Wenecji Giuliano Posera, geniusza od żywienia.
Obserwujemy ów trend wszędzie w czołówce: środka ataku nie obsadza się napalonymi młodzieńcami, lecz pięknymi trzydziestoletnimi. Wspomniani monachijscy mistrzowie Niemiec mają w podstawowym składzie Lewandowskiego, mistrzowie Anglii z Manchesteru City trzymają tam Sergio Agüero (skończy wkrótce 31 lat), mistrzowie Hiszpanii z Barcelony polegają na Luisie Suárezie (32), wszechmistrzowie Francji z Paryża ufają Edinsonowi Cavaniemu (również 32, w sobotę do trzech goli dorzucił dwie asysty), mistrzowie Włoch z Turynu nie obawiali się zainwestować rekordowych pieniędzy w Cristiano Ronaldo (34). Owszem, eskadra młodych wirtuozów nadlatuje, ale starzy wcale nie zamierzają lądować i nie poprzestają na utrzymywaniu się w powietrzu – mkną w dotychczasowym tempie, ewentualnie rozpędzają się do prędkości, jakiej nie rozwinęli nigdy wcześniej.
A wszystko właśnie dzięki szamanom w typie Posera, który od lat tłumaczy Messiemu, jak żyć.
SUPER EXPRESS
Krystian Bielik regularnie gra w Charltonie i chce w tym roku błyszczeć na Euro U-21.
– Był ostatnio temat powrotu do Arsenalu?
– Wypożyczenie do Charltonu obowiązuje do końca sezonu. W umowie jest zapis, że gdyby Arsenal chciał mnie zabrać wcześniej, to ma do tego prawo. Ale z klubu nie dostałem żadnego sygnału, aby miało się coś zmienić w tym temacie. Myślę, że po sezonie i młodzieżowych mistrzostwach Europy będę rozmawiał z Arsenalem co dalej ze mną.
– Chciałbyś wrócić już teraz?
– Jestem szczęśliwy, że w Charltonie gram non stop (…). Całkiem możliwe, że gdybym wrócił do Arsenalu i zagrał jeden czy dwa spotkania, to później usiadłbym na ławkę. W tej sytuacji lepsze dla mnie jest 20 występów w League One, bo zbieram cenne doświadczenie. Jeśli w maju będę miał w dorobku 40 spotkań w Charltonie, to uznam, że miałem udany sezon. I jeśli wtedy menedżer Emery powie: „Nie chcę Krystiana, bo jeszcze nie jest gotowy na Arsenal. Niech lepiej sprawdzi się na wypożyczeniu w Championship”. To zgodzę się z nim.
Boruc ograł Fabiańskiego. Nie spodziewaliśmy się pojedynku polskich golkiperów w Premier League, ale Król Artur wskoczył do bramki Wisienek z Bournemouth.
Boruc na kolejny mecz w Premier League czekał aż 616 dni (od 13 maja 2017). Od początku sezonu znowu był zaledwie rezerwowym, a bramki Bournemouth bronił niezmiennie Asmir Begović, który – delikatnie mówiąc – formą nie zachwycał. Boruc wystąpił tylko w pucharowym spotkaniu przeciwko Chelsea (0:1) i mimo porażki zebrał świetne recenzje. Potem do bramki Wisienek znowu wrócił Begović, ale teraz Boruc nagle dostał szansę.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Niezatapialny Artur Boruc. Gdy już wydawało się, że w Bournemouth nie ma szans, by wygryźć pierwszego bramkarza, on znów to zrobił.
Gdziekolwiek Boruc się wcześniej pojawiał, zdołał wygrywać rywalizację, zazwyczaj skazywany na przegraną. Tak było w Legii, potem w Celticu Glasgow, w Fiorentinie. Wyjątek stanowi Southampton, w którym postawiono na Frasera Forstera, ale i tutaj udało się znaleźć wytrych – wypożyczenie do Championship okazało się strzałem w dziesiątkę. Artur musiał opuścić St. Mary’s, ale dziś może mieć satysfakcję, bo Forster okazał się w ostatecznym rozrachunku tak niewystarczająco dobry, że Święci już niemal o nim zapomnieli. Nie grał w Premier League od grudnia 2017 roku.
Jagiellonia zagraniczna. Zimą do klubu dołączyli: dwóch Słowaków, Serb, Chorwat i Hiszpan. Odeszło zaś dwóch Polaków – Przemysław Frankowski i Karol Świderski, ten drugi ostatecznie za około 2,5 miliona euro.
Šćepović, Arsenić, Mitrović, Runje, Savković, Poletanović. Trener Ireneusz Mamrot będzie musiał radzić sobie w szatni z bałkańskim kotłem. Ale z tego towarzystwa jedynie ten pierwszy jest pewną niewiadomą. Pozostałych Mamrot zna doskonale. Sądząc po reakcjach tych, którzy trzymają kciuki za Jagiellonię, runda już mogłaby się zacząć. Przystąpi do niej nowa, wzmocniona, mocno zagraniczna Jaga. No, ale do legii cudzoziemskiej właściwie w każdym klubie ekstraklasy był czas się przyzwyczaić. Taki mamy klimat…
Obok sylwetka piłkarskiego obieżyświata – Stefana Scepovicia.
Od czterech lat jego kariera nie idzie w oczekiwanym kierunku. Nie pomagały mu częste zmiany klubów. Jagiellonia to 14. zespół, z ósmego kraju, w karierze 29-letniego zawodnika. – Gdy nie ma miejsca w składzie, to źle się czuje, więc chce odejść. Wolałbym, aby pograł 4-5 lata w jednym zespole – mówi pan Sladan Scepović, ojciec piłkarza.
Nowy skrzydłowy Śląska Wrocław Lubambo Musonda wyszedł z akademii legendy zambijskiej piłki, Kalushy Bwalyi.
– Bwalya to mój mentor i idol w jednej osobie. Jako junior grałem w K-Stars Sports Academy. To klub, którego był właścicielem. Nadal mam z nim kontakt. Wiele mi pomagał i doradzał. Także w kwestiach transferowych – twierdzi nowy zawodnik wrocławian.
W Śląsku mają nadzieję, że pozyskali gracza, który szybko potwierdzi drzemiący w nim potencjał. Musondę kilka miesięcy temu poznali już piłkarze Lecha w dwumeczu kwalifikacji do LE z armeńskim Gandzasarem Kapan. Zanim poznaniacy rzutem na taśmę uniknęli dogrywki, Zambijczyk strzelił im pięknego gola i swoimi rajdami na skrzydle napędził sporo strachu. Teraz rolą trenera Vitezslava Lavički jest, by należycie ten afrykański potencjał okiełznać.
Maciej Henszel zdradza w swoim artykule i przygotowaniach Lecha, że ten na rynku transferowym nie poszaleje.
Lech na rynku transferowym w tym roku nie zaszalał i już nie zaszaleje w tym okienku, więc ważne jest to, że nie ma w drużynie żadnych problemów zdrowotnych. Do Turcji przyleciało 32 piłkarzy i tylu wzięło udział w dotychczasowych treningach. Kibice byli zaniepokojeni, kiedy na pierwszych zdjęciach z Belek brakowało Darko Jevticia. Szwajcar jednak normalnie pracuje z kolegami. Inna sprawa, że znów pojawiają się spekulacje dotyczące jego przyszłości. Media w Rosji rozpisują się o możliwym transferze do FK Krasnodar. Cena? Co najmniej 2,5 mln euro.
Poza tym:
– Mączyński w Śląsku;
– Sebastian Kowalczyk z nowym kontraktem;
– Arkadiusz Malarz nie chce kończyć kariery, odrzucił ofertę trenowania bramkarzy w akademii Legii;
– Górnik stara się o Erika Daniela z Rużomberoka;
– Wisła Płock leci na obóz na Cyprze ze Szwochem, ale bez kontuzjowanych Angielskiego i Misia.
Michał Trela porozmawiał z Mateuszem Wdowiakiem, najlepszym jesienią skrzydłowym Cracovii. Tak wcale być nie musiało, Wdowiak mógł odejść z zespołu Pasów.
– Trener Probierz był na początku sezonu zaskoczony, że to pan wyrósł na podstawowego skrzydłowego. W lecie niewiele na to wskazywało.
– Pół roku temu było dużo komplikacji. Dwa dni przed wyjazdem na obóz doznałem kontuzji. Nie pojechałem na zgrupowanie i dostałem od trenera informację, że mam iść na wypożyczenie. Miałem propozycje z Zagłębia Sosnowiec i GKS-u Katowice. Zagłębie trochę zwlekało z ostateczną decyzją, a w tym czasie GKS sprowadził innego zawodnika na moją pozycję. Wreszcie z Sosnowca przyszła odpowiedź, że już nie są mną zainteresowani, więc zostałem w Cracovii. Gdy drużyna była na obozie, ja też ciężko trenowałem i to zaowocowało. Najpierw dałem zmianę, a potem zacząłem grać regularnie. Wierzyłem w siebie. Jesień była czasem, na który długo czekałem. Chciałem zacząć regularnie grać i to się udało. Zaskoczenie, że gram, mogło być. To normalne. Ale znałem swoją wartość i to przyniosło efekty.
– Napędzała pana chęć pokazania, że za łatwo chciano pana skreślić?
– Trochę mi to wjechało na ambicję. Chciałem coś udowodnić, ale nie za wszelką cenę. Chodziło o potwierdzenie, że jestem potrzebny i mogę grać na poziomie ekstraklasy. Wcześniej brakowało mi stabilizacji. Gdy jednak gra się tydzień w tydzień, jest się dużo spokojniejszym i pewniej się czuje na boisku.
Maciej Stolarczyk musi budować Wisłę od nowa. Zimą stracił już siedmiu zawodników.
W krakowskim klubie muszą coraz mocniej myśleć o jak najlepszym przygotowaniu drużyny do wiosny, bo problemy organizacyjne bardzo się na niej odbiły. Z zespołu odeszło łącznie już siedmiu piłkarzy. W weekend do tego grona dołączył ostatecznie Tibor Halilović. – Z tego co wiem, piłkarz ma inne oferty i nie będzie go z nami na wiosnę – poinformował trener. Ubytki są znaczące, bo jesienią Zdenek Ondrašek, Dawid Kort, Jakub Bartkowski, Jesus Imaz i Martin Koštal byli zawodnikami podstawowego składu, a Zoran Arsenić jednym z pierwszych zmienników. Sportowo wiślacy stracili wiele, co widać po pierwszych zimowych sparingach, w których z problemami ograli III-ligową Wisłę Sandomierz (3:2) i ulegli I-ligowej Garbarni Kraków (2:3). – Trzeba będzie budować od nowa. Takie mamy realia – rozkłada ręce Stolarczyk.
Łukasz Piszczek po raz pierwszy w karierze zagrał w meczu Borussii Dortmund jako kapitan.
Przed spotkaniem Piszczka spotkał wielki zaszczyt, bo po raz pierwszy w karierze wyprowadził piłkarzy Borussii jako kapitan drużyny. Piszczek przejął opaskę od kontuzjowanego Marco Reusa. Zastępujący napastnika Marcel Schmelzer nie odzyskał miejsca w składzie po długiej rekonwalescencji i dlatego w sobotę w Lipsku przywódcą Borussii był nasz zawodnik.
SPORT
Leśnodorski nie jest pierwszy – klubowych obieżyświatow w polskiej piłce już paru było: Janusz Romanowski, Bolesław Krzyżostaniak, Andrzej Grajewski…
W latach 90. Bolesław Krzyżostaniak był jedną z najbardziej kontrowersyjnych osób w polskiej piłce. W ligowym futbolu pojawił się już w latach 80. w Lechu. Był założycielem prężnie działającej firmy Bolplast. Związał się potem z innym poznańskim klubem, Olimpią, który na przełomie lat 80. i 90. zaliczył osiem sezonów w ekstraklasie, a który w PRL związany był z pionem gwardyjskim, czyli milicją. To tam swoją przygodę z ligową piłką zaczynał nie kto inny, jak Jerzy Brzęczek, ściągnięty do Olimpii przez Krzyżostaniaka pod koniec lat 80.
„Bolo” swoją kontrowersyjną działalnością szybko dał się we znaki futbolowym decydentom, kiedy to w banku zastawił karty trójki zawodników, Grzegorza Mielcarskiego, Mirosława Szymkowiaka oraz Andrzeja Jaskota. Stał za piłkarską wojną pomiędzy ówczesnym ministrem sportu Jackiem Dębskim a rządzącym twardą ręką PZPN Marianem Dziurowiczem. W 1995 roku postanowił przenieść Olimpię Poznań do… Gdańska.
Dalej informacje transferowe:
– Jagiellonia rozkręciła rynek swoimi transferami;
– Słowak Lukasz Hrosso podpisał kontrakt w Sosnowcu.
Górnik Zabrze z kolei stara się o 22-letniego 2-krotnego reprezentanta Bośni i Hercegowiny Lukę Menalo.
Kolejny trop w poszukiwaniu solidnych skrzydłowych wiedzie do Chorwacji. Z najlepszego zespołu tego kraju, Dinama, do Zabrza ma się przenieść jeden z trójki bośniackich zawodników, w kadrze tej drużyny. Wiele wskazuje na to, że chodzi o Lukę Menalo. 22-latek zimą zeszłego roku podpisał pięcioletni kontrakt z Dinamem. Przeszedł tam z NK Siroki Brijeg. Nie potrafi się jednak przebić do pierwszej jedenastki zespołu z Zagrzebia, który świetni radzi sobie w lidze, gdzie prowadzi z dużą przewagą, a także w europejskich pucharach.
Zdecydowanie najciekawszy materiał w dzisiejszej prasie to wywiad Mateusza Migi z Manuelem Junco. Sporo konkretów o Wiśle w czasach tragicznych finansów.
– Klub był w rozsypce po krótkich rządach Jakuba Meresińskiego. Problemów wewnątrz była pewnie cała masa…
– Tak. Przychodzę do klubu i na dzień dobry dowiaduję się, że są spore zaległości w płatnościach. Skauci od dłuższego czasu nie mogli obserwować kandydatów do gry w Wiśle, bo w klubie nie było pieniędzy na benzynę. Nie mogli też obserwować ich na wideo, bo licencja Wyscout nie była opłacona przez rok i program był zablokowany. Gdy zapytałem, gdzie są bazy z informacjami o zawodnikach powiedzieli mi że nie mają ich, bo zostały zablokowane w programie Wyscout. Można powiedzieć, że nie było pieniędzy na zakup długopisu. Żartowano, że nasz autobus wyglądał bardziej jak autobus ligi biznesu niż profesjonalnego zespołu. Były firmy zewnętrzne, którym nie płacono przez lata, a konta często były zablokowane. Brakowało profesjonalnego sprzętu dla zawodników jak choćby kamizelki GPS. W ośrodku treningowym w Myślenicach był tylko jeden rowerek treningowy! Jakakolwiek osiedlowa siłownia miała więcej rowerków treningowych niż my. Zawodnicy i trenerzy od miesięcy nie dostawali wynagrodzenia i zaczynali składać pisma zrywające umowy. Aby grać z Pogonią, musieliśmy dzień wcześniej zabrać ze szkoły trzech juniorów, bo brakowało zawodników. Przegraliśmy 2:6.
Piątek podpisze w poniedziałek? Katowicki „Sport” sugeruje, że dziś napastnik Genoi zostanie piłkarzem Milanu.
Przez dwa dni Piątek był na czołówkach włoskich dzienników sportowych. Najwięcej miejsca poświęcała mu wychodząca w Medio- lanie „La Gazzetta dello Sport”. W piątek cztery kolumny, w sobotę ko- lejne dwie, zawierają- ce szczegóły rozmów i analizę ustawienia zespołu Milanu w rundzie rewanżowej. Kontrakt jest do 2023 roku, sumę transferową ustalono na poziomie 40 mln euro, ale może zostać obniżona do 35 milionów i wtedy Milan przekaże do Genoi Alena Halilovicia lub Andreę Bertolacciego. Jest to najdroższy transfer w historii polskiego futbolu. Płatność będzie rozłożona na trzy lata. Rocznie Piątek ma zarabiać w Milanie 2 mln euro. Pod tym względem będzie na trzecim miejscu wśród Polaków w Serie A, po Wojciechu Szczęsnym i Arkadiuszu Miliku.
fot. NewsPix.pl