Reklama

Czterdziestka to nie problem. Pacquiao wygrywa i chce rewanżu z Mayweatherem

Kacper Bartosiak

Autor:Kacper Bartosiak

20 stycznia 2019, 08:06 • 3 min czytania 0 komentarzy

Pierwszy w 2019 roku weekend z dużym boksem nie rozczarował. W walce wieczoru gali w Las Vegas Manny Pacquiao (61-7-2, 39 KO) pokonał jednogłośnie na punkty Adriena Bronera (33-4-1, 24 KO). Pojedynek w pierwszym rzędzie oglądał Floyd Mayweather (50-0, 27 KO), który poważnie rozważa kolejne przerwanie emerytury dla kasowego rewanżu z Filipińczykiem.

Czterdziestka to nie problem. Pacquiao wygrywa i chce rewanżu z Mayweatherem

Mało kto pamięta jeszcze Bronera jeszcze jako pięściarza, który zdobywał mistrzowskie pasy w czterech kategoriach wagowych. W ostatnich latach częściej dawał się poznawać jako niestabilny emocjonalnie gbur, który dla chwilowego zaistnienia w mediach chętnie zrobi największe nawet głupstwo.

W oczach większości kibiców i ekspertów wyraźnym faworytem sobotniej batalii był Pacquiao. Stateczny senator niedawno obchodził 40. urodziny, ale zdecydowanie nie myśli jeszcze o porzuceniu boksu. W ostatnich miesiącach wyraźnie odżył. Wrócił do treningów u Freddiego Roacha i związał się kontraktem z Alem Haymonem – długoletnim doradcą Floyda Mayweathera.

Drugie z tych posunięć sprawiło, że w mediach momentalnie odżyła nadzieja na rewanżowe starcie legendarnych mistrzów. Obaj zresztą robią sporo, by temat co jakiś czas powracał. We wrześniu 2018 roku Amerykanin poinformował, że sprawa jest właściwie dogadana. Potem wycofał się z tych słów, ale w Sylwestra wrócił do ringu pokazową walką w Japonii. Tam już w pierwszej rundzie znokautował o wiele mniejszego od siebie kickboksera, z którym zawalczył oczywiście na bokserskich zasadach.

Mayweather może, ale nie musi. Zdecydowanie bardziej zdeterminowany w dążeniu do kolejnego pojedynku jest Pacquiao, który zaczął o niego gorączkowo zabiegać już kilka minut po zakończeniu pierwszego starcia. W maju 2015 roku Amerykanin wygrał bez większych kłopotów wysoko na punkty i zarobił ćwierć miliarda dolarów. Pojedynek tylko w USA wykupiło w systemie Pay-Per-View rekordowe 4,6 mln osób. Po wszystkim pokonany tłumaczył się kontuzją barku, której miał się nabawić długo przed wyjściem do ringu. W kolejnych latach boksował ze zmiennym szczęściem, ale związanie się z projektem Haymona sprawiło, że wokół nazwiska Pacquiao znów zrobiło się gorąco.

Reklama

Broner irytował się za każdym razem, gdy tylko wracał wątek kolejnej walki sobotniego rywala. „Dajcie spokój, nie będzie żadnego rewanżu! Wysyłam go na emeryturę” – mówił. Na jednej z ostatnich konferencji prasowych zbluzgał Ala Bernsteina – analityka stacji Showtime. Amerykanin miał rodakowi za złe jakieś słowa krytyki, ale trudno powiedzieć, co mógł mieć na myśli.

W ringu od samego początku wszystko toczyło się zgodnie z najczęściej przewidywanym przed walką scenariuszem. Warunki dyktował Pacquiao, który był aktywniejszy i cały czas wywierał przeważnie skuteczną presję. Broner ograniczał się do kontr, ale trafiał zbyt rzadko, by regularnie wygrywać w oczach sędziów rundy. W siódmej i dziewiątej rundzie „Pacman” nieoczekiwanie zranił rywala i dwukrotnie był bliski rozstrzygnięcia walki przed czasem. Amerykanin potrafił przetrwać oba kryzysy, ale to właściwie jedyna pozytywna rzecz w jego dzisiejszej postawie. W sobotę był wyjątkowo pasywny nawet jak na siebie i po prostu nie potrafił pójść za ciosem.

Po dwunastu rundach sędziowie punktowali 117:111, 116:112 i 116:112 na korzyść Filipińczyka, a jedyną osobą zdziwioną takim wynikiem pozostał do końca Broner. Po wszystkim udzielił jeszcze kuriozalnego wywiadu stacji Showtime. Próbował przekonywać niechętną mu publiczność, że tak naprawdę wygrał, ale w reakcji słyszał tylko gwizdy i buczenie. Na koniec na pytanie, co zamierza robić dalej pięściarz, który w ostatnich siedmiu walkach ma bilans 3-3-1, odpowiedział, że w pojedynkach z zadającym to pytanie dziennikarzem miałby bilans 7-0. To chyba najlepszy dowód na to, że ciosy 40-letniego Pacquiao jednak wciąż sieją spustoszenie.

Co na to wszystko Mayweather? Rozstrzygnięcie sobotniego pojedynku przyjął z widocznym zadowoleniem, ale pytany o rewanż z Pacquiao odmówił jednoznacznego komentarza. Kilka chwil wcześniej jego potencjalny przeciwnik po raz kolejny wyraził gotowość do podjęcia wyzwania. Nie pobiłaby ona może bokserskich rekordów, ale kilkaset milionów dolarów do podniesienia to perspektywa, która daje do myślenia nawet Floydowi.

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...