Zimowe porządki w Jagiellonii trwają w najlepsze. Z klubem pożegnali się już Sheridan, Machaj i Burliga, na liście transferowej wisi jeszcze nazwisko Klemenza, ale jak się okazuje, nie tylko zawodnicy jawnie przeznaczeni do odstrzału będą opuszczać klub. Dowodem Roman Bezjak, który podpisał kontrakt z APOEL-em.
Nie ma co kryć – oczy nam się z tego powodu nie zaszkliły, nie pognaliśmy pędem na lotnisko, by żegnać Słoweńca. Z prostego powodu: zapamiętamy go jako przeciętnego piłkarza, który zbyt wiele do tej naszej smutnej ekstraklasy nie wniósł. Jeśli napastnik bronią liczby, to Bezjak jest bezbronny jak kwiatki na polanie. 30 meczów, sześć bramek, cztery asysty. Umówmy się, że to dokonania śmieszne, bo nie trzeba szukać daleko, żeby znaleźć gołowąsa Swiderskiego z ośmioma trafieniami tylko w rundzie jesiennej tego sezonu.
A Bezjak – inaczej niż Swiderski – swoje w piłkarskim życiu widział, więc mieliśmy wobec niego, choć minimalne oczekiwania. Że na przykład dobije do dwucyfrowej liczby bramek. Robił tak w Chorwacji, Słowenii i Bułgarii, a naprawdę nie sądzimy, że ekstraklasa przewyższa, choć o ułamek na przykład ligę w pierwszym kraju. Naturalnie widzimy odbicia od 1. i 2. Bundesligi w wykonaniu Bezjaka, ale nie ma co porównywać. I pierwsze, i drugie rozgrywki są lepsze od polskich, więc skoro Bezjak strzelał na poziomach podobnych do ekstraklasy, można było mieć nadzieję.
No, ale Bezjak te nadzieje spuścił w kiblu. Skoro nie możemy pamiętać mu bramek, co innego zostanie w naszych głowach? Zmarnowany rzut karny z Wisłą Kraków w 33. kolejce sezonu 17/18. Gdyby Słoweniec pokonał Cuestę, być może Jaga miałaby mistrzostwo. Ostatecznie Jaga przegrała, Legia w tej samej kolejce wygrała i wyprzedziła ekipę Mamrota o trzy punkty.
Drugi obrazek, jaki kojarzy nam się z Bezjakiem, pochodzi już z tego sezonu. W meczu z Arką brutalnie wszedł w Marcusa da Silvę, sędzia wyrzucił go z boiska – a przecież Bezjak wszedł dopiero co na zmianę – natomiast Komisja Ligi wlepiła mu cztery mecze kary. Słoweniec w ostatnich meczach rundy siedział więc na dupie na trybunach i jak się okazało, to były jego ostatnie momenty w lidze.
Na początku gość coś w sobie miał, pokazał parę błysków, jeśli chodzi o technikę, to widać, że nie wyjęto go z tartaku, ale zbierając wszystko do kupy: choć wystawił parę razy czuprynę ponad przeciętność, jednak się w tej przeciętności utopił. Nikt w Białymstoku nie powinien za nim tęsknić. Natomiast Jagiellonia musi myśleć o wzmocnieniach, bo po oddaniu Sheridana i Bezjaka, jakkolwiek byli oni chimeryczni, przeciętni, czy słabi, została ze Swiderskim i Klimalą. W młodości siła, ale bez przesady – jeśli myślą tam jeszcze o mistrzostwie Polski, wsparcie jest bezwzględnie konieczne.
Fot. Newspix