Czy to było najlepsze spotkanie w tym sezonie Ligi Mistrzów? Tak. Zdecydowanie tak.
Trudno znaleźć odpowiednie słowa, by opisać to wszystko, co działo się dziś w Amsterdamie. Wiemy, że to miasto słynące z dostarczania spragnionym wrażeń tego, czego szukają, ale nawet jak na tamtejsze warunki mecz Ajax – Bayern przesunął granice rozpusty hen, daleko.
Sześć bramek? Było!
Każda z nich zmieniająca kierunek wyniku? Jasna sprawa!
Wśród nich dwa gole Roberta Lewandowskiego przybliżające go na odległość trzech trafień do piątej pozycji na liście najlepszych w historii strzelców Ligi Mistrzów? Były!
Dwie czerwone kartki? Obecne!
Bramka na 3:2 w 90. minucie? Była!
Wyrównanie w 95.? A jakże!
Po pierwszej połowie na taki ogrom emocji w walce o pierwsze miejsce w grupie E kompletnie się nie zapowiadało. Bayern miał spokojne 1:0, oprócz trafienia Lewandowskiego mógł również paść gol po strzale zza pola karnego Gnabry’ego, Ajax odgryzł się banalnym do obrony strzałem Ziyecha w 45. minucie. I tyle.
Heavymetalowy koncert, na którym gitarzyści zdzierają skórę aż do kości, rozpoczął się dopiero po godzinie gry.
Zaczęło się od przepięknej akcji Ajaksu, którą docenia się coraz bardziej z każdą kolejną powtórką. Zanim bowiem Dusan Tadić zapakował piłkę do bramki z najbliższej odległości, trzech kolejnych partnerów Serba zagrało do siebie z pierwszej piłki, pozostawiając Bawarczyków w lesie. Wtedy – jakby to powiedział grany przez Cezarego Pazurę Fred – „rozkręcili się chłopcy”.
Sześć minut później Wober wyleciał z boiska za paskudny wślizg przy linii bocznej. Kolejnych osiem i na placu gry nie ma miejsca również dla Thomasa Mullera, który zgłosił poważną kandydaturę do nagrody „eurodzbana”.
Muller czerwo, dyskwalifikacja na 3-4 mecze i skierowanie do Tworek. Mecz o pietruszkę, co za debil. pic.twitter.com/wK3PyJBHaM
— Dominik Klekowski (@DKlekowski) December 12, 2018
Zawieszenie na kilka ładnych meczów w fazie pucharowej? Załatwione. I to w chwili, kiedy Bayern ma wynik dający pierwsze miejsce w grupie i gra z przewagą jednego zawodnika.
O rzeczonego „eurodzbana” chwilę później postanowił jednak z Mullerem zawalczyć Jerome Boateng, wycinając we własnym polu karnym Kaspera Dolberga w sytuacji bardzo podobnej do tej, gdy Kuba Błaszczykowski podarował karnego Włochom w meczu Ligi Narodów. Tadić problemów z ustrzeleniem dubletu nie miał. Podobnie zresztą jak Robert Lewandowski, który ustawił futbolówkę na jedenastym metrze zaledwie kilka chwil później, gdy otoczonego przez trzech kolegów Thiago Alcantarę bezsensownie zaatakował Tagliafico.
A to wciąż nie był koniec. W 90. minucie bowiem holenderski wonderkid Frenkie De Jong zagrał prawdopodobnie najgorszą piłkę w tym sezonie – na stratę tuż przed własnym polem karnym, w sytuacji w której Bayern założył pressing czterech na trzech. Koman wykończył pięknym, mierzonym strzałem, bez pudła.
O ile jednak De Jong i Boateng swoich win z poprzednich minut odkupić nie mogli, dał radę to zrobić Tagliafico. Bo – jeśli nie pogubiliście się w liczeniu – wciąż nie było o jednym, ostatnim już golu. Zamieszanie w polu karnym Bayernu, Dolberg gra w piątkę, gdzie Sule nie udaje się ustrzec Tagliafico przed skierowaniem piłki do pustej bramki.
Ajaksowi ten gol nie dał co prawda zwycięstwa w grupie, ale sprawił, że będąc w tejże z Bayernem, Benfiką i AEK-iem, nie zaznał ostatecznie choćby jednej porażki.
No i na koniec – fajnie, naprawdę fajnie, że mecz kompletny obejrzeliśmy właśnie w Amsterdamie. Bo gdzie odegrać taki spektakl, jak nie na arenie imienia Johana Cruyffa?
Ajax – Bayern 3:3
Tadić 61’, 82’ (k.), Tagliafico 90’+5’ – Lewandowski 13’, 87’ (k.), Coman 90’
fot. newspix.pl