U siebie nie przegrali meczu w lidze od ponad 1000 dni. Dopiero niedawno zakończyła się ich seria 51 meczów ligowych bez porażki. Mieszko Gniezno stara się przejąć na stałe miano „trzeciej siły Wielkopolski”. Ale bój o awans do II ligi stoczy pewnie z rezerwami Lecha, które wiosną mogą się spiąć na to, by ogrywać lechową młodzież na szczeblu centralnym.
Zanim jeszcze zaczniemy rozwodzić się nad polityką Mieszka, jego planach i potencjale kadry, chcielibyśmy wyjaśnić pewną nieścisłość. Bo zaraz ktoś napisze w komentarzu – przecież liderem po jesieni są rezerwy Lecha! No niby tak, tak przynajmniej uznaje organizator rozgrywek, tak też przeczytacie na stronie Wielkopolskiego ZPN, ŁaczyNasPiłka i kilku kolejnych. Natomiast na 90minut na pierwszym miejscu widnieje już Mieszko Gniezno. Z czego wynika ta rozbieżność? W interpretacji regulaminu. Oba kluby mają tyle samo punktów, ale w przypadku jej równej liczby bierze się pod uwagę bilans meczów bezpośrednich. A jesienią we Wronkach padł remis 3:3. No to kolejny punkt regulaminu – liczą się gole na wyjeździe. A tu do przodu jest Mieszko. Jednak jedni uznają – gole na wyjeździe się nie liczą do momentu rozegrania rewanżu, a inni, że gole na wyjeździe liczą się podwójnie już teraz.
My kierowalibyśmy się interpretację organizatora rozgrywek i uznalibyśmy za lidera drugą drużynę Lecha. Natomiast każdy wie, jak działa Lech, jaką ma strukturę itd. A kto wie, jak funkcjonuje ekipa z Gniezna? Poza społecznością lokalną – mało kto. Dlatego zdecydowaliśmy się, by pokazać wam Mieszko. Ale o rezerwach Kolejorza nie zapominamy – na dziś to najlepiej rokująca druga drużyna klubu z Ekstraklasy. I wcale się nie zdziwimy, jeśli to oni zawitają za pół roku na szczeblu centralnym.
Okej, co do Mieszka – ich tak wysoka lokata była zaskoczeniem. Wielu stawiało w roli faworyta do wygrania ligi Kotwicę Kołobrzeg, gdzie piłkarze zarabiają naprawdę spore pieniądze, Polonię Środa Wielkopolska czy własnie rezerwy Lecha. Ale Mieszko? Beniaminek, który faktycznie przebojem przedarł się do III ligi, natomiast mało kto stawiał, że po jesieni to oni będą w czubie tabeli. – My też sami się zaskoczyliśmy. To znaczy oczywiście cele mieliśmy wysokie, strategia klubu to zakłada, natomiast jesteśmy mile zaskoczeni, że po jesieni przewodzimy w tabeli. Ale robimy wszystko, by się na tym miejscu utrzymać – mówi Maciej Ciesielski, prezes klubu. Tak wysoko w tabeli III ligi klub nie był nigdy w swojej 44-letniej historii. Zresztą w tym tygodniu obchodził urodziny.
Niektórzy ze środowiska gnieźnieńskiego za przełom stawiają rok 2015, gdy doszło do fuzji trzech miejscowych klubów – KS Gniezno, Mieszko oraz Gniewko. Zunifikowany zespół spadł jednak do okręgówki, ale budował podwaliny pod przyszłość – zajęto się pozyskiwaniem sponsorów, rozbudową struktur akademii, planowaniu rozwoju zespołu. – Musieliśmy zrobić krok wstecz, by zrobić dwa kolejne do przodu. Być może Mieszko tego potrzebował. Dzisiaj mamy ponad 340 dzieci i młodzieży w swojej akademii, lidera III ligi, sponsora głównego i dobre relacje z naszym partnerem głównym, czyli z miastem – przyznaje prezes. Tym głównym sponsorem została na początku tego roku firma Aforti, która działa w sektorze finansowym. To samo Aforti chwilę wcześniej zostało głównym sponsorem Lecha Poznań.
Mocny sponsor stanął jednak za Mieszkiem nieco ponad pół roku temu, a dobre wyniki przyszły wcześniej. Do niedawna gnieźnieńska ekipa była najdłużej niepokonaną drużyną na tak wysokim szczeblu rozgrywek. Mieszko nie przegrał bowiem meczu przez… 540 dni. Przez 51 ligowych meczów nikt nie potrafił ograć ekipę z Gniezna. Wymowne jest, że ten niepokonany marsz rozpoczął się jeszcze w klasie okręgowej, trwał przez cały sezon gry w IV lidze i zakończył się dopiero w połowie października tego roku. – Spodziewaliśmy się, że wreszcie ta porażka przyjdzie. Ten bijący licznik meczów bez porażki cieszył, traktowaliśmy go z dumą, ale był tylko wypadkową pracy całego klubu. Głównym celem i tak pozostawał awans z ligi okręgowej do IV ligi, a później z IV ligi do III ligi. Swoje cele realizowaliśmy, a ta imponująca passa była miłym dodatkiem – przyznaje Ciesielski. Zwycięska passa została zakończona w Koninie przez miejscowego Górnika. – Czyli passa nieprzegranych meczów u siebie nadal bije. Sprawdzaliśmy ile tych dni bez porażki ligowej w Gnieźnie już jest i wyszło, że od ponad tysiąca dni nikt nie pokonał nas na naszym stadionie – uśmiecha się prezes Mieszka.
– Dobrze się ten zespół ogląda. W drużynie dobrze wyważono równowagę między młodymi piłkarzami i doświadczonymi zawodnikami. Kilku chłopaków pochodzi z tego regionu i to też jest ważne dla lokalnej społeczności. Dobrą robotę wykonał sztab szkoleniowy i efekty tego widać na boisku – mówi Hubert Maciejewski, dziennikarz lokalnego portalu SportoweGniezno.pl.
A trenerem Mieszka jest wspomniany Mariusz Bekas. W środowisku wielkopolskim to nazwisko nie jest anonimowe – wraz z bratem Tomkiem w połowie lat ’90 byli zawodnikami Lecha Poznań. Tomasz – z związku z tym, że grał w polu – w Kolejorzu nagrał się więcej. Mariusz był bramkarzem, ale nie wybitnym, więc po odejściu z Lecha krążył między klubami z niższych lig w Wielkopolsce. Grał w Mosinie, Wągrowcu, Środzie Wielkopolskiej czy Kościanie, aż wreszcie został trenerem. Prowadził m.in. Polonię Środa Wielkopolska, Elanę Toruń czy Wisłę Płock. Gdy prowadził Polonię, ta występowała w tej samej lidze, co Warta Poznań, którą prowadził jego brat. O tych meczach mówiło się „derby braci Bekasów”.
A w zespole też znajdzie się kilka twarzy, które kibice z Wielkopolski śledzący II czy III ligi powinni kojarzyć. Gracjan Goździk czy Miłosz Brylewski jeszcze niedawno grali w Warcie Poznań. Podobnie jak Marcin Trojanowski, który zaliczył epizod w ekstraklasowej Koronie Kielce. Do tego Krzysztof Wolkiewicz z doświadczeniem w MKS-ie Kluczbork. Damian Pawlak, którego ponad dekadę temu miał oglądać skaut… Interu Mediolan, a Andrzej Żurawski porównywał go do swojego syna. No i jest jeszcze lider zespołu Tomasz Bzdęga, który jest liderem klasyfikacji strzelców w grupie II – w 17 meczach strzelił 15 goli (w tym cztery w starciu z Pogonią II Szczecin). Bzdęga jest etatowym wykonawcą rzutów karnych i w tym sezonie zdobył z nich już osiem bramek. Pochodzącego z Gostynia piłkarza mogą kojarzyć kibice Piasta Gliwice, bo sześć lat temu zaliczył kilka meczów w ich barwach w Ekstraklasie.
I ta ekipa jest na dobrej drodze ku temu, by wreszcie ktoś wyraźnie zagwarantował sobie prawo do miana „trzeciej siły Wielkopolski”. W ostatnich latach był to bowiem tytuł przechodni, ale przy tym mało prestiżowy, bo żadna drużyna z tego województwa nie może wejść na pułap szczebla centralnego. Hierarchia jest zatem jasna – jest hegemon Lech Poznań, zdecydowanie biedniejsza Warta balansująca między I i II ligą, a dalej długo, długo nic i ktoś, kto akurat ma nieco lepszy sezon w III lidze (lub wcześniej w II lidze jeszcze przed reformą centralizacji). – Czy nas kręci to, że możemy być trzecią siłą województwa? Podchodzimy do tego spokojnie. Cały czas powtarzamy sobie, że jeśli będziemy rzetelnie pracować nad strukturą klubu, nad sukcesywnym rozwojem, to efekty przyjdą wraz z czasem. Ale chcemy iść do przodu, a zostanie trzecią siłą Wielkopolski jest kolejnym krokiem w naszym rozwoju – mówi prezes Mieszka.
W tym tygodniu klub mocno jednak ucierpiał, bo na odejście zdecydował się dotychczasowy dyrektor sportowy Dawid Frąckowiak. Hubert Maciejewski opisywał kulisy tej sprawy na łamach „Sportowego Gniezna”: – Sprawa jest dość tajemnicza, ale o odejściu Frąckowiaka mówiło się już kilka miesięcy temu. Wtedy udało się jednak osiągnąć porozumienie. Ludzie wokół klubu wiedzą, że dyrektor miał duży udział w tym, że Mieszko jest dzisiaj tu, gdzie jest. Powody rozstania? Trudno powiedzieć. Były tarcia we władzach klubu, być może chodzi o różnicę w polityce budowania zespołu – mówi nam.
– Odejście dyrektora Frąckowiaka jest trudne, bo trzeba mu oddać, że wykonał kawał dobrej roboty. Zdecydował się spróbować swoich szans w wyższej lidze, słyszałem o zainteresowaniu ze strony dwóch klubów z I ligi. Nasza plany, założenia się nie zmieniają, a za Dawida trzymam kciuki – mówi Ciesielski.
A plany są takie, że zanim jeszcze w oczy zaświeci lampka z napisem „II liga”, to najpierw trzeba dostosować stadion do drugoligowych standardów. Na stadionie w Gnieźnie nie ma zadaszenia, nie ma wymaganego monitoringu, nie jest spełniony szereg mniejszych warunków. – Niemniej skoro już jesteśmy tak wysoko, to celujemy w awans. Natomiast zdajemy sobie sprawę, że jeśli w Lechu uznają, że awans rezerw do II ligi jest priorytetem i z pierwszej drużyny do Wronek będzie jeździć kilku ekstraklasowiczów, to będzie nam trudno, by się z nimi bić. Ale broni nie złożymy – przyznaje otwarcie prezes.
fot. NewsPix.pl