Ostatnia liga przed szczeblem centralny. Rozgrywki, w których rezerwy klubów Ekstraklasy mierzą się z ekipami z kilkutysięcznych miejscowości. Ale też liga, w której znajdziemy wielu byłych ekstraklasowiczów. W czterech reportażach zaprezentowaliśmy wam zwięzłe historie drużyn, które być może za nieco ponad pół roku będą drugoligowcami pełną gębą.
– Dobrze, że temat premii za awans na początku sezonu nie był podnoszony, bo zawodnicy mogliby sobie niezłe sumy wynegocjować!
Słowa trenera Hutnika Kraków Leszka Janiczaka to chyba najlepszy dowód na to, jak sensacyjnego lidera ma IV grupa III ligi. Klub z Nowej Huty to owszem, legenda, ale dziś żyjąca skromnie. Bidnie, ale solidnie, chciałoby się powiedzieć. Nawet gdy pojawiła się szansa powrotu na szczebel centralny, nikt nie chce podjąć ryzyka i przypuszczać szturmu na II ligę z klapkami na oczach.
Sokół Aleksandrów Łódzki (grupa I)
Krajobraz łódzkiej piłki sprzed paru lat: jeden GKS Bełchatów na szczeblu centralnym, w dodatku tylko w II lidze. Dramat. Ale łódzkie podnosi się z kolan: ŁKS walczy o Ekstraklasę, Widzew i GKS o I ligę, a do II ligi puka Sokół Aleksandrów Łódzki, który po jesieni ma siedem punktów przewagi nad wiceliderem III ligi.
Czwarta siła piłkarska ziemi łódzkiej ma bardzo stabilną sytuację finansową, uznanego na tym poziomie trenera Sławomira Majaka, a także wsparcie samorządu, który chce by Aleksandrów był kojarzony jako miasto sportu.
U siebie nie przegrali meczu w lidze od ponad 1000 dni. Dopiero niedawno zakończyła się ich seria 51 meczów ligowych bez porażki. Mieszko Gniezno stara się przejąć na stałe miano „trzeciej siły Wielkopolski”. Ale bój o awans do II ligi stoczy pewnie z rezerwami Lecha, które wiosną mogą się spiąć na to, by ogrywać lechową młodzież na szczeblu centralnym.
W sezonie 2013/14, jeszcze przed reorganizacją, klub nie podołał finansowo, gdy ucięto pieniądze z gminy, która – jako właściciel – zdecydowała o wycofaniu zespołu z drugiej ligi. Wcześniej budżet zmniejszono drastycznie – z sześciu milionów do jednego, a Górnik zaczął od okręgówki. Nie musiał wspinać się od najniższego szczebla, bo – na swoje szczęście – posiadał zespół rezerw właśnie w okręgówce. Innym problemem było to, że zawodnicy mieli aktualne kontrakty, chronione przez PZPN. Z każdym graczem trzeba było przeprowadzić rozmowę, na szczęście z porozumieniem nie było problemu. Zawodnicy rozstali się w zgodzie, rozumieli, że przy takim zmniejszeniu budżetu klub nie byłby w stanie ich utrzymać.
Dziś Górnik finansowo ma się znacznie lepiej. Nie tak dobrze jak w momencie, gdy budżet wynosił 6 milionów, ale sytuacja jest stabilna. – Finanse są na dużo lepszym poziomie, mamy zabezpieczone środki w budżecie gminy. Nic tylko się rozwijać. Miasto cały czas jest właścicielem, finansuje nas w 85%. Pozostałe 15% pozyskujemy z zewnątrz – głównie z KGHM i grupy kapitałowej KGHM Polska Miedź S.A. – przyznaje prezes, Paweł Wechta.