Reklama

Wisła Kraków – z deszczu pod wannę i z powrotem

redakcja

Autor:redakcja

02 stycznia 2019, 22:44 • 5 min czytania 0 komentarzy

Wisła Kraków w ostatnich tygodniach przypomina przegląd kabaretów – na scenie pojawią się kolejne poprzebierane postacie, mniej lub bardziej poważne. Większość z nich jest dość zabawna, ale ich oglądanie zamiast szczerego uśmiechu wywołuje jedynie ból. Dziś dostajemy następny rozdział tej tragifarsy i na ten moment trudno prognozować, by wszystko zakończyło się rychłym happy endem. 

Wisła Kraków – z deszczu pod wannę i z powrotem

Jedna wiadomość jest dobra, może nawet bardzo dobra. Wiele wskazuje na to, że ostatecznie pogoniono ten cały Gang Olsena z Chińczykiem z Kac Vegas i Hulkiem Hoganem na czele. Towarzystwo Sportowe wydało dzisiaj komunikat, że ich zdaniem umowa nie może wejść w życie, bo na koncie nie ma zapowiadanych pieniędzy a na mailu zapowiadanego potwierdzenia przelewu, co gorsza – pan Ly sprawia wrażenie nieobecnego nie tylko w Nowym Jorku, ale ogólnie na tej planecie. W związku z tym TS oświadczył, że Wisła Kraków SA wraca pod jego skrzydła.

Dlaczego to dobra wiadomość? Moglibyśmy tutaj przywołać tak naprawdę wszystkie nasze poprzednie artykuły o kambodżańskim Francuzie skrytym pod parasolem, szwedzkim filantropie z bloku w Sztokholmie i polskim łączniku zajmującym się handlem piłkarzy z III ligi. Ale dorzucimy kolejną postać, która dzisiaj zabrała głos w imieniu tej oryginalnej szajki. Dariusz Stachowiak wypowiedział się dla Przeglądu Sportowego przypominając nam, dlaczego od pierwszej sekundy tej transakcji cięliśmy z tego wszystkiego bekę.

Hartling wystosował do Towarzystwa Sportowego propozycję, która jest planem B. Poprosił o czas do końca tygodnia, by móc ją zrealizować. W umowie między Ly a Hartlingiem było, że Hartling swoją część środków za akcje wniesie na przełomie stycznia i lutego. On miał wtedy mieć potrzebne środki. Wisła nie miała tyle czasu, dlatego dogadali się, że Vanna dostarczy pierwszy zastrzyk gotówki. Hartling byłby sam w stanie finansować klub, ale potrzebuje na to czasu. Wisła go nie ma, dlatego szuka rozwiązania.

XD

Reklama

Czujecie to? Hulk Hogan na razie nie ma kwitu, ale już za moment będzie miał, prawdopodobnie oczekuje tylko na powrót Serie A, bo ma gorące typy na Juventus z podpórką. Jeszcze nie jest milionerem, to prawda, ale za miesiąc będzie i jak każdy świeżo upieczony milioner, swoje pierwsze pięć baniek wpierdoli w zadłużony klub na końcu świata. Ale zanim Hogan skreśli szczęśliwe numery / trafi parzyste na ruletce, musi polegać na kapitale pana Vanny. Poleganie na kapitale pana Vanny jest z kolei utrudnione, bo poleciał na parasolce do Indii Zachodnich, gdzie szuka nowych gatunków przypraw.

Jest druga wersja – miał zawał, 10 minut przed lądowaniem. To jeszcze Stachowiak:

To dziwna sytuacja. Z korespondencji, którą dostali Adam i Hartling wynikało, że miał zawał. Jeżeli tak faktycznie jest, to tylko współczuć. Ciężko jednak rozróżnić w tej sprawie prawdę od fikcji. Mnie osobiście trudno uwierzyć w tak niefortunny zbieg okoliczności. Podchodzę do tej informacji z dużą rezerwą.

My z dużą rezerwą podchodzimy do tego Gangu Olsena, życzymy panu Ly zdrowia, panu Hartlingowi wielu wygranych walk, panu Pietrowskiemu wszystkiego dobrego. Najważniejsze, że z dużą rezerwą do nich podszedł też TS, który dzisiaj odesłał ich wszystkich tam, skąd przyszli. Czyli w sumie nie wiadomo gdzie.

Tu jednak kończą się pozytywy. Nowym prezesem próbowano bowiem uczynić Tadeusza Czerwińskiego, z zawodu dyplomatę, który w ostatnich latach w Wiśle… Hm. Przebywał? Działał? Pełnił różne funkcje? Nie wiemy właściwie jak to określić, bo Czerwiński, rasowy dyplomata, w Wiśle po prostu się kręcił. Zmieniali się ludzie na stanowisku prezesa, zmieniali się właściciele, zmieniały się zarządy, a Czerwiński gdzieś tam sobie na boczku działał. Swego czasu był nawet prezesem (ochrzczony najbardziej prokibicowskim!), ostatnio miał fuchę w Radzie Nadzorczej. Rada Nadzorcza oczywiście nadzorowała Marzenę Sarapatę z takim poświęceniem, że w sumie cała powinna dostać medale z czekolady.

Jak podaje Mateusz Miga – Czerwiński tuż przed ostatnimi podpisami zrezygnował ze stanowiska, ale przystańmy na moment i zastanówmy się – co jego kandydatura w ogóle oznaczała? Przypomnijmy, to jest gość, który:

Reklama

– jest honorowym prezesem Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, organizacji w ostatnich miesiącach skompromitowanej przynajmniej kilka razy, w której główną rolę latami odgrywał Damian Dukat
– jest członkiem Rady Nadzorczej, która nadzorowała ekipę Sarapaty i Dukata w okresie ich fantastycznej pracy dla Białej Gwiazdy
– jest autorem tej wypowiedzi dla Dziennika Polskiego, to słowa z WRZEŚNIA 2018 ROKU, już po reportażu Szymona Jadczaka

Niczego nie można uogólniać. Komu zależy na tym, żeby Wisłę zniszczyć? Mówienie o tym, że gangsterzy, bandyci rządzą Wisłą? To Czerwiński, honorowy prezes Miętta-Mikołajewicz i kilku innych prawdziwych wiślaków, działaczy oddanych klubowi przez dziesiątki lat jest gangsterami? Wszyscy uparli się na Wisłę, tym bardziej teraz, kiedy piłkarze świetnie grają, są na pierwszym miejscu w tabeli i wybucha afera. Zawsze jestem za tym, by karać za przestępstwa, jeżeli się coś komuś udowodni. Ale nie można uogólniać.

Co tu dużo pisać – to byłby prawdziwy mściciel, ostatni uczciwy szeryf, który rozbiłby ten cały gąszcz niejasnych powiązań jeszcze przed końcem stycznia. Sarapatę do wytłumaczenia się z jej decyzji wyciągnąłby nawet spod ziemi, ucięcie chuligańskich wpływów nastąpiłoby jutro rano. I naprawdę w niczym nie przeszkadza fakt, że i urodzony w latach czterdziestych Czerwiński, i jego wieloletni współpracownik Ludwik Miętta-Mikołajewicz prawdopodobnie nadal sądzą, że jedyne rekiny na ziemi pływają w wodach Pacyfiku.

Na szczęście dla Wisły – Czerwiński od razu zrezygnował (tak podaje wspomniany Miga, sami czekamy na rozwój wydarzeń), więc jest szansa umieścić na czele kogoś nieco bardziej wiarygodnego, szczególnie w kwestii odcięcia od tego, co działo się w Krakowie przez ostatnie dwa lata.

Promyk nadziei? Ba, jest nawet cały duży promień. Teraz, gdy właścicielem znów jest Towarzystwo Sportowe, istnieje szansa na znalezienie poważnego inwestora, prawdopodobnie jedynego ratunku dla klubu. Warunek? Pan Vanna i jego świta nie będą fikać, że umowa nadal obowiązuje. No i jednak wypadałoby postawić w roli prezesa przygotowującego grunt pod sprzedaż kogoś spoza dotychczasowej Rady Nadzorczej, ot tak, dla higieny.

My – i to samo radzilibyśmy zrobić kibicom Wisły – trzymamy kciuki za jak najszybszą sprzedaż spółki, tym razem dla odmiany komuś, kto zamiast parasolki będzie miał wolne kilkanaście baniek.

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

0 komentarzy

Loading...