W połowie grudnia Pepe rozwiązał kontrakt z Besiktasem i właściwie od tego momentu zaczęły się spekulacje, w którym miejscu jeszcze trochę pokopie. Najwięcej mówiło się o AS Monaco i klubach z Premier League, ale żaden z tych kierunków nie wypalił. Ostatecznie Portugalczyk wrócił na stare śmieci do FC Porto. Historia zatoczyła więc koło, ponieważ 35-latek występował w tym klubie w latach 2005-2007.
Pepe w ostatnim czasie nie ma szczęścia do pracodawców. W przeciągu dwóch lat opuszczał kluby w niezbyt dobrej atmosferze. Oczywiście kibicom Królewskich w pamięć najbardziej zapadło lato 2017, ponieważ wtedy doszło do sytuacji – mówiąc łagodnie – niesmacznej. Przypomnijmy w telegraficznym skrócie, bo nie każdy może pamiętać. Real chciał podpisać z zawodnikiem roczny kontrakt, ale stoper chciał umowę na rok dłużej, co Królewscy odrzucili – Pepe miał wówczas 34 lata, często łapał kontuzje, pewnie nie byłby to zbyt opłacalny deal. W efekcie Portugalczyk trafił do mistrza Turcji, a na koniec pożegnał się z klubem w radiu:
– Nie będę już grał w Realu. Ten etap jest już zakończony. Czas rozpocząć kolejny. Nie chcę nikogo winić. Zidane osiągnął z Realem coś spektakularnego, ale są rzeczy, których nie rozumiem. Dlaczego nagle przestał na mnie stawiać? Nie pożegnałem się z nim, bo zarówno on i klub wiedzieli, że odejdę zanim sam zdałem sobie z tego sprawę. Jako trener najbardziej podobał mi się Benitez. Był szczery, odpowiadała mi forma pracy u niego – powiedział piłkarz w rozgłośni “Cadena COPE”.
Cóż, nie tak wyobrażamy sobie odejścia zasłużonych graczy… No dobra, ale Pepe trafił do Besiktasu, w którym od początku radził sobie niezwykle dobrze. Ba, twórca magazynu “Turkish Delight 2018” i ekspert od futbolu tureckiego, Filip Cieśliński uważa, że wciągnął Super Lig lewą dziurką od nosa: – Początek Pepe w Besiktasie był znakomity. Z czystym sumieniem wielu ekspertów dawało go do najlepszej jedenastki poprzedniego sezonu. Tak jak był wymiataczem w Real Madryt swego czasu, tak poziom turecki był dla niego zdecydowanie za niski. Radził sobie naprawdę bardzo dobrze, co chyba doprowadziło do tego, że zbytnio w siebie uwierzył. Brał na siebie rozgrywanie, które nie wychodziło mu najlepiej. Owszem, przerzuty na lewą i prawą stronę miał dobre, ale zdarzało mu się też sporo strat.
– Fizycznie radził sobie doskonale. Prawdą jednak jest, że czasami zbyt wysoko wychodził, a wtedy szedł za akcją do końca. Nie było wtedy komu załatać dziury, którą zostawił. Można więc obwinić go za parę bramek. Resumując jednak plusy i minusy Pepe zdecydowanie – zwłaszcza w poprzednim sezonie – przerastał poziomem turecką ligę. Jeśli więc utrzyma formę choćby z początku tego sezonu, poradzi sobie w Porto bez żadnych problemów. Wydaje mi się, że liga turecka i portugalska, to podobny poziom, a może nawet ta pierwsza jest ciut lepsza – dodał Cieśliński.
https://twitter.com/FCPorto/status/1082615598188818433
Skoro było tak dobrze, to dlaczego Portugalczyk opuścił turecki klub? Otóż złożyło się na to kilka rzeczy, ponieważ Besiktas ma pewne kłopoty finansowe i chciał zejść z najwyższego kontraktu w drużynie. A schodzić było z czego, gdyż Pepe za dwa sezony miał zarobić 9,5 miliona euro. Sam 35-latek również miał swoje powody, żeby odejść, ponieważ nie otrzymywał pensji na czas. Poza tym – jak donosi dziennikarz z bliskiego otoczenia klubu, Murat Ozen – zachorował ojciec piłkarz, a ten grając w Porto będzie miał do niego znacznie bliżej.
Z naszej perspektywy dobrze stało się, że Pepe nie trafił do Monaco, ponieważ Glik mógłby mieć mały problem z grą. Wicemistrz Francji jest teraz w trudnej sytuacji, a wtedy najbardziej liczy się doświadczenie. Walka o pierwszy skład z Naldo i Pepe mogłaby być trudna do wygrania… Ostatecznie Portugalczyk zdecydował się jednak na powrót do kraju, co dla niego także wydaje się ciekawszą perspektywą. W końcu lepiej walczyć o mistrzostwo Portugalii, niż bić się o utrzymanie w Ligue 1.
Fot. NewsPix