Reklama

Prezes Sarapata ulotniła się po angielsku. Z czego ją zapamiętamy?

redakcja

Autor:redakcja

29 grudnia 2018, 19:19 • 10 min czytania 0 komentarzy

Sympatycy polskiego futbolu, ze szczególnym uwzględnieniem kibiców krakowskiej Wisły, żyją od pewnego czasu doniesieniami o kolejnych posunięciach nowych właścicieli (?) krakowskiej Wisły. W sprawie sławnego przelewu jeszcze nie wszystko jasne, bo wszystko ma się rozstrzygnąć w poniedziałek, ale to dobry moment na to, by rozliczyć poprzedników. Zwłaszcza, że gdzieś po cichu, niemalże po angielsku, ulotniła się z klubu Marzena Sarapata. Już nie jest prezesem Towarzystwa Sportowego i Wisły Kraków SA. 

Prezes Sarapata ulotniła się po angielsku. Z czego ją zapamiętamy?

Na jej czele klubu stała ponad dwa lata (od sierpnia 2016), TS-em zarządzała od czerwca 2017 roku, wcześniej zasiadając w jego zarządzie (od 2014 roku). Dzisiaj możemy już z całą pewnością napisać, że swoją twarzą firmowała niejeden dziwaczny ruch, niejedną niejasną decyzję i szereg posunięć, które doprowadziło klub na skraj przepaści.

Na długo zapamiętamy tę prezesurę, która miała stanowić odrodzenie Białej Gwiazdy, a może okazać się jej pogrzebem. Zapamiętamy ją choćby z…

z publikowania lakonicznych oświadczeń.

Zaczynamy od tego, ponieważ właśnie przy pomocy „oświadczenia” ulotniła się pani prezes. Cudzysłów stąd, że oficjalne klubowe komunikaty TS-u zakrawają od pewnego czasu o kpinę i są podszyte najzwyklejszym lekceważeniem kibiców. Bo jak inaczej określić coś takiego:

Reklama

Po rezygnacji prezes: „Marzena Sarapata złożyła rezygnacje z fukcji członka Zarządu i Prezesa TS Wisła. Dementujemy rezygnacje Szymona Michlowicza. Obecnie Zarząd działać będzie w 4-osobowym składzie, a najbliższe spotkanie zgodnie z wcześniejszymi planami odbędzie się w pierwszych dniach stycznia.”

Po sprzedaży klubu: „We wtorek 18 grudnia doszło do spotkania przedstawicieli Towarzystwa Sportowego „Wisła” Kraków z luksembursko-brytyjskim konsorcjum funduszy inwestycyjnych, podczas którego podpisano warunkową umowę sprzedaży 100 procent akcji Wisły Kraków SA. Szczegóły umowy są objęte ścisłą klauzulą poufności. Uprawomocnienie umowy nastąpi w najbliższych dniach.”

Po tym, jak miasto prawie wyrzuciło Wisłę ze stadionu przy Reymonta z powodu zaległości finansowych: „Zarząd Wisły Kraków SA jest w stałym kontakcie z władzami Miasta Krakowa i pracuje nad jak najszybszym wyjaśnieniem zaistniałych wątpliwości, dążąc do pozytywnego rozwiązania sprawy. Poziom wieloletnich wzajemnych zobowiązań stron jest obecnie przedmiotem oceny Sądu.”

Informujemy o rezygnacji. I tyle. Informujemy, że sprzedaliśmy komuś klub. I tyle. Jesteśmy w kontakcie z władzami. I tyle. Zbywanie zarzutów milczeniem, tuszowanie wpadek skromnymi komunikacikami, z których nie wynika właściwie nic. Na litość boską, w „oświadczeniu” o sprzedaży stu procent akcji klubu nie padło nawet, kto Wisłę kupuje. A kiedy już prezes Sarapata decydowała się pojawić na konferencji prasowej, opowiadała głodne kawałki i roztaczała optymistyczne wizje. Dzisiaj wiemy, że nie miały one żadnego pokrycia w rzeczywistości.

Krótko mówiąc – mamy cały czas do czynienia z kpieniem sobie z kibiców, którzy siedzą jak na szpilkach w oczekiwaniu na każdy news, każdy promyczek nadziei. Którzy chcą się dowiedzieć, jak wygląda sytuacja, wyczekują na oficjalne komunikaty. I od tego czekania często głupieją, prowokowani do nerwowych reakcji właśnie przez skandaliczny brak transparentności klubu, a nawet puszczanie w obieg błędnych wiadomości. To szczególnie przykre, bo akurat ten zarząd – przynajmniej w teorii – powinien uczucia kibiców rozumieć jak żaden inny.

Jednak dziś już dobrze wiemy, że Wisłą zarządzają „kibice” w karykaturalnym tego słowa znaczeniu. Tacy, którzy kochają klub, ale i wiele innych spraw podejmowanych zwykle przez kogoś pokroju Michała Fajbusiewicza, a nie jakiegokolwiek dziennikarza sportowego.

Reklama

… z zatrudniania w klubie wyjątkowo podejrzanych indywiduów.

Przypomnijmy wywiad z Szymonem Jadczakiem:

(Weszło.fm) „Facet, który brał udział w zabójstwie pracuje w Wiśle na kasie, ma dostęp do danych kibiców, do ich adresów. Faceci, którzy bili kolegów za nic, pluli, kopali, zostali skazani i otrzymali zakazy stadionowe – potem też pracują w klubie. Też mają dostęp do danych osobowych. Mogą sobie sprawdzić, czy ten, kogo wcześniej pobili wciąż chodzi na mecze. Wiceprezesem klubu był facet, który miał zorganizować akcję ostrzelania ich stadionu, po czym Wisła miała gigantyczne problemy. Zadaje się z bojówką wiślacką, będącą regularnym gangiem.”

Jaka była odpowiedź Sarapaty na te zarzuty, przede wszystkim kierowane wobec Damian Dukata, jej najbliższego współpracownika? Najpierw – a jakże! – milczenie. A później:

(sport.pl) – Gdy pan Jadczak zaczął interesować się konkretnymi sprawami, usiedliśmy we dwoje i zrobiliśmy rachunek sumienia. Damian opowiedział mi o tych trybunach, imprezach, o znajomościach z kibicami. „To tylko tyle?” – taka była moja reakcja. (…) Pomyślałam, że jego kontakty z kibicami nie mają dużego znaczenia, bo to po prostu dobry menadżer. To było naiwne. Teraz to widzę i zrobiłabym to inaczej.

Co powiedziała pani prezes odnośnie do tego, że na kasie pracowali przestępcy, ludzie z potężnymi zarzutami?

(sport.pl) – Groźny bandyta miał w ten sposób dostęp do danych osobowych wszystkich kibiców. Dowiedziałam się o tym po fakcie. Damian też. Głupio mi to powiedzieć, ale nie mam pojęcia, kto pracuje na kasach. To nie był dyrektor wykonawczy spółki. Ja tego nie lekceważę, to był nasz poważny błąd, ale nie mogę znać nazwisk wszystkich pracowników.

Czyli: nic nie wiem, a jak się już dowiem, to w sumie nie wiem, o co tyle krzyku.

… z utrzymywania biznesowych relacji z „Miśkiem”.

Czyli – zwykłym bandziorem, który od dekad powinien być już persona non grata na stadionie przy ulicy Reymonta, tymczasem jest wręcz przeciwnie. Za kadencji Sarapaty był tam szarą eminencją. Zresztą, to żadna tajemnica, że pani prezes miała z „Miśkiem” kontakty zawodowe jako radca prawny, a do wyborów na prezesa TS-u wystartowała jako kandydatka sekcji „Trenuj Sporty Walki”, z którą związany był nie tylko Paweł M., ale i Grzegorz Z., czyli „Zielak” – kolejny nader nieciekawy osobnik.

Sarapata udawała potem, że „Miśka” z ledwością kojarzy, a jego numeru telefonu nie ma nawet zapisanego w książce kontaktów.

(sport.pl) – Nigdy nie zastanawiałam się, kto i dlaczego na nas zagłosował. Nie dlatego, że jestem głupia. Po prostu życie toczyło się bardzo szybko, z miesiąca na miesiąc.

Tak szybko toczyło się życie, że zabrakło czasu, aby się dowiedzieć, iż Agnieszka Kawalec – księgowa Towarzystwa – to życiowa partnerka „Miśka”. A klub wynajmuje samemu gangsterowi pomieszczenie, w którym ten urządził sobie dochodową siłownię, płacąc klubowi grosze za użytkowanie potężnej hali.

(sport.pl) – Nie powinnam była tego lekceważyć. A zlekceważyłam. Co z tego, że to siłownia „Miśka”? Przecież chodzi po ulicach, jest wolny. To co to komu przeszkadza?” – tak to oceniałam. Dziś uważam, że to był mój błąd. Wtedy myślałam tak: póki coś jest legalne, to może działać, mimo plotek. Myślałam jak prawnik, a nie jak prezes.

Cała seria przeoczeń i zlekceważonych drobnostek. Sławomir Sulej rzekłby: „Co za przypadek…”. Same przypadkowe podpisy pod przypadkowymi dokumentami.

… ze sprzedaży Carlitosa za drobne.

Żeby za najlepszego piłkarza sezonu w ekstraklasie skosić ledwie pół miliona euro w 2018 roku, w dobie transferowych szaleństw, to trzeba naprawdę prowadzić piłkarski biznes w sposób dalece specyficzny. Jasne, że okoliczności były niefortunne. Ale przecież za nie również część winy ponosiła właśnie pani Marzena.

Kompromitacja, nawet biorąc pod uwagę formę Hiszpana w Legii.

… z kosztownej żonglerki trenerami.

Raz opcja hiszpańska, innym razem opcja polska. Raz stawiamy na doświadczonych obcokrajowców, chwilę później na młodych Polaków. Jednych zatrudniamy, innych zwalniamy, żeby po kilku miesiącach pozbyć się zatrudnionych i rozpocząć kolejne poszukiwania nowej koncepcji. Być może stabilna polityka kadrowa i ostrożne dobieranie szkoleniowców nie uratowałoby Wisły, ale na pewno oszczędziłoby klubowi dodatkowych, głupio ponoszonych kosztów.

Milton Friedman, laureat Nagrody Nobla z ekonomii, doradzał polskim politykom na początku lat dziewięćdziesiątych, żeby ci nie kopiowali w ciemno rozwiązań obowiązujących w bogatych krajach Europy Zachodniej, tylko stosowali takie działania, dzięki którym tamte państwa stały się bogate. Można to odnieść do sytuacji Wisły, która działała z rozmachem godnym Realu Madryt, zamiast zacisnąć pasa i czerpać wzorce z klubów ubogich, ale sprawnych i zabezpieczonych finansowo.

Zamienić Kiko Ramireza na Joana Carillo, żeby z tym drugim desperacko zaszarżować po forsę z europejskich pucharów, mógł tylko ktoś wyjątkowo nieroztropny. A licznik odszkodowań bił w najlepsze, bo Biała Gwiazda długo utrzymywała też na liście płac Dariusza Wdowczyka, zaś samego Ramireza zwolniła w najgorszym możliwym momencie – gdy ten zajmował z zespołem ósme miejsce w tabeli, co gwarantowało mu automatyczne przedłużenie kontraktu. Swoją drogą – zapisać trenerowi w kontrakcie klauzulę automatycznego przedłużenia umowy za miejsce w TOP8 i wywalić go za zbyt słabe wyniki, gdy ten… kwalifikował się do TOP8, to już wyższy poziom abstrakcji. Hiszpan w momencie zwolnienia miał pięć punktów straty do podium. Jak widać – ambicje pani prezes sięgały wyżej.

… z nagrody „Osobowość Roku 2017 w Małopolsce”.

(wisla.krakow.pl) – Dziś w krakowskim Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha na specjalnej gali organizowanej przez Gazetę Krakowską Pani Prezes odebrała nagrody za Osobowość Roku 2017 Krakowa i Małopolski w kategorii Samorządność i Społeczność Lokalna. Jak wcześniej informowaliśmy, Marzena Sarapata, sprawująca funkcję sternika Wisły Kraków SA i Towarzystwa Sportowego Wisła, zwyciężyła w tym plebiscycie głosami mieszkańców naszego miasta i województwa.

Pani prezes komentowała później odbiór nagrody wzruszającymi słowy:

(Gazeta Krakowska) – Mam nadzieję, że kibice są zadowoleni, a może nawet dumni z Wisły, bo tak naprawdę wszystko robimy dla nich.

… z koszulek „Dudek wracaj do zdrowia”.

Ubranie piłkarzy w stroje dedykowane takiemu człowiekowi to było naprawdę potężne przegięcie. Przypomnijmy nasz tekst, pisany na podstawie materiału Superwizjera:

„Według wszystkich oficjalnych wiadomości kolportowanych m.in. przez stronę Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków, Kamil uległ wypadkowi podczas przejazdu na mecz Wisły Kraków. TVN dotarł jednak do szczegółów tego zdarzenia, które nie miało nic wspólnego z drogową stłuczką. – Po przewiezieniu do szpitala z ciała Kamila D., pseudonim Dudek, wyciągnięto kulę po postrzale z pistoletu – raportuje narrator w materiale Superwizjera. Informatorzy TVN-u ujawnili stacji, że do postrzału doszło podczas głośnej akcji z 2016 roku, gdy grupa chuliganów z grup Sharks i PsychoFans napadła na Janusza K., pseudonim „Bokserek”, znaną postać z półświatka. „Bokserek” w życiorysie ma m.in. zatrzymanie w 2015 roku przez antyterrorystów za unikanie odsiadki za nielegalną broń i pobicia, grożenie gościom restauracji maczetą, stosowanie gróźb przy próbie egzekucji długu, rozboje i próbę wymuszenia pieniędzy. Według Gazety Krakowskiej – łącznie w kilku wyrokach uzbierało mu się prawie 9 lat za kratami, sześć w 2003 roku za rozboje, dwa lata i 10 miesięcy za inne dokonania. Aha, nagrał też przebój z Robertem M.

Okej, czyli mamy pierwszy skandal, zawodnicy Wisły pozdrawiają na koszulkach człowieka, który dostał kulkę w gangsterskich porachunkach. W materiale TVN-u mamy jednak obszerne wyjaśnienia dotyczące przyczyn takiego wsparcia. Nietrudno się domyśleć – wynikają w prostej linii z zakresu wpływów „Sharksów” w Wiśle.”

… z zapewnień, że Wisła nie jest na sprzedaż.

Oto, co pani Marzena wygadywała po objęciu posady prezesa. Z dzisiejszej perspektywy brzmi to i śmieszno, i smutno. Bo wtedy wielu w to po prostu uwierzyło i z radością przyjęło wyciągnięcie Wisły ze szponów Jakuba Meresińskiego.

Cóż, z deszczu pod rynnę.

(Gazeta Wyborcza) – Wisła nie jest na sprzedaż, bo nie sprzedamy jej obcemu człowiekowi. Być może pojawi się interesująca oferta, na którą zresztą pracujemy, dzięki której Wisła uzyska dofinansowanie pozwalające jej bardzo szybko stać się potęgą. Ale nie będzie to nieznany nikomu człowiek, który jednym pismem przejmie kontrolę nad 111-letnią tradycją piłkarską. Nie wierzę, że coś takiego mogłoby być wiarygodne i się udać. Po co ktoś miałby próbować przejąć klub w taki sposób?

… z pozostawienia klubu kompletnie zdewastowanego organizacyjnie i finansowo.

Wisła nie płaci swoim pracownikom, nie płaci miastu, znajduje się w stanie kompletnej degrengolady finansowej. Nie chcemy tutaj całej winy zrzucać na panią prezes i jej zarząd – nie przejęli klubu w sytuacji idealnej, nie dostali samograja, gdzie wystarczyło tylko niczego nie spieprzyć. Ale skala ich łobuzerstwa przekracza jednak granicę dobrego smaku. Ostatecznie w spadku po Bogusławie Cupiale nowi zarządcy, z Sarapatą na czele, dostali choćby Richarda Guzmicsa, Petera Brleka czy Krzysztofa Mączyńskiego, których udało się sprzedać za łączną sumę piętnastu milionów złotych. To nie są drobniaki. To potężny szmal, który można mądrze rozdysponować.

Albo przepalić.

Tymczasem teraz kibice organizują heroiczne, oddolnie zbiórki pieniędzy na najdrobniejsze zobowiązania finansowe Białej Gwiazdy, bo w klubowej kasie hula wyłącznie wiatr. Rozdmuchana kadra, szemrane prowizje przy nieuzasadnionych ani piłkarsko, ani zdroworozsądkowo transferach, kuriozalne umowy, doradztwa, na których tracił klub, a korzystali jego rzekomi „kibice” i firmy z nimi związane – powody dramatycznej sytuacji Wisły można wyliczać długo.

Krótko mówiąc – mieliśmy do czynienia z szeregiem błędów i zaniedbań, które sytuacji Białej Gwiazdy nie tylko nie poprawiły, ale znacznie ją pogorszyły. Tele-Fonika zostawiła Wisłę w pozycji marnej, dzisiaj jest to pozycja turbo-beznadziejna. I to wszystko z prezes Sarapatą u steru.

Tutaj naprawdę jest pole do wyjaśnień, a nie rejterady bez słowa pożegnania.

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...