Reklama

Wisła Płock zabłądziła w Puszczy i nie znalazła drogi do ćwierćfinału

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2018, 16:29 • 3 min czytania 0 komentarzy

Może na wzmiankę o Puszczy Niepołomice dziewczyny nie mdleją, ale Wisła Płock miała w spotkaniu z nią sporo do wygrania. Po pierwsze oczywiście awans do ćwierćfinału Pucharu Polski, ale po drugie, poprawę humoru biorąc pod uwagę dwie porażki w lidze, a także po trzecie, rezerwowi mogli pokazać Vicuni, że ma prawo liczyć na nich w ekstraklasie. Brzmiało to przed meczem ładnie i pięknie, ale ostatecznie okazało się tylko teorią. Nafciarze dostali od Puszczy srogo po dupie.

Wisła Płock zabłądziła w Puszczy i nie znalazła drogi do ćwierćfinału

I tak właściwie już od pierwszych minut tego starcia było widać, że Puszcza to nie jest zbieranina przypadkowych piłkarzy, ale przyzwoita – jak na nasze warunki – maszyna, która ma szansę zaskoczyć ekstraklasowicza. Gospodarze grali odważnie, nie mieli zamiaru ograniczać się tylko do obrony i mówiąc krótko: siedli na rywalu. Jeszcze ze strzałem Tomalskiego poradził sobie z kłopotami Żynel, ale już w 11. minucie młody bramkarz był bezradny. Piłkę w środku boiska odzyskał Tomalski, zawodnik Puszczy podniósł głowę, zobaczył, że dobrze ucieka obrońcom Orłowski i zagrał mu prostopadłą piłkę. A Orłowskiemu nie przeszkodziło już nic – ani goniący go defensorzy, ani bramkarz, ani fakt, że przyjął piłkę niezbyt poprawnie, bo zbytnio do boku. Strzał był już bowiem idealny, mocny, płaski, przy bliższym słupku. 1:0 i Płock powinien zrozumieć, że nikt tutaj mu za darmo awansu nie da.

Piszemy „powinien”, bo kolejne minuty nie dały przekonania, że tak się naprawdę stało. Okej – Wisła przejęła inicjatywę, miała piłkę, ale stąd do gola droga daleka. I ekipa Vicuny nie wyglądała na taką, która tę drogę pokona. Uderzył z wolnego Stilić, ale dobrze zareagował mur, uderzył z dystansu Szymański, jednak obrońcy znów byli dobrze ustawieni i Miłosz Mleczko nie musiał się wykazywać.

Ktoś sądził, że przerwa przemówi gościom do rozsądku i wyjdą w końcu na pełnej? To się cholernie rozczarował, gdyż to Puszcza skorzystała z tych 15 minut, by znów zatruć życie przyjezdnym. Chwilkę po wznowieniu cały swój kunszt musiał pokazać Żynel, kiedy świetnie bronił techniczny strzał Tomalskiego. Później uratował go już tylko słupek, gdy poszła wrzutka z lewej strony, a bliziutki szczęścia był ponownie Orłowski. No, ale ile można polegać na młodym golkiperze i na fortunie? W przypadku Wisły do 73. minuty. I trzeba przyznać, że gol padł w kompromitujących okolicznościach dla ekstraklasowicza. Drzazga nawijał rywali, jakby ci byli pachołkami, podał do Szczepaniaka, ten… też nawinął przeciwnika i zmieścił strzał w siatce. Ludzie, tak na orliku nie wypada być ogrywanym, a wy dostajecie za to pieniądze.

Reklama

Vicuna próbował ratować to spotkanie, już wcześniej wpuścił na boisko Ricardinho i Varelę, po golu na 0:2 dołożył jeszcze Merebaszwilego. I gol dla Wisły padł, kiedy niezłą kombinację skończył Stępiński. Jednak właśnie: takich akcji moglibyśmy oczekiwać od przyjezdnych cały czas, a nie raz na 90 minut. I tak naprawdę całe szczęście, że mecz skończyła mimo wszystko Puszcza, a konkretnie Tomalski, pokonując Żynela w sytuacji sam na sam. Gdyby bowiem Wisła jakimś cudem doprowadziła do dogrywki, futbol w całej swojej niesprawiedliwości po prostu by przegiął.

A tak do ćwierćfinału awansowała drużyna lepsza, która na ten awans zasłużyła od A do Z.

Puszcza Niepołomice – Wisła Płock 3:1

Orłowski 12′ Szczepaniak 73′ Tomalski 90+4′ – Stępiński 80′

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Komentarze

0 komentarzy

Loading...