Wiedzieliście, że w trwającym Pucharze Azji bezrobotny napastnik dał Kirgistanowi prowadzenie z Chinami, a bezrobotny golkiper zawalił drugą połowę?
Wiedzieliście, że obcokrajowcy mają ZAKAZ gry w lidze Turkmenistanu, kraju tak zamkniętego, że obywatele mają zakaz wyjazdu do czterdziestego roku życia?
Czy Uzbeskistan wreszcie zerwie z łatką wiecznych pechowców? Jak mocna była liga radziecka? Czy ligi Kazachstanu i Azerbejdżanu dalej będą rosły w siłę? Jaki jest fenomen BATE? W jakiej roli pracuje Maradona w Dinamie Brześć?
Z okazji trwającego Pucharu Azji porozmawialiśmy z autorem bloga „Piłką w okno na wschód”, współpracownikiem strony „Azja Gola”, Łukaszem Bobrukiem, specjalistą od futbolu w krajach postsowieckich. Zapraszamy.
***
Pochodzę ze wschodniej Polski, dokładnie z okolic Międzyrzeca Podlaskiego. Rosyjskiego uczyłem się już w szkole, zdawałem też z niego maturę, a moja siostra skończyła filologię rosyjską. Piłką interesowałem się od zawsze, pamiętam, że prowadziłem zeszyty, do których przepisywałem wyniki z Telegazety. Początkowo pisałem na blogu o piłce mainstremowej. W 2014 przyszło olśnienie: może spojrzeć na wschód?
Od razu cię porwało?
Trochę tak. Zacząłem przyglądać się choćby historii ligi ZSRR, gdzie grały takie kluby jak Kajrat Ałmaty, Pamir Duszanbe, Neftianik – późniejsze Neftczi – Baku, Ararat Erewań, Żaligiris Wilno. Wciągnęło mnie. Przykładowo niezwykle smutna historia związana jest z uzbeckim Pachtakorem Taszkent. W sierpniu 1979 roku lecieli na mecz z Dynamem Mińsk i zderzyli się z innym samolotem. Błędny odczyt kontrolerów lotu sprawił, że doszło do katastrofy. Cała liga zmobilizowała się, żeby pomóc Pachtakorowi. Pozostali ligowcy wypożyczyli zawodników, by klub dalej mógł funkcjonować. Mało – federacja związku dała im jedyną w swoim rodzaju gwarancję: przez pięć lat klub nie mógł spaść. Choćby zajął ostatnie miejsce, lecieli inni.
Jak mocna była liga radziecka?
W latach osiemdziesiątych była jedną z najmocniejszych w Europie. Dinamo Tbilisi wygrało Puchar Zdobywców Pucharów w 1981, Dynamo Kijów w 1986 i 1975, Dynamo Moskwa było finalistą tych rozgrywek w 1972. Ze zrozumiałych przyczyn wszyscy bali się wyjazdów na wschód szczególnie późną jesienią lub wczesną wiosną. Bywało, że czasem pogoda w ogóle nie pozwalała na rozegranie meczu i przenoszono spotkanie do Gruzji, która miała najprzyjemniejszy mikroklimat w całym ZSRR.
Dinamo Tbilisi to chyba jedna z tych drużyn, która najbardziej odczuła przemiany ustrojowe. Ukisili się w słabych gruzińskich rozgrywkach, które nie dawały im pola do rozwoju.
To nie do końca prawda, bo przecież mogli wzorem niektórych drużyn bloku wschodniego zdominować własną ligę, a potem regularnie pokazywać się w Europie. Tymczasem wciąż największym sukcesem gruzińskiej piłki klubowej po 1990 jest wyeliminowanie Wisły Kraków. Wtedy, tj. w 2004 roku Gruzini jedyny raz zagrali w fazie grupowej europejskich pucharów. To nijak ma się do historii Dinama: grali w lidze radzieckiej nieprzerwanie od samego jej zarania w 1936. Bywały lata, kiedy trzęśli tymi rozgrywkami, pokazali się w pucharach. Dziś liga gruzińska jest bodajże na 45 miejscu w Europie.
Gruzja piłkarsko ma szansę się podnieść? Pamiętamy ją z lat dziewięćdziesiątych, kiedy ich reprezentacja miała kilka gwiazd futbolu.
Bracia Arweładze, Timur Kecbaja, Giorgi Kinkładze… Tak, Gruzini potrafili namieszać, w pojedynczych meczach rzucali wyzwanie najlepszym. gdyby nie to, że nie mieli szczęścia w losowaniach grup eliminacyjnych, może awansowaliby na finały. Albo gdyby wówczas w finałach brało udział więcej drużyn. Teraz otwiera się przed nimi szansa udziału w Euro, bo wygrali swoją grupę Ligi Narodów D. Wygrali w cuglach, ogrywając Kazachstan, a także Łotwę, która nie potrafiła w żaden sposób wykorzystać sukcesu z awansu na Euro 2004 i upadła całkowicie.
Swego czasu gwiazdą piłki gruzińskiej miał być Jano Ananidze. Co się z nim stało?
Talent wielki, ale wykończyły go kontuzje.
A jaką pozycję ma dziś w kraju Kacha Kaładze?
Ludzie wybaczyli mu dwa samobóje, jakie strzelił w meczu eliminacyjnym z Włochami. Wiadomo ile było kontrowersji, że tak słabo zagrał akurat ze Squadra Azzurra. Wtedy nie dali mu żyć. Dzisiaj jednak? Nie zostajesz merem Tbilisi jeśli nie cieszysz się popularnością. Kaładze ma szansę na duże osiągnięcia w gruzińskiej polityce.
Jakie ligi są aktualnie twoim konikiem?
Ostatnio fascynuje mnie Azja Centralna, której trzech reprezentantów mamy na Pucharze Azji. Najmocniejszy z nich na pewno jest Uzbekistan. To wieczni pechowcy, którzy czasem pukali do bram mundialu, by w ostatniej chwili samemu rzucić sobie kłody pod nogi. W Pucharze Azji grają nieprzerwanie od 1996, w 2011 byli nawet na czwartym miejscu. Liga coraz bardziej się profesjonalizuje, aktualnie zyskała sponsora generalnego w postaci Pepsi. Może projekt Bunyodkoru nie wypalił na tyle, na ile mógł biorąc pod uwagę transfer Rivaldo czy zatrudnienie Luisa Felipe Scolariego, ale dziś wciąż jest to klub na topie. Współpracuje z Barceloną jeśli chodzi o szkolenie młodzieży – najlepsi Uzbecy wyjeżdżają do La Masii, a Blaugrana wysyła swoich ambasadorów do Uzbekistanu, ostatnio był tu choćby Carles Puyol. Reprezentacja aktualnie ma znanego z sukcesów w Valencii trener Hectora Raula Cupera, który zapowiada, że chce wygrać Puchar Azji.
Futbol to tam najpopularniejszy sport?
Z drużynowych na pewno tak. Poza tym w całym regionie ważne są sporty siłowe: podnoszenie ciężarów, sporty walki, zapasy. To kulturowa kwestia, taka sama jak popularność hokeja w Kanadzie.
Byłem pod wielkim wrażeniem wyniku Turkmenistanu z Japonią. Turkmeni prowadzili nawet do przerwy.
Po bardzo ładnym golu Amanowa, jednym z piękniejszych w turnieju. Niestety złamał ich Yuya Osako, ale Turkmeni i tak pokazali się z dobrej strony. Ich wielkim atutem jest zgranie. Podobnie jak w Kirgistanie, selekcjoner jest zarazem trenerem najlepszej drużyny w kraju, bowiem Turkmenistan prowadzi Jazguły Chodżageldyjew, prowadzący również Altyn Asyr, klub o ciekawej nazwie, w języku turkmeńskim znaczy to bowiem „Złoty Wiek”. Kirgistan prowadzi Aleksandr Kriestinin, a zarazem szkoleniowiec Dordoi Biszkek, z którego powołał jedenastu graczy. Turkmeni ostatnio odnieśli największy sukces w historii swojej piłki klubowej, bowiem Altyn Asyr doszedł do finału AFC Cup, odpowiednika Ligi Europy. Przegrali tam z Al Jawiya, klubem ministerstwa obrony Iraku, ale i tak była to sensacja. Turkmeńska liga jest dzisiaj postrzegana jako azjatycki średniak, co jest tym istotniejsze, że w tych rozgrywkach nie grają żadni obcokrajowcy. We wszystkich krajach ościennych znajdziesz Afrykanów, Rosjan czy byłych Jugosławian, tutaj jest zakaz.
Dlaczego?
To efekt szerszej polityki, przykładowo rok temu weszła ustawa, która zakazuje obywatelom poniżej 40 roku życia wyjeżdżać za granicę. Sportowcy jadący na turnieje są wyjątkami. Turkmenistan jest bardzo zamkniętym krajem. Rzadził nim dość szalony dyktator Saparmyrat Nijazow, słynny w świecie choćby ze względu na napisaną przez siebie Księgę Ducha, Ruhnama, która miała być biblią Turkmenów. Urzędnicy państwowi kilka razy do roku byli odpytywani z jej treści, jeśli egzaminu nie zdali, tracili pracę. Nijazow tworzył kult jednostki, nazywał się Turkmenbaszą, czyli ojcem wszystkich Turkmenów, a uznawał się za dalszego potomka proroka Mahometa. Pamiętajmy bowiem, że w tych krajach panuje islam, choć jest to inny islam niż arabski, znacznie łagodniejszy. To nie wahabizm z burkami i więzieniem za noszenie krzyżyka. Ma na to wpływ moim zdaniem mniejszość rosyjska, ta namacalna bliskość kulturowa religii prawosławnej.
A jaki jest poziom życia w Turkmenistanie?
PKB nie jest akurat złe, bo wydobywana w okolicach miasta Balkanabat na zachodzie kraju jest ropa naftowa. Turkmenistan ma umowy z Gazpromem. Dużo gorzej jest choćby w wyniszczonym wojną domową górzystym Tadżykistanie, pozbawionym wartościowych złóż.
Ale i Tadżykistan potrafił utrzeć nosa Chinom w rozgrywkach młodzieżowych. W mistrzostwach Azji U19 wyprzedził Chińczyków w grupie.
To też, a jeszcze większy sukces osiągnął w kategorii U16, gdzie doszedł do finału, przegrywając dopiero tam z Japonią. Wcześniej wyeliminował między innymi Koreę Południową. Tadżykistan to biedny kraj, ale syn prezydenta Emomaliego Rahmona, Rustam Emomali jest szefem piłkarskiej federacji, więc jest kładziony odgórny nacisk na to, by piłka stała się krajową wizytówką. Liga sprowadza obcokrajowców, Istiklol Duszanbe to ceniony na kontynencie klub. W 2012 wygrali President’s Cup, taki azjatycki Puchar Intertoto. W 2015 roku doszli do finału AFC Cup, podobnie w 2017. W tym roku pierwszy raz zagrają w eliminacjach azjatyckiej Ligi Mistrzów, do której wcześniej tadżyckie kluby nie miały wstępy nawet w przypadku mistrzostwa kraju.
Stadion imienia Saparmurata Turkmenbashi w Aszgabat
W czasach ZSRR w najlepszej lidze potrafił zagrać Pamir Duszanbe.
Był pierwszym tadżyckim klubem w tych rozgrywkach, co ciekawe miał też pierwszych obcokrajowców w historii ligi radzieckiej. W 1989 roku zatrudnił trzech Zambijczyków, w tym Derby Makinkę, późniejszego piłkarza Lecha Poznań. Niestety, wszyscy z tej trójki już nie żyją. Makinka i Wisdom Chansa zginęli w 1993 w katastrofie lotniczej z reprezentacją Zambii u wybrzeży Gabonu, zaś Pearson Mwanza zmarł cztery lata później po długiej chorobie. Wszyscy trzej mogli przyjść legalnie do Wyższej Ligi ZSRR z racji bardzo dobrych relacji, jakie utrzymywali Sowieci z Zambią.
Kirgistan to kolejna obok Turkmenistanu drużyna Azji Centralnej, która mało nie dokonała sensacji. 1:2 z Chinami, choć prowadzili do przerwy 1:0.
Kirgizi to całkowici debiutanci, którzy jednak zrobili w ostatnich latach duży postęp, również dzięki dość licznemu sprowadzaniu do rodzimej ligi obcokrajowców z Afryki – Alia Sylla i Joel Kojo zdobywali tam tytuły króla strzelców. Zyskują na zgraniu, o czym już mówiłem, a także na twardej walce do końca, która charakteryzuje wszystkie reprezentacje regionu. Mają też zawodników występujących w mocniejszych ligach, jak choćby nasz rodzynek z GKS-u Tychy Edgar Bernhardt, Walery Kiczyn z Jenisej Krasnojarsk czy Witalij Luks z SSV Ulm. Kirgistan wyszedł na Chiny bez kompleksów – wysoki pressing nie pozwolił Chińczykom na wiele. Lippi już w pierwszej połowie musiał dokonywać zmian i korekt w ustawieniu. A przecież mimo wszystko Kirgizi mieli dwóch bezrobotnych w składzie. Jeden z nich, Achaldin Israiłow, strzelił bramkę. Drugi, bramkarz, Paweł Matiasz, samobója.
Matiasz zawalił ten mecz. Kirgizi nie mają lepszego golkipera niż bezrobotny?
Jest doświadczony Walery Kaszuba z Dordoi, którego selekcjoner powinien dobrze znać, bo go prowadzi. Matiasz zagrał chyba ze względu na lepsze warunki fizyczne, ale co ciekawe kirgijscy kibice przewidzieli wpadkę, bo domagali się od początku Kaszuby, nie mając zaufania do Matiasza, który już wcześniej kilka baboli w kadrze wpuścił. Matiasz ostatnio grał w Uzbekistanie, w tamtejszym zdobywcy miejscowego pucharu – AGMK Olmalik – ale miał minimalny wpływ na sukces.
Futbol jest istotny w Kirgistanie?
Na pewno w tym kierunku to idzie, teraz są nawet strefy kibica przy okazji Pucharu Azji. Można to porównać do debiutu Albanii na Euro: cały kraj jest podekscytowany sukcesem, mecze to wydarzenie. Czym w sporcie mogą pochwalić się Kirgizi? Co jest ich wizytówką? A tak poprzez ich drużynę piłkarską ktoś usłyszy o Kirgistanie. To nie za bogaty kraj, który w 2005 roku przeszedł Tulipanową Rewolucję, w wyniku której Kurmanbek Bakijew obalił Askara Akajewa, zaś 5 lat później sam został obalony a władzę przejęła Roza Otunbajewa. W ten sposób Kirgistan pozbył się dyktatury, wprowadzając bardziej demokratyczny ustrój. Wciąż nie ma tam rewelacyjnego poziomu życia, ale na pewno nie jest to państwo tak opresyjne.
Wróćmy na nasz kontynent. Jak ważne dla Kazachów było przeniesienie się z federacji azjatyckiej do europejskiej?
Kluczowe. Niesłychanie rozwinęli się pod kątem organizacyjnym. Pierwotnie kluby zostały dopuszczone do gry w UEFA, a potem… wykluczone, bo żaden nie spełniał podstawowych wymogów licencyjnych, znacznie wówczas przecież prostszych do spełnienia niż dzisiaj. Od tamtego czasu kraj zrobił niesłychany postęp organizacyjno-infrastrukturalny. Okrętem flagowym jest Astana, wspomagana przez rząd. To pozostałość radzieckich realiów, kiedy republiki miały kluby takie jak Dynamo Mińsk czy Kajrat Ałmaty, który skupiał najlepszych zawodników kraju i reprezentował go na szerszym forum.
Ich liga wyprzedziła polską w rankingu UEFA, ale reprezentacja wciąż jest słaba. Czy tu również możemy się spodziewać postępu?
Będzie o to ciężko. Pamiętam jak Chiżniczenko i Biejsiebiekow szli do Korony. Obaj byli niekwestionowanymi gwiazdami kazachskiej piłki, a w Polsce nie osiągnęli nic. Trochę przeszkodziły problemy aklimatyzacyjne, ale fakt faktem – szybko wrócili do siebie. Z tej dwójki lepiej poradził sobie Biejsiebiekow, który do dziś gra w Astanie. Chiżniczenko błąkał się po różnych klubach, a obecnie gra w Ordabasach Szymkent. Kazachowie mają w swojej lidze aż za dobrze. Nie mają żadnej potrzeby, aby wyjeżdżać, ale przez to nie rozwijają się, tak jak rozwinęły się ich drużyny zasilone graczami o innych stylach gry. Prędzej odbije się reprezentacja Gruzji, która ma znacznie słabszą ligę, ale jest Kazaiszwili w MLS, Okriaszwili w Krasnodarze, Czakwetadze w Belgii, Merebaszwili w Polsce. Kazachskim wyjątkiem jest Alexander Merkel, który gra na Zachodzie, wystąpił nawet kilka razy w Milanie, ale to wychowanek Stuttgartu, produkt niemieckiego systemu szkolenia, który do 20 roku życia grał w tamtejszych młodzieżówkach.
Mamy prawo patrzeć z góry na Kazachów lub Azerów podczas meczów pucharowych?
Nie, dzisiaj nie. Czasy się zmieniły. Nie wrócą mecze Widzew – Neftczi Baku. Wielkim szokiem była wygrana Karabachu z Wisłą, a kolejne lata pokazały, że to nie był przypadek, tylko początki bardzo mocnego Karabachu. Atutem tej drużyny jest stabilność. Gurban Gurbanow prowadzi klub już dziesięć lat, od niedawna trenuje również azerską kadrę. Ta stabilność to wielki atut. Gurbanow dokonał osobistej zemsty na Wiśle czy Piaście, bo grał zarówno we wspomnianym 0:8 Neftczi z Widzewem, jak i 0:8 Azerbejdżanu z Polską. Ale wielkim sukcesem Azerbejdżanu czy Kazachstanu jest fakt, że nie tylko jeden klub w z tego kraju jest w stanie coś osiągnąć w pucharach. Qabala grała dwukrotnie w fazie grupowej Ligi Europy. Swoje potrafił ugrać Inter Baku, a w Kazachstanie Kajrat Ałmaty miał swoje wielkie mecze – ograł AZ Alkmaar czy Aberdeen.
Karabach to najbardziej propagandowy klub świata. W Górskim Karabachu wciąż jest front pomiędzy Ormianami a Azerami, oba kraje roszczą sobie prawa do tego terytorium. Tymczasem Azerowie poprzez piłkę sprawiają, że ludzie zaczynają kojarzyć Karabach, gdzie zawsze mieszkali w większości Ormianie, z Azerbejdżanem.
Siedziba teoretycznie w Agdam, w praktyce grają w Baku. Faktycznie „zameldowani” są w miejscowości Guzanli. Mieliśmy w bieżącym sezonie taką sytuację, gdy w Lidze Europy Arsenal grał z Karabachem. Od 1994 Ormianie nie mają prawa wstępu do Azerbejdżanu i Mchitaryan także nie mógł wjechać.
Armenia nie ma lekko w regionie. Azerowie dzięki zasobom naturalnym urośli w siłę.
Dlatego Armenia korzysta ze swoistego protektoratu Rosji. Ludzie ostatnio protestują przeciwko takiej polityce rządu, woleliby iść drogą gruzińską, dlatego zobaczymy gdzie to się potoczy. Jest zasadnicza różnica, gdy zobaczy się dzisiejsze Tbilisi, a Erywań – stolica Armenii zatrzymała się w czasie, praktycznie nie ma nowych budynków. Ale przecież to nie tylko konflikt z Azerbejdżanem, ale też dokonana przez Turków Rzeź Ormian, ludobójstwo z lat 1915-1917, w którym zginęło 1.5 miliona ludzi. A Turcy i Azerowie raczej trzymają się razem…
Liga ormiańska to aktualnie żart.
Uważana za jedną z najbardziej skorumpowanych z wszystkich lig postsowieckich. Szirak Gumri został wykluczony z europejskich pucharów za rzekome ustawianie meczów. Do końca walczyli z Alaszkertem o tytuł, ale federacja wlepiła im karę. Klub protestował, nie wyszedł w ostatniej kolejce na mecz… Wciąż, tak jak w kraju, niewiele zmieniło się od lat dziewięćdziesiątych. Zdzisław Strojek, legenda GKS-u Katowice, wspominał, że podczas przegranego dwumeczu 1. rundy Pucharu Zdobywców Pucharów z Araratem przeżyli niezłą przygodę w Erywaniu. Szczury biegające po szatni stadionu narodowego, ludzie w restauracji kładzący kałachy na stole. Katowiczanie wzięli nawet swoje jedzenie, obawiając się otrucia, ale tak czy siak 2:0 z Bukowej nie wystarczyło i przegrali po karnych.
Spodziewasz się wielkiej emigracji ukraińskich piłkarzy po zniesieniu w Polsce ograniczeń wobec piłkarzy spoza EU?
Nie. Oczywiście Ukraina to kraj biedniejszy, ale liga? Może dół tabeli. Wciąż pamiętajmy, że to ósme rozgrywki Europy, mimo swoich kłopotów. Szachtar i Dynamo są lata świetlne od polskiej czołówki. Szachtar miał według niektórych się rozsypać po zawierusze wojennej, a wciąż sprowadza brazylijskie talenty, kontynuuje wiernie swoją filozofię i mimo gry w Charkowie, a czasem nawet w Kijowie, odnosi sukcesy. Poza tymi klubami są jeszcze nieźle zorganizowane Zoria czy Worskła Połtawa. Może zawodnicy z dołu tabeli będą wyjeżdżać, ale inwazji się nie spodziewam.
Zadziwia mnie też fenomen BATE. Były lata, kiedy mieli naprawdę mierne drużyny, dalekie od tych, które odnosiły sukcesy w Lidze Mistrzów, a wciąż utrzymują się na powierzchni, nie stali się kometą.
Teraz dla nich ważny test, we wrześniu zmarł Anatolij Kapski, twórca reaktywowanego w 1996 BATE, którego cierpliwość i wizja były kluczowe dla sukcesu klubu. Jeśli przejmą go jego doradcy, to wciąż powinno być dobrze, jeśli kupi klub ktoś inny – kto wie. Ale BATE ma postawione fundamenty, piękny nowoczesny stadion, doskonałą bazę szkoleniową. Pieniądze zarobione w Champions League zostały zainwestowane, a nie przejedzone. Do dziś o sile BATE stanowią Białorusini, zwykle tu wychowani, a nie drodzy piłkarze zza granicy. Kapski miał wyjątkową rękę do szkoleniowców, którym jednak dawał też czas na rozwój: Wiktor Gonczarenko dziś prowadzi nawet CSKA.
Łukasz Bobruk
Dinamo Mińsk chyba zostało podrażnione sukcesami BATE, bo też w pewnym momencie ruszyło do pracy.
Rządzi tam Jurij Czyż, właściciel firmy „Trajpł”, oligarcha współpracujący m.in. z Gazpromem. Za kulisami mówi się, że z jednej strony Łukaszenka ceni BATE, bo jednak robi ono Białorusi pozytywną reklamę, ale jednak wolałby, żeby tą reklamę robił ktoś inny, u kogo wódz ma swoje wpływy. Poza tym „Baćka” bardziej preferuje hokej niż futbol.
Teraz dużym projektem wydaje się Dynamo Brześć, choć powstaje na wariackich papierach. Zatrudnienie Maradony na funkcji prezesa okazało się świetnym ruchem marketingowym, ale trudno powiedzieć co robi dokładnie, skoro prawie się tu nie pojawia, a zarazem prowadził klub gdzieś w Meksyku. Na pewno jednak w negocjacje Maradony zaangażowana była strona rządowa, również poprzez jednego z synów Łukaszenki, który jest jedną z decyzyjnych postaci w Dinamie Brześć. Aktualnie powstaje tam stadion na trzydzieści tysięcy widzów. Znam osobę, która pochodzi z Brześcia i pytanie wszyscy stawiają jedno: dla kogo powstaje tak wielka arena?
Rozmawiał Leszek Milewski