Reklama

26 sezonów w nogach i… nie ma dość. Davide Rebellin wciąż śmiga na rowerze

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

09 stycznia 2019, 21:11 • 4 min czytania 0 komentarzy

Niedawno swoją profesjonalną karierę, trwającą zresztą dobrych kilkanaście lat, zakończył Przemysław Niemiec. Uznawany za weterana światowych szos Polak mógłby jednak co najwyżej uchylić kapelusza kasku przed wyczynem Davide Rebellina. Dziś kolarski świat obiegła informacja o tym, że Włoch przedłużył swój kontrakt. Oznacza to, że w wieku 47 lat Davide wciąż nie zsiada z roweru.

26 sezonów w nogach i… nie ma dość. Davide Rebellin wciąż śmiga na rowerze

– Robię to, co lubię. Czuję się dobrze, nie dbam o rekordy czy historyczne wyniki. Dopóki moje nogi i serce będą mnie niosły, to nie zakończę kariery – powiedział, na łamach „La Gazzetta dello Sport”. Dodał też, że ciekawi go projekt ekipy Sovac Natura4ever, która dba o rozwój kolarstwa w Algierii, bo stamtąd pochodzi zespół. I jasne, to ekipa kontynentalna, wyścigi niższej kategorii. Ale jazda na tym poziomie i umiejętność zajmowania wysokich miejsc na etapach (a zdarzało mu się to nawet w poprzednim sezonie) w tym wieku to sprawa wielka. A, co najważniejsze: Włoch nie wyznaczył sobie daty zakończenia kariery, może więc pojeździć jeszcze dobrych kilka lat.

A skoro o karierze mowa, to warto się jej przyjrzeć. Bo przez 26 lat zgromadziło się w niej kilka ciekawych epizodów.

Jednodniówki

Rebellin do świata zawodowego kolarstwa wszedł w 1992 roku. Postawiła na niego ekipa GB-MG Magliafico, ale to nie w jej barwach odniósł pierwszy znaczący sukces. To udało mu się cztery lata po debiucie, gdy wygrał etap Giro d’Italia, rodzinnego wyścigu. Jedyny w swojej karierze, trzymał po nim różową koszulkę przez jeszcze kilka dni, ale wymiękł, gdy zaczęły się prawdziwe trudności. Osiągnięcie to jednak na tyle zapadło mu w pamięć, że wspominał o nim nawet po dwunastu latach.

Reklama

Swoją drogą Włoch całą karierę zmagał się z astmą, nie przeszkodziło mu to jednak odnosić znakomitych wyników. Z czasem stało się jasne, że Rebellin największe szanse ma w Klasykach i innych wyścigach jednodniowych. Jego najlepszy okres w karierze to prawdopodobnie ten spędzony w ekipie Gerolsteiner, w latach 2002-2008. Odszedł z niej z przymusu – nieco ponad dziesięć lat temu zespół upadł. Przez te sześć lat wygrał jednak takie wyścigi jak Liege-Bastogne-Liege, Amstel Gold Race, Walońską Strzałę (wszystkie w 2004 roku, najlepszym w jego karierze) czy Clasica de San Sebastian oraz Paryż-Nicea, największy wyścig etapowy na jego koncie.

Do tego wszystkiego – choć nie w barwach niemieckiej ekipy – dołożył też srebrny medal olimpijski z pekińskich igrzysk. Tyle że dziś nie może się nim cieszyć. Domyślacie się już, o co może chodzić?

Rok w plecy

W kolarstwie działa jedna zasada: jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o doping. Davide Rebellin aniołkiem nie był, zresztą tak długa kariera nie mogłaby się chyba obyć bez jakiejś wpadki. Choć wolelibyśmy, by tak było. Pisząc o sprawie poważnie: Włoch stracił cały sezon po tym, jak w 2009 roku ogłoszono, że w jego organizmie wykryto nielegalne środki. Konkretniej CERA, bardziej zaawansowaną wersję EPO, substancji, która zapisała mnóstwo czarnych kart w historii kolarstwa. Znalazły się one w próbkach pobranych w trakcie igrzysk.

Nie wiem, co mogło się stać. To na pewno pomyłka. Niemożliwe, żebym został przetestowany pozytywnie – mówił Włoch po tym, jak ukazały się wyniki pierwszej próbki. Jego żona dodawała, że Davide nic nie zrobił i po prostu muszą pozostać spokojni, bo jest pewna, że wszystko się wyjaśni. Prawnik Włocha wystąpił z kolei o przebadanie drugiej próbki. Efekt? Dokładnie taki sam – CERA była i w niej. Efekt był taki, że przedstawiciele kolarskich władz, mogli podejść do Rebellina i powiedzieć: panie Davide, uprasza się o oddanie srebrnego medalu i zorganizowanie sobie wielu zajęć na czas wolny, bo trochę go będzie. Przypomnijmy, że Rebellin miał już wtedy 37 lat i głośno mówiło się o tym, że do kolarstwa po dwuletniej dyskwalifikacji nie powróci. On miał jednak inne zdanie na ten temat.

Reklama

Końca nie ma 

Gdy w zeszłym roku podpisywał kontrakt z algierską ekipą, na jej stronie można było przeczytać, że „jedno z marzeń naszego managera właśnie stało się prawdą. Davide Rebellin będzie istotną częścią naszego zespołu, zarówno jeśli chodzi o sportową jakość, jak i o doświadczenie, które może wnieść do ekipy”. Sam Włoch podkreśla czasem, że momentami pełni też funkcję dyrektora sportowego. Jest też doradcą młodszych kolegów, momentami wręcz bardziej ich mentorem, niż równoprawnym członkiem ekipy. Niemal wszyscy mogliby być przecież jego dziećmi.

Swoją drogą jeszcze kilka lat temu, w sezonach 2013-16, był częścią ówczesnego CCC-Polsat-Polkowice. W barwach polskiego zespołu zanotował kilka niezłych wyników, choćby wygraną na etapie Tour of Turkey czy zwycięstwo w Coppa Ugo Agostini. Pokazywał, że nawet po czterdziestce można być groźnym. Szczególnie, gdy zebrało się tyle doświadczenia, co on. Czy uda mu się to zrobić i w 2019 roku? Przekonamy się. Pierwsza okazja, by oglądać poczynania nestora światowych szos za niespełna miesiąc, 3 lutego, gdy wyjedzie na trasę GP La Marseillase. Polecamy, choć mamy pewne podejrzenie, że jeśli odpuścicie sobie ten rok, to i w przyszłym sezonie będziecie mogli oglądać go w peletonie. Bo trzyma się znakomicie.

 Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Radosław Laudański
0
Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Komentarze

0 komentarzy

Loading...